Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22753.83 kilometrów w tym 5445.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 91305 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki i wyprawy

Dystans całkowity:9447.98 km (w terenie 2390.50 km; 25.30%)
Czas w ruchu:508:17
Średnia prędkość:18.59 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:40828 m
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:85.89 km i 4h 37m
Więcej statystyk
  • DST 27.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 35.30km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pod Toruniem - dzień Pierwszy Raciążek

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 20.08.2014 | Komentarze 4

Tak długo i niecierpliwie wyczekiwany długi sierpniowy weekend w końcu nadszedł. A jak nadszedł to znaczy, że mogłem z grupą przyjaciół wyjechać na trzydniową przygodę z rowerem w okolice Torunia.
Co jest podstawą takiego wyjazdu?
Dla mnie to trzy podstawowe elementy.
Grupa zaufanych, zgranych i wesołych ludzi …. O to byłem spokojny.
Pogoda, no tu miałem ostre obawy ale jest ryzyko jest zabawa są przygody z deszczem i burzami szczególnie w sobotę .
I trzeci element to kwatera wybierana z Internetu na podstawie zdjęć i rozmowy telefonicznej. W zeszłym roku niestety kwatera była do bani. Nawet nie chcemy jej wspominać.
Tak wiem z wycieczek rowerowych wraca się wieczorem i kwatera służy tylko jako noclegownia, ale…. No bez przesady jakoś musi tam być.
Dlatego w tym roku jechaliśmy na kwaterkę z pewna nutą obawy i ostrożności tym bardziej, że nasze lenistwo wzięło górę i kwaterka była zamówiona z wyżywieniem (śniadanko i obiodo-kolacja).
Po dojechaniu na miejsce do Aleksandrowa Kujawskiego i zakwaterowaniu się w przygotowanych dla nas pokojach, okazało się, że jest pięknie. Czyściutko, dużo miejsca, kwatera otoczona drzewami, balkonik, a do tego przywitani zostaliśmy bardzo miło i serdecznie. Naprawdę pierwsze wrażenie wspaniałe.
Co będzie dalej to zobaczymy, bo zaraz po rozpakowaniu rowerów i złożeniu ich w całość znaczy się w cztery całości ( do kangura wsadziłem 4 rowery i czterech facetów z bagażami kocham to auto) ruszyliśmy na małą przejażdżkę do Raciążka pod ruiny zamku oraz na rekonesans po miasteczku, w którym rozłożyliśmy nasze obozowisko. Nie wiem, czemu ale jakieś takie dziwny ten Aleksandrów Kujawski, jakiś taki nie wiem jak go nawet nazwać. Przejechaliśmy głównymi ulicami troszkę tez bocznymi. Objechaliśmy je w 40 minut może i tak bez emocji, bez historii po prostu byliśmy w Aleksandrowie Kujawskim i koniec tematu.
Temat zaczął się dopiero po powrocie, kiedy to usiedliśmy do naszego pierwszego posiłku. No ludziska kochane mówię wam mistrzostwo świata. Pyszne pachnące cieplutkie domowe dosłownie domowe prawdziwe jedzonko a do tego taka ilość, że nie było szansy na zjedzenie całości nam podanej.
I powiem tu od razu aby zakończyć temat kwatery i jedzenia, że śniadania były również tak pyszne, smaczne, różnorodne i w odpowiednio dużej ilości jak obiado-kolacje. Kwatera jako całość – rewelacja, budynek, pokoje, właściciele super, jedzonko niebo w gębie.
Tą kwaterę http://agroturystyka.kpodr.pl/profil/galeria/agro... z czystym sumieniem polecam każdemu, kto się chce wybrać w okolice Torunia i powałęsać się po nich jak i po samym Toruniu, chociaż dojazd do Torunia rowerem wg mnie taki sobie, ale o tym w trzecim dniu wycieczki.
Dzień pierwszy zakończony, choć nie obeszło się bez drobnych kontuzji i małego, ale bliskiego i bolesnego spotkania z siatką ogrodzeniową, to jednak całość supernowa.


Trasa : Aleksandrów Kujawski - Raciążek

Foto
Raciążek - ruiny zamku
Raciążek - ruiny zamku © GOZDZIK

Raciążek - ruiny zamku
Raciążek - ruiny zamku © GOZDZIK

Raciążek - ruiny zamku
Raciążek - ruiny zamku © GOZDZIK




  • DST 55.60km
  • Teren 34.00km
  • Czas 03:18
  • VAVG 16.85km/h
  • VMAX 41.39km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 264m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Inowłódz

