Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 21551.43 kilometrów w tym 5065.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.08 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 64.10km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:14
  • VAVG 19.82km/h
  • VMAX 34.23km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po Kampinoskim PN, w wymarzonym skłądzie

Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 0

To był prawdziwy przysłowiowy dzień kwietniowy. Mieliśmy deszcz, śnieg, grad, słońce, chmury, czyste niebo, wiatr, ciszę, zimno i cieplutko. Po prostu wszystko, co mogła nam natura zaoferować, a burzy nie było tylko.
Na pierwszą wizytę w Puszczy Kampinoskiej musiałem dość długo czekać w tym roku, ponieważ tak jak pisałem w relacji z Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, czekaliśmy na niespodziewaną wizytę w Polsce Waldka. To właśnie jego przyjazd na ten weekend spowodował to, że pogoda tym razem miała najmniejsze znaczenie i najmniejszy wpływ na to czy jedziemy do puszczy czy nie. Może jakby była ulewa od samego rana, albo jakby ten śnieg z gradem i deszczem padał podczas naszego startu, a nie złapał nas po 12 kilometrach, to może i byśmy nie wyruszyli, ale nic takiego od rana się nie wydarzyło, więc z ochotą ruszyliśmy do Kampinoskiego Parku Narodowego.
Skład wycieczki prawie, że doskonały. Prawie doskonały, bo niestety zabrakło nam tylko Kasi, która nie mogła w tą sobotę do nas dołączyć, ale ponoć podczas tych przelotnych opadów myślała o nas intensywnie.
Do puszczy ruszyliśmy od razu rowerkami z Sochaczewa przez Szczytno i Zawady, drogami, którymi ja przyznam się szczerze jechałem pierwszy raz i może, dlatego ten odcinek do Granicy umknął mi bardzo szybko. Nie liczę przymusowego postoju podczas ulewy z gradem i śniegiem, który to postój i tak spędziliśmy w wyśmienitych humorach.
Przystanek Granica i……… i zapoznanie się z nowym, a właściwie odnowionym i to na „bogota” parkingiem.Granica to takie miejsce gdzie swój początek ma wiele szlaków i miejsce, z którego większość turystów pieszych czy rowerowych rozpoczyna swoje wycieczki po puszczy. Czyli można powiedzieć, że taka wizytówka i dlatego teraz po remoncie wygląda tak jak wygląda. Dobra jest ładnie, jest elegancko jest na pokaz, ale mnie się osobiście wydaje ze troszkę to miejsce straciło na swoim charakterze. Charakterze leśnego miejsca wypadowego, a całkowity brak stolików z ławkami, przy których to można było spokojnie zjeść kanapki wypić herbatę czy kawę, posiedzieć i omówić trasę itp., no mnie sięnie podoba i już. Zdjęcia nie będzie, trzeba tam pojechać samemu i porównać, może ja mam spaczony gust i tyle.
Droga z Granicy do Górek to taki troszkę nudnawy odcinek, więc nie ma co o nim mówić za wiele po prostu przejechaliśmy go pod wiatr i z lekkim deszczykiem, a ku naszemu zaskoczeniu w sklepie w Górkach spotkała nas za to nagroda, wyszło piękne słoneczko, zrobiło się cieplutko, milutko i jak koty wystawialiśmy grzbiety do niego aby troszkę się osuszyć i ogrzać.
Po tych chwilkach luksusu pogodowego ruszyliśmy w las. Najpierw szlakiem niebieskim, a potem czerwonym w kierunku Obszaru Ochrony Ścisłej Krzywa Góra i znajdującym się tuż przy szklaku Dębie prof. Kobędzy, a następnie OOŚ Czerwińskie Góry i Czapliniec. Bardzo dawno nie jechałem tym fragmentem czerwonego szlaku, albo moja pamięć zawodzi troszeczkę, bo o ile Dąb Kobędzy i miejsce to jest mi znane i pamiętam te drogi to jakoś całkowicie nie kojarzyłem fragmentu tego szlaku od żółtego pieszego do Góry Kapturowej, do Miszor. Nie wiem co było nie tak, ale jechałem i podziwiałem wszystko jakbym tu był pierwszy raz. A może faktycznie tym blisko 6-7 km odcinkiem nigdy nie jechałem. Dobra nie ważne, ważne ze już jechałem hi hi hi i było naprawdę bardzo bardzo fajnie. Padający deszcze w lesie całkowicie nie przeszkadza, może troszkę bardziej jest się ubłoconym, ale w dobrym towarzystwie, w pięknym i ulubiony miejscu wszystko jest jak najbardziej wspaniałe i nic nie przeszkadza.
Do Sochaczewa wróciliśmy przez Plecewice i dzielnice Chodaków i Stare Kistki, gdzie na przejeździe przez tory tuż przed mostem na Utracie mimo wyraźnych ostrzeżeń wysyłanych przez Waldka: „UWAGA TORY” nasz Gołąbek zaliczył Orzełka i tym samym dołączył do panteonu „spadających gwiazd” w tym miejscu.
Oczywiście po sprawdzeniu czy wszystko jest w porządku czy nic się nie stało naszemu „orzełkowi” śmiechu mieliśmy do łez, bo okazało się ze niestety spodnie nie wytrzymały napięcia związanego z upadkiem i błyskawicznym podniesieniem się i pękły odsłaniając nienaganną muskulaturę mięśnia pośladkowego wielkiego oraz dwugłowego uda.
Widok bezcenny – Gołąbek w Sochaczewie z goła pupa po mieście jeździł …….
Ale tak bardziej poważnie to całe szczęście, że chłopakowi nic się nie stało, bo przejazd ten jest naprawdę dość wredny i znajduje się na bardzo ruchliwej ulicy. Na pocieszenie można powiedzieć, że nie on pierwszy i nie ostatni przewrócił się w tym miejscu.
Trasa: Sochaczew – Orły-Cesin – Szczytno – Zawady – Komorów – Granica – Górki – Miszory – Famułki Brochowskie – Wólka Smolna – Plecewice – Sochaczew
Foto:

Szczytno - deszcz+grad+śnieg - rewelacja
Szczytno - deszcz+grad+śnieg - rewelacja © GOZDZIK

Ale humorek nie opuszczał od poczatku do samego końca :-)
Ale humorek nie opuszczał od początku do samego końca :-) © GOZDZIK

Granica i kawałeczek nowego parkingu - mnie sie nie podoba :-(
Granica i kawałeczek nowego parkingu - mnie się nie podoba :-( © GOZDZIK

Na puszczańskich szlakach
Na puszczańskich szlakach © GOZDZIK

Gdzieś na szlaku
Gdzieś na szlaku © GOZDZIK

Miszory - to co kierunek baza ?
Miszory - to co kierunek baza ? © GOZDZIK


Kategoria Kampinoski PN



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!