Info

Suma podjazdów to 92796 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Marzec4 - 0
- 2025, Luty1 - 1
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
- DST 23.90km
- Teren 8.00km
- Czas 01:18
- VAVG 18.38km/h
- VMAX 40.30km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Ciechocinkiem - dzień pierwszy - Brzoza
Piątek, 7 sierpnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 2
Roczek miną jak z bicza strzelił i nadszedł czas naszego tradycyjnego
trzydniowego wypadu na rowerek.
Nie powiem styczeń, luty, marzec wlókł mi się niesamowicie.
Natomiast teraz czerwiec lipiec to była chwila i już
jedziemy.
Ba jedziemy .. my już wróciliśmy
Niestety.
Wróciłem z bagażem nowych doświadczeń i przemyśleń o tym czy
coś takiego ma jeszcze sens.
Dobra, ale to nie portal filozoficzny tylko rowerowy i tego
się trzymajmy.
Czyli tak dla poukładania czasu – przestrzeni i lokalizacji
wróćmy do piątku 7 sierpnia.
Już w zeszłym roku zaraz po powrocie z wypadu rowerowego pod
Toruń zdecydowałem, że ponownie wrócimy w te tereny, aby odwiedzić miejsca, których
niestety nie udało mi się odwiedzić w zeszłym roku (jak się okazało to i też tez
się nie udało, ale o tym w dalszej relacji).
Baza wypadowa wybrana – Słońsk Dolny Agroturystyka „Chabry i
maki” ( tym miejscu na końcu trzydniowej relacji), miejsca do zobaczenia to: miejsce
katastrofy kolejowej z roku 1980 w Brzozie pod Toruniem, Złotoria, Zamek
Bierzgłowski, Bobrowniki, Nieszawa.
Na mapie i papierze wszystko wygląda wyśmienicie.
No to w drogę.
Na miejsce przybyłem tuż przed godziną 13.30 i po
wypakowaniu rowerów i szybkim złożeniu swojego rumaka ruszyłem zobaczyć miejsce
katastrofy kolejowej.
Słoneczko ostro dawało, ale co tam przecież z Głowna do
Ciechocinka nie jest daleko wiec w samochodzie się nie ugotowałem tak bardzo,
teraz te 20-25 km w słonku chyba tez dam radę. Spokojnie więc pedałowałem szlakiem wiślanym, który chyba pokrywa się tu z czerwonym bursztynowym. Jak coś pokręciłem to przepraszam, ale tak mi to jakoś wychodzi.
Dojechałem na miejsce.
Nie wiem co powiedzieć. Patrzyłem na pomnik czytałem
nazwiska, miasta, z których pochodzili i wiek osób, które zginęły, patrzyłem na
tory i przejeżdżające pociągi i po prostu w głowie pustka.
Wracasz z wakacji, jedziesz do domu pełen wrażeń wspomnień…..
i nagle się to kończy, bo ktoś jeden jedyny KTOŚ.. się pomylił, nie zauważył,
zignorował znaki, był zmęczony…….????
Czytałem o tej tragedii, oglądałem jakiś film i…… Boże jak
mało wystarczy do tego aby dramat był gotowy.
Jeśli ktoś będzie w pobliżu Torunia zachęcam do odwiedzenie
tego miejsca. Chyba mało ludzi to miejsce odwiedza. Może tytko bliscy tych osób. Niestety wjazd samochodem jest tam niemożliwy (kawalątek miejsca przy trasie
na takim malutkim parkingu, a potem kilkadziesiąt metrów na pieszo), jest kierunkowskaz,
który jest tylko czytelny jadąc stara jedynką z Torunia do Ciechocinka ( w odwrotną
stronę niestety nie ma oznaczenia). Warto chwilkę tam spędzić czasu i tak sobie
pomyśleć ………… o... każdy według uznania....
Chwila zadumy w pełnym słońcu i droga powrotna na kwaterkę
oraz pewnie jazda samochodem w samo południe dały znać o sobie, bo po powrocie
nie miałam ochoty już na nic tylko na chłodny prysznic, głęboki cień, oraz
przewidziane chmielowe napoje na tą okazję hi hi hi.
Po godzinie 18 dotarli na miejsce moi towarzysze tej wyprawy
Ciapek, Gołąb i Stasiu (czyli Marcin, Marcin i Michał) i już w komplecie
mogliśmy sobie spokojnie odpalić grilla. To znaczy panowie jeszcze na
Ciechocinek wyrwali rowerkami .. nie wiem, po co ale „chipsów” nie przywieźli i
też nie przyszły same hihihihi
Trasa: Słońsk Dolny – Otłoczyn – Brzoza – Otłoczyn – Słońsk Dolny
Foto:
Brzoza - miejsce katastrofy kolejowej © GOZDZIK
Tablica na miejscu tragicznego wydarzenia z 19 sierpnia 1980 © GOZDZIK
Lista upamiętniająca ofiary katastrofy. Zobaczcie ile młodych ludzi zginęło © GOZDZIK
Kawałeczek szlaku - przyjemniaczek w takiej temperaturze hihihi © GOZDZIK
A Wisły troche mało - baliśmy się ze prom w Nieszawie nie kursuje © GOZDZIK
Wiślana Trasa Rowerowa - Odznaka PTTK jest taka może warto rozpocząć zbieractwo :-) © GOZDZIK
A to widoczek z naszego balkonu © GOZDZIK
- DST 251.40km
- Teren 13.40km
- Czas 12:07
- VAVG 20.75km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 810m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Od poczatku - skazany na przegraną
Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 2
Gdy dwa lata temu wróciłem z wycieczki podczas której
pobiłem swój rekord jazdy dziennej powiedziałem sobie już nigdy wiece.Nie potrzebuję tego typu wyzwań, nie chcę,
wolę mniej a coś zwiedzić, zobaczyć, poznać …….