Sobota, 10 maja 2014 · dodano: 14.05.2014 | Komentarze 3

Na dzisiejszą wycieczkę czekałem z niecierpliwością od zeszłej soboty i nie mogłem się jej już doczekać. Cieszyłem się na myśl o niej, a jednocześnie bardzo się obawiałem . Znaczy się nie wycieczki się obawiałem tylko pogody, że wszystko nam popsuje, że popsuje nam plany i humor. Ale mimo porannych chmur i lekkiego deszczyku podczas jazdy samochodem, pogoda dopisała. Nie no można by ponarzekać na wiatr, ale co tam … w powrotnej drodze pomagał że hej.
Dobra obawy mamy wyjaśnione, a teraz wyjaśnienie banan na twarzy. A no trzymał się on cały tydzień bo właśnie dziś miałem umówioną rowerową randkę na ziemi tomaszowskiej z Darią i Rafałem.Bardzo się cieszyłem, że zawitają w te strony i będę mógł się dołączyć do wycieczki.
Nasze chorągwie umówiły się pod zamkiem w Inowłodzu aby od tego miejsca zacząć podbijanie okolic Tomaszowa.
Odnowiony a raczej odrestaurowany, odbudowany w formie częściowej ruiny zamek w Inowłodzu jest naprawdę bardzo fajny. Udostępnione za pełną darmochę wejście na dziedziniec, wieże i podziemia to rzadkość.Wszystko spenetrowaliśmy dokładnie.
Po wizycie na zamkowych komnatach udaliśmy się do pobliskiego Kościółka p.w. Św Idziego, gdzie ku mojemu wielkiemu zdziwieniu mogliśmy wejść do środka. Kościół był otwarty, co prawda później okazało się że nie do końca dla nas tylko dla jakieś tam wycieczki która to wejście opłaciła ale co tam ….. „mądry” inaczej ma zawsze szczęście prawda……. Hi hi.
Następnie naszą trzyosobową armię skierowaliśmy na podbicie zagrody żubrów w Smardzewicach oraz poniemieckiego schronu kolejowego w Jeleniu. Żubry generalnie miały nas w nosie i jedne leżały, a drugie kąsały sobie drugie śniadanie. Generalnie nie za bardzo przejęły się naszą obecnością, chyba nawet nas nie zauważyły. Za to pani, która tam sprzedawała bilety była bardzo nami zainteresowana i gdy do nas podeszła można było się od niej dowiedzieć bardzo dużo ciekawych informacji na temat hodowli żubrów w Polsce, oraz o życiu tych pięknych zwierząt.
Wizyta w Jeleniu i znajdujący się tam obiekt, całkowicie mnie zasmucił.To znaczy aby mnie źle nie zrozumieć, obiekt jako obiekt jest niesamowity, zresztą tak jak w Konewce, ale Jeleń to jakaś mordownia, speluna, wysypisko śmieci, a Konewka to „pałac”. Szkoda, bo oba obiekty zasługują na godne ich pokazanie. Przy budowie obu tych obiektów ludzie tam pracujący nie pracowali dla przyjemności i ku chwale ojczyzny. Dlatego oba bunkry powinny być tak samo pokazywane. Nie wiem może w jednym powinna tak jak jest w Konewce być pokazywana ekspozycja związana z II Wojną Światową, a w drugim ekspozycja związana z orężem polskim, z wyzwoleniem, nie wiem może z I WŚ, powstaniami…… no kurcze taki obiekt nie powinien być opuszczony, zniszczony i zaśmiecony jak jest.Tak jakoś mnie naszło jak tam byliśmy… szkoda. Nie no ja wiem na to trzeba kasy, organizacji i…. i chyba organizatora i chęci… ale dobra koniec o tym.
Jedziemy dalej, znaczy się nie jedziemy bo tam gdzie mamy jechać to śmiga jakiś rajd samochodowy po Spale i okolicy. Cóż było robić przecież wiadomo że nędzne spaliniaki nie mają z nami szans więc odpuściliśmy ta drogę i troszkę naokoło po piachu, lesie i górkach (alternatywa asfalt, wygodna ścieżka rowerowa, mało potu i zmęczenia – Rafał zabiorę ci następnym razem mapę hi hi hi) dojechaliśmy do Spały, a potem do Konewki.
Tak, tu jest co zwiedzać, co zobaczyć, a dodatkową atrakcją jest przejście podziemne miedzy znajdującymi się tam bunkrami . Robi wrażenie, może nie jest za długie ale jak się pomyśli co to za obiekt, komu miał służyć i po co to … mmmmm jest ciekawie.
No cóż wszystko co dobre kiedyś się kończy, a dobre ma to do siebie że kończy się szybko, a dobre i jeszcze do tego w świetnym towarzystwie kończy się właściwie natychmiast. I tak właśnie dobiegła końca moja wycieczka w okolicach Inowłodza z Darią i Rafałem, ponieważ ja musiałem już wracać do domu, a Daria i Rafał nie dość że mieli kwaterkę tuż za Inowłodzem to jeszcze pojechali odszukać źródełka w pobliżu rzeki Pilicy, którego rano niestety nie udało nam się namierzyć (przejechaliśmy zjazd do niego i nie chciało nam się wracać).
Bardzo mi było miło i przyjemnie że udało się spotkać z Darią i Rafałem i wspólnie z nimi penetrować okolice Spały i Inowłodza.Szkoda, że nie mogła do nas dołączyć Tymoteuszka, ale nie wszystko jeszcze zobaczyliśmy, zwiedziliśmy, odkryliśmy, wiec może następnym razem się uda.
PS
Kiedy jedziemy ????????:-))))))))))))))))
Lepszy opis obiektów u skowronka……
Trasa : Inowłódz – Sługocice – Smardzewice (zagroda Żubrów) – Ciebłowice Duże – Brzustów – Spała – Konewka – Królowa Wola – Inowłódz
Foto:

Zamek w Inowłodzu
Zamek w Inowłodzu © GOZDZIK

Kościół p.w. Św. Idziego widziany z wieży zamku
Kościół p.w. Św. Idziego widziany z wieży zamku © GOZDZIK

Nooo ten to chyba nawet łba nie podniósł aby nas przywitać jakoś
Nooo ten to chyba nawet łba nie podniósł aby nas przywitać jakoś © GOZDZIK

Sami zobaczcie to Jeleń
Sami zobaczcie to Jeleń © GOZDZIK

A to konewka ... więcej zdjęć z ekspozycji jest u Skowronka - Inowłódz i okolica
A to Konewka ... więcej zdjęć z obiektu i z samej ekspozycji jest u Skowronka - Inowłódz i okolica © GOZDZIK




  • DST 43.50km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:59
  • VAVG 14.58km/h
  • VMAX 48.13km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 634m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po Jurze K-Cz.

