Info
Suma podjazdów to 103284 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Wrzesień2 - 0
- 2025, Sierpień7 - 1
- 2025, Lipiec5 - 0
- 2025, Czerwiec6 - 0
- 2025, Maj3 - 0
- 2025, Marzec4 - 0
- 2025, Luty1 - 1
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
- DST 112.10km
- Teren 1.00km
- Czas 05:04
- VAVG 22.12km/h
- Podjazdy 374m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Między Piątkiem a Łęczycą, gdzie Pradolina Warszawsko - Berlińska się rozciąga
Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 28.06.2015 | Komentarze 1
Co się nie udało tydzień temu z moimi drogimi kolegami
Darkiem i Gołębiem, to się udało dziś samotnie (ciekawe, który to z Panów
deszcz wówczas ściągną). Co prawda nie było szału z tą pogodą, bo niebo bardzo
zachmurzone, troszkę coś tam pokropiło po drodze, raczej nie za ciepło jak na
koniec czerwca, ale nie było dzisiaj siły, która by mnie zatrzymała w domu.
Po śniadanku rowerek i kierunek, bardzo okrężny, ale
kierunek na Pradolinę Warszawska-Berlińską między Piątkiem a Łęczycą. Tam gdzie
Bzura spokojnie sobie płynie, tam gdzie Bzura była światkiem krwawych walk kampanii
wrześniowej.
Było na co popatrzeć, zdjęcia tego niestety nie oddają, bo
kiepskie ( same się nie zrobiły prawda), ale naprawdę tam jest ślicznie i miło posiedzieć
gdzieś na skraju i popatrzeć na te tereny.
W drodze powrotnej odwiedziłem w Piątku Miejsce Pamięci
Narodowej, miejsce w których w pierwszych dniach wojny niemy rozstrzelali
kilkunastu mieszkańców Piątku i okolic oraz uciekających mieszkańców Poznania.
Tyle razy byłem w tej miejscowości i nigdy tego miejsca nie odwiedziłem, a jest
tuż przy moście i głównej drodze. Nie wiem jakaś pomroczność dopadał mnie w
poprzednich wycieczkach.
Dodatkowo Piątek to jedna z wsi, która leży na Szlaku Wsi –
dawnych Miast (około 1339 – 1870).
Trasa : Głowno – Glinnik – Karnków – Popów – Wola Mąkolska –
Mąkolice – Piątek – Łazin – Orłów Parcel – Mateuszew – Łęki Kościelne –
Młogoszyn – Siemieniczki – Ktery – Strzegocin – Ględzianów – Nędzerzew –
Rybitwy – Orszewice – Góra Ś. Małgorzaty – Bryski – Żabokrzeki – Pokrzywinica –
Piątek – Sułkowice I – Jasionna – Mąkolice – Karnków – Glinnik - Głowno
Foto:
Widok na Pradolinę W-B widok od strony Nędzerzewa © GOZDZIK
Widok na Pradolinę W-B widok od strony Nędzerzewa © GOZDZIK
Pradolina w okolicach Rybitw © GOZDZIK
Bzura © GOZDZIK
Miejsce Pamięci Narodowej - Piątek © GOZDZIK
Piątek - Miejsce Pamięci Narodowej © GOZDZIK
A w Głownie na zalewie łódeczki pomykały w regatach jakis © GOZDZIK
- DST 22.60km
- Czas 01:01
- VAVG 22.23km/h
- VMAX 32.50km/h
- Podjazdy 96m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Przegonił nas deszcz
Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 0
Cały tydzień byłem twardy i pomimo zapowiedzi kiepskiej
pogody w weekend (miałem nadzieję ,że się mylą zapowiadacze tejże pogody)
planowałem wycieczkę Łęczyca – Koło z ciekawymi miejscami do zwiedzania.
W piątek niestety troszkę zmiękłem i zmieniłem plany.
Wycieczka Łęczyca – Koło to nie wycieczka do nabicia kilometrów, ale przede
wszystkim do odwiedzenia niemieckiego obozu zagłady mieszczącego się w Chełmnie nad
Nerem, do połażenia po ruinach zamku w Kole, powłóczenia się po samym Kole, nie
wspominając już, co jest oczywiste zawitanie na zamek w Łęczycy.
A do tego
wszystkiego potrzebna jest ładna, miła słoneczna letnia pogodynka, a niestety
takiej przepowiadacze z TV twardo nie
przepowiadali.
Wymyśliłem, więc inną wycieczkę. Wycieczkę w okolice Głowna,
Piątku, doliny Bzury, Góry Św. Małgorzaty itp. Wycieczka, która tak jak
większość moich wypadów miała na celu coś tam zobaczyć. Jeśli nie obiekty
murowane, zabytkowe, miejsca pamięci narodowej itp. to chociaż krajobrazowe. I właśnie tym razem to krajobraz
pradoliny Warszawsko-Berlińskiej był głównym założeniem dzisiejszego
rowerowania.
