Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 24653.33 kilometrów w tym 6138.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.00 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 103284 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 75.90km
  • Czas 03:41
  • VAVG 20.61km/h
  • VMAX 34.30km/h
  • Podjazdy 287m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łęki Kościelne

Poniedziałek, 17 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 5

Urlop Urlop Urlop czas ogłosić.
Sierpniowy czas to właśnie mój czas urlopiku.
Lista zadań do wykonania oczywiście dłuuuuuuga.
Trudno nawet wybrać, od czego zacząć.
A jak taka niepewność w duszy gra to lepiej wybrać coś pewnego.
A pewne jest to, że na rowerze będzie fajnie i przyjemnie.
Tak jak pomyślałem tak też zrobiłem.
W całym tym zachwycie urlopem i wolnością nie pomyślałem o tym z jakiego kierunku wieje dziś naprawdę bardzo silny wiatr, a kiedy to do mnie dotarło to już było za późno na korekty. Droga powrotna to właściwie cały czas pod wiatr.
Wróciłem wypompowany całkowicie.
A byłem dziś w Łękach Kościelnych, gdzie znajduje się bardzo uroczy zespół pałacowy, który grał w scenach w filmie „Rodzina Połanieckich”

Trasa: Głowno – Ziewanice – Stary Waliszew – Piaski Bankowe – Oszkowice – Orłów – Łęki Kościelne – Orłów – Borów – Brzozów – Janinów – Stary Waliszew – Boczki Domaradzkie – Głowno

Foto :

Łęki Kođcielne - Pałac
Łęki Kościelne - Pałac © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy


  • DST 33.10km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 16.83km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod Ciechocinkiem - dzień trzeci - to jak do Bobrownik nie dojechałem

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 5

Poranek dnia trzeciego naszego wypadu przywitał nas burzą, deszczem i chłodem. Co prawda temperatura miał spaść o 2-4 stopnie (tak mówiła Pani z TV) ale nie o 15 !!!!! szok termiczny, śniadanie w bluzie jedzone.
Ojjjj obawiałem się, że nici będą za chwile z wycieczki, bo nadal w oddali gdzieś słychać było burzę. Ale przecież nie przyjechałem tu, aby siedzieć i patrzeć na deszcz tylko jednak pojeździć. Tym bardziej ze był to ostatni dzień naszego wyjazdu i chyba raczej ostatni taki wyjazd.
Czym prędzej wiec zjadłem śniadanko i pognałem na prom do Nieszawy, aby jak najszybciej przeprawić się na drugą stronie i wrócić na kwaterę tak, aby przed g.14 być już umytym spakowanym i zwolnić pokój.
Wpadam rozpędem przed 9. do Nieszawy..
A tu cooo???? Żywego ducha na uliczkach, samochodów tez nie widać …. Miasto wymarłe. ??
Dobra nie ważne prom ważny, aby nie odpłynął, bo o pełnych godzinach kursuje z tego brzegu.
Dopadam więc nabrzeża, a tam pan w sterówce promu grzecznie mnie informuje :
- tak jest czynny ale z jednym rowerzystom to raczej nie będzie płynął na drugi brzeg. Trzeba czekać, na chociaż jakieś samochody.
Dobra czekam… czekam ….. czekam …. 30 minut …
-jedna para z psem na spacerzeuff jednak żyją w tym mieście.
Czekam czek …… 45 minut…….. i tu oświecenie……!!!???????
Pytam :
- Proszę Pana ale to jak już mi się uda tam przeprawić i jak będę wracał i będę sam to też raczej Pan nie przypłynie po jednego rowerzystę tylko będę czekał tak ????
- No tak jeśli akurat będę po tej stronie to po Pana jednego nie przypłynę .Ale proszę się nie martwić tak gdzieś po południu to się ruszy może ….
Jak koło popołudniu ??
Ja koło południa to mam być na kwaterze a nie patrzeć jak prom sobie stoi po drugiej stronie Wisły….
I jeszcze się rozpadało.
Na koniec Pan poinformował mnie, że w taką pogodę to ludzie raczej w domu siedzą a nie promem kursują. Ale na pewno po południu jak się przetrze i wyjdzie słońce to będziemy kursować.
Niestety na takie „na pewno” to ja nie mogę liczyć.
I w taki to oto sposób do Bobrownik nie dojechałem ….
Pokręciłem się trochę po Nieszawie… deszcz pada a miło, potem pojechałem do Raciążka a na końcu pokręciłem się po samym Ciechocinku, gdzie wpadłem na Zabytkową Warzelnie Soli. W tym obiekcie w części już nie używanej do produkcji utworzono muzeum. W muzeum tym znajduje się wiele eksponatów związanych z warzelnictwem i działalnością uzdrowiskową Ciechocinka. Są tu między innymi aparaty z początku XX w do gimnastyki leczniczej Wilhelma Zandera i Henryka Linga (poniżej kilka zdjęć).
W pierwszej chwili jak wszedłem i jeszcze dobrze nie doczytałem co to jest to pierwsza myśl : „łooooo matko jakie maszyny tortur dla tych pracowników warzelni mieli aby chyba lepiej pracowali hihihihihi”.
Polecam to miejsce. Jest na uboczu bez tego gwaru, zgiełku i ciechocińskiego szumu.
Jeszcze tylko na koniec wizyta pod tężniami. No bo jak to być tu i nie mieć zdjęcia z tężniami .. nie godzi się.
Fota jest .. wracamy na kwaterkę.
O właśnie miałem słów kilka powiedzieć o kwaterze.
Jak dla mnie kwaterka rewelacja! Do Ciechocinka rzut beretem, do Nieszawy półtora rzutu, do Torunia dwa rzuty. Baza wypadowa na wszystkie strony doskonała. Sam domek na uboczu, swojska atmosfera gęsi, kury, psy, kot i kozy to cześć tego uroczego gospodarstwa. Właściciele bardzo mili i ciepli ludzie (turyści górscy i kajakarze wiec doskonale wiedzą, co w duszy gra). Jedzonko smaczne i urozmaicone o produkty własnej roboty. Suszona szynka palce lizać. Naprawdę polecam to miejsce http://www.chabryimaki.net/about-us/ każdemu, kto by chciałby pozwiedzać okolice Torunia, Ciechocinka, itp.
Dziękujemy za gościnę.