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 08.10.2013 | Komentarze 5

Po kilku latach nieobecności w Jurze Krakowsko-Częstochowskie w końcu udało mi się wyrwać w ten przepiękny region polski. Powodów do tego aby zrobić wszystko żeby tu przyjechać było kilka, ale dwa były najważniejsze.
Jeden to tęsknota za krajobrazem, widokami, górkami, podjazdami i magicznymi skałami, a drugi chyba jeszcze ważniejszy to możliwość penetrowania tych terenów w wyśmienitym i wspaniałym towarzystwie Skowronka, Rafała i Siwuch-a.

Cóż można powiedzieć o takiej wycieczce …. No na bank możecie mi zazdrościć to fakt ale:

Zwiedzanie i jazda po jurze podziwianie jej piękna – wspaniałe doznanie

Zwiedzanie i jazda po jurze podziwiania jej piękna w tak wspaniałym i doborowym towarzystwie z taką wiedzą – BEZCENNE… mówię wam BEZCENNE

Ojjjjj wspaniale spędzony czas.

Chociaż na chwilę udało mi się zapomnieć o wariactwach i dziwolągach w mojej firmie, o zmartwieniach i kłopotach, o smutkach i tych dniach co to dół człowieka łapie i trzyma…

Dzięki Wam bardzo za tą wycieczkę za podjazd pod Górę Zborów i za odpoczynek na Skałach Rzędkowickich … za cały dzionek podczas którego dobrze się bawiłem i dobrze spociłem :-).

Mam nadzieję że że tak bardzo nie odstawałem od poziomu i uda mi się Was namówić w przyszłym roku na zorganizowanie jakiegoś kolejnego wyjazdu po terenach Jury…..

Trasa: Niegowa – Bobolice – Rez. Góra Zborów – Morsko – Skały Rzędkowickie – Hucisko – Bobolice – Mirów – Łutowiec – Moczydło – Niegowa

Foto :

Zamek w Bobolicach © GOZDZIK


Zamek w Bobolicach © GOZDZIK


Ekipa na Górze Zborów © GOZDZIK


Takie widoki po prostu kocham © GOZDZIK


Zamek w Mirowie © GOZDZIK




  • DST 90.00km
  • Czas 03:57
  • VAVG 22.78km/h
  • VMAX 40.72km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grunwald dzień III - Działdowo i Nidzica

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 2

W dzień trzeci i ostatni niestety, przywitało nas słoneczko dość mocno przypiekające od samego rana.
Dziś troszkę ambitniejszy plan, ponieważ do godziny 14.00 (o 15.00 chcieliśmy już opuścić kwaterę i wyjechać w drogę powrotną) chciałem odwiedzić Działdowo i Nidzicę, a to pętelka blisko 100 km.
Do wycieczki przygotowywała się tylko z Kasią, ponieważ pozostałych dwóch wojów zostało samozwańczo oddelegowanych do zwiedzenia na pieszo samego miasteczka Dąbrówno.

Co robić, jaki dowódca takie i wojsko :-(, ale kocham to wojsko :-))))
Ale to i tak jest poprawa w stosunku do zeszłego roku co do dni na rowerze bo dwa a nie jeden i kilometrów o całe 6 km na plus.

Zostawiliśmy więc na placówce oddział zbrojnych Waldka i Marcinka aby nas nikt od tyłu nie zaskoczył i ruszyliśmy z Kasią do Działdowa. Miałem nadzieję że po drodze uda mi się namówić koleżankę na pojechanie ze mną do Nidzicy, ale Kasia niestety musiał wyjechać jeszcze wcześniej niż my z Dąbrówna. Tak wiec nasze wspólne rowerowanie skończyło się na zamku w Działdowie. Na zamku który niestety w weekendy i święta jest nieczynny …. zamknięty na 4 spusty bo mieści się tu Urząd Miasta i można go zobaczyć pooglądać tylko w godzinach urzędowania.

O i tyle widziałem zamek, co na zdjęciach, a wygląda naprawdę dość interesująco.

Pokręciłem się więc troszkę po samym miasteczku i znalazłem takie oto cudeńko - Interaktywne Muzeum Państwa Krzyżackiego. Ucieszyłem się bo to chyba jakaś nowość wśród Muzeum…. Ale co to zamknięte,,, jak to za wcześnie ????? no tak za wcześnie o cały dzień … Muzeum otwarte w dni powszednie, a nie w niedziele i święta :-( … taaaaa no bo po co w niedziele otwierać aby za dużo ludzi przyszło ….. ?
Zniesmaczony taką gościnnością ruszyłem więc do Nidzicy. Może tam będę miał większe szczęście.
Po drodze do okazało się, że jest remont drogi 545 przed Kozłowem i objazd przez Sarnowo. Ojjj nie powiem podłamałem się troszkę, ale bardzo chciałem zobaczyć zamek w Nidzicy wiec przycisnąłem troszkę pedały aby nadrobić czas na objazd i prawie że niespodziewanie wylądowałem na przedmieściach Nidzicy.
Tu szybkie zakupy picia i słodkości i szybciutko na Zamek.. Czas zaczynał gonić troszkę. Nawet nie podłączyłem się do żadnej grupki zwiedzającej, ponieważ zwiedzanie to czas około 40-45 minut a taki czas to prawie 20 km drogi do przodu… Tak wiec tylko kilka fotek, mały spacer po dziedzińcu stempelek w książeczkę PTTK, objazd dookoła murów i długa w drogę powrotną.