I prawie, że się udało, bo wyjechać wyjechaliśmy, jechać
jechaliśmy i widzieć wdzieliśmy…………………. ale ścianę deszczu w Popowie, a to
raptem 10 km od Głowna.
Dobra no jakieś opady zapowiadali trzeba wiec to
przeczekać w blaszanym przystanku autobusowym, gdzie tylko się rozglądaliśmy
czy jakieś gromy z nieba nie lecą, bo mogłoby być dość nieciekawie w tej
blaszanej puszeczce.
Czekamy, czekamy……. Czekamy… ooo chyba się przejaśnia… dobra
w drogę… jedziemy więc pełni nadziei, że może chociaż do Piątku się uda
dojechać, a Tm może się bardziej przetrze i będzie oki. Nasza nadzieja trwała
jakiś kilometr, może dwa .. zaczyna padać, zimno….. dobra nie ma sensu.
Deszcz widzieliśmy z perspektywy siodełka rowerowego, a nie
przez okno domowego ciepełka a więc możemy wracać. Główne
założenie moich wycieczek (coś ciekawego zobaczyć) zostało spełnione. Jeszcze tylko
na kilometr przed domem dla przypomnienia deszcz dupsko nam zmoczył i na tym
było by tyle jeśli chodzi rowerową niedzielę.
Trasa – Głowno – Glinnik – Popów – Ziewanice – Głowno.
Foto - brak
- DST 100.40km
- Teren 60.00km
- Czas 05:12
- VAVG 19.31km/h
- VMAX 39.74km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 333m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Stanowisko Różanecznika Katawbijskiego
Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 08.06.2015 | Komentarze 6
Na gościnne rowerowanie w okolicach Częstochowy szykowałem
się od prawie tygodnia, no może tygodnia z małym hakiem. Wiedziałem, że takiego
zaproszenia od Darii i Rafała nie można przepuścić bokiem i cały czas śledziłem
prognozy pogody. Gdy się już potwierdziło, że długi weekend będzie luks
torpeda to wszystko w sobotę i niedziele zostało podporządkowane wyjazdowi.
Do sobotniego popołudnia nie byłem tylko pewny czy moim
koledzy Marcinki również pałają taką samą chęcią penetracji nowych okolic jak
ja. A jak jeszcze w sobotę wieczorem powiedzieli że raczej rowerów to już nie
zdążą przyprowadzić bo mecz Ligi Mistrzów to powiem szczerze, ze zwątpiłem czy
wstaną o tej 5 rano i pojadą ze mną. No bo właśnie Finał LM. !!!!
Podjeżdżam na miejsce zbiórki …. Nikogo nie ma … 5 minut po
czasie … nikogo nie ma… dzwonię … nikt nie odbiera… dzwonię jeszcze raz ….
Nic…. No to pięknie jadę sam, trudno będą żałować. I kiedy już miałem dzwonić
kolejny raz pojawił się Anyszek, a za nim zaraz podfrunął dziarsko Gołąbek.
Nieee no to komplecik nas jedzie . Super.
Na miejsce zbiórki pod Jagiellończykiem stawiliśmy się przed
czasem i dlatego mieliśmy możliwość dokładnie i starannie oraz kompleksowo hi
hi hi przygotować się do wycieczki.
9.00 są nasi przewodnicy Daria i Rafał, oraz Siwuch, Rafik i
Ania, komitet powitalny jak się patrzy, aż nam się miło zrobiło. Chwila na
przywitanie, zapamiętanie i dopasowanie imion do twarzy, twarzy do imion i w
drogę.
Tylko przewodnikom znanymi ulicami Częstochowy dotarliśmy do
Blachownie. No tak muszę to powiedzieć bo nie mam zielonego pojęcia jak,
którędy i kiedy dotarliśmy właśnie do Blachowni. Tu chwila przerwy i dalej w drogę miedzy jeziorkami i ponownie chwila moment nieuwagi, rozglądania się po
okolicy, podziwiania krajobrazu, chwilka pogaduchy z tym i owym i myk jesteśmy
już przy Kacapskim Moście a za chwilkę w Rezerwacie Cisy nad Liswartą. Bardzo
urokliwe miejsce z typowym klimatem rezerwatu, czyli: „ przewróciło się - niech
leży”.
Tu postanowiłem zaciągnąć języka i dowiedzieć się co jest naszym
dzisiejszym celem.
Dowiedziałem się :
Różaneczniki kwitnące w lesie. Mmmmmm no cóż, w ogrodzie brata oglądam je dość
często ładne duże kolorowe , czasami oglądam je w Arboretum w Rogowie … mmm
bardzo ładne duże.. mam je sam w ogrodzie .. no malutkie bo jeszcze młode….
Noooo dooooobra zobaczymy te krzaczki kwiatowe i tu. Taki
cel wyprawy to nie marudzić.
