Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 21440.23 kilometrów w tym 5017.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.09 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2018

Dystans całkowity:368.40 km (w terenie 62.60 km; 16.99%)
Czas w ruchu:18:34
Średnia prędkość:19.84 km/h
Maksymalna prędkość:42.50 km/h
Suma podjazdów:1503 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:122.80 km i 6h 11m
Więcej statystyk
  • DST 125.70km
  • Teren 4.60km
  • Czas 06:01
  • VAVG 20.89km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 368m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Koszelówki

Czwartek, 30 sierpnia 2018 · dodano: 31.08.2018 | Komentarze 3

Dzisiejsza wycieczka to podróż w przeszłość. Podróż do lat młodości. Podróż do lat kiedy wszystko było takie łatwe i proste. Wystarczyło chodzić do szkoły, słuchać rodziców i właściwie to wszystko. Do lat kiedy nie było Internetu, GPS, telefonów komórkowych. Do lat kiedy wakacje trwały ponad dwa miesiące a nie dwa tygodnie, a za cały wakacyjny standard wystarczył namiot, plecak i kilka konserw mielonki turystycznej i paprykarzu szczecińskiego. Do lat kiedy „daj łyka” czy „daj gryza” nie niosło za sobą miliona niebezpieczeństw. Powrót do miejscowości od której jako chyba 16 lub 17-latek rozpocząłem samodzielne wjazdy pod namiot. Oczywiście wcześniej były kolonie potem obozy PCK (pamięta ktoś takie obozy?? ktoś był na takim?? Nauka od rana do południa pierwszej pomocy a potem obozowe cudowne życie ????), ale to nie było to. Wyjazd pod namiot w gronie przyjaciół. Samodzielna podróż autobusem PKS lub pociągiem, znalezienie na miejscu kwatery czy też dobre rozbicie namiotu. TO BYŁO TOOOOOO. Bo oznaczało to, że rodzice mają do ciebie zaufanie i traktują cię jako poważnego, dorosłego człowieka. Dla mnie jako 16 -17-latak było to ważne.
Ojjj łezka na plaży się dziś zakręciła. I o dziwo bardzo dokładnie pamiętam jak tam było wówczas. Pole namiotowe u sołtysa, jakaś jadłodajnia do której chyba sanepid to nie zaglądał, ale było pyszne jedzonko, molo – no dziś zupełnie inne niż wówczas. Te wszystkie pogaduchy, ogniska, nowi poznani ludzie płyci różnej hihihi. Kolacje, śniadania i beztroskie leżenie na plaży przez cały dzień – bo co innego było do robienia.
Dziś to miejsce wygląda zupełnie inaczej niż wtedy. Dziś to wygląda bardzo komercyjnie, wtedy to była cudowna dziura spokoju i dla mnie pierwszej wolności. Nawet udało mi się odszukać drogę przez las, którą z Gąbina należało dojść w jedną czy w drugą stronę, aby dojść do Koszelówki.
No i można powiedzieć że koło się zamknęło. Wówczas, na starcie w dorosłe życie to wyprawa życia. Dziś gdzie życie raczej już ku końcowi leci to kilkugodzinna wycieczka rowerowa.
Dobrze ten temat mam rozliczony.
Teraz marzy mi się wycieczka do Wapnicy. Tam jako dzieciak spędzałem obowiązkowo każde wakacje ponieważ tam znajdował się ośrodek wypoczynkowy zakładów pracy mojego taty. Czyli obowiązkowa wizyta chyba każdego pracownika WZM – 3 Głowno. I również pamiętam że dla mnie szczyla z podstawówki było tam kosmicznie cudownie. Muszę tam pojechać.
Trasa: Głowno – Zgoda – Walewice – Sobota – Bąków Dolny – Bąków Górny – Wiskienice Górne – Wiskienice Dolne – Zalesie – Złaków Borowy – Długie – Stępów – Luszyn – Podczachy – Anatolin – Lwówek – Lipińskie – Gąbin Koszelówka – Gąbin – Nowy Kamień – Lipińskie – i dalej dokładnie tak jak trasa w tamtą stronę.
Foto:
Luszyn - Pałac
Luszyn - Pałac © GOZDZIK
Ojjjjj łezka się zakręciła
Ojjjjj łezka się zakręciła © GOZDZIK
Jezioro Zdworskie w Koszelówce
Jezioro Zdworskie w Koszelówce © GOZDZIK
Koszelówka - Jezioro Zdworskie
Koszelówka - Jezioro Zdworskie © GOZDZIK
Leśna droga z Gąbina do Koszelówki
Leśna droga z Gąbina do Koszelówki © GOZDZIK




  • DST 157.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 07:32
  • VAVG 20.84km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 601m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mały "Rajd Kolarski Dookoła Ziemi Łódzkiej" odznaka PTTK cz. 7 i ostatnia