Jechało się supernowo, bo wiaterek pięknie w plecki dmuchał, a słoneczko przestało tak bardzo przypiekać… nawet zachodziło delikatnie za chmurki, które chyba zwiastowały ochłodzenie i zmianę pogody. Nie wiem, bo udało mi się zrealizować plan godzinowy, nawet pożegnać i podziękować za te trzy wspólne i fajne dni Kasi, która wyjechała tuż po 14 w podróż pod Poznań.
A my po spakowaniu rowerków i bagaży, po zjedzeniu wyśmienitego obiadku ruszyliśmy w drogę powrotna do Sochaczewa a potem do Głowna.
O trasie mogę powiedzieć tylko tyle że była to niedziela długiego weekendu … i chyba wszystko jasne….. Z Mławy do Płońska chyba szybciej byśmy na rowerach przejechali.

Do domów bezpiecznie moich przyjaciół dostarczyłem. W drodze powrotnej uśmiałem się z brygady co niemiara, wycieczkę rowerową uważam za udaną, towarzystwo wyśmienite itp. … itp. ..itp……
Bo co mam pisać, że mi było przykro i smutno rozstawać się z Waldkiem na (mam nadzieję że tylko) rok, a nie na dłużej, że takich wypadów chciałbym więcej…. Eeeee…

Koniec bo się wzruszam ….

Dzięki Wam za ten wyjazd, dzięki Kasiu ze udało ci się wyrwać mimo nawału i zmiany pracy…. Waldek czekam na ciebie za rok … 15.08.2014 rano jestem po ciebie i pojedziemy….. mmmmm dam ci znać co wymyśle… ale masz BYĆ …

Marcin i Kasia też oczywiście

Trasa : Dąbrówno – Działdowo – Sarnowo – Rozdroże – Nidzica – Rozdroże – Sławkowo – Ruszkowo- Dąbrówno

Foto:

Działdowo - zamek © GOZDZIK


Brama wejściowa na zamek w Działdowie © GOZDZIK


Dziedziniec zamkowy widziany za krat bramy wjazdowej - Działdowo © GOZDZIK


Interaktywne Muzeum Państwa Krzyżackiego - Działdowo © GOZDZIK


Zamek w Nidzicy © GOZDZIK


Dziedziniec zamku w Nidzicy © GOZDZIK


Zamek w Nidzicy © GOZDZIK




  • DST 72.54km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:27
  • VAVG 21.03km/h
  • VMAX 57.21km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grunwald dzień II - Ostróda

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 04.09.2013 | Komentarze 2

Ojjj po tych nocnych rozmowach nie za bardzo chciało mi się wstać rano na śniadanie a potem jeszcze wsiadać na rowerek :-((

No coooo zmiana klimatu powietrza …..:-) hi hi hi……

Ale jak się już rozruszałem, pośmiałem od samego rana razem z przyjaciółmi, śniadanko się przyjęło to nabrałem ochoty na pedałowanie w ten dość upalnie zapowiadający się od rana dzionek.

W końcu całą ekipą …. całą… 4 osoby ….. ale tak dostojniej brzmi .. więc całą ekipą ruszyliśmy dziarsko w stronę Ostródy. Plan na cały dzień zakładał tylko odwiedziny w tym miasteczku. Zawitanie na zamek, powłóczenie się przy jeziorze, jakiś obiadek z ładnym widokiem (ojjjjjj był wspaniały widoczek hi hi hi oczy można było nacieszyć) i powrót na kwaterkę…

Dzionek spędzony dokładnie tak jak chcieliśmy z przerwami na uzupełnienie płynów, bez większego spinania się na wykręcenie dobrego czasu, kiedy chcieliśmy to przystanek, odpoczynek, śmichy chichy i dalej w drogę. Troszkę żałuje, że tak mało pokręciliśmy się po samej Ostródzie (obiadek nas rozleniwił i za dużo czasu spędziliśmy w knajpce), ale może w przyszłym roku to tu założymy bazę wypadową…. któż to wie???

W drodze powrotnej troszkę mi brakowało takiego pojeżdżenia na podjazdach i troszkę mocniejszego tempa, dlatego na moich kompanów czekałem w ustalonych miejscach, a samemu troszkę bardziej się dojechałem, jeśli tak można to określić.

Na miejscu odwiedziłem jeszcze kąpielisko oraz najprawdopodobniej miejsce w którym był ulokowany zamek w Dąbrównie

Trasa : Dąbrówno – Ostróda – Dąbrówno

Foto:

Gdzieś po drodze do Ostródy © GOZDZIK


Zamek w Ostródzie © GOZDZIK


Na dziedzińcu zamku w Ostródzie © GOZDZIK


Pomieszczenia do zwiedzania na zamku w Ostródzie © GOZDZIK


A może tymi samymi korytarzami chodziliśmy ???? na zamku w Ostródzie © GOZDZIK


Dąbrówno - kąpielisko nad jeziorkiem © GOZDZIK


W tym miejscu najprawdopodobniej znajdował się zamek w Dabrównie © GOZDZIK




  • DST 22.60km
  • Czas 01:03
  • VAVG 21.52km/h
  • VMAX 48.28km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grunwald dzień I - pole bitwy pod Grunwaldem

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 03.09.2013 | Komentarze 4

Już rok temu, podczas wycieczki do Golubia-Dobrzynia postanowiliśmy z Waldkiem i Marcinem, że i w tym roku zorganizujemy sobie taki mały wypad rowerowy. Mieliśmy nadzieję że może uda się namówić naszą koleżankę Kasię na taki wypad… i udało się. W tym roku całą czwórką stawiliśmy się w miejscowości Dąbrówno, niedaleko pól bitewnych Grunwaldu.