PS
T tak zakończyła się nasza kolejna i raczej oststnia tego typu wyprawa. Ja nie nadaję sie na organizatora wycieczek .... mmm takich wycieczek. Mnie radość sprawia samo rowerownie, zwiedzanie, poznawanie nowego, sama jazda, zmęczenie na rowerze, planowanie kolejnego dnia.... a reszta jest tylko miłym dodatkiem, ale tylko dodatkiem.
I to by było na tyle.

Trasa: Słońsk Dolny – Nieszawa – Raciążek – Ciechocinek – Słońsk dolny

Foto:
Raciązek - fragment ruin zamku
Raciążek - fragment ruin zamku © GOZDZIK
Ciechocinek i kwiatowe dywany
Ciechocinek i kwiatowe dywany © GOZDZIK
Dywaniki aż miło
Dywaniki aż miło © GOZDZIK
Zabytkowa Warzelnia Soloi w Ciechocinku
Zabytkowa Warzelnia Soli w Ciechocinku © GOZDZIK
Eksponaty - aparaty do gimnastyki leczniczej
Eksponaty - aparaty do gimnastyki leczniczej © GOZDZIK
Coś bliskiego naszemu sercu :-) do szlifowania formy zimą hihihi
Coś bliskiego naszemu sercu :-) do szlifowania formy zimą hihihi © GOZDZIK

Fragment rurociągu solankowego. Odcinek Tężnie - Warzelnia. Bale dębowe wykonane w 1824 roku
Fragment rurociągu solankowego. Odcinek Tężnie - Warzelnia. Bale dębowe wykonane w 1824 roku © GOZDZIK
I oczywiście sztandarowe zdjęcie dla rodzinki z Ciechocinka
I oczywiście sztandarowe zdjęcie dla rodzinki z Ciechocinka © GOZDZIK




  • DST 87.50km
  • Teren 22.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 16.41km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Podjazdy 393m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pod Ciechocinkiem - dzień drugi - Złotoria i Toruń

Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 3

Piątkowy wieczór mijał w bardzo miłej atmosferze, ale jednak nieubłaganie mijał.
Niestety nie wszystkim miła i fajna atmosfera przeniosła się na dzień następny.
Ostrzegałem, prosiłem, mówiłem….. no cóż jesteśmy dorośli i każdy „pracuje” sam na to jak się rano czuje i podejmuje decyzje na własne ryzyko. Ja przedszkola nie prowadzę, a wyjazd ze mną na rower jest po to, aby jeździć na rowerze. I na tym tyle. Reszta jest milczeniem, ale jest mi przykro….
Właściwie to upał, kogut, gęsi oraz psy nie dały nam już spać od godziny 4.00. Co udało się oko zmrużyć to jakiś zwierzak dawał znać o sobie, jak nie zwierzak to upał i tak z Ciapkiem umordowaliśmy się właściwie do samego rana.
Rano o godzinie 8 przy śniadanku na dworze, szykujący się skwar dał nam do zrozumienia, że lekko to dziś nie będzie.
Generalnie ja lubię jak jest ciepło, mnie tak bardzo upał nie wykańcza. Jednak w sobotę naprawdę gorąco było jak w piekle, a dodatkowo prawie 15 km odcinek jazy po odsłoniętych piaszczystych ścieżkach leśnych nadwątlił moją wiarę w moje siły i postanowiłem, że nie pojadę dodatkowo jeszcze ze Złotorii do Zamku Bierzgłowskiego tylko z Torunia wrócimy na kwaterkę.
To była dobra decyzja, bo chyba kolejne dodatkowe dwie lub trzy godziny na słońcu wypaliłyby mi dziury tu i ówdzie.
Trudno Zamek Bierzgłowski kolejny raz odpuszczony.
Nie ma tego złego, co by jednak na dobre nie wyszło. Dzięki temu, że w planach on był to mogłem umówić się na spotkanie z SeanDillon czyli z Przemkiem, który już w zeszłym roku obiecał mi spotkanie, a w tym dodatkowo dołożył swoje przewodnictwo na ten zamek.
A ponieważ Zamek Bierzgłowski odpuściłem to mieliśmy czas na to aby posiedzieć w Toruniu i troszkę pogawędzić jak to na takich pierwszych widzeniach bywa J.
Umówiliśmy się z Przemkiem w Złotorii na tamtejszych ruinach zamku.
Do spotkania z przemiłymi i bardzo sympatycznym kolegą doszło z prawie półtora godzinnym opóźnieniem związanym z …….. mmm jakby to powiedzieć …. problemami natury ludzkiej oraz faktycznie naprawdę ciężką drogą przez las od promu do Osieka nad Wisłą.
Gdy już dojechaliśmy na miejsce to całe szczęście, że Przemek nas prowadził, bo chyba bym nie trafił na właściwą ścieżkę do rui. Tu w przyjemnym cieniu nastąpiło przywitanie i zapoznanie, a potem Przemek nakreślił nam, jaki ma dla nas plan dojazdu do Torunia nad Wisłę i powrót do Słońska.
I tak oto sobotnia wycieczka dobiegała do końca.
Na kwaterze pewnie już obiadek się robił, więc nie było, na co czekać trzeba ruszać.
Fantastyczną ścieżką rowerową wzdłuż nowego mostu wylecieliśmy prosto na starą jedyneczkę i pognaliśmy do domu.
PS.
Tu na końcu muszę pogratulować Stasiowi, że wytrwał tą wycieczkę. Chłopak dostał rower na gwiazdkę do tej pory kręcił niedzielnie jakieś 15-20 km z rodzinką a tu od razu blisko 90 km, tropikalne słońce, piach, spore tempo a jednak udało mu się. Co prawda troszkę musiał zostawać ale jednak podziw Stasiu dla ciebie. Mam nadzieję ze cię bardzo nie zraziłem do roweru i może jaką seteczkę wykręcimy jeszcze w tym roku.
Przemku dziękuję ci za miłe towarzystwo, za przewodnictwo i pogaduchy nad Wisłą. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i wspólnie gdzieś dalej wybierzemy się na przejażdżkę.
Gdybyś kiedyś zawitał w me strony to daj znać będę gotowy :-)