Jedziemy na stanowisko różaneczników domyślacie się chyba że
z małym entuzjazmem .. przecież to znam i widziałem …… jedziemy skręcammmmyyyyy
w kierunku stanowiska różaneczników ??????? kurde co to tam w lesie za góra na
różowo pomalowana ???????? Nieeeee jaaaaaaaaa nie mogę to są po prostu
różaneczniki kwitnące. Różanecznik, które pojedynczym jednym pędem kwiatowym by
mnie zakryły i nawet Google by mnie nie znalazło, a tu tego jest kosmos jak dla
mnie. Ręce mi opadły, mowę odjęło, a oczy na ten widok cieszyły się jak kiedyś
jak byłem mały do pomarańczy pod choinką, które tata z zakładu pracy w paczce
przytargał.
Powiem tak: kto nie widział tych roślin tu teraz kwitnących,
niech nie mówi mi, że widział gdzieś duży krzew różanecznika… to nie możliwe.
Może mówić ze widział miniaturki tych roślin i tyle.
NIESAMOWITE miejsce naprawdę. Uwielbiam odkrywać nowe
miejsc, nowe zabytki ruiny, obiekty naturalne itp. Zachwycam się niemi.
Kwiatami z racji męskiego punktu widzenia mniej .. ale to, co tu widziałem jest
przepiękne. Ojjjj długo będę miał przed oczami widok „różanej góry, wśród
oceanu leśnej zieleni”.
Jeszcze chwilka spędzona ze znajomymi naszych przewodników
na ognisku przy Stawie Stara Brzoza i rozpoczynamy drogę powrotną. Oczywiście z
kolejnymi atrakcjami znajdującymi się w Pawełkach a następnie w leśnych
ostępach uroczysko ekologiczne bagno w Jeziorze. Też niesamowite miejsce, które
do tego chciało nam porwać Siwucha, ale nie daliśmy chłopaka mrocznym moczarom.
Nasz ci on Nasz.
No tak, czym słońce niżej, czym szybciej Częstochowa się
zbliża, tym samym zbliża się pożegnania czas. Eeeee nie lubię tak, cały dzień
spędzony w oderwaniu od obowiązków, trosk, zmartwień, smutków, cały dzień spędzony
w super towarzystwie, uśmiechach, dowcipach, żartach i opowieściach, a tu ciach
bach rowery spakowane i…….. i Do zobaczenia Kochani (mam nadzieję). Było nam
naprawdę bardzo miło, że tak dużo Was z nami było (jak Daria z Rafałem byli u
mnie to tylko ja byłem gotów do jazdy, reszta stchórzyła), że Daria z Rafałem
przygotowali naprawdę super atrakcyjną trasę i że było wesoło.
Daria Rafał dziękujemy Wam z całego serducha i polecamy się
ku pamięci na przyszłość hi hi hi.
Zapraszam do zapoznania się z opisami wycieczki u
pozostałych uczestników.
Trasa : Częstochowa – Blachownia – Herby – Łęg – Staw Stara
Brzoza – Pawełki – Zborowskie – Łebki – Jezioro – Cisie – Blachownia –
Częstochowa.
Foto:
Rumaki umordowane leżą i odpoczywają © GOZDZIK
W Rezerwacie Cisy nad Liswartą © GOZDZIK
Góra Różaneczników © GOZDZIK
Góra Różaneczników © GOZDZIK
W drodze powrotnej © GOZDZIK
- DST 71.80km
- Teren 6.00km
- Czas 03:26
- VAVG 20.91km/h
- VMAX 38.70km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 444m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Zgierza i Łodzi
Piątek, 5 czerwca 2015 · dodano: 06.06.2015 | Komentarze 2
Piątek + Urlop + Piękny słoneczny dzień + Brak zadań od
żonki + Chęć relaksu = ROWEROWANIE.
Nie ma, co tu dużo opowiadać tak po prostu to było.
Jedyny mały problem to gdzie jechać? Co tym razem zobaczyć?
Chwila zadumy przy śniadanku i ………….. i jest pomysł.
Pojechać do Łódź, a dokładnie do dzielnicy Radogoszcz, a
potem do Zgierza.
Łódź-Radogoszcz to dzielnica, w której mieści się moja
praca, ale w niej nie byłem. Spoko na głowę jeszcze nie upadłem, aby w taki
dzień jeździć do pracy. Nie nie nie.
To miejsce jest związane z II wojną światową i mieszczącym
się tu męskim „Rozszerzonym Więzieniem Policyjnym” bo tak właśnie od 1 lipca
1940 roku nazywało się to miejsce. Więzienie to powstało na bazie obozu przejściowego,
które funkcjonowało już od listopada 1939 roku.
Miejsce to związane jest z jedną z największych niemieckich
zbrodni wojennych dokonanej między Bugiem a Odrom w czasie działań frontowych.
W styczniu 1945 roku Niemcy spalili główny budynek wiezienia w wraz, z co
najmniej 1500 więźniami.
Zachęcam do poczytania o tym miejscu, bo naprawdę jest o czym czytać.
Niestety nie pomyślałem o tym że w taki dzień i to po Bożym
Ciele miejsce to może być zamknięte.