W tym roku udało się nam tak zorganizować wyjazd, że jeszcze w piątek po przyjeździe na miejsce i rozpakowaniu bagaży po południu udało się nam wskoczyć na rowery i ruszyć na miejsce bitwy z 1410 roku … na Grunwald znaczy się.

Ale od początku…..

A początek był taki, że obawiałem się o wyjazd i Marcinka i Kasi…..bo Marcinek w żaden z obiecanych dni nie przyprowadził roweru aby go zapakować a Kasia zmieniła 1 sierpnia pracę i nie była pewna czy czasami w sobotę nie będzie musiała pracować.
Na całe szczęście oboje pojechali z tym, że Kasia dojechała do nas w piątek wieczorem, a Marcinek z bardzo ciężką hi hi hi ….. głową wstał rano i dziarsko ruszył z nami w podróż do Dąbrówna.

Z lekkimi przygodami podczas jazdy dojechaliśmy na miejsce około 13.30 i po skręceniu rowerów oraz ulokowaniu się na kwaterce ruszyliśmy na pola Grunwaldu, które od naszej kwatery są w odległości około 9 km. Tak wiec taki dystans na pierwszy dzień był odpowiedni dla moich mmmmmm mało jeżdżących na rowerze przyjaciół.

Od bardzo dawna chciałem zobaczyć Grunwald, pole bitwy pod Grunwaldem dokładnie, chciałem tu być, zobaczyć, wsłuchać się w wiatr hasający po tych polach. Spróbować sobie wyobrazić jak tu było w lipcu 1410 roku…..i spełniło się marzenie. Mało tego, marzenie to spełniło się w bardzo wyśmienitym towarzystwie, dlatego cały dzień i oczywiście cały wyjazd był dla mnie wyjątkowy.

Po zwiedzeniu muzeum (niestety na wyświetlany film dokumentalny brakło mi czasu) i po kilkunastu minutach „rumakowania” po miejscu bitwy oraz obiadku ruszyliśmy w drogę powrotną, aby na miejscu oddać się przyjemności spożywania „zupy chmielowej” na naszym balkoniku z widokiem na jeziorko.

Kasia dojechała....

Dzień pierwszy zakończony na miłych nocnych rozmowach hi hi hi…..

Trasa: Dąbrówno – pole bitewne Grunwald

Foto:

Grunwald © GOZDZIK


W muzeum na polach Grunwaldu © GOZDZIK


Na polach Grunwaldu - makieta na zewnątrz © GOZDZIK


Na polach Grunwaldu © GOZDZIK


A to widoczek z naszego balkonu kolacyjno-śniadaniowego © GOZDZIK




  • DST 256.00km
  • Czas 11:39
  • VAVG 21.97km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Włocławka

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 22.07.2013 | Komentarze 8

Tak naprawdę to nie wiem co mam napisać … Moja radocha z okazji przejechania 256 km jest tak wielka ze naprawdę nie wiem co pisać…… może nie co ale jak :-)

To może tak ……
Przejechanie takiego dystansu chodziło mi po głowie od 2 lat … tak mniej więcej od 2 lat, kiedy to na taki fantastyczny pomysł wpadł mój drogi przyjaciel Darek. Oczywiście miał tego dokonać razem ze mną, ale niestety zostawił mnie z tym problemem samego. A że ja taki uparty raczej jestem i jak coś sobie postanawiam, zakładam to chce to zrealizować i właśnie tego dokonałem.

Pierwotna trasa wycieczki zakładała wizytę we Włocławku a następnie pojechanie do Dobrzynia nad Wisłą, ale na tydzień przed wycieczka postanowiłem ze odwiedzę Brześć Kujawski, a następnie zawitam do Wieńca Zdroju.

A dlaczego do Wieńca Zdroju ??

A dlatego, że z tą miejscowością wiążą się same miłe i sympatyczne chwile … mmm właściwie to nie chwile ale pewien okres mojego życia. Tu, bowiem byłem po raz pierwszy na samodzielnym wyjeździe.. w sensie, że bez rodziców, cioci wuja itp. …..
W szkole podstawowej w 7 klasie byłem tu na obozie. Na obozie PCK… jeździł ktoś z was na takie obozy ??????
Jaki ja byłem wściekły na rodziców i ciocie jak mnie zapisali na taki obóz wtedy. Wściekły bo na tym obozie od rana była normalna nauka , szkolenie z dziedziny pierwszej pomocy takie bardzo szczegółowe, nauki dość dużo i normalny egzamin na koniec obozu…. Jaki ja byłem wściekły…….. do chwili kiedy to wszedłem na teren obozu i okazało się że namioty chłopaków są w sumie dwie sztuki (9 nas było) a namiotów dziewczyn 14 sztuk…. (cały obóz liczył 139 osób chyba jakoś tak … a nas 9 sztuk) Stwierdziłem wówczas że chyba tak wygląda raj :-)))))))) przez kolejne 5 lat jeździłem tylko na takie obozy …. :-))))) letnie i zimowe….. ojjj to były czasy…..

Dobra koniec przyjemnych wspomnień wracamy do roboty znaczy się pedałowania.

Tak, więc po odwiedzeniu Brześcia Kujawskiego oraz chwili wspomnień w Wieńcu Zdroju ruszyłem do Włocławka.
We Włocławku troszkę pokręciłem się po bulwarach marszałka po ul. 3-Maja, Żabiej, Placu Wolności oraz starego rynku, zaliczyłem obiadek … małe piwko :-) i ruszyłem na zaporę wodną ( bo to chyba raczej obowiązkowy punkt wycieczek do Włocławka).