Czwartek, 23 sierpnia 2018 · dodano: 27.08.2018 | Komentarze 5

A podtytuł to tej wycueczki to:
Kryzys, Kryzys Kryzys….
Całkowity mój kryzys. Kryzys wszystkiego: przede wszystkim sił które mnie opuściły na 50 km przed domem, ochoty, egzystencjonalny, wieku, trasy… nie wiem jeszcze czego ale totalnie wszystkiego……
Od samego rana jakoś nie czułem frajdy z tego, że spędzę na rowerze fajny długi dzień w cudownym towarzystwie Andrzeja, podczas fajnej wycieczki i do tego w końcu tym odcinkiem zakończę objazd trasy zamykającej pętlę niezbędną do zdobycia małej odznaki PTTK Dookoła Ziemi Łódzkiej. No i czy to nie jest kryzys egzystencjonalno-życiowo-sportowy ????????????? No jest jak z bicza strzelił.
A do tego wszystkiego aparat fotograficzny zabierany na wycieczki popsuł się więc zdjęcia musiałem robić telefonem, którego zapomniałem dobrze naładować i biedny służył jako aparat foto, nawigacja i oczywiście telefon. A to wszystko spowodował, że ostatnie 50 kilometrów jechał na 10 % baterii. Więc go nie używałem za bardzo. A w domu okazało się że nawigacja GPS jaką używam do zapisywania śladów nie zapisała sobie około 20 km początku wycieczki i 5 km końca wycieczki mimo iż na karcie pamięcią jeszcze wolne miejsce było. No i tu następny kryzys się pojawia czyli kryzys sprzętowy.
Nie wiem jak opisać inaczej tą wycieczką. Naprawdę wszystko co powyżej zostało powiedziane sprawiło że chyba nic ciekawego nie widziałem.
Oczywiście odwiedziliśmy muzeum w Bełchatowie, zamek w Piotrkowie, park przy pałacu w Ujeździe, ale no cóż pop prostu odwiedziliśmy i tyle.
Dobrze nie będę się chyba bardziej pastwił nad sobą i nad tą wycieczką. Trudno taka była i taką trzeba ją przyjąć.
Natomiast muszę bardzo, bardzo mocno podziękować Andrzejowi, który naprawdę wspierał mnie na tych ostatnich kilometrach, bo gdyby nie on to już za Koluszkami zadzwonił bym po męża siostry aby wyjechał po mnie na trasę i gdzieś z jakiegoś rowu zebrał padlinę nie zapominając o rowerze. A tak to jadąc za Andrzejem wiedziałem że muszę dać radę, że trzeba jechać nie wolno się poddawać. Andrzej nadawał fajne tempo nie za wolne i nie za szybkie. Takie abym go widział i cały czas się starał nie tracić go z oczu tylko troszkę go gonił. Gdyby dostosował się do mojego tempa i jechał przy mnie to chyba jeszcze byśmy jechali. Andrzeju dzięki Ci bardzo.
Dobra było i mam nadzieję ze się skończyło. Jeszcze do wczoraj nawet nie chciało mi się siadać i opisywać tej wycieczki, a już o kolejnej wycieczce nie chciałem nawet słyszeć ( a urlopik jest) Dziś już jakiś opis się pojawił i do tego mały plan na wycieczkę w czwartek hihihi.
Trasa :Łask – Brodnia Dolna i Górna – Buczek – Ignaców – Zelów – Parzno – Domiechowice – Bełchatów – Dobiecin – Mąkolice – Piekarki – Rokszyce II – Piotrków Trybunalski – Polichno – Wolbórz – Ujazd – Wykno – Mikołajew – Stary Redzeń – Katarzynów – Koluszki – Brzeziny – Kołacin – Nagawki – Głowno.

Foto (mało bo bateria umierała) :
Niedostępny pałac - Brodnia Dolna
Niedostępny pałac - Brodnia Dolna © GOZDZIK
W zelowie - tak aby było wiadomo że byłem
W Zelowie - tak aby było wiadomo że byłem © GOZDZIK
Muzeum Regionalne w Bełchatowie
Muzeum Regionalne w Bełchatowie © GOZDZIK
Zamek w Piotrkowie Trybunalskim i muzeum
Zamek w Piotrkowie Trybunalskim i muzeum © GOZDZIK
Pałac w Wolborzu
Pałac w Wolborzu © GOZDZIK




  • DST 85.70km
  • Teren 44.00km
  • Czas 05:01
  • VAVG 17.08km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 534m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Załęczański Park Krajobrazowy