No szkoda bardzo, bo wiem że jest tam
ekspozycja i wiele do zobaczenia i obejrzenia. Trudno podjadę tu jeszcze raz.
Zgierz, to druga miejscowość, a właściwie tylko jedno miejsce,
które chciałem odwidzieć.
W Zgierzu jestem bardzo często, bardzo często przejeżdżam
przez Zgierz, bardzo często przejeżdżałem obok tego właśnie miejsca i nigdy nie
wiedziałem co to za plac i co to za pomnik. Dopiero teraz, kiedy pomyślałem sobie,
aby przyjechać tu rowerem to poczytałem poszukałem i już wiem.
Jest to plac i pomnik „STU STRACONYCH”
20 marca 1942 roku Niemcy siłą na to miejsce (przed wojną Plac
Stodół) zapędzili około 6 tysięcy ludzi i na ich oczach zgładzono 100
niewinnych polaków w odwecie za zamordowanie 2 gestapowców. Mord ten był jednym
z największych publicznych egzekucji nie tylko na terenie Kraju Warty, ale i na
terenie całego okupowano przez Niemców tereny Polski.
Straconych pochowano w lesie lućmierskim.
Trasa : Głowno – Wyskoki – Bratoszewice – Stryków – Swędów –
Szczawin Kościelny – Glinnik – Łagiewniki – Łódź – Zgierz – Rozalinów –
Siedlisko – Wołyń – Szczawin Kościelny – Swędów – Stryków – Bratoszewice –
Głowno.
Foto:
Rozszerzone Więzienie Policyjne - Radogoszcz © GOZDZIK
To co udało się zobaczyć przez kraty bramy © GOZDZIK
I jeszcze jedno © GOZDZIK
Zgierz - Plac i Pomnik Stu Straconych © GOZDZIK
Tablica © GOZDZIK
Plac i Pomnik Stu Straconych © GOZDZIK
- DST 65.20km
- Teren 18.00km
- Czas 03:06
- VAVG 21.03km/h
- VMAX 41.40km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 489m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Po wzniesieniach łódzkich
Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 31.05.2015 | Komentarze 2
Nie ma nic przyjemniejszego w niedzielny poranek niż
słoneczko, ciepełko, grupa fajnych kumpli i rowerek…….. mmmmmmm no chyba
przegiąłem … mmmmm są jednak większe przyjemności w niedzielny poranek :-))))))
ale o tym tu nie wypada mówić :-))))).
Dobra to jednak wróćmy dorowerowanie ……..
Plan na niedziele był troszkę inny, ale jak to zwykle bywa
plan planem a życie życiem. Był wybór albo będzie realizacja mojego planu
wycieczki szlakiem Szabli i Bagnetów około 145 km i jadę sam, albo odstąpię od
planu i w miłym towarzystwie dwóch Marcinków i Darka pojedziemy na wzniesienia
łódzkie.
Wybór był jasny i prosty.
Pojechaliśmy do Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
Trudno Szable i Bagnety nie uciekną. Na ten szlak wybiorę się następnym razem i
może moi kompani nabiorą również ochoty na dłuższe pedałowanie. Zobaczymy.
Pojechaliśmy moimi
ulubionymi szlakami, drogami i duktami leśnymi. Niestety w niektórych miejscach budowa autostrady
bardzo zmienia krajobraz wzniesień
łódzkich. Nieuchronnie tracimy pewne mmmm jakby to powiedzieć.. pewne doznania
estetyczne związane z krajobrazem. Nie wiem czy to dobrze i po polsku
powiedziane, ale tak właśnie to czuję. Wjeżdżając na niektóre wzgórza nie widać
już bezkresu zieleni łąk, lasów i pól, tylko nitkę piachy pod autostradę.
Niestety taka kolej rzeczy i wymogi cywilizacyjne. Trudno trzeba będzie te
rejony omijać jak się da, a jak się nie da toooooo też trzeba omijać :-).
Sympatyczny przedpołudniowy wypad w miłym i wesołym
towarzystwie to dobre naładowanie akumulatorów przed poniedziałkowym powrotem
do pracy. Fajnie, że pracowy tydzień bardzo króciutki i już dziś można myśleć gdzie wyskoczyć w
piątkowy urlopowy dzionek. Bo niedziela 7 czerwca chyba zapowiada się
rewelacyjnie J
byle by pogoda dopisała.