Minęły dwa lata i … i coś się w durnej głowie urodziło.
A no urodziła się myśl, co by jednak jeszcze raz rzucić
wyzwanie i je zrealizować.
Wyzwanie to przejechać 300 km w jeden dzionek.
Durny pomysł, ale moje to dziecko więc pielęgnowane od
stycznie bardzo pieczołowicie.
Czym bliżej dnia, na który wyznaczyłem realizację planu, tym
bardziej jakoś mi się nie chciało.
Najpierw miejscowość, do której chciałem jechać, a był to
Kalisz, wcale do mnie nie przemawiała. Może nie sama miasto, bo nic do niego
nie mam, ale może kierunek, może drogi. Nie wiem. Na 100% zapału nie było. A
jak nie ma zapału to i realizacja może umrzeć.
Tydzień temu w niedziele , ślęcząc nad mapą nie stąd ni zowąd Pułtusk się pojawił.
Pułtusk ??? no czemu nie?
Plany podboju tego miasta były już w 2005 lub 2006 roku, ba
to nie były plany tylko wycieczka z Sochaczewa, która niestety wówczas
skończyła się w Nasielsku.
Szybka zmiana planów, przeliczenie trasy … jest dobrze.
Można jechać.
Można, można.. łatwo powiedzieć … nadal chęci i tak nie ma,
choć już dużo większe.
Dobra Goździk, dawaj, chociaż spróbuj. Zobacz masz nowy
lepszy rower do tego zamierzenia niż dwa lata temu, więcej przejechanych
kilometrów, więcej przebiegniętych, basen…. jest dobrze, dasz radę. Tak kusiła
durna głowa, a serducho …. Goździk to ci nie jest potrzebne, nikomu nic nie
musisz pokazywać, udowadniać nawet sobie. Daj spokój.
I co tu robić.
Aby był sukces to musi wszystko się zgadzać, musi wszystko
razem chcieć, a nie tu organizm jest za tak, głowa rodzicielka pomysłu nie ma
wyjścia jest na tak, (choć tak naprawdę to chyba tu spaliłem całe zamierzenie),
a serducho mówi NIE właściwie krzyczy, nie mówi.
Piątek wieczór. Jadę nie ma co. Zobaczymy w trasie jak i co.
Zegarek godzina 3.00.
Wyjazd 4.00 poszedł…… w sina dal…
O kurczę jak zimno !!! i jak ciemno jeszcze!! Nieeee no, co
ja tu robię o tej porze w taką zimnicę.
Księżyc na niebie pięknie jeszcze świeci. Kibicuje łysy
łysemu.
Po 25 km wpada myśl: Stary zawracamy, zdejmujemy te obcisłe
i myk do cieplutkiego łóżeczka.
Myśl genialna, ale nie godna postawy rowerzysty, więc
kontynuujemy wycieczkę.
Z każdym kolejnym kilometrem, a może bardziej z każdą kolejną chwilą budzenia się
dnia i wspinania się słonka na niebo, było co raz lepiej. Jechało mi się
superowo, lekko miło i przyjemnie. Chwila moment i już byłem w Kampinosie i
mojej ukochanej puszczy. Odcinek po Górczyńskiej Drodze przemkną jak mgnienie
oka.
Przemkną i zaczęły się schody. Schody związane z jazda po
bardzo ruchliwej drodze do Leszno – Nowy dwór Mazowiecki. Jejku jak ja nie lubię
takiej jazdy. Nie no nie powiem są kierowcy co omijają rowerzystów szerokim
łukiem, zwalniają jak jedzie coś z naprzeciwka. Są tacy, rzadkość, ale są
(pewnie ci, co sami jeżdżą na rowerze). Ale większość to nie ważne, ze nie mamy
z nim szans, on ma się zmieścić jeszcze między rowerzystę, a nadjeżdżający
samochód . A szczytem był gość, co mnie wyprzedzał tuż przed wysepką i ciągną
za sobą przyczepę kempingową. Wiadomo wysepka musi zjeżdżać, samochód dobra
poszedł, ale tyłem przyczepy gdybym nie zjechał na pobocze to by zawadził o
przednie koło jak nic.
Tylko 15 kilometrów takiej drogi, a zmęczyło mnie jak
wcześniejsze 80, albo bardziej.
Było minęło. Jestem w Nowym Dworze mazowieckim i bocznymi
drogami, a właściwie uliczkami dobijam się do Pomiechówka, a następnie kierunek
Nasielsk. Całkiem przyjemny odcinek drogi. Ruch nie za duży, widoczki całkiem
przyjemne, czas ucieka. No właśnie, co z tym czasem? Jakoś umknęła mi godzina
gdzieś. Co ja się zdrzemnąłem gdzieś?
No raczej nie tylko średnia spadła, a czas nie zwolnił razem
ze mną tylko pomyka sobie.
Ojjj ciężko widzę drogę powrotną. Do Pułtuska z nasielska
jeszcze jakieś 20-25 km.
Czyli tak na oko godzina z haczykiem.
Dobra zobaczę w Nasielsku, co i jak dalej.
Nasielsk. Park, ławeczka, sprawdzenie na mapie jak daleko.
Decyzja …. No tak bardzo naciągana, bez przekonania – jadę dalej.
Wyjechałem za Nasielsk w kierunku Pułtuska, a tam …. Droga
masakra, ruch, koleiny w asfalcie, zero pobocza, wąsko….. dramat jakiś.
Koniec nie dojadę do Pułtuska. Nie mam siły i zdrowia na
taką drogę.
Zawracam.