Niedziela, 12 sierpnia 2018 · dodano: 13.08.2018 | Komentarze 4

Kolejny punkt planu rowerowego na 2018 rok udało się zrealizować. Wizyta w Załęczański Parku Krajobrazowym odbyła się dzięki moim przyjaciołom z Częstochowy Darii i Rafała. Bo choć tak jak wspomniałem na początku planowałem tu być to jakoś cały czas wyjazd ten odkładałem na potem. A teraz zostałem przyparty do muru sms, który właściwie informował o tym ze wycieczka taka jest zaplanowana na dzień 12.08. Zbiórka w Działoszynie o 9.00 i koniec tematu. A nie przepraszam miałem jeszcze możliwość dodania do i tak już pewnie długiej listy atrakcji i ciekawych miejsc, swoje miejsca, które bym chciał zobaczyć i odwiedzić. Oczywiście nie było takiej potrzeby, bo wycieczki organizowane przez Skowronków właściwie obejmują wszelkie atrakcje na danej wycieczce, a że nie byłem tu nigdy wiec wszystko będzie ciekawe. Do wyjazdu udało mi się namówić również Andrzeja i Dominika, którego zabrałem z Łodzi, a z Andrzejem spotkaliśmy się na MOP-e autostrady A1. Chwilka na pogaduchy i ruszamy na miejsce zbiórki. Tym razem nie byliśmy pierwsi. Wyprzedziła nas Piotrek, a chwilkę po nas dotarli Ciuran, Daria i dwa Rafały.
Rozkładanie, a właściwie składnie rowerów, zakładanie ubrania rowerowego oraz kompletowanie sprzętu fotograficznego i telekomunikacyjnego zajęło nam chwilkę. Wszyscy bardzo już chcieliśmy ruszać na trasę, dlatego sprawnie to wszystko poszło. Co prawda niepokoiły mnie ostrzeżenia Rafała, który już od jakiegoś czasu je wysyłał, a dotyczyły dużej ilości piachu. Przyjemność ze wspólnego spędzenia czasu z fajną ekipą, na wycieczce rowerowej w całkowicie nieznanym mi ternie ostrzeżenia te przyćmiły i odstawiły na tor boczny. Przecież piach to nie rzeka. Jak się nie przejedzie to się przepchnie i już. Wiodącym szklakiem, którym podróżowaliśmy był czerwony szlak Jury Wieluńskiej, ale i nie omieszkaliśmy pojechać i czarnym szlakiem Kurhanów Książęcych i niebieskim Rezerwatów Przyrody Załęczańskiego PK i Konnym Łódzkim oraz innymi ścieżkami i duktami leśnymi. I właśnie na jednej z takich leśnych dróg spotkała nas wielka niespodzianka. Nikt by się jej nie spodziewał w lesie gdzie nie było żadnego parkingu, zajazdu miejsca postojowego. Po prostu leśna droga a na niej kilkanaście samochodów. Troszkę nas to zaskoczyło bo właściwie zastawiali wjazd na szlak i nie za bardzo mogliśmy się na niego dostać. Ale po chwili zostało im to wszystko wybaczone. Okazało się bowiem, że owe samochody to obsługa techniczna idącej pielgrzymki na Jasną Górę. Obsługa techniczna z wielką, polowa wojskową kuchnią ciągnięto przez samochód ciężarowy, a w niej przepyszny krupnik. Nie sposób było ominąć panią która właściwie siłą nas zaciągnęła do kotła i wydała zupę. Smakował jak nigdy. Nawet tym co to za zupami nie przepadają. Oczywiście nie obeszło się bez dolewki. Naprawdę super niespodzianka w samym środku lasu.
A z pozostałych atrakcji to byliśmy przy Źródełku Objawienia i Floriana, odwiedziliśmy Kurhany Książęce oraz Rezerwa Węże i znajdujące się tam jaskinie, popatrzyliśmy na Górę Św. Genowefy i Żabi Staw oraz oczywiście gdzie tylko się dało na pięknie meandrującą Warte.
Wycieczka oczywiście bardzo udana, choć powiem szczerze że na razie wyleczyłem się z wycieczek terenowych i musze pojeździć troszkę po asfaltach. Dziękuję bardzo wszystkim za miła niedzielę, Skowronkom za organizację i zaproszenie i do miłego zobaczyska.

Trasa: Działoszyn – Kuźnica – Stara Wieś – Załęcze Wielkie – Dzietrzniki – Bieniec – Łaszew Rządowy – Przywóz – Kamion – Krzeczów – Kochlew – Broników – Niżankowice – Bobrowniki – Raciszyn – Zalesiaki – Działoszyn.

Foto:
Na czerwonym szlaku - Wapiennik
Na czerwonym szlaku - Wapiennik © GOZDZIK
Warta i czerwony szlak
Warta i czerwony szlak © GOZDZIK
Źródełko Objawienia
Źródełko Objawienia © GOZDZIK
Przy Źródełku
Przy Źródełku © GOZDZIK
Kurhany Książęce
Kurhany Książęce © GOZDZIK
Tablica przy kurhanach
Tablica przy kurhanach © GOZDZIK
Źródełko Floriana
Źródełko Floriana © GOZDZIK
Leśna zupa niespodzianka
Leśna zupa niespodzianka © GOZDZIK
Góra Św. Genowefy
Góra Św. Genowefy © GOZDZIK
Tablica
Tablica © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku w Załęczańskim PK
Gdzieś na szlaku w Załęczańskim PK © GOZDZIK
I obowiazkowa Warta
I obowiązkowa Warta © GOZDZIK