Niestety czas zaczął już dość mocno naciskać a do domu jeszcze kawał drogi, więc nie zabawiłem zbyt długo w tyj miejscu i po pstryknięciu kilku fotek ruszyłem w drogę powrotna.
Muszę się przyznać że trochę obawiałem się drogi powrotnej drogą nr 1, ale okazało się że od samego Włocławka do mniej więcej połowy drogi do Kowala jest w lesie ścieżka rowerowa, a do samego Kowala jest szerokie piękne pobocze, a za Kowalem wjazd na autostradę i już do samego Lubienia Kujawskiego trasa nr 1 przypominała raczej gminna lub powiatową drogę (oczywiście mówię tu o natężeniu ruchu).

Cóż można powiedzieć więcej cieszyłem się i nadal się cieszę, że udało mi się zrealizować postanowienie. Oczywiście były jakieś małe wątpliwości w stylu .. kurcze Goździk co ty tu robisz ??? po co ci to ???.. rodzinka właśnie grilla odpala, szwagier piwko sączy w cieniu orzecha a ja tu….. jak ten ….eeee…. ale po każdym powiewie wiatru (bo w drodze powrotnej miałem go wiejącego w plecki) głupie myśli umykały.
A w domu niespodzianka mnie przywitała. rodzice, żona i chrześniak witali mnie jakbym przejechał TdF :-).

Było fajnie………

Trasa : Głowno – Bielawy – Orłów – Kutno – Lubień Kujawski – Brześć Kujawski – Wieniec Zdrój – Włocławek – Kowal – Lubień Kujawski – Kutno – Bielawy – Głowno.

Foto :

Orłów © GOZDZIK


Jezioro w Lubieniu Kuj © GOZDZIK


Zamek w Brześciu Kujawskim.. ponoć kiedyś był nim © GOZDZIK


Brześć Kujawski © GOZDZIK


Pijalnia wód w Wieńcu Zdroju © GOZDZIK


Nie wim czy strategiczny jest ... ale tablice pomnik ma Wieniec Zdrój © GOZDZIK


Fabryka Delekty - Włocławek © GOZDZIK


Drewniany Spichlerz - Włocławek © GOZDZIK


Pałac Biskupi - Włocławek © GOZDZIK


Budynek Remizy Strażackiej - Włocławek © GOZDZIK


Plac Wolnosci - Włocławek © GOZDZIK


Stary Rynek - Włocławek © GOZDZIK


Na tamie - Włocławek © GOZDZIK


Wisła przed tamą czyli zbiornik Włocławek © GOZDZIK


Na tamie - Włocławek © GOZDZIK


Wiedzieliście o tym ?? - Kowal © GOZDZIK


Kowal... znaczy się miasteczko nie ten pan :-) © GOZDZIK


Głowno - dla takiej chwili warto było się męczyć :-) © GOZDZIK




  • DST 76.50km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 20.68km/h
  • VMAX 47.70km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Golubia-Dobrzynia - dzień 2

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 03.09.2012 | Komentarze 8

Dzień dugi już z samego wstępnego założenia miał być łatwiejszy, dystans mniejszy i nie licząc drogi dojazdowej do kwaterki całkowicie pozbawiony piachu, szutru, kamieni itp.
Wstaliśmy odrobinę później niż dnia poprzedniego i po zjedzeniu śniadanka nasza trzyosobowa ekipa podzieli się na dwa peletony hi hi hi . Jeden peleton w postaci jednoosobowej ucieczki (czyli ja) jedzie w zaplanowaną trasę, czyli Sokołowo, Godlub-Dobrzyń, Wąbrzeźno, Kowalewo Pomorskie, G-D, Sokołowo, a drugi peleton w postaci Waldka i Marcina wyruszy znacznie później jako grupa pościgowa i się gdzieś tam spotkamy. Grupa pościgowa chciała w pierwszej kolejności dogłębnie przestudiować opisy zwiedzanych obiektów, poznać ich dzieje i historię oraz opis dziejów Zakonu Krzyżackiego, a następnie zdecydowanie ruszyć w pościg za mną. Znaczy się nazywa się to, że dali mi szanse…. Oki może być.
Tak wiec po pożegnaniu z przyjaciółmi samotnie ruszyłem zdobywać zamek w Golubiu-Dobrzyniu.

Zamek w Golubiu-Dobrzyniu © GOZDZIK


Po wdrapaniu się na dziedziniec i nabyciu biletu, szczęśliwie udało mi się od razu dołączyć do zwiedzającej grupy z przewodnikiem, co było bardzo korzystne.

Ekspozycja w zamku © GOZDZIK


Ekspozycja w zamku © GOZDZIK


Po zwiedzeniu komnat, oraz dziedzińca i rzuceniu okiem na panoramę G-D, ruszyłem do Wąbrzeźna. Trasa superowa, pogoda również tak wiec czysta przyjemność z rowerowania.
W Wąbrzeźnie na rynku lody, picie, małe jedzonko, stempel i do ruin zamku, które znajdują się w pobliżu Jeziora Zamkowego.

Ruiny zamku w Wąbrzeźnie © GOZDZIK


Ruiny zamku w Wąbrzeźnie © GOZDZIK


Jeszcze chwila relaksu właśnie w tym miejscu

Widok na Jezioro Zamkowe © GOZDZIK


i powrót do G-D przez Kowalewo Pomorskie. Muszę się tu przyznać do całkowitej mojej porażki organizacyjnej dotyczącej namierzenia ruin zamku. Niestety w Kowalewie pozostała tylko jedna jedyna część tego zamku i nie przyszło mi do głowy, aby dokładnie zapoznać się z jej opisem miejsca w którym się znajduje, a dwóch mieszkańców tego miasta wskazało mi za część zamku fragment baszty murów obronnych.