Wróciłem na Nasielska, odpocząłem na ławeczce, na której te
10 lat temu z Kasią i Waldkiem podjęliśmy decyzję, że nie dojedziemy do
Pułtuska i wracamy do Sochaczewa. Teraz wracam sam do Głowna.
Trudno, nie udało się. Nie będę ukrywał że jednak już bliżej domu to sił trochę brakował w
nogach. Jednak tak jak myślę sobie teraz na chłodno to wszystko spaliło się w
głowie. Od samego początku nie było tego żaru do tej wycieczki, nie było … no
nie było serducha. Tak bez uczucia, bez tej iskry i zacięcia…. Nie ma sukcesu.
Może gdyby było nas dwóch trzech to jakoś było by tez
inaczej. Samemu…… eeee dobra nie ma co gdybać co by było gdyby……. Skończyło się
jak skończyło. Może i dobrze.
A za rok……. A za rok to pomyślimy czy jak wpadnie jakiś
durny pomysł do głowy to jej od razu nie odstrzelić hi hi hi
Trasa : Głowno – Domaniewice – Zawady – Parma – Nieborów –
Bolimów – Humin – Aleksandrów – Szymanów – Teresin – Paprotnia – Kampinos –
Górki – Stara Dąbrowa – Cybulica Małe – Nowy Dwór Mazowiecki – Pomiechowo –
Psucin – Wągrodno – Nasielsk – Psucin – Pomiechowo – Nowy Dwór Mazowiecki –
Stara Dąbrowa – Kampinos – Żelazowa Wola – Sochaczew – Stara Sucha – Bolimowska
Wieś – Bolimów – Nieborów – Parma – Zawady – Domaniewice – Głowno
Foto:
Łysy łysemu kibicował dzielnie © GOZDZIK
A gdy świt nadchodził takie oto klimaty się pojawiały © GOZDZIK
Fragmencik Twierdzy Modlin © GOZDZIK
Nasielsk - ten budynek jakoś mnie zauroczył szczególnie nie wiedząc czemu ? © GOZDZIK
Park w Nasielsku, w którym się podejmuje decyzje o powrocie © GOZDZIK
Kawałeczek Twierdzy Modlin - niezbędny do odznaki © GOZDZIK
Sochaczew - odrestaurowane ruiny zamku © GOZDZIK
- DST 36.10km
- Teren 33.50km
- Czas 02:18
- VAVG 15.70km/h
- VMAX 29.10km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Ta ostatnia sobota.........
Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 26.07.2015 | Komentarze 1
W takim składzie udaje się nam spotykamy tylko raz w roku.
Raz w roku i to tylko podczas naszego myślę, że mogę już powiedzieć
cyklicznego 2-3 dniowego wyjazdu.
Niestety tym razem nasz cykliczny wypad będzie bez Waldka,
który tym razem nie może przyjechać do nas na ten czas. Dlatego musieliśmy
zrobić wszystko, aby chociaż na małym wypadzie do puszczy udało się nam
wspólnie razem spotkać. Zabrakło tylko Ciapka, który niestety w ostatniej chwili
musiał iść do pracy. Ale i tak mogę powiedzieć, że skład wycieczki był bliski
ideału hi hi hi.
Ale wracając do samej wycieczki a bardziej do miejsca, w
którym się ona odbyła.
Kampinoski Park Narodowy.
To kawał lasu, w którym się zakochałem blisko 10 lat temu i
to waśnie dzięki Waldkowi, który pokazał mi to miejsce, który jako pierwszy wprowadził
mnie na puszczańskie szlaki, ścieżki i dukty. Piszę o tym, ponieważ ostatnio robiłem
małe podsumowanie wizyt w puszczy, bo chce zdobyć odznakę PTTK „Miłośnika
Puszczy Kampinoskiej” i okazało się, że dzisiejsza wizyta jest wycieczką nr 30.
Ile podczas tych wycieczek przejechałem kilometrów? Jeszcze nie
wiem, ale jakby przyjąć średnią np. 35 km( to jedne z krótszych wycieczek) to
wychodzi całkiem niezły wynik prawda.
A jednak puszcza nadal mnie przyciąga, nadal zaskakuje,
nadal wydaje mi się, że choć jechałem niektórymi szlakami kilka razy to jakbym
odkrywał je za każdym razem na nowo. To że te miejsca wyglądają zupełnie
inaczej w każdej porze roku to jasne jak słońce, ale że te miejsca w tych
samych porach roku wyglądają inaczej .. to raczej magia tego miejsca. Magia
spowodowana np. tym, że danego roku jest zbyt sucho, albo zbyt mokro albo, że
promienie słoneczne inaczej padają, bo jest więcej lub mniej chmur, że ….. eeee
dobra po prostu kocham to miejsce i uwielbiam tu przebywać. Nie ważne czy przedzieram
się przez krzaczory i pokrzywy po szyje na Kacapskiej Drodze, czy na zielonym
szlaku przy Górnych Błotach rower na plecach się niesie, bo mokro okrutnie, czy
może ze względu na piach w Wierszach, albo przy Górze koło kapliczki Św. Teresy.
NIE WAŻNE.
Ważne, że mogę tu zawitać, co jakiś czas, że mogę się tu
spotkać i wspólnie pojeździć z przyjaciółmi lub po prostu pozdrowić na szlaku
podobnych do mnie zakochanych w Puszczy Kampinoskiej.
Dzisiejszy wypad miał podwójne znaczenie. Bo po pierwsze 30
wizyta w ukochanej puszczy to po drugie ostatnia wizyta Waldka w tym roku w
Polsce. Jeśli dobrze się wszystko ułoży to ponowne spotkanie za rok. Czy w
puszczy???? Nie wiadomo. A może gdzieś uda się wymknąć na 2-3 dni? A może
niestety nie…….. Tak czy siak trzeba czekać cały rok i tyle.