Trasa: Słońsk Dolny – Siarzewo – Nieszawa – przeprawa promem – Włęcz – Osiek – Silno – Złotoria – Toruń ale nie wiem którędy Przemek prowadził na Bulwar Filadelfijski – Nowym Mostem do Brzozy – Otłoczyn – Słońsk Dolny

Foto:
Wisełka widziana z promu
Nieszawa widziana z promu © GOZDZIK
Ruiny zamku w Złotorii
Ruiny zamku w Złotorii © GOZDZIK
Złotoria - ruiny zamku
Złotoria - ruiny zamku © GOZDZIK
Spotkanie pod ruinami: od lewej SeeanDillon, Ciapek,Stasiu czyli Przemek, Marcin i Michał. Ja też jestem :-)
Spotkanie pod ruinami: od lewej SeanDillon, Ciapek,Stasiu czyli Przemek, Marcin i Michał. Ja też jestem :-) © GOZDZIK
O właśnie tym mostem się przeprawialiśmy
O właśnie tym mostem się przeprawialiśmy © GOZDZIK

Chwila odpoczynku przy soku malinowym :-) na Bulwarze w Toruniu
Chwila odpoczynku przy soku malinowym :-) na Bulwarze w Toruniu - foto SeanDillon




  • DST 23.90km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 18.38km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod Ciechocinkiem - dzień pierwszy - Brzoza

Piątek, 7 sierpnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 2

Roczek miną jak z bicza strzelił i nadszedł czas naszego tradycyjnego trzydniowego wypadu na rowerek.
Nie powiem styczeń, luty, marzec wlókł mi się niesamowicie.
Natomiast teraz czerwiec lipiec to była chwila i już jedziemy.
Ba jedziemy .. my już wróciliśmy
Niestety.
Wróciłem z bagażem nowych doświadczeń i przemyśleń o tym czy coś takiego ma jeszcze sens.

Dobra, ale to nie portal filozoficzny tylko rowerowy i tego się trzymajmy.
Czyli tak dla poukładania czasu – przestrzeni i lokalizacji wróćmy do piątku 7 sierpnia.
Już w zeszłym roku zaraz po powrocie z wypadu rowerowego pod Toruń zdecydowałem, że ponownie wrócimy w te tereny, aby odwiedzić miejsca, których niestety nie udało mi się odwiedzić w zeszłym roku (jak się okazało to i też tez się nie udało, ale o tym w dalszej relacji).
Baza wypadowa wybrana – Słońsk Dolny Agroturystyka „Chabry i maki” ( tym miejscu na końcu trzydniowej relacji), miejsca do zobaczenia to: miejsce katastrofy kolejowej z roku 1980 w Brzozie pod Toruniem, Złotoria, Zamek Bierzgłowski, Bobrowniki, Nieszawa.
Na mapie i papierze wszystko wygląda wyśmienicie.
No to w drogę.
Na miejsce przybyłem tuż przed godziną 13.30 i po wypakowaniu rowerów i szybkim złożeniu swojego rumaka ruszyłem zobaczyć miejsce katastrofy kolejowej.
Słoneczko ostro dawało, ale co tam przecież z Głowna do Ciechocinka nie jest daleko wiec w samochodzie się nie ugotowałem tak bardzo, teraz te 20-25 km w słonku chyba tez dam radę. Spokojnie więc pedałowałem szlakiem wiślanym, który chyba pokrywa się tu z czerwonym bursztynowym. Jak coś pokręciłem to przepraszam, ale tak mi to jakoś wychodzi.

Dojechałem na miejsce.

Nie wiem co powiedzieć. Patrzyłem na pomnik czytałem nazwiska, miasta, z których pochodzili i wiek osób, które zginęły, patrzyłem na tory i przejeżdżające pociągi i po prostu w głowie pustka.
Wracasz z wakacji, jedziesz do domu pełen wrażeń wspomnień….. i nagle się to kończy, bo ktoś jeden jedyny KTOŚ.. się pomylił, nie zauważył, zignorował znaki, był zmęczony…….????
Czytałem o tej tragedii, oglądałem jakiś film i…… Boże jak mało wystarczy do tego aby dramat był gotowy.

Jeśli ktoś będzie w pobliżu Torunia zachęcam do odwiedzenie tego miejsca. Chyba mało ludzi to miejsce odwiedza. Może tytko bliscy tych osób. Niestety wjazd samochodem  jest tam niemożliwy (kawalątek miejsca przy trasie na takim malutkim parkingu, a potem kilkadziesiąt metrów na pieszo), jest kierunkowskaz, który jest tylko czytelny jadąc stara jedynką z Torunia do Ciechocinka ( w odwrotną stronę niestety nie ma oznaczenia). Warto chwilkę tam spędzić czasu i tak sobie pomyśleć ………… o... każdy według uznania....

Chwila zadumy w pełnym słońcu i droga powrotna na kwaterkę oraz pewnie jazda samochodem w samo południe dały znać o sobie, bo po powrocie nie miałam ochoty już na nic tylko na chłodny prysznic, głęboki cień, oraz przewidziane chmielowe napoje na tą okazję hi hi hi.
Po godzinie 18 dotarli na miejsce moi towarzysze tej wyprawy Ciapek, Gołąb i Stasiu (czyli Marcin, Marcin i Michał) i już w komplecie mogliśmy sobie spokojnie odpalić grilla. To znaczy panowie jeszcze na Ciechocinek wyrwali rowerkami .. nie wiem, po co ale „chipsów” nie przywieźli i też nie przyszły same hihihihi

Trasa: Słońsk Dolny – Otłoczyn – Brzoza – Otłoczyn – Słońsk Dolny

Foto:
Brzoza - miejsce katastrofy kolejowej
Brzoza - miejsce katastrofy kolejowej © GOZDZIK
Tablica na miejscu tragicznego wydarzenia z 19 sierpnia 1980
Tablica na miejscu tragicznego wydarzenia z 19 sierpnia 1980 © GOZDZIK
Lista upamietniająca ofiary katastrofy. Zobaczcie ile młodych ludzi zginęło
Lista upamiętniająca ofiary katastrofy. Zobaczcie ile młodych ludzi zginęło © GOZDZIK
Kawałeczek szlaku - przyjemniaczek w takiej temperaturze hihihi
Kawałeczek szlaku - przyjemniaczek w takiej temperaturze hihihi © GOZDZIK
A Wisły troche mało - baliśmy się ze prom w Nieszawie nie kursuje
A Wisły troche mało - baliśmy się ze prom w Nieszawie nie kursuje © GOZDZIK
Wiślana Trasa Rowerowa
Wiślana Trasa Rowerowa - Odznaka PTTK jest taka może warto rozpocząć zbieractwo :-)  © GOZDZIK
A to widoczek z naszego balkonu
A to widoczek z naszego balkonu © GOZDZIK