Trasa : Głowno – Kalinów – Nowostawy Dolne – Lubowidza –
Poćwiardówka – Rezerwat Parowy Janinowskie – Stare Skoszewy – Głogowiec –
Jaroszki – Buczek – Grzmiąca – Tadzin – Marianów Kołacki – Wola Cyrusowa –
Lubowidza – Grodzisk - Głowno
Foto:
Odpoczynek w Rezerwacie Parowy Janinowskie © GOZDZIK
Skoszewy Stare © GOZDZIK
I mały widoczek na fragmencik PKWŁ © GOZDZIK
- DST 105.60km
- Teren 2.20km
- Czas 04:50
- VAVG 21.85km/h
- VMAX 36.38km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 439m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwa dni ze Skowronkami - dzień drugi Oporów
Niedziela, 17 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 3
Dzień drugi pobytu Skowronków w Głownie niestety nie
zapowiadał się tak pięknie i słonecznie jak sobota. Prognozy jak i wszyscy
znajomi i rodzinka informowali nas, że niedziela będzie deszczowa, zimna i
bardzo wietrzna. Generalnie w podteście tych słów i ostrzeżeń można było usłyszeć
… ejjjj głupole nigdzie się nie wybierajcie siedźcie w domu gdzie sucho i
ciepło……
Pożyjemy zobaczymy…..
Niedziela rano… około 6 wstałem, aby sprawdzić co i jak…..
pada……
Niedziela rano .. około 7 ponowna kontrola ….. nie pada, ale
mokro i bardzo pochmurnie.. wietrznie……..
Niedziela rano … około 8 … Daria z Rafałem wstali.. i nie
zamierzają się położyć .. czyli jedziemy
… wstaję i ja …. mimo że pochmurno i wieje …. nie wspomnę już o tym że zimno jak
cholera…
Podczas śniadania obmyślamy plan działania, który jest
następujący:
…..Objedziemy Głowno jak nie lunie to pojedziemy do Walewic
i Soboty i jak nie lunie tam to może się wybierzemy do Oporowa.
Plan genialny w swojej prostocie. Szkoda tylko ze obejmował
warunek braku deszczu a nie dodatkowo brak wiatru, który urywał głowę.
Było tak.
Jak jeździliśmy po moim miasteczku to było bardzo pochmurno,
zero słońca i bardzo mocny wiatr. W miarę kontynuowania naszej wycieczki w kierunku
Walewic słonka przybywało, niestety siły wiatru też. W Sobocie na zameczku było
już tyle pogodnego nieba, ze nie sposób było odpuścić wycieczkę do Oporowa.
To nic, że wiatr z siodełka nas prawie zdmuchiwał, to nic,
że przed Oporowem na paru małych wzniesieniach, które pokonywaliśmy pod wiatr
zastanawiałem się, co ja właściwie tu robię, to nic, ze potem słonko ktoś
ukradł, to wszystko naprawdę nic, bo muzeum na zamku było czynne, zamek otwarty
i się bardzo podobał. I powiem szczerze, że całe szczęście bo nieraz na zamku
odbywają się zamknięte imprezy i wówczas lipa ze zwiedzania. A uwierzcie mi, że
walka z wiatrem i chłodem podczas tej drogi kosztowała nas sporo sił i jakby do
tego nie można było zwiedzić zamku …. Ojjjjjjjj chyba bym się popłakał hi hi
hi.
Droga powrotna to ponownie zmagania z silnym wiatrem, ale
już na mniejszym dystansie, bo nie robiliśmy koła przez Sobotę i dodatkowo w
sporej większości trasy był on nam pomocny..
I tak oto zakończył się drugi i ostatni dzionek pobytu Skowronków
na „Goździkowej ziemi” hi hi hi.
Bardzo Wam dziękuję za te dwa dni, za wycieczki i za
wieczorne chwile pogaduchy. Mam nadzieję, że to co udało się Wam zobaczyć i sam
pobyt u mnie był całkiem oki.
I tak jak mówiłem zaproszenie do mnie jest cały czas otwarte……
Trzymacie się ciepło.
Trasa: Głowno (objazd miasteczka mego) – Walewice – Sobota –
Orłów Kolonia – Stanisławice – Bedlno – Drzewoszki – Oporów – Drzewoszki –
Bedlno - Orłów Kolonia – Borów – Borówek
– Bielawy – Zgoda – Głowno
Foto: 
Głowno - Dąb Wolności na Placu Wolności © GOZDZIK
Popas w Walewicach © GOZDZIK
Pani Skowronek niczym Pani Walewska .. no może szaty troszkę inne - Walewice © GOZDZIK
Sobota - Zameczek © GOZDZIK
Zamek w Oporowie © GOZDZIK
To jest już koniec..... Głowno - zalew do którego z domku mam 50 metrów © GOZDZIK
- DST 62.60km
- Teren 54.30km
- Czas 03:48
- VAVG 16.47km/h
- VMAX 38.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 336m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwa dni ze Skowronkami - dzień pierwszy Kampinoski PN
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 3
To były naprawdę dwa świetne rowerowe dni spędzone w
doborowym i przesympatycznym towarzystwie Darii i Rafała podczas (mam nadzieje)
fajnych wycieczek.
Ale może od początku.
Przyjazd Darii i Rafała w moje okolice (a dokładniej mówiąc do mnie) był
planowany już w zeszłym roku. Niestety splot niekorzystnych wydarzeń, spraw i
nieprzewidzianych sytuacji nie pozwolił nam zrealizować tego zamierzenia. Również
i w tym roku patrząc na zapowiedzi pogodowe na weekend, w którym odwiedziny miałyby
mieć miejsce nie napawał optymizmem.