Kasiu dzięki, że mimo nawału pracy i przygotowaniach do
naszej wieczornej wizyty mogłaś się wyrwać i wspólnie z nami pośmigać
rowerkiem. Przymknę oko na incydent ze zmianą trasy…, ale tylko dziś. Kolejne
takie wyłamie będzie okrutnie karane.
Gołąbek tobie też piórka powyrywam zobaczysz hi hi hi
Trasa: Granica – Roztoka – Górki – Posada Cisowe – Granica
Foto:
Na czerwonym szlaku - OOŚ Karpaty © GOZDZIK
Na czerwonym w pobliżu Roztoki © GOZDZIK, a dokładnie przy Dużej Górze
Czas na długie pogaduchy też był. - Górki © GOZDZIK
Rodzinka na kanale Łasica - żółty czyli Kacapska Droga © GOZDZIK
Granica © GOZDZIK
- DST 65.40km
- Teren 17.20km
- Czas 03:17
- VAVG 19.92km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 479m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybki Sobotni Wypadzik
Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 2
Imprezy imprezami, ale nikt nie powiedział, że jak uda mi
się załatwić rowerowy wypad w sobotę to nie można by z tego skorzystać. Prawda?
I tak właśnie uczyniłem.
Zganiając troszkę na to, że sobotni wypad na rower to pomysł
mojego drogiego przyjaciela Dariusza, który niestety i tak nie pojechał,
wystąpiłem do swojego zwierzchnika od sobotnich zadań domowych o pozwolenie startu.
Ooooo jak się ucieszyłem, bo owo pozwolenie dostałem. Niestety
z małym haczykiem
– „bo na 13.00 w domu masz być, bo ja jestem umówiona”,
ale od rana do 13.00 do szmat czasu.
Więc w drogę po Łódzkich Wzniesieniach.
Co prawda o ósmej rano takie granatowe burzowe chmury się
przypałętały, że przez około godzinkę wałęsałem się po Głownie, aby w razie, co
do domu uciekać szybko. Jednak nic się nie działo, chmurki sobie przeszły,
troszkę zrosiły drogi i lasy, co tylko pozytywnie wpłynęło na doznania wynikające
z jechania na rowerze ( las pachniał cudownie). Tak wiec dłużej nie było, co
czekać i ruszałem w stronę PKWŁ. Po drodze pomyślałem sobie gdzie pojadę, co
odwiedzę, gdzie dawno nie byłem …. O właśnie nie byłem dawno w Byszewach, gdzie
ponoć już od jakiegoś czasu jest wyremontowany po pożarze Dwór i park dworski.
Kierunek Byszewy, a potem się zobaczy jak z czasem i gdzie
dalej pomkniemy.
Pogoda cudowna, słonko, cieplutko ojjjj jak fajnie i miło
było dziś się wybrać na rowerek, a nie z kosiarką po działce latać. Trawa nie zając
nie ucieknie, a i do poniedziałku nie urośnie do pasa prawda.
Trasa: Głowno (włóczęga po miasteczku) – Kalinów – Lipka –
Sierżnia – Stare Skoszewy – Byszewy – Janów – Bukowiec – Kalonka – Stary Imielnik
– Dobieszków – Warszewice – Niesułków – Szczecin – Głowno.
Foto:
Dwór w Byszewach © GOZDZIK
Tablica informacyjna przy Dworze © GOZDZIK
Rzut oka na PKWŁ z punktu widokowego w Plichtowie © GOZDZIK
- DST 138.90km
- Teren 25.60km
- Czas 07:16
- VAVG 19.11km/h
- VMAX 42.10km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 595m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowym Szlakiem Szabli i Bagnetów
Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 0
Jeżdżąc po okolicy, co jakiś czas napotykałem znaki
rowerowego szlaku „Szable i Bagnety”.
Oznaczenia, a raczej szlak oznaczony tymi znakami bardzo mnie zainteresował i postanowiłem, że
trzeba go będzie kiedyś przejechać. Tym bardziej, że znajduje się dość blisko
mojego miejsca zamieszkani i że powstał staraniem członków Klubu Turystyki
Kolarskiej „Szprycha” działającego przy PTTK Łowicz. Taka rekomendacja wróży tylko
to, że będzie bardzo interesujący.
Troszkę szukania, troszkę czytania, troszkę wodzenia palcem
po mapie i…. i teoretycznie wygląda naprawdę ciekawie. A jak jest
ciekawie na papierze to bardzo możliwe, że będzie i ciekawie w terenie.
Podejście numer jeden niestety się nie udało, więc musiało nastąpić
podejście numer dwa, które miało miejsce właśnie dziś i się udało. Pogoda dopisała,
rowerowi towarzysze niestety nie, ale przyzwyczajony do samotnych wycieczek
niczym się nie przejmowałem.
Tu jeszcze tylko dodam, że owy szlak przebiega
przez południową cześć powiatu łowickiego i jego głównym celem jest
popularyzacja wiedzy na temat najważniejszych wydarzeń i miejsc związanych z
historią Ziemi Łowickiej. Zaś odwiedzane miejsca nawiązują do najważniejszych
wydarzeń historycznych w dziejach regionu i kraju - powstań narodowych oraz obu
wojen światowych.
Do najbliższego miejsca, w którym
przebiega szlak mam około 8 km, cały szlak liczy sobie około 120 km, więc
dystans będzie bardzo przyzwoity.
Nie będę wiele pisać trzeba go przejechać i tyle,
bo naprawdę warto.