  • DST 251.40km
  • Teren 13.40km
  • Czas 12:07
  • VAVG 20.75km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 810m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Od poczatku - skazany na przegraną

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 2

Gdy dwa lata temu wróciłem z wycieczki podczas której pobiłem swój rekord jazdy dziennej powiedziałem sobie już nigdy wiece.Nie potrzebuję tego typu wyzwań, nie chcę, wolę mniej a coś zwiedzić, zobaczyć, poznać …….
Minęły dwa lata i … i coś się w durnej głowie urodziło.
A no urodziła się myśl, co by jednak jeszcze raz rzucić wyzwanie i je zrealizować.
Wyzwanie to przejechać 300 km w jeden dzionek.
Durny pomysł, ale moje to dziecko więc pielęgnowane od stycznie bardzo pieczołowicie.
Czym bliżej dnia, na który wyznaczyłem realizację planu, tym bardziej jakoś mi się nie chciało.
Najpierw miejscowość, do której chciałem jechać, a był to Kalisz, wcale do mnie nie przemawiała. Może nie sama miasto, bo nic do niego nie mam, ale może kierunek, może drogi. Nie wiem. Na 100% zapału nie było. A jak nie ma zapału to i realizacja może umrzeć.
Tydzień temu w niedziele , ślęcząc nad mapą nie stąd ni zowąd Pułtusk się pojawił.
Pułtusk ??? no czemu nie?
Plany podboju tego miasta były już w 2005 lub 2006 roku, ba to nie były plany tylko wycieczka z Sochaczewa, która niestety wówczas skończyła się w Nasielsku.
Szybka zmiana planów, przeliczenie trasy … jest dobrze. Można jechać.
Można, można.. łatwo powiedzieć … nadal chęci i tak nie ma, choć już dużo większe.
Dobra Goździk, dawaj, chociaż spróbuj. Zobacz masz nowy lepszy rower do tego zamierzenia niż dwa lata temu, więcej przejechanych kilometrów, więcej przebiegniętych, basen…. jest dobrze, dasz radę. Tak kusiła durna głowa, a serducho …. Goździk to ci nie jest potrzebne, nikomu nic nie musisz pokazywać, udowadniać nawet sobie. Daj spokój.
I co tu robić.
Aby był sukces to musi wszystko się zgadzać, musi wszystko razem chcieć, a nie tu organizm jest za tak, głowa rodzicielka pomysłu nie ma wyjścia jest na tak, (choć tak naprawdę to chyba tu spaliłem całe zamierzenie), a serducho mówi NIE właściwie krzyczy, nie mówi.
Piątek wieczór. Jadę nie ma co. Zobaczymy w trasie jak i co.
Zegarek godzina 3.00.
Wyjazd 4.00 poszedł…… w sina dal…
O kurczę jak zimno !!! i jak ciemno jeszcze!! Nieeee no, co ja tu robię o tej porze w taką zimnicę.
Księżyc na niebie pięknie jeszcze świeci. Kibicuje łysy łysemu.
Po 25 km wpada myśl: Stary zawracamy, zdejmujemy te obcisłe i myk do cieplutkiego łóżeczka.
Myśl genialna, ale nie godna postawy rowerzysty, więc kontynuujemy wycieczkę.
Z każdym kolejnym kilometrem, a może bardziej z każdą kolejną chwilą budzenia się dnia i wspinania się słonka na niebo, było co raz lepiej. Jechało mi się superowo, lekko miło i przyjemnie. Chwila moment i już byłem w Kampinosie i mojej ukochanej puszczy. Odcinek po Górczyńskiej Drodze przemkną jak mgnienie oka.
Przemkną i zaczęły się schody. Schody związane z jazda po bardzo ruchliwej drodze do Leszno – Nowy dwór Mazowiecki. Jejku jak ja nie lubię takiej jazdy. Nie no nie powiem są kierowcy co omijają rowerzystów szerokim łukiem, zwalniają jak jedzie coś z naprzeciwka. Są tacy, rzadkość, ale są (pewnie ci, co sami jeżdżą na rowerze). Ale większość to nie ważne, ze nie mamy z nim szans, on ma się zmieścić jeszcze między rowerzystę, a nadjeżdżający samochód . A szczytem był gość, co mnie wyprzedzał tuż przed wysepką i ciągną za sobą przyczepę kempingową. Wiadomo wysepka musi zjeżdżać, samochód dobra poszedł, ale tyłem przyczepy gdybym nie zjechał na pobocze to by zawadził o przednie koło jak nic.
Tylko 15 kilometrów takiej drogi, a zmęczyło mnie jak wcześniejsze 80, albo bardziej.
Było minęło. Jestem w Nowym Dworze mazowieckim i bocznymi drogami, a właściwie uliczkami dobijam się do Pomiechówka, a następnie kierunek Nasielsk. Całkiem przyjemny odcinek drogi. Ruch nie za duży, widoczki całkiem przyjemne, czas ucieka. No właśnie, co z tym czasem? Jakoś umknęła mi godzina gdzieś. Co ja się zdrzemnąłem gdzieś?
No raczej nie tylko średnia spadła, a czas nie zwolnił razem ze mną tylko pomyka sobie.
Ojjj ciężko widzę drogę powrotną. Do Pułtuska z nasielska jeszcze jakieś 20-25 km.
Czyli tak na oko godzina z haczykiem.
Dobra zobaczę w Nasielsku, co i jak dalej.
Nasielsk. Park, ławeczka, sprawdzenie na mapie jak daleko. Decyzja …. No tak bardzo naciągana, bez przekonania – jadę dalej.
Wyjechałem za Nasielsk w kierunku Pułtuska, a tam …. Droga masakra, ruch, koleiny w asfalcie, zero pobocza, wąsko….. dramat jakiś.
Koniec nie dojadę do Pułtuska. Nie mam siły i zdrowia na taką drogę.
Zawracam.
Wróciłem na Nasielska, odpocząłem na ławeczce, na której te 10 lat temu z Kasią i Waldkiem podjęliśmy decyzję, że nie dojedziemy do Pułtuska i wracamy do Sochaczewa. Teraz wracam sam do Głowna.
Trudno, nie udało się. Nie będę ukrywał że jednak już bliżej domu to sił trochę brakował w nogach. Jednak tak jak myślę sobie teraz na chłodno to wszystko spaliło się w głowie. Od samego początku nie było tego żaru do tej wycieczki, nie było … no nie było serducha. Tak bez uczucia, bez tej iskry i zacięcia…. Nie ma sukcesu.
Może gdyby było nas dwóch trzech to jakoś było by tez inaczej. Samemu…… eeee dobra nie ma co gdybać co by było gdyby……. Skończyło się jak skończyło. Może i dobrze.
A za rok……. A za rok to pomyślimy czy jak wpadnie jakiś durny pomysł do głowy to jej od razu nie odstrzelić hi hi hi