W brew zapowiedziom pogodowym, a może im na przekór,
Skowronki, ku wielkiej mojej radości postanowili przyjechać do mojego skromnego
domu i wspólnie spenetrować okolice Głowna oraz odwiedzić Kampinoski Park
Narodowy.
Zaczęliśmy od sobotniej wyprawy do Puszczy Kampinoskiej.
Rano samochodem pojechaliśmy do Granicy (punkt startowy dla większości
wycieczek po puszczy) a stamtąd ruszyliśmy w drogę po puszczańskich szlakach.
Na pierwsza wizytę Darii i Rafała w Kampinoskim PN wybrałem
moim skromnym zdaniem najładniejszy, najciekawszy i najbardziej zróżnicowany
szlak puszczy, a mianowicie czerwony od grodziska Zamczysko do Palmir (do
Zamczyska dotarliśmy szlakiem niebieskim). Jeśli do czerwonego i niebieskiego dołożymy
powrotny zielony przez Zaborów Leśny to właściwie było wszystko, co piękne i ciekaw.
Był piach, było mokro, były podjazdy i zjazdy, były leśnie wąskie dróżki i
szersze dukty oraz kilka bardzo interesujących miejsc z najważniejszym, czyli z
cmentarzem i pięknie odnowionym muzeum w Palmirach.
Dzień pierwszy pobytu Skowronkowego duetu zakończony.
Trasa: Granica – Grodzisko Zamczysko – Roztoka – Palmiry –
Zaborów Leśny – Roztoka – Sosna Powstańców – Kampinos – Granica.
Foto: 
Grodzisko Zamczysko © GOZDZIK
Na czerwonym szlaku do Palmir © GOZDZIK
Miejsce pamięci narodowej - muzeum Palmiry © GOZDZIK
Palmiry - cmentarz wojenny © GOZDZIK
Troszkę błotka nikomu jeszcze nie zaszkodziło - na zielonym - Górne Błota © GOZDZIK
Ale co pięknie jest prawda :-) © GOZDZIK
- DST 125.00km
- Czas 06:15
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 40.10km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 679m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlakiem Powstania Styczniowego na Ziemiach Polskich (PTTK) część 6 -Do Lubochni i Ujazdu
Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 5
Tym razem wypad na rowerek musiał być przeniesiony z
niedzieli na sobotę, a to ze względu na zapowiadające się bardzo kiepskie warunki pogodowe
w niedzielę.
Zamiana ta niestety nie pasowała wszystkim i na wycieczkę
udałem się samemu.
Ojjj dawno już w dłuższej wycieczki nie odbywałem w
samotności. Do maja zeszłego roku to właściwie był standard, ale od kiedy
Gołąbka zaraziłem rowerowaniem to właściwie jeździliśmy razem.Muszę przyznać że naprawdę nie miałem tym
razem wyboru bo albo pojadę w sobotę sam przy ładnej pogodzie, albo będę
solidaryzował się z kolegami i w niedzielę nie pojadę wcale bo nie będzie
pogody.
Wyszło ze mnie samolubstwo ….. (albo miłość do rowerku – i
tej wersji będę się trzymał), bo jak nadmieniłem na wstępie………pojechałem sam.
Do wyjazdu do Lubochni i Ujazdu podchodziłem już dwa razy i
dwa razy mi się nie udało. Tym razem musiało się udać i koniec.
Pobudka wcześnie rano, zakupy na sobotę i niedziele całusek
od żonki na do widzenia i w drogę.
Początkowo jechało mi się tak sobie. Nie wiem, czemu. Trwało
to bardzo krótko, bo jak wyjechałem za miasto na okoliczne wzniesienia to już
było wspaniale i samotne pedałowanie stało się przyjemnością taką samą jak
samotne pedałowanie z przed roku.
Odwiedzenie tych dwóch miejscowości oczywiście było związane
z tym, co się w nich znajduje. W Lubochni i pobliskiej Brenicy znajdują się miejsca
związane z Powstaniem Styczniowy (pomnik – Brenica, mogiła
powstańców-Lubochnia), a w Ujeździe możemy podziwiać z zewnątrz piękny
odnowiony pałac w wraz z parkiem. Podczas prac archeologicznych odkryto w
pobliżu pałacu cześć murów pierwotnego założenia tej budowli, czyli średniowiecznego
zamku. Dzięki tym odkryciom stwierdzono, ze zamek był 4 krotnie większy od
dzisiejszego zachowanego pałacu.
Droga powrotna to oprócz podziwiania widoków i rozkwitającej przyrody to jeszcze troszkę walka ze sobą i z kryzysem, jaki
mnie dopadł około 90-95 kilometra. Fakt że kilka wzniesień oraz delikatny ale
cały czas wiejący w twarz wiaterek przyczynił się do tego stanu, pewnie też i dwutygodniowa
przerwa w pedałowaniu nie była bez znaczenia, ale co no tak być nie powinno.