Szlak prowadzi przez wiejskie asfaltowe drogi, przez szutry
i piach pól, lasów i sadów, przebiega przez malownicze łowickie małe wioski,
możemy przez pewne odcinki podziwiać Pradolinę Warszawsko-Berlińską i
Bolimowski Park Krajobrazowy, ale przed wszystkim dzięki niemu odwiedzamy
miejsca pamięci narodowej. Miejsca, w których są pochowani bohaterowie walk września
1939 roku, ale i I WŚ oraz narodowych powstań. Ja głównie skupiłem się na
miejscach związanych z kampanią wrześniową, bitwą nad Bzurą i generalnie
miejscami pamięci II WŚ.
Na koniec opisu muszę powiedzieć i
pochwalić członków klubu, którzy znakowali ten szlak. Jest po prostu genialnie
oznakowany. Wszędzie nawet wśród pól i łąk są słupki ze znakami, oznaczenia na
znakach drogowych, drzewach, kamieniach, słupach. Jadąc tym szlakiem wystarczy
tylko patrzeć, a szlak sama nas prowadzi. Przez całą trasę wyciągnąłem tylko dwa
razy mapkę i to tylko z czystej ciekawości jak daleko jest do jakiegoś miejsca.
Nie sposób się zgubić. Genialnie oznakowany. Gratuluję.
Trasa: wystarczy powiedzieć Czerwony
Rowerowy „Szabli i Bagnetów, ale dla pewności wymienię miejscowości – Głowno –
Helenów – Zgoda – Rulice – Bielawy – Sobota – Mystkowice – Ostrów – Otolice –
Marcew – Łowicz – Zabostów Mały – Kompina – Bednary Wieś – Nieborów – Chyleniec
– Bełchów – Łyszkowice – Bobrowa – Trzcianka – Kalenice – Czatolin – Reczyce –
Domaniewice – Skaratki Pod lasem – Wojewodza – Helenów – Głowno
Foto:
Bielawy - na cmentarzu parafialnym znajduje się kwatera wojenna w której spoczywa 180 żołnierzy WP, ale pochowani są również żołnierze napoleońscy i powstańcy 1863 © GOZDZIK
Walewice - miejsce ku czci poległych żołnierzy 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich, którzy brali udział w walkach w ramach Bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 roku © GOZDZIK
Walewice © GOZDZIK
Sobota - tu urodził się Artur Zawisza Czarny uczestnik powstania listopadowego, stracony przez władze carskie 26 listopada 1833 roku © GOZDZIK
Bocheń - tu urodził się Adam zw. z Bochenia profesor Akademii Krakowskiej, lekarz królów © GOZDZIK
Wkraczamy na tereny Pradoliny © GOZDZIK
Bzura w okolicy Łowicza © GOZDZIK
Łowicz - pomnik poświęcony Polakom, Żydom i jeńcom sowieckim ofiarom hitlerowskiego terroru więzionych w latach 1940-45 w niemieckich obozach pracy przymusowej w pobliskich Małszycach i Kapitule © GOZDZIK
Łowicz © GOZDZIK
Kompina - w dniach 14-15 września 1939 była miejscem zaciętych walk 26 dywizji piechoty Armii pomorze z hitlerowskim najeźdźcom. We wsi znajduje się cmentarz który został wpisany do rejestru zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa © GOZDZIK
Kompina © GOZDZIK
Bednary - pochowano tu 50 żołnierzy WP z 10 pp 26 DP Armii Poznań, 66 pp 16 DP Armii Pomorze oraz żołnierzy innych jednostek poległych w obronie ojczyzny w dniach 14-15 września 1939 roku © GOZDZIK
Łyszkowice - pomnik poświęcony poległym podczas I WŚ © GOZDZIK
Łyszkowice - Mogoła zbiorowa żołnierzy 26 Dywizji Piechoty Armii Poznań i 10 Dywizji Piechoty Armii Łódź © GOZDZIK
Czatolin - w nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku w tej okolicy miał miejsce pierwszy zrzut aliancki na ziemie polskie. W tym rzucie brał udział jeden z najsłynniejszych cichociemnych major Jan Piwnik ps Ponury © GOZDZIK
Czatolin - tablica © GOZDZIK
Domaniewice - wydzielona kwatera żołnierzy WP i dowód że jednak jechałem :-) © GOZDZIK
Okolice Leśniczówki Polesie w lesie Stanisławowskim pomnik dla poległych w walce z hitlerowskim okupantem © GOZDZIK
Oznakowanie szlaku na trasie © GOZDZIK
I takie tam widoki z trasy © GOZDZIK
Też gdzieś na trasie © GOZDZIK
Takie drogi wśród pól uwielbiam © GOZDZIK
- DST 6.90km
- Czas 00:17
- VAVG 24.35km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 83m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Zlało nas masakrycznie
Środa, 8 lipca 2015 · dodano: 08.07.2015 | Komentarze 0
Tylko w celach statystycznych do odnotowania wyjazd PORAŻKA.
Miało być zdobywanie pałaców i wiosek byłych miast, a była ulewa taka, że stojąc pod drzewem przemokliśmy do "pampersa".
Nie było nawet sensu czekać, aż przejdzie bo z nas płynęło. Więc się długo nie zastanawialiśmy ruszyliśmy do domku w ulewę że ledwo co było widać. Jedyny plus to taki, że jak jechaliśmy to płynąca rzeka wody po asfalcie była tak ciepła jak w wannie hihihi.
Trudno co robić. Niebiosa się dowiedziały że będę jeździł teraz w środy wiec psują mi środy. Poprzednia środa się udała bo z zaskoczenia była, ale coś sie wymyśli za tydzień. Może nie będę głośno mówił, albo zmienimy dzień hi hi hi.