Kowalewo Pomorskie-fragment baszty murów obronnych © GOZDZIK


Uznałem więc to za prawdę i nic więcej nie szukałem. Jednak w każdym opisie, jaki po powrocie czytałem to niestety nie jest fragment zamku. Niestety czuję mały niedosyt…. Nie nie mały duży niedosyt… i jestem na siebie zły za to nieprzygotowanie się. Chyba w przyszłym roku będę chciał jeszcze raz odwiedzić Kowalewo Pomorskie… zobaczę. Oki trudno nie płaczemy nad rozlanym mlekiem tylko wyciągamy wnioski … miejscowi nie zawsze wiedzą, co mają i gdzie ……
Chwilka jeszcze w mieście, na rynku i dalej na spotkanie grupy pościgowej, która zachwycona pięknem Golubskiego zamku została na starówce, a następnie pilnowała kucharzy w jednym z lokali, aby nie przypalili obiadu dla nas.
Nie przypalili był pyszny.
Jeszcze raz samemu na rynek,

Golub-Dobrzyń - rynek © GOZDZIK


Golub-Dobrzyń - rynek © GOZDZIK


rzut oka na kamienice, która stała na granicy, Golubia i Dobrzynia,

Golub-Dobrzyń - kamienica nr 36 © GOZDZIK


a następnie powrót na kwaterkę i ….. czas pakowania i powrotu do domku.

Cóż można powiedzieć o takim wyjeździe? Moje życie nie jest proste, łatwe a wakacyjne wyjazdy nierealne, więc ……….. PANOWIE BARDZO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA TE WSPÓLNIE SPĘDZONE CHWILE, były dla mnie bardzo ważne.

Wyjazdowa ekipa od lewej Waldek, Marcin, Goździk

To my © GOZDZIK




  • DST 92.50km
  • Teren 22.00km
  • Czas 04:42
  • VAVG 19.68km/h
  • VMAX 55.60km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Golubia-Dobrzynia dzień 1

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 31.08.2012 | Komentarze 1

Powodzenie udanej wyprawy, wycieczki, wypadu rowerowego zawdzięczamy: doborowemu towarzystwu, dobrej kwaterze, pogodzie i terenom jakie chcemy, pragniemy odwiedzić, zobaczyć, zdobyć. I dlatego z pewna dozą chwalipięctwa ogłaszam, że miałem super świetną wyprawę ( nooo może taką mini wyprawę, bo tylko 2 dni) w okolice Golubia-Dobrzynia.
Jeszcze przed przylotem Waldka do Polski na urlop postanowiliśmy wspólnie, tak jak to miało miejsce 6-7 lat temu wyskoczyć na dzień może uda mi się na dwa dni na rowerki, gdzieś gdzie są zamki i piękne okolice.
Wybór padł na okolice Golubia-Dobrzynia, Brodnicy, Wąbrzeźna.
Udało mi się namówić jeszcze jednego mojego serdecznego koleżkę Marcina na ten wyjazd i w trójkę w piątkowe sierpniowe popołudnie ruszyliśmy samochodem do miejscowości Sokołowo (5 km od G-D), gdzie czekał na nas cały domek do własnej dyspozycji (REWELACYJNA miejscówka). Wieczorem „omówiliśmy” hi hi hi plany na następny dzień i poszliśmy spać.

Sokołowo - okolice naszej kwatery © GOZDZIK


Sobota rano, kurcze bardzo rano, bo niektórzy nie potrafią spać trochę dłużej niż jak w normalny dzień pracy, tak wiec zbudziliśmy się chyba przed 7 rano, ale w znakomitych nastrojach, nawet głowa nie bolała od tej wiedzy wieczornej.
Śniadanko i w drogę. Uwielbiam to podekscytowanie przed jazdą po terenach gdzie jeszcze nigdy nie byłem, przed zwiedzaniem, przed tym wszystkim, co jest nieznanym. Macie tak ??
Pierwsze kilometry dla moich przyjaciół były dość ciężkie (Waldek nie jeździł na rowerze od 5 lat, a Marcin jest na nim sporadycznie – to ważna informacja w kontekście przejechanego dystans) i upłynęły pod znakiem szukania stacji CPN, aby dopompować koła i zastanawiania się, co my tu kurcze z tym Goździkiem robimy?.
Jednak w miarę umykających kilometrów i ukazujących się krajobrazów zadowolenie z pedałowania rosło.
Pierwszy tego dnia zdobyty zamek, a raczej ruiny zamku to miejscowość Radziki Duże.

Radziki Duże - ruiny zamku krzyżackiego z XIV w. © GOZDZIK


Radziki Duże © GOZDZIK


Chwila odpoczynku i ruszyliśmy dalej do Brodnicy, która była naszym głównym celem tego dnia.
Myślę, że w tym miejscu Marcinek chciałby bardzo serdecznie pozdrowić zjazd z jednej z naprawdę stromych i długich górek, na której, tak dobrze za połowa jej wiatr zwiał mu z głowy czapeczkę i niestety musiał się zatrzymać i wrócić po nią. Ten zaskakujący manewr nie pozwolił mu na podjechanie siłą rozpędu pod następna górkę, a my zastanwialiśmy się na jej szczycie czy wszystko z naszym przyjacielem jest oki, czy czasami zbyt szybko nie zjechał i nie uległ wypadkowi. Marcinku pozdrawiamy ten zjazd.
Kolejna przygoda dopadła tym razem Waldka w miejscowości Osiek – kicha i strach przed tym, że urwał się wentyl, a nowej opony zapomnieliśmy zabrać. Całe szczęście, że to tylko niegroźna dziurka. Przymusowy postój, szybki serwis i w drogę na zamek.
Dotarliśmy.