Trasa: Głowno – Kołacin – Przyłęk Duży – Jeżów – Wola Łokotowa
– Węgrzynowice – Rękawiec – Tarnowska Wola – Lubochnia – Brenica – Lubochnia –
Skrzynki – Ujazd – Budziszewice – Węgrzynowice – Jeżów – Kołacin – Głowno
Foto:
Brenica - pomnik © GOZDZIK
Tablica na pomniku - Brenica © GOZDZIK
Lubochnia - mogiła zbiorowa na tablicy taki sam napis jak powyżej © GOZDZIK
Ujazd - pałac © GOZDZIK
Ujazd - pałac widziany z parkowych alejek © GOZDZIK
Pałac z jeszcze jednej strony - Ujazd © GOZDZIK
Kompania Reprezentacyjna Sadów Polskich BACZNOŚĆ - no i tak trzymać © GOZDZIK
- DST 31.30km
- Teren 11.70km
- Czas 01:35
- VAVG 19.77km/h
- VMAX 36.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 157m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Między mżawką, a ulewą......
Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 0
……….. pojawił się promyk nadziei na mały rowerowy wypad po
okolicy.
Niestety tylko po okolicy, ponieważ chmur było sporo, a właściwie
to same chmury, w których podstępnie czaił się deszcz, aby zaatakować mnie, gdy
będę daleko od domku.
Nie było jakiegoś większego pomysłu na kierunek i cel
wycieczki, dlatego tak bez większego celu pokręciłem się samotnie troszkę po
lesie, troszkę po wioskach aż w końcu wylądowałem w Rezerwacie Przyrody
Zabrzeźnia.
To miejsce jest oddalone od centrum (czyli ode mnie) Głowna jakieś 2 km i
znajduje się jeszcze w granicach miasta. Stworzony został 1984 roku i ma na celu ochronę jodły pospolitej, która
występuje tu na północnej granicy swojego naturalnego występowania. Bardzo
dawno tu nie byłem, bo właściwie tylko oprócz tablicy informacyjnej nic nie
było.To znaczy była przyroda
oczywiście, ale nic poza tym.
Dlatego byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jak się dziś tam zjawiłem.Pojawiły się ławeczki, pojawiły się tablice
informacyjne, a przy ścieżce tablice opisujące dany gatunek czy to drzewa,
paproci, bluszczu itp. Naprawdę ciekawie się tu zrobiło, ale długo nie mogłem
się nacieszyć tym miejscem, bo właśnie złowrogi deszcz rozpoczął swój taniec na
młodziutkich listkach.
Czas było uciekać do domku. Zdążyłem wejść i deszcz się na
serio mocno się rozpadał. Dobrze, że pada. Jest ciepło więc przyroda ruszy
teraz z całym impetem.
Trasa: Głowno – Grodzisko – Lubowidza – Kalinów – Wyskoki –
Głowno
Foto: 
Rezerwat Przyrody Zabrzeźnia © GOZDZIK
Ścieżki w rezerwacie © GOZDZIK
W rezerwacie przyrody ZABRZEŹNIA © GOZDZIK
Krótki kurs dla początkujących zbieraczy - te zbieramy :-) © GOZDZIK
... tych nie zbieramy i nie niszczymy !!! © GOZDZIK
- DST 64.10km
- Teren 25.00km
- Czas 03:14
- VAVG 19.82km/h
- VMAX 34.23km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 220m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Kampinoskim PN, w wymarzonym skłądzie
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 0
To był prawdziwy przysłowiowy dzień kwietniowy. Mieliśmy
deszcz, śnieg, grad, słońce, chmury, czyste niebo, wiatr, ciszę, zimno i
cieplutko. Po prostu wszystko, co mogła nam natura zaoferować, a burzy nie było
tylko.
Na pierwszą wizytę w Puszczy Kampinoskiej musiałem dość długo
czekać w tym roku, ponieważ tak jak pisałem w relacji z Bolimowskiego Parku
Krajobrazowego, czekaliśmy na niespodziewaną wizytę w Polsce Waldka. To właśnie
jego przyjazd na ten weekend spowodował to, że pogoda tym razem miała
najmniejsze znaczenie i najmniejszy wpływ na to czy jedziemy do puszczy czy
nie. Może jakby była ulewa od samego rana, albo jakby ten śnieg z gradem i deszczem
padał podczas naszego startu, a nie złapał nas po 12 kilometrach, to może i
byśmy nie wyruszyli, ale nic takiego od rana się nie wydarzyło, więc z ochotą ruszyliśmy
do Kampinoskiego Parku Narodowego.
Skład wycieczki prawie, że doskonały. Prawie doskonały, bo
niestety zabrakło nam tylko Kasi, która nie mogła w tą sobotę do nas dołączyć,
ale ponoć podczas tych przelotnych opadów myślała o nas intensywnie.