Trasa : Głowno – Domaniewice – Zawady – Parma – Nieborów – Bolimów – Humin – Aleksandrów – Szymanów – Teresin – Paprotnia – Kampinos – Górki – Stara Dąbrowa – Cybulica Małe – Nowy Dwór Mazowiecki – Pomiechowo – Psucin – Wągrodno – Nasielsk – Psucin – Pomiechowo – Nowy Dwór Mazowiecki – Stara Dąbrowa – Kampinos – Żelazowa Wola – Sochaczew – Stara Sucha – Bolimowska Wieś – Bolimów – Nieborów – Parma – Zawady – Domaniewice – Głowno

Foto:
Łysy łysemu kibicowął dzielnie
Łysy łysemu kibicował dzielnie © GOZDZIK

A gdy świt nadchodził takie oto klimaty się pojawiały
A gdy świt nadchodził takie oto klimaty się pojawiały © GOZDZIK

Fragmencik Twierdzy Modlin
Fragmencik Twierdzy Modlin © GOZDZIK

Nasielsk - ten budynek jakoś mnie ują szczególnie niewiedząc czemu ?
Nasielsk - ten budynek jakoś mnie zauroczył szczególnie nie wiedząc czemu ? © GOZDZIK

Park w Nasielsku, w którym się podejmuje decyzje o powrocie
Park w Nasielsku, w którym się podejmuje decyzje o powrocie © GOZDZIK

Kawałeczek Twierdzy Modlin - niezbędny do odznaki
Kawałeczek Twierdzy Modlin - niezbędny do odznaki © GOZDZIK

Sochaczew - odrestaurowane ruiny zamku
Sochaczew - odrestaurowane ruiny zamku © GOZDZIK




  • DST 36.10km
  • Teren 33.50km
  • Czas 02:18
  • VAVG 15.70km/h
  • VMAX 29.10km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Ta ostatnia sobota.........

Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 26.07.2015 | Komentarze 1

W takim składzie udaje się nam spotykamy tylko raz w roku.
Raz w roku i to tylko podczas naszego myślę, że mogę już powiedzieć cyklicznego 2-3 dniowego wyjazdu.
Niestety tym razem nasz cykliczny wypad będzie bez Waldka, który tym razem nie może przyjechać do nas na ten czas. Dlatego musieliśmy zrobić wszystko, aby chociaż na małym wypadzie do puszczy udało się nam wspólnie razem spotkać. Zabrakło tylko Ciapka, który niestety w ostatniej chwili musiał iść do pracy. Ale i tak mogę powiedzieć, że skład wycieczki był bliski ideału hi hi hi.
Ale wracając do samej wycieczki a bardziej do miejsca, w którym się ona odbyła.
Kampinoski Park Narodowy.
To kawał lasu, w którym się zakochałem blisko 10 lat temu i to waśnie dzięki Waldkowi, który pokazał mi to miejsce, który jako pierwszy wprowadził mnie na puszczańskie szlaki, ścieżki i dukty. Piszę o tym, ponieważ ostatnio robiłem małe podsumowanie wizyt w puszczy, bo chce zdobyć odznakę PTTK „Miłośnika Puszczy Kampinoskiej” i okazało się, że dzisiejsza wizyta jest wycieczką nr 30.
Ile podczas tych wycieczek przejechałem kilometrów? Jeszcze nie wiem, ale jakby przyjąć średnią np. 35 km( to jedne z krótszych wycieczek) to wychodzi całkiem niezły wynik prawda.
A jednak puszcza nadal mnie przyciąga, nadal zaskakuje, nadal wydaje mi się, że choć jechałem niektórymi szlakami kilka razy to jakbym odkrywał je za każdym razem na nowo. To że te miejsca wyglądają zupełnie inaczej w każdej porze roku to jasne jak słońce, ale że te miejsca w tych samych porach roku wyglądają inaczej .. to raczej magia tego miejsca. Magia spowodowana np. tym, że danego roku jest zbyt sucho, albo zbyt mokro albo, że promienie słoneczne inaczej padają, bo jest więcej lub mniej chmur, że ….. eeee dobra po prostu kocham to miejsce i uwielbiam tu przebywać. Nie ważne czy przedzieram się przez krzaczory i pokrzywy po szyje na Kacapskiej Drodze, czy na zielonym szlaku przy Górnych Błotach rower na plecach się niesie, bo mokro okrutnie, czy może ze względu na piach w Wierszach, albo przy Górze koło kapliczki Św. Teresy.
NIE WAŻNE.
Ważne, że mogę tu zawitać, co jakiś czas, że mogę się tu spotkać i wspólnie pojeździć z przyjaciółmi lub po prostu pozdrowić na szlaku podobnych do mnie zakochanych w Puszczy Kampinoskiej.
Dzisiejszy wypad miał podwójne znaczenie. Bo po pierwsze 30 wizyta w ukochanej puszczy to po drugie ostatnia wizyta Waldka w tym roku w Polsce. Jeśli dobrze się wszystko ułoży to ponowne spotkanie za rok. Czy w puszczy???? Nie wiadomo. A może gdzieś uda się wymknąć na 2-3 dni? A może niestety nie…….. Tak czy siak trzeba czekać cały rok i tyle.
Kasiu dzięki, że mimo nawału pracy i przygotowaniach do naszej wieczornej wizyty mogłaś się wyrwać i wspólnie z nami pośmigać rowerkiem. Przymknę oko na incydent ze zmianą trasy…, ale tylko dziś. Kolejne takie wyłamie będzie okrutnie karane.
Gołąbek tobie też piórka powyrywam zobaczysz hi hi hi