Brodnica - ruiny zamku krzyżackiego z zachowaną wieża z XIV w © GOZDZIK


Brodnica © GOZDZIK


Ojjjjj lubię takie obiekty, co to maja zachowaną wieże, na którą dodatkowo można wejść po niezliczonej ilości drewnianych w koło biegnących schodów i zobaczyć to.

Brodnica - widok z wieży © GOZDZIK


W Brodnicy na rynku zatrzymaliśmy się na dłużej.

Brodnica - Rynek © GOZDZIK


Brodnica - rynek © GOZDZIK


Nasze rumaki były zmęczone, bo przecież nie my.
Po ugaszeniu pragnienia, napełnieniu strawą brzuszków oraz nasyceniu wzroku widokiem pięknymi białogłowych niewiast przy stoliku obok ruszyliśmy naładowani tą mocą w drogę powrotną, która prowadziła leśnymi drogami tuż przy samej rzece Drwęcy w jej dolinie. Jechaliśmy przez miejscowości Mszano, Słoszewy, Kujawa do G-D. Wyczytaliśmy w tajemnej księdze o zamkach krzyżackich, że trasa ta była najkrótszą drogą łączącą G-D z Brodnica i najprawdopodobniej to właśnie tymi leśnymi duktami prowadził główny szlak łączący te miasta. Czyli jest szansa na to, że nasze rowerowe rumaki pędziły po tych samych piaskach i kamieniach, co prawdziwe krzyżackie rumaki czy też rumaki starościny brodnickiej Anny Wazówny, siostry Zygmunta III Wazy, która ponoć często podróżowała między G-D a Brodnicą. No cóż nikogo takiego po drodze nie spotkaliśmy, więc mamy nadal tylko nadzieje.
Tego dnia chciałem jeszcze dostać się na zamek w G-D, ale piaski i leśne drogi uszczupliły nasze siły i tym samym czas na dotarcie na zamek. Tak, więc tylko podjechaliśmy pod zamek, aby zobaczyć jakie machiny oblężnicze będziemy musieli podprowadzić dnia nastepnego i pojechaliśmy na kwaterkę.
I teraz ja w tym miejscu musze wyrazić pełen podziw i szacunek dla moich kompanów wycieczki. Naprawdę Panowie dla mnie jesteście Wielcy Rycerze.
Ojjj był to dzień pełen emocji, śmiechu, zabawy jak również i wspomnień, tych rowerowych wspomnień …. To fakt potu i sił też trochę zostawiliśmy, ale naprawdę dawno takiego dnia nie spędziłem. Dzięki Wam przyjaciele.




  • DST 102.50km
  • Czas 04:51
  • VAVG 21.13km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedbórz i okolice

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 8

Przekładana z tygodnia na tydzień wycieczka w końcu doszła do skutku. Nie szkodzi, że miałem nadzieję na lepsza frekwencję a pojechałem sam, nie szkodzi, że chłodny wiaterek troszkę dokuczał, nic nie szkodzi, bo w końcu pojeździłem sobie po górkach, odwiedziłem ruiny zamków, które zawsze bardzo mnie ciekawią, a widoczki pozwoliły oderwać się troszkę od pracy i rzeczywistości dnia codziennego.
Z Głowna do Wielgomłyny pojechałem samochodem. Tam rzuciłem kotwicę, przebrałem się, złożyłem rowerek i ruszyłem w kierunku Przedborza.

Przedbórz - fragment muru zamkowego z XVII w © GOZDZIK


Przedbórz - fragment muru obronnego z XV © GOZDZIK


Następnie do Bąkowej Góry

Bąkowa Góra - ruiny zamku z połowy XV w © GOZDZIK


i Majkowic.

Majkowice - ruiny zamku © GOZDZIK


Majkowice © GOZDZIK


W Majkowicach opuściła mnie niestety nadzieja na przeprawienie się przez Pilicę na drugą stronę tak, aby ruszyć w kierunku miejscowości Fałków. Dlatego musiałem powrócić tą samą drogą do Przedborza i dopiero ruszyć do Fałkowa. W otoczeniu całkiem sympatycznego parku oraz malowniczych ruin

Fałków - ruiny zamku © GOZDZIK


Fałków - ruiny zamku © GOZDZIK

odpocząłem chwilkę i ruszyłem w drogę powrotną. Ponieważ bardzo nie lubię ruchliwych ulic to czym prędzej z głównej trasy nr 42 uciekłem w bok w kierunku miejscowości Góry Mokre, Jeżowiec, Łapczyna Wola, Krzętów i na bazę do Wielgomłyny.
Na chwilkę muszę wrócić do początku, ponieważ jadąc drogą z Wielgomłyny do Przedborza za Sokolą Górą zauważyłem po prawej stronie w oddali jakąś wieże

Zagadkowa wieża © GOZDZIK


i tak sobie myślałem, że fajnie by było znaleźć się gdzieś w pobliżu niej. I… i marzenia się spełniają całkowicie przypadkowo, (bo nawet nikogo nie pytałem co to jest, gdzie to jest, a na mapie nie było zaznaczone) wyjechałem tuż obok niej w miejscowości Jeżowiec.

Jeżowiec i wieża TV © GOZDZIK


Wycieczka supernowa. Już dawno nie byłem w Jurze K-Cz, więc taka mała namiastka tego, co tam jest sprawiła mi duża frajdę i Radochnę. Ponownie poczułem to miłe uczucie, jakie towarzyszy mi podczas chodzenia po ruinach zamków. To fajne uczucie chodzenia po tych samych miejscach, co Królowie, Rycerze, książęta itp…..