Do puszczy ruszyliśmy od razu rowerkami z Sochaczewa przez Szczytno
i Zawady, drogami, którymi ja przyznam się szczerze jechałem pierwszy raz i może,
dlatego ten odcinek do Granicy umknął mi bardzo szybko. Nie liczę przymusowego
postoju podczas ulewy z gradem i śniegiem, który to postój i tak spędziliśmy w wyśmienitych
humorach.
Przystanek Granica i……… i zapoznanie się z nowym, a właściwie
odnowionym i to na „bogota” parkingiem.Granica to takie miejsce gdzie swój początek ma wiele szlaków i miejsce,
z którego większość turystów pieszych czy rowerowych rozpoczyna swoje wycieczki
po puszczy. Czyli można powiedzieć, że taka wizytówka i dlatego teraz po
remoncie wygląda tak jak wygląda. Dobra jest ładnie, jest elegancko jest na
pokaz, ale mnie się osobiście wydaje ze troszkę to miejsce straciło na swoim
charakterze. Charakterze leśnego miejsca wypadowego, a całkowity brak stolików
z ławkami, przy których to można było spokojnie zjeść kanapki wypić herbatę czy
kawę, posiedzieć i omówić trasę itp., no
mnie sięnie podoba i już. Zdjęcia nie będzie,
trzeba tam pojechać samemu i porównać, może ja mam spaczony gust i tyle.
Droga z Granicy do Górek to taki troszkę nudnawy odcinek,
więc nie ma co o nim mówić za wiele po prostu przejechaliśmy go pod wiatr i z lekkim
deszczykiem, a ku naszemu zaskoczeniu w sklepie w Górkach spotkała nas za to
nagroda, wyszło piękne słoneczko, zrobiło się cieplutko, milutko i jak koty
wystawialiśmy grzbiety do niego aby troszkę się osuszyć i ogrzać.
Po tych chwilkach luksusu pogodowego ruszyliśmy w las. Najpierw
szlakiem niebieskim, a potem czerwonym w kierunku Obszaru Ochrony Ścisłej Krzywa
Góra i znajdującym się tuż przy szklaku Dębie prof. Kobędzy, a następnie OOŚ
Czerwińskie Góry i Czapliniec. Bardzo dawno nie jechałem tym fragmentem
czerwonego szlaku, albo moja pamięć zawodzi troszeczkę, bo o ile Dąb Kobędzy i
miejsce to jest mi znane i pamiętam te drogi to jakoś całkowicie nie kojarzyłem
fragmentu tego szlaku od żółtego pieszego do Góry Kapturowej, do Miszor. Nie
wiem co było nie tak, ale jechałem i podziwiałem wszystko jakbym tu był
pierwszy raz. A może faktycznie tym blisko 6-7 km odcinkiem nigdy nie jechałem.
Dobra nie ważne, ważne ze już jechałem hi hi hi i było naprawdę bardzo bardzo
fajnie. Padający deszcze w lesie całkowicie nie przeszkadza, może troszkę bardziej
jest się ubłoconym, ale w dobrym towarzystwie, w pięknym i ulubiony miejscu
wszystko jest jak najbardziej wspaniałe i nic nie przeszkadza.
Do Sochaczewa wróciliśmy przez Plecewice i dzielnice
Chodaków i Stare Kistki, gdzie na przejeździe przez tory tuż przed mostem na Utracie
mimo wyraźnych ostrzeżeń wysyłanych przez Waldka: „UWAGA TORY” nasz Gołąbek
zaliczył Orzełka i tym samym dołączył do panteonu „spadających gwiazd” w tym
miejscu.
Oczywiście po sprawdzeniu czy wszystko jest w porządku czy
nic się nie stało naszemu „orzełkowi” śmiechu mieliśmy do łez, bo okazało się
ze niestety spodnie nie wytrzymały napięcia związanego z upadkiem i
błyskawicznym podniesieniem się i pękły odsłaniając nienaganną muskulaturę mięśnia
pośladkowego wielkiego oraz dwugłowego uda.
Widok bezcenny – Gołąbek w Sochaczewie z goła pupa po mieście
jeździł …….
Ale tak bardziej poważnie to całe szczęście, że chłopakowi
nic się nie stało, bo przejazd ten jest naprawdę dość wredny i znajduje się na bardzo
ruchliwej ulicy. Na pocieszenie można powiedzieć, że nie on pierwszy i nie ostatni
przewrócił się w tym miejscu.
Trasa: Sochaczew – Orły-Cesin – Szczytno – Zawady – Komorów –
Granica – Górki – Miszory – Famułki Brochowskie – Wólka Smolna – Plecewice –
Sochaczew
Foto: 
Szczytno - deszcz+grad+śnieg - rewelacja © GOZDZIK
Ale humorek nie opuszczał od początku do samego końca :-) © GOZDZIK
Granica i kawałeczek nowego parkingu - mnie się nie podoba :-( © GOZDZIK
Na puszczańskich szlakach © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku © GOZDZIK
Miszory - to co kierunek baza ? © GOZDZIK