- DST 86.60km
- Teren 28.00km
- Czas 04:19
- VAVG 20.06km/h
- Podjazdy 274m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Rowerowy Bitwy nad Bzurą
Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 1
Lipcowe weekendy pod względem rowerowania zapowiadają się troszkę
niepewnie, jeśli tak można powiedzieć.
Lipcowe weekendy będą bardziej imprezowe
niż rowerowe - a to wyczekiwana z utęsknieniem rodzinka z Wrocławia zawita, a to
jakaś 18-tka się trafiła (jak ślepej kurze ziarno), a to w końcu i parapetówka.
Co robić ???
Jeździć by się chciało, ale i poimprezować i spotykać ze
znajomymi przy smacznym jedzonku i dobrze schłodzonej hihihi „zakąsce” też by się
chciało. Tym bardziej, że to wszystko inaczej smakuje i inaczej wygląda, gdy na
dworze wieczory cieplutkie aż do rana.
Trzeba, więc wprowadzić mały zamiennik. A tym zamiennikiem będą
rowerowe środy, urlopowe lipcowe środy.
Taki kaprys nie piątki tylko środy (szybciej tydzień w pracy mija i można powiedzieć ze się ma dwa piątki w tygodniu hihihi)
W pierwszą lipcową urlopową środę z piękną ( w końcu taka
jaką uwielbiam) pogodą wybraliśmy się w okolice Piątku (tak jakoś ostatnio ten kierunek
mnie kusi) aby w Witowie wbić się na Rowerowy Szlak Bitwy nad Bzurą. Szlak ten
łączy miejsca, które związane są z kampanią wrześniową 1939 roku i toczącymi
się tu na początku wojny działaniami tzw. Bitwy nad Bzurą (obszar to Kutno,
Piątek, Łęczyca).
Dziś realizujemy pętle tego szlaku wokół miejscowości Piątek
(jest też druga pętelka w koło Kutna).
Początek szlaku nawet oznakowany, jednak czym bardziej w las
tym mniej oznaczeń, a jak się okazało pod koniec naszej wycieczki w miejscowościach
i wioskach gdzie (to jest moja opinia) były prowadzone prace przy budowie
Autostrady, oznaczeń praktycznie nie ma wcale. Bez mapy i języka za przewodnika,
dwa razy wyjechaliśmy w miejscu gdzie dalej nie było już drogi lub wjeżdża się nagle
komuś na gospodarstwo.
Tym samym nie wiemy dokładnie czy odwiedziliśmy wszystkie
miejsca z tablicami informacyjnymi dotyczącymi wydarzeń z bitwy, czy jednak coś
pominęliśmy. Na 100% nie dojechaliśmy do Pęcławic tą drogą jaka jest zaznaczona
jako szlak na mapie bo tam jest autostrada i raz na skutek niezauważenia jednaj
z leśnych dróg wyjechaliśmy w innym miejscu niż powinniśmy.
Generalnie jednak uważamy, że szlak zaliczyliśmy cały,
dowiedzieliśmy się kilku ciekawych informacji oraz poznaliśmy nowe tereny.
Trasa jest ciekawa, różnorodna, bo jest i asfalt i leśne fajne dukty oraz piach
po kostki, malutkie wioski i malownicze pola, lasy i sady.
Trasa: Głowno – Glinnik - Władysławów Popowski – Jasinna –
Witów – Konarzew – Błonie – Krzyszkowice – Piątek – Janowice – Goślub – Michałówka
– Ragaszyn – Górki Pecławskie – Janków – Orenice – Łęka – Bielice – Sułkowice Drugie
– Witów – Jasionna – Władysławów Popowski – Glinnik – Głowno
Foto:
Silne Błota - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK
A oto i Silne Błota - bardzo urokliwe miejsce © GOZDZIK
Wódz Plemienia "Drewniane Dzidy" bacznie obserwuje teren łowiecki © GOZDZIK
Konarzew © GOZDZIK
Potem był Piątek - foto w wycieczce poprzedniej
Janowice - Rowerowy Szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK
Co by nie było że nas nie było © GOZDZIK
Goślub - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK
I dalej to właśnie tereny tuż przy autostradzie A2, gdzie trochę pobładziliśmy i nie wszędzie można było dojechać. Ale ja tu jeszcze wrócę.
A na koniec odpoczynek w cieniu i wspominki z wycieczki © GOZDZIK
- DST 112.10km
- Teren 1.00km
- Czas 05:04
- VAVG 22.12km/h
- Podjazdy 374m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Między Piątkiem a Łęczycą, gdzie Pradolina Warszawsko - Berlińska się rozciąga
Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 28.06.2015 | Komentarze 1
Co się nie udało tydzień temu z moimi drogimi kolegami
Darkiem i Gołębiem, to się udało dziś samotnie (ciekawe, który to z Panów
deszcz wówczas ściągną). Co prawda nie było szału z tą pogodą, bo niebo bardzo
zachmurzone, troszkę coś tam pokropiło po drodze, raczej nie za ciepło jak na
koniec czerwca, ale nie było dzisiaj siły, która by mnie zatrzymała w domu.
Po śniadanku rowerek i kierunek, bardzo okrężny, ale
kierunek na Pradolinę Warszawska-Berlińską między Piątkiem a Łęczycą. Tam gdzie
Bzura spokojnie sobie płynie, tam gdzie Bzura była światkiem krwawych walk kampanii
wrześniowej.
Było na co popatrzeć, zdjęcia tego niestety nie oddają, bo
kiepskie ( same się nie zrobiły prawda), ale naprawdę tam jest ślicznie i miło posiedzieć
gdzieś na skraju i popatrzeć na te tereny.