Trasa: Granica – Roztoka – Górki – Posada Cisowe – Granica

Foto:

Na czerwonym szlaku - OOŚ Karpaty
Na czerwonym szlaku - OOŚ Karpaty © GOZDZIK

Na czerwonym w pobliżu Roztoki
Na czerwonym w pobliżu Roztoki © GOZDZIK, a dokładnie przy Dużej Górze

Czas na długie pogaduchy też był. - Górki
Czas na długie pogaduchy też był. - Górki © GOZDZIK

Rodzinka na kanale Łasica - żółty czyli Kacapska Droga
Rodzinka na kanale Łasica - żółty czyli Kacapska Droga © GOZDZIK

Granica
Granica © GOZDZIK


Kategoria Kampinoski PN


  • DST 65.40km
  • Teren 17.20km
  • Czas 03:17
  • VAVG 19.92km/h
  • VMAX 51.20km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 479m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybki Sobotni Wypadzik

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 2

Imprezy imprezami, ale nikt nie powiedział, że jak uda mi się załatwić rowerowy wypad w sobotę to nie można by z tego skorzystać. Prawda?
I tak właśnie uczyniłem.
Zganiając troszkę na to, że sobotni wypad na rower to pomysł mojego drogiego przyjaciela Dariusza, który niestety i tak nie pojechał, wystąpiłem do swojego zwierzchnika od sobotnich zadań domowych o pozwolenie startu.
Ooooo jak się ucieszyłem, bo owo pozwolenie dostałem. Niestety z małym haczykiem
– „bo na 13.00 w domu masz być, bo ja jestem umówiona”,
ale od rana do 13.00 do szmat czasu.
Więc w drogę po Łódzkich Wzniesieniach.
Co prawda o ósmej rano takie granatowe burzowe chmury się przypałętały, że przez około godzinkę wałęsałem się po Głownie, aby w razie, co do domu uciekać szybko. Jednak nic się nie działo, chmurki sobie przeszły, troszkę zrosiły drogi i lasy, co tylko pozytywnie wpłynęło na doznania wynikające z jechania na rowerze ( las pachniał cudownie). Tak wiec dłużej nie było, co czekać i ruszałem w stronę PKWŁ. Po drodze pomyślałem sobie gdzie pojadę, co odwiedzę, gdzie dawno nie byłem …. O właśnie nie byłem dawno w Byszewach, gdzie ponoć już od jakiegoś czasu jest wyremontowany po pożarze Dwór i park dworski.
Kierunek Byszewy, a potem się zobaczy jak z czasem i gdzie dalej pomkniemy.
Pogoda cudowna, słonko, cieplutko ojjjj jak fajnie i miło było dziś się wybrać na rowerek, a nie z kosiarką po działce latać. Trawa nie zając nie ucieknie, a i do poniedziałku nie urośnie do pasa prawda.

Trasa: Głowno (włóczęga po miasteczku) – Kalinów – Lipka – Sierżnia – Stare Skoszewy – Byszewy – Janów – Bukowiec – Kalonka – Stary Imielnik – Dobieszków – Warszewice – Niesułków – Szczecin – Głowno.

Foto:

Dwór w Byszewach
Dwór w Byszewach © GOZDZIK

Tablica informacyjna przy Dworze
Tablica informacyjna przy Dworze © GOZDZIK

Rzut oka na PKWŁ z punktu widokowego w Plichtowie
Rzut oka na PKWŁ z punktu widokowego w Plichtowie © GOZDZIK


Kategoria PKWŁ


  • DST 138.90km
  • Teren 25.60km
  • Czas 07:16
  • VAVG 19.11km/h
  • VMAX 42.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 595m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowym Szlakiem Szabli i Bagnetów

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 0

Jeżdżąc po okolicy, co jakiś czas napotykałem znaki rowerowego szlaku „Szable i Bagnety”.
Oznaczenia, a raczej szlak oznaczony tymi znakami bardzo mnie zainteresował i postanowiłem, że trzeba go będzie kiedyś przejechać. Tym bardziej, że znajduje się dość blisko mojego miejsca zamieszkani i że powstał staraniem członków Klubu Turystyki Kolarskiej „Szprycha” działającego przy PTTK Łowicz. Taka rekomendacja wróży tylko to, że będzie bardzo interesujący.
Troszkę szukania, troszkę czytania, troszkę wodzenia palcem po mapie i…. i teoretycznie wygląda naprawdę ciekawie. A jak jest ciekawie na papierze to bardzo możliwe, że będzie i ciekawie w terenie.
Podejście numer jeden niestety się nie udało, więc musiało nastąpić podejście numer dwa, które miało miejsce właśnie dziś i się udało. Pogoda dopisała, rowerowi towarzysze niestety nie, ale przyzwyczajony do samotnych wycieczek niczym się nie przejmowałem.

Tu jeszcze tylko dodam, że owy szlak przebiega przez południową cześć powiatu łowickiego i jego głównym celem jest popularyzacja wiedzy na temat najważniejszych wydarzeń i miejsc związanych z historią Ziemi Łowickiej. Zaś odwiedzane miejsca nawiązują do najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach regionu i kraju - powstań narodowych oraz obu wojen światowych.
Do najbliższego miejsca, w którym przebiega szlak mam około 8 km, cały szlak liczy sobie około 120 km, więc dystans będzie bardzo przyzwoity.

Nie będę wiele pisać trzeba go przejechać i tyle, bo naprawdę warto.