W drodze powrotnej odwiedziłem w Piątku Miejsce Pamięci
Narodowej, miejsce w których w pierwszych dniach wojny niemy rozstrzelali
kilkunastu mieszkańców Piątku i okolic oraz uciekających mieszkańców Poznania.
Tyle razy byłem w tej miejscowości i nigdy tego miejsca nie odwiedziłem, a jest
tuż przy moście i głównej drodze. Nie wiem jakaś pomroczność dopadał mnie w
poprzednich wycieczkach.
Dodatkowo Piątek to jedna z wsi, która leży na Szlaku Wsi –
dawnych Miast (około 1339 – 1870).
Trasa : Głowno – Glinnik – Karnków – Popów – Wola Mąkolska –
Mąkolice – Piątek – Łazin – Orłów Parcel – Mateuszew – Łęki Kościelne –
Młogoszyn – Siemieniczki – Ktery – Strzegocin – Ględzianów – Nędzerzew –
Rybitwy – Orszewice – Góra Ś. Małgorzaty – Bryski – Żabokrzeki – Pokrzywinica –
Piątek – Sułkowice I – Jasionna – Mąkolice – Karnków – Glinnik - Głowno
Foto:
Widok na Pradolinę W-B widok od strony Nędzerzewa © GOZDZIK
Widok na Pradolinę W-B widok od strony Nędzerzewa © GOZDZIK
Pradolina w okolicach Rybitw © GOZDZIK
Bzura © GOZDZIK
Miejsce Pamięci Narodowej - Piątek © GOZDZIK
Piątek - Miejsce Pamięci Narodowej © GOZDZIK
A w Głownie na zalewie łódeczki pomykały w regatach jakis © GOZDZIK
- DST 22.60km
- Czas 01:01
- VAVG 22.23km/h
- VMAX 32.50km/h
- Podjazdy 96m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Przegonił nas deszcz
Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 0
Cały tydzień byłem twardy i pomimo zapowiedzi kiepskiej
pogody w weekend (miałem nadzieję ,że się mylą zapowiadacze tejże pogody)
planowałem wycieczkę Łęczyca – Koło z ciekawymi miejscami do zwiedzania.
W piątek niestety troszkę zmiękłem i zmieniłem plany.
Wycieczka Łęczyca – Koło to nie wycieczka do nabicia kilometrów, ale przede
wszystkim do odwiedzenia niemieckiego obozu zagłady mieszczącego się w Chełmnie nad
Nerem, do połażenia po ruinach zamku w Kole, powłóczenia się po samym Kole, nie
wspominając już, co jest oczywiste zawitanie na zamek w Łęczycy.
A do tego
wszystkiego potrzebna jest ładna, miła słoneczna letnia pogodynka, a niestety
takiej przepowiadacze z TV twardo nie
przepowiadali.
Wymyśliłem, więc inną wycieczkę. Wycieczkę w okolice Głowna,
Piątku, doliny Bzury, Góry Św. Małgorzaty itp. Wycieczka, która tak jak
większość moich wypadów miała na celu coś tam zobaczyć. Jeśli nie obiekty
murowane, zabytkowe, miejsca pamięci narodowej itp. to chociaż krajobrazowe. I właśnie tym razem to krajobraz
pradoliny Warszawsko-Berlińskiej był głównym założeniem dzisiejszego
rowerowania.
I prawie, że się udało, bo wyjechać wyjechaliśmy, jechać
jechaliśmy i widzieć wdzieliśmy…………………. ale ścianę deszczu w Popowie, a to
raptem 10 km od Głowna.
Dobra no jakieś opady zapowiadali trzeba wiec to
przeczekać w blaszanym przystanku autobusowym, gdzie tylko się rozglądaliśmy
czy jakieś gromy z nieba nie lecą, bo mogłoby być dość nieciekawie w tej
blaszanej puszeczce.
Czekamy, czekamy……. Czekamy… ooo chyba się przejaśnia… dobra
w drogę… jedziemy więc pełni nadziei, że może chociaż do Piątku się uda
dojechać, a Tm może się bardziej przetrze i będzie oki. Nasza nadzieja trwała
jakiś kilometr, może dwa .. zaczyna padać, zimno….. dobra nie ma sensu.
Deszcz widzieliśmy z perspektywy siodełka rowerowego, a nie
przez okno domowego ciepełka a więc możemy wracać. Główne
założenie moich wycieczek (coś ciekawego zobaczyć) zostało spełnione. Jeszcze tylko
na kilometr przed domem dla przypomnienia deszcz dupsko nam zmoczył i na tym
było by tyle jeśli chodzi rowerową niedzielę.
Trasa – Głowno – Glinnik – Popów – Ziewanice – Głowno.
Foto - brak
- DST 100.40km
- Teren 60.00km
- Czas 05:12
- VAVG 19.31km/h
- VMAX 39.74km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 333m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Stanowisko Różanecznika Katawbijskiego
Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 08.06.2015 | Komentarze 6
Na gościnne rowerowanie w okolicach Częstochowy szykowałem
się od prawie tygodnia, no może tygodnia z małym hakiem. Wiedziałem, że takiego
zaproszenia od Darii i Rafała nie można przepuścić bokiem i cały czas śledziłem
prognozy pogody. Gdy się już potwierdziło, że długi weekend będzie luks
torpeda to wszystko w sobotę i niedziele zostało podporządkowane wyjazdowi.
Do sobotniego popołudnia nie byłem tylko pewny czy moim
koledzy Marcinki również pałają taką samą chęcią penetracji nowych okolic jak
ja. A jak jeszcze w sobotę wieczorem powiedzieli że raczej rowerów to już nie
zdążą przyprowadzić bo mecz Ligi Mistrzów to powiem szczerze, ze zwątpiłem czy
wstaną o tej 5 rano i pojadą ze mną. No bo właśnie Finał LM. !!!!
Podjeżdżam na miejsce zbiórki …. Nikogo nie ma … 5 minut po
czasie … nikogo nie ma… dzwonię … nikt nie odbiera… dzwonię jeszcze raz ….
Nic…. No to pięknie jadę sam, trudno będą żałować. I kiedy już miałem dzwonić
kolejny raz pojawił się Anyszek, a za nim zaraz podfrunął dziarsko Gołąbek.
Nieee no to komplecik nas jedzie . Super.
Na miejsce zbiórki pod Jagiellończykiem stawiliśmy się przed
czasem i dlatego mieliśmy możliwość dokładnie i starannie oraz kompleksowo hi
hi hi przygotować się do wycieczki.
9.00 są nasi przewodnicy Daria i Rafał, oraz Siwuch, Rafik i
Ania, komitet powitalny jak się patrzy, aż nam się miło zrobiło. Chwila na
przywitanie, zapamiętanie i dopasowanie imion do twarzy, twarzy do imion i w
drogę.
Tylko przewodnikom znanymi ulicami Częstochowy dotarliśmy do
Blachownie. No tak muszę to powiedzieć bo nie mam zielonego pojęcia jak,
którędy i kiedy dotarliśmy właśnie do Blachowni. Tu chwila przerwy i dalej w drogę miedzy jeziorkami i ponownie chwila moment nieuwagi, rozglądania się po
okolicy, podziwiania krajobrazu, chwilka pogaduchy z tym i owym i myk jesteśmy
już przy Kacapskim Moście a za chwilkę w Rezerwacie Cisy nad Liswartą. Bardzo
urokliwe miejsce z typowym klimatem rezerwatu, czyli: „ przewróciło się - niech
leży”.
Tu postanowiłem zaciągnąć języka i dowiedzieć się co jest naszym
dzisiejszym celem.
Dowiedziałem się :
Różaneczniki kwitnące w lesie. Mmmmmm no cóż, w ogrodzie brata oglądam je dość
często ładne duże kolorowe , czasami oglądam je w Arboretum w Rogowie … mmm
bardzo ładne duże.. mam je sam w ogrodzie .. no malutkie bo jeszcze młode….
Noooo dooooobra zobaczymy te krzaczki kwiatowe i tu. Taki
cel wyprawy to nie marudzić.
Jedziemy na stanowisko różaneczników domyślacie się chyba że
z małym entuzjazmem .. przecież to znam i widziałem …… jedziemy skręcammmmyyyyy
w kierunku stanowiska różaneczników ??????? kurde co to tam w lesie za góra na
różowo pomalowana ???????? Nieeeee jaaaaaaaaa nie mogę to są po prostu
różaneczniki kwitnące. Różanecznik, które pojedynczym jednym pędem kwiatowym by
mnie zakryły i nawet Google by mnie nie znalazło, a tu tego jest kosmos jak dla
mnie. Ręce mi opadły, mowę odjęło, a oczy na ten widok cieszyły się jak kiedyś
jak byłem mały do pomarańczy pod choinką, które tata z zakładu pracy w paczce
przytargał.
Powiem tak: kto nie widział tych roślin tu teraz kwitnących,
niech nie mówi mi, że widział gdzieś duży krzew różanecznika… to nie możliwe.
Może mówić ze widział miniaturki tych roślin i tyle.
NIESAMOWITE miejsce naprawdę. Uwielbiam odkrywać nowe
miejsc, nowe zabytki ruiny, obiekty naturalne itp. Zachwycam się niemi.
Kwiatami z racji męskiego punktu widzenia mniej .. ale to, co tu widziałem jest
przepiękne. Ojjjj długo będę miał przed oczami widok „różanej góry, wśród
oceanu leśnej zieleni”.
Jeszcze chwilka spędzona ze znajomymi naszych przewodników
na ognisku przy Stawie Stara Brzoza i rozpoczynamy drogę powrotną. Oczywiście z
kolejnymi atrakcjami znajdującymi się w Pawełkach a następnie w leśnych
ostępach uroczysko ekologiczne bagno w Jeziorze. Też niesamowite miejsce, które
do tego chciało nam porwać Siwucha, ale nie daliśmy chłopaka mrocznym moczarom.
Nasz ci on Nasz.
No tak, czym słońce niżej, czym szybciej Częstochowa się
zbliża, tym samym zbliża się pożegnania czas. Eeeee nie lubię tak, cały dzień
spędzony w oderwaniu od obowiązków, trosk, zmartwień, smutków, cały dzień spędzony
w super towarzystwie, uśmiechach, dowcipach, żartach i opowieściach, a tu ciach
bach rowery spakowane i…….. i Do zobaczenia Kochani (mam nadzieję). Było nam
naprawdę bardzo miło, że tak dużo Was z nami było (jak Daria z Rafałem byli u
mnie to tylko ja byłem gotów do jazdy, reszta stchórzyła), że Daria z Rafałem
przygotowali naprawdę super atrakcyjną trasę i że było wesoło.
Daria Rafał dziękujemy Wam z całego serducha i polecamy się
ku pamięci na przyszłość hi hi hi.
Zapraszam do zapoznania się z opisami wycieczki u
pozostałych uczestników.
Trasa : Częstochowa – Blachownia – Herby – Łęg – Staw Stara
Brzoza – Pawełki – Zborowskie – Łebki – Jezioro – Cisie – Blachownia –
Częstochowa.
Foto:
Rumaki umordowane leżą i odpoczywają © GOZDZIK
W Rezerwacie Cisy nad Liswartą © GOZDZIK
Góra Różaneczników © GOZDZIK
Góra Różaneczników © GOZDZIK
W drodze powrotnej © GOZDZIK