Szlak prowadzi przez wiejskie asfaltowe drogi, przez szutry i piach pól, lasów i sadów, przebiega przez malownicze łowickie małe wioski, możemy przez pewne odcinki podziwiać Pradolinę Warszawsko-Berlińską i Bolimowski Park Krajobrazowy, ale przed wszystkim dzięki niemu odwiedzamy miejsca pamięci narodowej. Miejsca, w których są pochowani bohaterowie walk września 1939 roku, ale i I WŚ oraz narodowych powstań. Ja głównie skupiłem się na miejscach związanych z kampanią wrześniową, bitwą nad Bzurą i generalnie miejscami pamięci  II WŚ.

Na koniec opisu muszę powiedzieć i pochwalić członków klubu, którzy znakowali ten szlak. Jest po prostu genialnie oznakowany. Wszędzie nawet wśród pól i łąk są słupki ze znakami, oznaczenia na znakach drogowych, drzewach, kamieniach, słupach. Jadąc tym szlakiem wystarczy tylko patrzeć, a szlak sama nas prowadzi. Przez całą trasę wyciągnąłem tylko dwa razy mapkę i to tylko z czystej ciekawości jak daleko jest do jakiegoś miejsca. Nie sposób się zgubić. Genialnie oznakowany. Gratuluję.

Trasa: wystarczy powiedzieć Czerwony Rowerowy „Szabli i Bagnetów, ale dla pewności wymienię miejscowości – Głowno – Helenów – Zgoda – Rulice – Bielawy – Sobota – Mystkowice – Ostrów – Otolice – Marcew – Łowicz – Zabostów Mały – Kompina – Bednary Wieś – Nieborów – Chyleniec – Bełchów – Łyszkowice – Bobrowa – Trzcianka – Kalenice – Czatolin – Reczyce – Domaniewice – Skaratki Pod lasem – Wojewodza – Helenów – Głowno

Foto:
Bielawy - na cmentarzu parafialnym znajduje się kwatera wojenna w której spoczywa 180 żołnirzy WP, ale pochowani są również żołnierze napooleońscy i powstańcy 1863
Bielawy - na cmentarzu parafialnym znajduje się kwatera wojenna w której spoczywa 180 żołnierzy WP, ale pochowani są również żołnierze napoleońscy i powstańcy 1863 © GOZDZIK
Walewice - miejsce ku czci poległych żołnierzy 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich, którzy brali udział w walkach w ramach Bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 roku
Walewice - miejsce ku czci poległych żołnierzy 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich, którzy brali udział w walkach w ramach Bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 roku © GOZDZIK
Walewice
Walewice © GOZDZIK
Sobota - tu urodził się Artur Zawisza Czarny uczestnik powstania listopadowego, stracony władze rosyjskie 26 listopada 1833 roku
Sobota - tu urodził się Artur Zawisza Czarny uczestnik powstania listopadowego, stracony przez władze carskie 26 listopada 1833 roku © GOZDZIK
Bocheń - tu urodził sie Adam zw. z Bochenia profesor Akademii Krakowskiej, lekarz królów
Bocheń - tu urodził się Adam zw. z Bochenia profesor Akademii Krakowskiej, lekarz królów © GOZDZIK
Wkraczamy na tereny Pradoliny
Wkraczamy na tereny Pradoliny © GOZDZIK
Bzura w okolicy Łowicza
Bzura w okolicy Łowicza © GOZDZIK
Łowicz - pomnik poświęcony Polakom, Żydom i jeńcom sowieckim ofiarom hitlerowskiego terroru więzionych w latach 1940-45 wniemieckich obozach pracy przymusowej w pobliskich Małszycach i Kapitule
Łowicz - pomnik poświęcony Polakom, Żydom i jeńcom sowieckim ofiarom hitlerowskiego terroru więzionych w latach 1940-45 w niemieckich obozach pracy przymusowej w pobliskich Małszycach i Kapitule © GOZDZIK
Łowicz
Łowicz © GOZDZIK
Kompina - w dniach 14-15 września 1939 była miejscem zaciętych walk 26 dywizji piechoty Armii pomorze z hitlerowskim najeźdźcom. We wsi znajduje sie cmentarz który został wpiosany do rejestru zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa
Kompina - w dniach 14-15 września 1939 była miejscem zaciętych walk 26 dywizji piechoty Armii pomorze z hitlerowskim najeźdźcom. We wsi znajduje się cmentarz który został wpisany do rejestru zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa © GOZDZIK
Kompina
Kompina © GOZDZIK
Bednary - pochowano tu 50 żołnierzy WP z 10 pp 26 DP Armii Poznań, 66 pp 16 DP Armii Pomorze oraz żołnierzy innych jednostek poległych w obronie ojczyzny w dniach 14-15 września 1939 roku
Bednary - pochowano tu 50 żołnierzy WP z 10 pp 26 DP Armii Poznań, 66 pp 16 DP Armii Pomorze oraz żołnierzy innych jednostek poległych w obronie ojczyzny w dniach 14-15 września 1939 roku © GOZDZIK
Łyszkowice - pomnik poświęcony poległym podczas I WŚ
Łyszkowice - pomnik poświęcony poległym podczas I WŚ © GOZDZIK
Łyszkowice - Mogoła zbiorowa żołnierzy 26 Dywizji Piechoty Armii Poznań i 10 Dywizji Piechoty Armii Łódź
Łyszkowice - Mogoła zbiorowa żołnierzy 26 Dywizji Piechoty Armii Poznań i 10 Dywizji Piechoty Armii Łódź © GOZDZIK
Czatolin - w nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku w tej okolicy miał miejsce pierwszy zrzut aliancki na ziemie polskie. W tym rzucie brał udział jeden z najsłynniejszych cichociemnych major Jan Piwnik ps Ponury
Czatolin - w nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku w tej okolicy miał miejsce pierwszy zrzut aliancki na ziemie polskie. W tym rzucie brał udział jeden z najsłynniejszych cichociemnych major Jan Piwnik ps Ponury © GOZDZIK
Czatolin - talica
Czatolin - tablica © GOZDZIK
Domaniewice - wydzielona kwatera żołnierzy WP i dowód że jednak jechałem :-)
Domaniewice - wydzielona kwatera żołnierzy WP i dowód że jednak jechałem :-) © GOZDZIK
Okolice Leśniczówki Polesie w lesie Stanisławowskim pomnik dla poległych w walce z hitlerowskim okupantem
Okolice Leśniczówki Polesie w lesie Stanisławowskim pomnik dla poległych w walce z hitlerowskim okupantem © GOZDZIK
Oznakowanie szlaku na trasie
Oznakowanie szlaku na trasie © GOZDZIK
I takie tam widoki z trasy
I takie tam widoki z trasy © GOZDZIK
Też gdzieś na trasie
Też gdzieś na trasie © GOZDZIK
Takie drogi wśród pól uwielbiam
Takie drogi wśród pól uwielbiam © GOZDZIK



Kategoria Po okolicy


  • DST 6.90km
  • Czas 00:17
  • VAVG 24.35km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 83m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zlało nas masakrycznie

Środa, 8 lipca 2015 · dodano: 08.07.2015 | Komentarze 0

Tylko w celach statystycznych do odnotowania wyjazd PORAŻKA.
Miało być zdobywanie pałaców i wiosek byłych miast, a była ulewa taka, że stojąc pod drzewem przemokliśmy do "pampersa".
Nie było nawet sensu czekać, aż przejdzie bo z nas płynęło. Więc się długo nie zastanawialiśmy ruszyliśmy do domku w ulewę że ledwo co było widać. Jedyny plus to taki, że jak jechaliśmy to płynąca rzeka wody po asfalcie była tak ciepła jak w wannie hihihi.
Trudno co robić. Niebiosa się dowiedziały że będę jeździł teraz w środy wiec psują mi środy. Poprzednia środa się udała bo z zaskoczenia była, ale coś sie wymyśli za tydzień. Może nie będę głośno mówił, albo zmienimy dzień hi hi hi.


Kategoria Po okolicy


  • DST 86.60km
  • Teren 28.00km
  • Czas 04:19
  • VAVG 20.06km/h
  • Podjazdy 274m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlak Rowerowy Bitwy nad Bzurą

Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 1

Lipcowe weekendy pod względem rowerowania zapowiadają się troszkę niepewnie, jeśli tak można powiedzieć.
Lipcowe weekendy będą bardziej imprezowe niż rowerowe - a to wyczekiwana z utęsknieniem rodzinka z Wrocławia zawita, a to jakaś 18-tka się trafiła (jak ślepej kurze ziarno), a to w końcu i parapetówka.
Co robić ???
Jeździć by się chciało, ale i poimprezować i spotykać ze znajomymi przy smacznym jedzonku i dobrze schłodzonej hihihi „zakąsce” też by się chciało. Tym bardziej, że to wszystko inaczej smakuje i inaczej wygląda, gdy na dworze wieczory cieplutkie aż do rana.
Trzeba, więc wprowadzić mały zamiennik. A tym zamiennikiem będą rowerowe środy, urlopowe lipcowe środy.
Taki kaprys nie piątki tylko środy (szybciej tydzień w pracy mija i można powiedzieć ze się ma dwa piątki w tygodniu hihihi)
W pierwszą lipcową urlopową środę z piękną ( w końcu taka jaką uwielbiam) pogodą wybraliśmy się w okolice Piątku (tak jakoś ostatnio ten kierunek mnie kusi) aby w Witowie wbić się na Rowerowy Szlak Bitwy nad Bzurą. Szlak ten łączy miejsca, które związane są z kampanią wrześniową 1939 roku i toczącymi się tu na początku wojny działaniami tzw. Bitwy nad Bzurą (obszar to Kutno, Piątek, Łęczyca).
Dziś realizujemy pętle tego szlaku wokół miejscowości Piątek (jest też druga pętelka w koło Kutna).
Początek szlaku nawet oznakowany, jednak czym bardziej w las tym mniej oznaczeń, a jak się okazało pod koniec naszej wycieczki w miejscowościach i wioskach gdzie (to jest moja opinia) były prowadzone prace przy budowie Autostrady, oznaczeń praktycznie nie ma wcale. Bez mapy i języka za przewodnika, dwa razy wyjechaliśmy w miejscu gdzie dalej nie było już drogi lub wjeżdża się nagle komuś na gospodarstwo.
Tym samym nie wiemy dokładnie czy odwiedziliśmy wszystkie miejsca z tablicami informacyjnymi dotyczącymi wydarzeń z bitwy, czy jednak coś pominęliśmy. Na 100% nie dojechaliśmy do Pęcławic tą drogą jaka jest zaznaczona jako szlak na mapie bo tam jest autostrada i raz na skutek niezauważenia jednaj z leśnych dróg wyjechaliśmy w innym miejscu niż powinniśmy.
Generalnie jednak uważamy, że szlak zaliczyliśmy cały, dowiedzieliśmy się kilku ciekawych informacji oraz poznaliśmy nowe tereny. Trasa jest ciekawa, różnorodna, bo jest i asfalt i leśne fajne dukty oraz piach po kostki, malutkie wioski i malownicze pola, lasy i sady.

Trasa: Głowno – Glinnik - Władysławów Popowski – Jasinna – Witów – Konarzew – Błonie – Krzyszkowice – Piątek – Janowice – Goślub – Michałówka – Ragaszyn – Górki Pecławskie – Janków – Orenice – Łęka – Bielice – Sułkowice Drugie – Witów – Jasionna – Władysławów Popowski – Glinnik – Głowno

Foto:

Silne Błota - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą
Silne Błota - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK

A oto i Silne Błota - bardzo urokliwe miejsce
A oto i Silne Błota - bardzo urokliwe miejsce © GOZDZIK

Wódz Plemienia
Wódz Plemienia "Drewniane Dzidy" bacznie obserwuje teren łowiecki © GOZDZIK

Konarzew
Konarzew © GOZDZIK

Potem był Piątek - foto w wycieczce poprzedniej

Jacnowice - Rowerowy Szlak Bitwy nad Bzurą
Janowice - Rowerowy Szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK

Co by nie było że nas nie było
Co by nie było że nas nie było © GOZDZIK

Goślub - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą
Goślub - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK

I dalej to właśnie tereny tuż przy autostradzie A2, gdzie trochę pobładziliśmy i nie wszędzie można było dojechać. Ale ja tu jeszcze wrócę.

A na koniec odpoczynek w cieniu i wspominki z wycieczki
A na koniec odpoczynek w cieniu i wspominki z wycieczki © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy