Info
Suma podjazdów to 103284 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Wrzesień2 - 0
- 2025, Sierpień7 - 1
- 2025, Lipiec5 - 0
- 2025, Czerwiec6 - 0
- 2025, Maj3 - 0
- 2025, Marzec4 - 0
- 2025, Luty1 - 1
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
- DST 75.90km
- Czas 03:41
- VAVG 20.61km/h
- VMAX 34.30km/h
- Podjazdy 287m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Łęki Kościelne
Poniedziałek, 17 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 5
Urlop Urlop Urlop czas ogłosić.
Sierpniowy czas to właśnie mój czas urlopiku.
Lista zadań do wykonania oczywiście dłuuuuuuga.
Trudno nawet wybrać, od czego zacząć.
A jak taka niepewność w duszy gra to lepiej wybrać coś
pewnego.
A pewne jest to, że na rowerze będzie fajnie i przyjemnie.
Tak jak pomyślałem tak też zrobiłem.
W całym tym zachwycie urlopem i wolnością nie pomyślałem o
tym z jakiego kierunku wieje dziś naprawdę bardzo silny wiatr, a kiedy to do
mnie dotarło to już było za późno na korekty. Droga powrotna to właściwie cały
czas pod wiatr.
Wróciłem wypompowany całkowicie.
A byłem dziś w Łękach Kościelnych, gdzie znajduje się bardzo
uroczy zespół pałacowy, który grał w scenach w filmie „Rodzina Połanieckich”
Trasa: Głowno – Ziewanice – Stary Waliszew – Piaski Bankowe –
Oszkowice – Orłów – Łęki Kościelne – Orłów – Borów – Brzozów – Janinów – Stary Waliszew
– Boczki Domaradzkie – Głowno
Foto : 
Łęki Kościelne - Pałac © GOZDZIK
- DST 33.10km
- Teren 10.00km
- Czas 01:58
- VAVG 16.83km/h
- VMAX 35.60km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 148m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Ciechocinkiem - dzień trzeci - to jak do Bobrownik nie dojechałem
Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 5
Poranek dnia trzeciego naszego wypadu przywitał nas burzą,
deszczem i chłodem. Co prawda temperatura miał spaść o 2-4 stopnie (tak mówiła
Pani z TV) ale nie o 15 !!!!! szok termiczny, śniadanie w bluzie jedzone.
Ojjjj obawiałem się, że nici będą za chwile z wycieczki, bo
nadal w oddali gdzieś słychać było burzę. Ale przecież nie przyjechałem tu, aby
siedzieć i patrzeć na deszcz tylko jednak pojeździć. Tym bardziej ze był to
ostatni dzień naszego wyjazdu i chyba raczej ostatni taki wyjazd.
Czym prędzej wiec zjadłem śniadanko i pognałem na prom do
Nieszawy, aby jak najszybciej przeprawić się na drugą stronie i wrócić na
kwaterę tak, aby przed g.14 być już umytym spakowanym i zwolnić pokój.
Wpadam rozpędem przed 9. do Nieszawy..
A tu cooo???? Żywego ducha na uliczkach, samochodów tez nie
widać …. Miasto wymarłe. ??
Dobra nie ważne prom ważny, aby nie odpłynął, bo o pełnych
godzinach kursuje z tego brzegu.
Dopadam więc nabrzeża, a tam pan w sterówce promu grzecznie
mnie informuje :
- tak jest czynny ale
z jednym rowerzystom to raczej nie będzie płynął na drugi brzeg. Trzeba czekać,
na chociaż jakieś samochody.
Dobra czekam… czekam ….. czekam …. 30 minut …
-jedna para z psem
na spacerzeuff jednak żyją w tym mieście.
Czekam czek …… 45 minut…….. i tu oświecenie……!!!???????
Pytam :
- Proszę Pana ale to jak już mi się uda tam przeprawić i jak
będę wracał i będę sam to też raczej Pan nie przypłynie po jednego rowerzystę tylko
będę czekał tak ????
- No tak jeśli akurat będę po tej stronie to po Pana jednego
nie przypłynę .Ale proszę się nie martwić tak gdzieś po południu to się ruszy
może ….
Jak koło popołudniu ??
Ja koło południa to mam być na kwaterze a nie patrzeć jak
prom sobie stoi po drugiej stronie Wisły….
I jeszcze się rozpadało.
Na koniec Pan poinformował mnie, że w taką pogodę to ludzie
raczej w domu siedzą a nie promem kursują. Ale na pewno po południu jak się
przetrze i wyjdzie słońce to będziemy kursować.
Niestety na takie „na pewno” to ja nie mogę liczyć.
I w taki to oto sposób do Bobrownik nie dojechałem ….
Pokręciłem się trochę po Nieszawie… deszcz pada a miło,
potem pojechałem do Raciążka a na końcu pokręciłem się po samym Ciechocinku,
gdzie wpadłem na Zabytkową Warzelnie Soli. W tym obiekcie w części już nie używanej
do produkcji utworzono muzeum. W muzeum tym znajduje się wiele eksponatów
związanych z warzelnictwem i działalnością uzdrowiskową Ciechocinka. Są tu
między innymi aparaty z początku XX w do gimnastyki leczniczej Wilhelma Zandera
i Henryka Linga (poniżej kilka zdjęć).
W pierwszej chwili jak wszedłem i jeszcze dobrze nie
doczytałem co to jest to pierwsza myśl : „łooooo matko jakie maszyny tortur dla
tych pracowników warzelni mieli aby chyba lepiej pracowali hihihihihi”.
Polecam to miejsce. Jest na uboczu bez tego gwaru, zgiełku i
ciechocińskiego szumu.
Jeszcze tylko na koniec wizyta pod tężniami. No bo jak to
być tu i nie mieć zdjęcia z tężniami .. nie godzi się.
Fota jest .. wracamy na kwaterkę.
O właśnie miałem słów kilka powiedzieć o kwaterze.
Jak dla mnie kwaterka rewelacja! Do Ciechocinka rzut
beretem, do Nieszawy półtora rzutu, do Torunia dwa rzuty. Baza wypadowa na
wszystkie strony doskonała. Sam domek na uboczu, swojska atmosfera gęsi, kury,
psy, kot i kozy to cześć tego uroczego gospodarstwa. Właściciele bardzo mili i
ciepli ludzie (turyści górscy i kajakarze wiec doskonale wiedzą, co w duszy gra).
Jedzonko smaczne i urozmaicone o produkty własnej roboty. Suszona szynka palce
lizać. Naprawdę polecam to miejsce http://www.chabryimaki.net/about-us/ każdemu,
kto by chciałby pozwiedzać okolice Torunia, Ciechocinka, itp.
Dziękujemy za gościnę.
PS
T tak zakończyła się nasza kolejna i raczej oststnia tego typu wyprawa. Ja nie nadaję sie na organizatora wycieczek .... mmm takich wycieczek. Mnie radość sprawia samo rowerownie, zwiedzanie, poznawanie nowego, sama jazda, zmęczenie na rowerze, planowanie kolejnego dnia.... a reszta jest tylko miłym dodatkiem, ale tylko dodatkiem.
I to by było na tyle.
Trasa: Słońsk Dolny – Nieszawa – Raciążek – Ciechocinek –
Słońsk dolny
Foto:
Raciążek - fragment ruin zamku © GOZDZIK
Ciechocinek i kwiatowe dywany © GOZDZIK
Dywaniki aż miło © GOZDZIK
Zabytkowa Warzelnia Soli w Ciechocinku © GOZDZIK
Eksponaty - aparaty do gimnastyki leczniczej © GOZDZIK
Coś bliskiego naszemu sercu :-) do szlifowania formy zimą hihihi © GOZDZIK
Fragment rurociągu solankowego. Odcinek Tężnie - Warzelnia. Bale dębowe wykonane w 1824 roku © GOZDZIK
I oczywiście sztandarowe zdjęcie dla rodzinki z Ciechocinka © GOZDZIK
- DST 87.50km
- Teren 22.00km
- Czas 05:20
- VAVG 16.41km/h
- VMAX 34.40km/h
- Temperatura 36.0°C
- Podjazdy 393m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Ciechocinkiem - dzień drugi - Złotoria i Toruń
Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 3
Piątkowy wieczór mijał w bardzo miłej atmosferze, ale jednak
nieubłaganie mijał.
Niestety nie wszystkim miła i fajna atmosfera przeniosła się
na dzień następny.
Ostrzegałem, prosiłem, mówiłem….. no cóż jesteśmy dorośli i
każdy „pracuje” sam na to jak się rano czuje i podejmuje decyzje na własne
ryzyko. Ja przedszkola nie prowadzę, a wyjazd ze mną na rower jest po to, aby
jeździć na rowerze. I na tym tyle. Reszta jest milczeniem, ale jest mi
przykro….
Właściwie to upał, kogut, gęsi oraz psy nie dały nam już spać
od godziny 4.00. Co udało się oko zmrużyć to jakiś zwierzak dawał znać o sobie,
jak nie zwierzak to upał i tak z Ciapkiem umordowaliśmy się właściwie do samego
rana.
Rano o godzinie 8 przy śniadanku na dworze, szykujący się
skwar dał nam do zrozumienia, że lekko to dziś nie będzie.
Generalnie ja lubię jak jest ciepło, mnie tak bardzo upał
nie wykańcza. Jednak w sobotę naprawdę gorąco było jak w piekle, a dodatkowo
prawie 15 km odcinek jazy po odsłoniętych piaszczystych ścieżkach leśnych nadwątlił
moją wiarę w moje siły i postanowiłem, że nie pojadę dodatkowo jeszcze ze
Złotorii do Zamku Bierzgłowskiego tylko z Torunia wrócimy na kwaterkę.
To była dobra decyzja, bo chyba kolejne dodatkowe dwie lub
trzy godziny na słońcu wypaliłyby mi dziury tu i ówdzie.
Trudno Zamek Bierzgłowski kolejny raz odpuszczony.
Nie ma tego złego, co by jednak na dobre nie wyszło. Dzięki
temu, że w planach on był to mogłem umówić się na spotkanie z SeanDillon czyli
z Przemkiem, który już w zeszłym roku obiecał mi spotkanie, a w tym dodatkowo
dołożył swoje przewodnictwo na ten zamek.
A ponieważ Zamek Bierzgłowski odpuściłem to mieliśmy czas na
to aby posiedzieć w Toruniu i troszkę pogawędzić jak to na takich pierwszych
widzeniach bywa J.
Umówiliśmy się z Przemkiem w Złotorii na tamtejszych ruinach
zamku.
Do spotkania z przemiłymi i bardzo sympatycznym kolegą
doszło z prawie półtora godzinnym opóźnieniem związanym z …….. mmm jakby to
powiedzieć …. problemami natury ludzkiej oraz faktycznie naprawdę ciężką drogą
przez las od promu do Osieka nad Wisłą.
Gdy już dojechaliśmy na miejsce to całe szczęście, że
Przemek nas prowadził, bo chyba bym nie trafił na właściwą ścieżkę do rui. Tu w
przyjemnym cieniu nastąpiło przywitanie i zapoznanie, a potem Przemek nakreślił
nam, jaki ma dla nas plan dojazdu do Torunia nad Wisłę i powrót do Słońska.
I tak oto sobotnia wycieczka dobiegała do końca.
Na kwaterze pewnie już obiadek się robił, więc nie było, na
co czekać trzeba ruszać.
Fantastyczną ścieżką rowerową wzdłuż nowego mostu wylecieliśmy
prosto na starą jedyneczkę i pognaliśmy do domu.
PS.
Tu na końcu muszę pogratulować Stasiowi, że wytrwał tą wycieczkę.
Chłopak dostał rower na gwiazdkę do tej pory kręcił niedzielnie jakieś 15-20 km
z rodzinką a tu od razu blisko 90 km, tropikalne słońce, piach, spore tempo a jednak
udało mu się. Co prawda troszkę musiał zostawać ale jednak podziw Stasiu dla
ciebie. Mam nadzieję ze cię bardzo nie zraziłem do roweru i może jaką seteczkę
wykręcimy jeszcze w tym roku.
Przemku dziękuję ci za miłe towarzystwo, za przewodnictwo i pogaduchy
nad Wisłą. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i wspólnie gdzieś dalej
wybierzemy się na przejażdżkę.
Gdybyś kiedyś zawitał w me strony to daj znać będę gotowy :-)
Trasa: Słońsk Dolny – Siarzewo – Nieszawa – przeprawa promem
– Włęcz – Osiek – Silno – Złotoria – Toruń ale nie wiem którędy Przemek
prowadził na Bulwar Filadelfijski – Nowym Mostem do Brzozy – Otłoczyn – Słońsk Dolny
Foto:
Nieszawa widziana z promu © GOZDZIK
Ruiny zamku w Złotorii © GOZDZIK
Złotoria - ruiny zamku © GOZDZIK
Spotkanie pod ruinami: od lewej SeanDillon, Ciapek,Stasiu czyli Przemek, Marcin i Michał. Ja też jestem :-) © GOZDZIK
O właśnie tym mostem się przeprawialiśmy © GOZDZIK
Chwila odpoczynku przy soku malinowym :-) na Bulwarze w Toruniu - foto SeanDillon
- DST 23.90km
- Teren 8.00km
- Czas 01:18
- VAVG 18.38km/h
- VMAX 40.30km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Ciechocinkiem - dzień pierwszy - Brzoza
Piątek, 7 sierpnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 2
Roczek miną jak z bicza strzelił i nadszedł czas naszego tradycyjnego
trzydniowego wypadu na rowerek.
Nie powiem styczeń, luty, marzec wlókł mi się niesamowicie.
Natomiast teraz czerwiec lipiec to była chwila i już
jedziemy.
Ba jedziemy .. my już wróciliśmy
Niestety.
Wróciłem z bagażem nowych doświadczeń i przemyśleń o tym czy
coś takiego ma jeszcze sens.
Dobra, ale to nie portal filozoficzny tylko rowerowy i tego
się trzymajmy.
Czyli tak dla poukładania czasu – przestrzeni i lokalizacji
wróćmy do piątku 7 sierpnia.
Już w zeszłym roku zaraz po powrocie z wypadu rowerowego pod
Toruń zdecydowałem, że ponownie wrócimy w te tereny, aby odwiedzić miejsca, których
niestety nie udało mi się odwiedzić w zeszłym roku (jak się okazało to i też tez
się nie udało, ale o tym w dalszej relacji).
Baza wypadowa wybrana – Słońsk Dolny Agroturystyka „Chabry i
maki” ( tym miejscu na końcu trzydniowej relacji), miejsca do zobaczenia to: miejsce
katastrofy kolejowej z roku 1980 w Brzozie pod Toruniem, Złotoria, Zamek
Bierzgłowski, Bobrowniki, Nieszawa.
Na mapie i papierze wszystko wygląda wyśmienicie.
No to w drogę.
Na miejsce przybyłem tuż przed godziną 13.30 i po
wypakowaniu rowerów i szybkim złożeniu swojego rumaka ruszyłem zobaczyć miejsce
katastrofy kolejowej.
Słoneczko ostro dawało, ale co tam przecież z Głowna do
Ciechocinka nie jest daleko wiec w samochodzie się nie ugotowałem tak bardzo,
teraz te 20-25 km w słonku chyba tez dam radę. Spokojnie więc pedałowałem szlakiem wiślanym, który chyba pokrywa się tu z czerwonym bursztynowym. Jak coś pokręciłem to przepraszam, ale tak mi to jakoś wychodzi.
Dojechałem na miejsce.
Nie wiem co powiedzieć. Patrzyłem na pomnik czytałem
nazwiska, miasta, z których pochodzili i wiek osób, które zginęły, patrzyłem na
tory i przejeżdżające pociągi i po prostu w głowie pustka.
Wracasz z wakacji, jedziesz do domu pełen wrażeń wspomnień…..
i nagle się to kończy, bo ktoś jeden jedyny KTOŚ.. się pomylił, nie zauważył,
zignorował znaki, był zmęczony…….????
Czytałem o tej tragedii, oglądałem jakiś film i…… Boże jak
mało wystarczy do tego aby dramat był gotowy.
Jeśli ktoś będzie w pobliżu Torunia zachęcam do odwiedzenie
tego miejsca. Chyba mało ludzi to miejsce odwiedza. Może tytko bliscy tych osób. Niestety wjazd samochodem jest tam niemożliwy (kawalątek miejsca przy trasie
na takim malutkim parkingu, a potem kilkadziesiąt metrów na pieszo), jest kierunkowskaz,
który jest tylko czytelny jadąc stara jedynką z Torunia do Ciechocinka ( w odwrotną
stronę niestety nie ma oznaczenia). Warto chwilkę tam spędzić czasu i tak sobie
pomyśleć ………… o... każdy według uznania....
Chwila zadumy w pełnym słońcu i droga powrotna na kwaterkę
oraz pewnie jazda samochodem w samo południe dały znać o sobie, bo po powrocie
nie miałam ochoty już na nic tylko na chłodny prysznic, głęboki cień, oraz
przewidziane chmielowe napoje na tą okazję hi hi hi.
Po godzinie 18 dotarli na miejsce moi towarzysze tej wyprawy
Ciapek, Gołąb i Stasiu (czyli Marcin, Marcin i Michał) i już w komplecie
mogliśmy sobie spokojnie odpalić grilla. To znaczy panowie jeszcze na
Ciechocinek wyrwali rowerkami .. nie wiem, po co ale „chipsów” nie przywieźli i
też nie przyszły same hihihihi
Trasa: Słońsk Dolny – Otłoczyn – Brzoza – Otłoczyn – Słońsk Dolny
Foto:
Brzoza - miejsce katastrofy kolejowej © GOZDZIK
Tablica na miejscu tragicznego wydarzenia z 19 sierpnia 1980 © GOZDZIK
Lista upamiętniająca ofiary katastrofy. Zobaczcie ile młodych ludzi zginęło © GOZDZIK
Kawałeczek szlaku - przyjemniaczek w takiej temperaturze hihihi © GOZDZIK
A Wisły troche mało - baliśmy się ze prom w Nieszawie nie kursuje © GOZDZIK
Wiślana Trasa Rowerowa - Odznaka PTTK jest taka może warto rozpocząć zbieractwo :-) © GOZDZIK
A to widoczek z naszego balkonu © GOZDZIK
- DST 251.40km
- Teren 13.40km
- Czas 12:07
- VAVG 20.75km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 810m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Od poczatku - skazany na przegraną
Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 2
Gdy dwa lata temu wróciłem z wycieczki podczas której
pobiłem swój rekord jazdy dziennej powiedziałem sobie już nigdy wiece.Nie potrzebuję tego typu wyzwań, nie chcę,
wolę mniej a coś zwiedzić, zobaczyć, poznać …….
Minęły dwa lata i … i coś się w durnej głowie urodziło.
A no urodziła się myśl, co by jednak jeszcze raz rzucić
wyzwanie i je zrealizować.
Wyzwanie to przejechać 300 km w jeden dzionek.
Durny pomysł, ale moje to dziecko więc pielęgnowane od
stycznie bardzo pieczołowicie.
Czym bliżej dnia, na który wyznaczyłem realizację planu, tym
bardziej jakoś mi się nie chciało.
Najpierw miejscowość, do której chciałem jechać, a był to
Kalisz, wcale do mnie nie przemawiała. Może nie sama miasto, bo nic do niego
nie mam, ale może kierunek, może drogi. Nie wiem. Na 100% zapału nie było. A
jak nie ma zapału to i realizacja może umrzeć.
Tydzień temu w niedziele , ślęcząc nad mapą nie stąd ni zowąd Pułtusk się pojawił.
Pułtusk ??? no czemu nie?
Plany podboju tego miasta były już w 2005 lub 2006 roku, ba
to nie były plany tylko wycieczka z Sochaczewa, która niestety wówczas
skończyła się w Nasielsku.
Szybka zmiana planów, przeliczenie trasy … jest dobrze.
Można jechać.
Można, można.. łatwo powiedzieć … nadal chęci i tak nie ma,
choć już dużo większe.
Dobra Goździk, dawaj, chociaż spróbuj. Zobacz masz nowy
lepszy rower do tego zamierzenia niż dwa lata temu, więcej przejechanych
kilometrów, więcej przebiegniętych, basen…. jest dobrze, dasz radę. Tak kusiła
durna głowa, a serducho …. Goździk to ci nie jest potrzebne, nikomu nic nie
musisz pokazywać, udowadniać nawet sobie. Daj spokój.
I co tu robić.
Aby był sukces to musi wszystko się zgadzać, musi wszystko
razem chcieć, a nie tu organizm jest za tak, głowa rodzicielka pomysłu nie ma
wyjścia jest na tak, (choć tak naprawdę to chyba tu spaliłem całe zamierzenie),
a serducho mówi NIE właściwie krzyczy, nie mówi.
Piątek wieczór. Jadę nie ma co. Zobaczymy w trasie jak i co.
Zegarek godzina 3.00.
Wyjazd 4.00 poszedł…… w sina dal…
O kurczę jak zimno !!! i jak ciemno jeszcze!! Nieeee no, co
ja tu robię o tej porze w taką zimnicę.
Księżyc na niebie pięknie jeszcze świeci. Kibicuje łysy
łysemu.
Po 25 km wpada myśl: Stary zawracamy, zdejmujemy te obcisłe
i myk do cieplutkiego łóżeczka.
Myśl genialna, ale nie godna postawy rowerzysty, więc
kontynuujemy wycieczkę.
Z każdym kolejnym kilometrem, a może bardziej z każdą kolejną chwilą budzenia się
dnia i wspinania się słonka na niebo, było co raz lepiej. Jechało mi się
superowo, lekko miło i przyjemnie. Chwila moment i już byłem w Kampinosie i
mojej ukochanej puszczy. Odcinek po Górczyńskiej Drodze przemkną jak mgnienie
oka.
Przemkną i zaczęły się schody. Schody związane z jazda po
bardzo ruchliwej drodze do Leszno – Nowy dwór Mazowiecki. Jejku jak ja nie lubię
takiej jazdy. Nie no nie powiem są kierowcy co omijają rowerzystów szerokim
łukiem, zwalniają jak jedzie coś z naprzeciwka. Są tacy, rzadkość, ale są
(pewnie ci, co sami jeżdżą na rowerze). Ale większość to nie ważne, ze nie mamy
z nim szans, on ma się zmieścić jeszcze między rowerzystę, a nadjeżdżający
samochód . A szczytem był gość, co mnie wyprzedzał tuż przed wysepką i ciągną
za sobą przyczepę kempingową. Wiadomo wysepka musi zjeżdżać, samochód dobra
poszedł, ale tyłem przyczepy gdybym nie zjechał na pobocze to by zawadził o
przednie koło jak nic.
Tylko 15 kilometrów takiej drogi, a zmęczyło mnie jak
wcześniejsze 80, albo bardziej.
Było minęło. Jestem w Nowym Dworze mazowieckim i bocznymi
drogami, a właściwie uliczkami dobijam się do Pomiechówka, a następnie kierunek
Nasielsk. Całkiem przyjemny odcinek drogi. Ruch nie za duży, widoczki całkiem
przyjemne, czas ucieka. No właśnie, co z tym czasem? Jakoś umknęła mi godzina
gdzieś. Co ja się zdrzemnąłem gdzieś?
No raczej nie tylko średnia spadła, a czas nie zwolnił razem
ze mną tylko pomyka sobie.
Ojjj ciężko widzę drogę powrotną. Do Pułtuska z nasielska
jeszcze jakieś 20-25 km.
Czyli tak na oko godzina z haczykiem.
Dobra zobaczę w Nasielsku, co i jak dalej.
Nasielsk. Park, ławeczka, sprawdzenie na mapie jak daleko.
Decyzja …. No tak bardzo naciągana, bez przekonania – jadę dalej.
Wyjechałem za Nasielsk w kierunku Pułtuska, a tam …. Droga
masakra, ruch, koleiny w asfalcie, zero pobocza, wąsko….. dramat jakiś.
Koniec nie dojadę do Pułtuska. Nie mam siły i zdrowia na
taką drogę.
Zawracam.
Wróciłem na Nasielska, odpocząłem na ławeczce, na której te
10 lat temu z Kasią i Waldkiem podjęliśmy decyzję, że nie dojedziemy do
Pułtuska i wracamy do Sochaczewa. Teraz wracam sam do Głowna.
Trudno, nie udało się. Nie będę ukrywał że jednak już bliżej domu to sił trochę brakował w
nogach. Jednak tak jak myślę sobie teraz na chłodno to wszystko spaliło się w
głowie. Od samego początku nie było tego żaru do tej wycieczki, nie było … no
nie było serducha. Tak bez uczucia, bez tej iskry i zacięcia…. Nie ma sukcesu.
Może gdyby było nas dwóch trzech to jakoś było by tez
inaczej. Samemu…… eeee dobra nie ma co gdybać co by było gdyby……. Skończyło się
jak skończyło. Może i dobrze.
A za rok……. A za rok to pomyślimy czy jak wpadnie jakiś
durny pomysł do głowy to jej od razu nie odstrzelić hi hi hi
Trasa : Głowno – Domaniewice – Zawady – Parma – Nieborów –
Bolimów – Humin – Aleksandrów – Szymanów – Teresin – Paprotnia – Kampinos –
Górki – Stara Dąbrowa – Cybulica Małe – Nowy Dwór Mazowiecki – Pomiechowo –
Psucin – Wągrodno – Nasielsk – Psucin – Pomiechowo – Nowy Dwór Mazowiecki –
Stara Dąbrowa – Kampinos – Żelazowa Wola – Sochaczew – Stara Sucha – Bolimowska
Wieś – Bolimów – Nieborów – Parma – Zawady – Domaniewice – Głowno
Foto:
Łysy łysemu kibicował dzielnie © GOZDZIK
A gdy świt nadchodził takie oto klimaty się pojawiały © GOZDZIK
Fragmencik Twierdzy Modlin © GOZDZIK
Nasielsk - ten budynek jakoś mnie zauroczył szczególnie nie wiedząc czemu ? © GOZDZIK
Park w Nasielsku, w którym się podejmuje decyzje o powrocie © GOZDZIK
Kawałeczek Twierdzy Modlin - niezbędny do odznaki © GOZDZIK
Sochaczew - odrestaurowane ruiny zamku © GOZDZIK
- DST 36.10km
- Teren 33.50km
- Czas 02:18
- VAVG 15.70km/h
- VMAX 29.10km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Ta ostatnia sobota.........
Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 26.07.2015 | Komentarze 1
W takim składzie udaje się nam spotykamy tylko raz w roku.
Raz w roku i to tylko podczas naszego myślę, że mogę już powiedzieć
cyklicznego 2-3 dniowego wyjazdu.
Niestety tym razem nasz cykliczny wypad będzie bez Waldka,
który tym razem nie może przyjechać do nas na ten czas. Dlatego musieliśmy
zrobić wszystko, aby chociaż na małym wypadzie do puszczy udało się nam
wspólnie razem spotkać. Zabrakło tylko Ciapka, który niestety w ostatniej chwili
musiał iść do pracy. Ale i tak mogę powiedzieć, że skład wycieczki był bliski
ideału hi hi hi.
Ale wracając do samej wycieczki a bardziej do miejsca, w
którym się ona odbyła.
Kampinoski Park Narodowy.
To kawał lasu, w którym się zakochałem blisko 10 lat temu i
to waśnie dzięki Waldkowi, który pokazał mi to miejsce, który jako pierwszy wprowadził
mnie na puszczańskie szlaki, ścieżki i dukty. Piszę o tym, ponieważ ostatnio robiłem
małe podsumowanie wizyt w puszczy, bo chce zdobyć odznakę PTTK „Miłośnika
Puszczy Kampinoskiej” i okazało się, że dzisiejsza wizyta jest wycieczką nr 30.
Ile podczas tych wycieczek przejechałem kilometrów? Jeszcze nie
wiem, ale jakby przyjąć średnią np. 35 km( to jedne z krótszych wycieczek) to
wychodzi całkiem niezły wynik prawda.
A jednak puszcza nadal mnie przyciąga, nadal zaskakuje,
nadal wydaje mi się, że choć jechałem niektórymi szlakami kilka razy to jakbym
odkrywał je za każdym razem na nowo. To że te miejsca wyglądają zupełnie
inaczej w każdej porze roku to jasne jak słońce, ale że te miejsca w tych
samych porach roku wyglądają inaczej .. to raczej magia tego miejsca. Magia
spowodowana np. tym, że danego roku jest zbyt sucho, albo zbyt mokro albo, że
promienie słoneczne inaczej padają, bo jest więcej lub mniej chmur, że ….. eeee
dobra po prostu kocham to miejsce i uwielbiam tu przebywać. Nie ważne czy przedzieram
się przez krzaczory i pokrzywy po szyje na Kacapskiej Drodze, czy na zielonym
szlaku przy Górnych Błotach rower na plecach się niesie, bo mokro okrutnie, czy
może ze względu na piach w Wierszach, albo przy Górze koło kapliczki Św. Teresy.
NIE WAŻNE.
Ważne, że mogę tu zawitać, co jakiś czas, że mogę się tu
spotkać i wspólnie pojeździć z przyjaciółmi lub po prostu pozdrowić na szlaku
podobnych do mnie zakochanych w Puszczy Kampinoskiej.
Dzisiejszy wypad miał podwójne znaczenie. Bo po pierwsze 30
wizyta w ukochanej puszczy to po drugie ostatnia wizyta Waldka w tym roku w
Polsce. Jeśli dobrze się wszystko ułoży to ponowne spotkanie za rok. Czy w
puszczy???? Nie wiadomo. A może gdzieś uda się wymknąć na 2-3 dni? A może
niestety nie…….. Tak czy siak trzeba czekać cały rok i tyle.
Kasiu dzięki, że mimo nawału pracy i przygotowaniach do
naszej wieczornej wizyty mogłaś się wyrwać i wspólnie z nami pośmigać
rowerkiem. Przymknę oko na incydent ze zmianą trasy…, ale tylko dziś. Kolejne
takie wyłamie będzie okrutnie karane.
Gołąbek tobie też piórka powyrywam zobaczysz hi hi hi
Trasa: Granica – Roztoka – Górki – Posada Cisowe – Granica
Foto:
Na czerwonym szlaku - OOŚ Karpaty © GOZDZIK
Na czerwonym w pobliżu Roztoki © GOZDZIK, a dokładnie przy Dużej Górze
Czas na długie pogaduchy też był. - Górki © GOZDZIK
Rodzinka na kanale Łasica - żółty czyli Kacapska Droga © GOZDZIK
Granica © GOZDZIK
- DST 65.40km
- Teren 17.20km
- Czas 03:17
- VAVG 19.92km/h
- VMAX 51.20km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 479m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybki Sobotni Wypadzik
Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 19.07.2015 | Komentarze 2
Imprezy imprezami, ale nikt nie powiedział, że jak uda mi
się załatwić rowerowy wypad w sobotę to nie można by z tego skorzystać. Prawda?
I tak właśnie uczyniłem.
Zganiając troszkę na to, że sobotni wypad na rower to pomysł
mojego drogiego przyjaciela Dariusza, który niestety i tak nie pojechał,
wystąpiłem do swojego zwierzchnika od sobotnich zadań domowych o pozwolenie startu.
Ooooo jak się ucieszyłem, bo owo pozwolenie dostałem. Niestety
z małym haczykiem
– „bo na 13.00 w domu masz być, bo ja jestem umówiona”,
ale od rana do 13.00 do szmat czasu.
Więc w drogę po Łódzkich Wzniesieniach.
Co prawda o ósmej rano takie granatowe burzowe chmury się
przypałętały, że przez około godzinkę wałęsałem się po Głownie, aby w razie, co
do domu uciekać szybko. Jednak nic się nie działo, chmurki sobie przeszły,
troszkę zrosiły drogi i lasy, co tylko pozytywnie wpłynęło na doznania wynikające
z jechania na rowerze ( las pachniał cudownie). Tak wiec dłużej nie było, co
czekać i ruszałem w stronę PKWŁ. Po drodze pomyślałem sobie gdzie pojadę, co
odwiedzę, gdzie dawno nie byłem …. O właśnie nie byłem dawno w Byszewach, gdzie
ponoć już od jakiegoś czasu jest wyremontowany po pożarze Dwór i park dworski.
Kierunek Byszewy, a potem się zobaczy jak z czasem i gdzie
dalej pomkniemy.
Pogoda cudowna, słonko, cieplutko ojjjj jak fajnie i miło
było dziś się wybrać na rowerek, a nie z kosiarką po działce latać. Trawa nie zając
nie ucieknie, a i do poniedziałku nie urośnie do pasa prawda.
Trasa: Głowno (włóczęga po miasteczku) – Kalinów – Lipka –
Sierżnia – Stare Skoszewy – Byszewy – Janów – Bukowiec – Kalonka – Stary Imielnik
– Dobieszków – Warszewice – Niesułków – Szczecin – Głowno.
Foto:
Dwór w Byszewach © GOZDZIK
Tablica informacyjna przy Dworze © GOZDZIK
Rzut oka na PKWŁ z punktu widokowego w Plichtowie © GOZDZIK
- DST 138.90km
- Teren 25.60km
- Czas 07:16
- VAVG 19.11km/h
- VMAX 42.10km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 595m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerowym Szlakiem Szabli i Bagnetów
Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 0
Jeżdżąc po okolicy, co jakiś czas napotykałem znaki
rowerowego szlaku „Szable i Bagnety”.
Oznaczenia, a raczej szlak oznaczony tymi znakami bardzo mnie zainteresował i postanowiłem, że
trzeba go będzie kiedyś przejechać. Tym bardziej, że znajduje się dość blisko
mojego miejsca zamieszkani i że powstał staraniem członków Klubu Turystyki
Kolarskiej „Szprycha” działającego przy PTTK Łowicz. Taka rekomendacja wróży tylko
to, że będzie bardzo interesujący.
Troszkę szukania, troszkę czytania, troszkę wodzenia palcem
po mapie i…. i teoretycznie wygląda naprawdę ciekawie. A jak jest
ciekawie na papierze to bardzo możliwe, że będzie i ciekawie w terenie.
Podejście numer jeden niestety się nie udało, więc musiało nastąpić
podejście numer dwa, które miało miejsce właśnie dziś i się udało. Pogoda dopisała,
rowerowi towarzysze niestety nie, ale przyzwyczajony do samotnych wycieczek
niczym się nie przejmowałem.
Tu jeszcze tylko dodam, że owy szlak przebiega
przez południową cześć powiatu łowickiego i jego głównym celem jest
popularyzacja wiedzy na temat najważniejszych wydarzeń i miejsc związanych z
historią Ziemi Łowickiej. Zaś odwiedzane miejsca nawiązują do najważniejszych
wydarzeń historycznych w dziejach regionu i kraju - powstań narodowych oraz obu
wojen światowych.
Do najbliższego miejsca, w którym
przebiega szlak mam około 8 km, cały szlak liczy sobie około 120 km, więc
dystans będzie bardzo przyzwoity.
Nie będę wiele pisać trzeba go przejechać i tyle,
bo naprawdę warto.
Szlak prowadzi przez wiejskie asfaltowe drogi, przez szutry
i piach pól, lasów i sadów, przebiega przez malownicze łowickie małe wioski,
możemy przez pewne odcinki podziwiać Pradolinę Warszawsko-Berlińską i
Bolimowski Park Krajobrazowy, ale przed wszystkim dzięki niemu odwiedzamy
miejsca pamięci narodowej. Miejsca, w których są pochowani bohaterowie walk września
1939 roku, ale i I WŚ oraz narodowych powstań. Ja głównie skupiłem się na
miejscach związanych z kampanią wrześniową, bitwą nad Bzurą i generalnie
miejscami pamięci II WŚ.
Na koniec opisu muszę powiedzieć i
pochwalić członków klubu, którzy znakowali ten szlak. Jest po prostu genialnie
oznakowany. Wszędzie nawet wśród pól i łąk są słupki ze znakami, oznaczenia na
znakach drogowych, drzewach, kamieniach, słupach. Jadąc tym szlakiem wystarczy
tylko patrzeć, a szlak sama nas prowadzi. Przez całą trasę wyciągnąłem tylko dwa
razy mapkę i to tylko z czystej ciekawości jak daleko jest do jakiegoś miejsca.
Nie sposób się zgubić. Genialnie oznakowany. Gratuluję.
Trasa: wystarczy powiedzieć Czerwony
Rowerowy „Szabli i Bagnetów, ale dla pewności wymienię miejscowości – Głowno –
Helenów – Zgoda – Rulice – Bielawy – Sobota – Mystkowice – Ostrów – Otolice –
Marcew – Łowicz – Zabostów Mały – Kompina – Bednary Wieś – Nieborów – Chyleniec
– Bełchów – Łyszkowice – Bobrowa – Trzcianka – Kalenice – Czatolin – Reczyce –
Domaniewice – Skaratki Pod lasem – Wojewodza – Helenów – Głowno
Foto:
Bielawy - na cmentarzu parafialnym znajduje się kwatera wojenna w której spoczywa 180 żołnierzy WP, ale pochowani są również żołnierze napoleońscy i powstańcy 1863 © GOZDZIK
Walewice - miejsce ku czci poległych żołnierzy 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich, którzy brali udział w walkach w ramach Bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 roku © GOZDZIK
Walewice © GOZDZIK
Sobota - tu urodził się Artur Zawisza Czarny uczestnik powstania listopadowego, stracony przez władze carskie 26 listopada 1833 roku © GOZDZIK
Bocheń - tu urodził się Adam zw. z Bochenia profesor Akademii Krakowskiej, lekarz królów © GOZDZIK
Wkraczamy na tereny Pradoliny © GOZDZIK
Bzura w okolicy Łowicza © GOZDZIK
Łowicz - pomnik poświęcony Polakom, Żydom i jeńcom sowieckim ofiarom hitlerowskiego terroru więzionych w latach 1940-45 w niemieckich obozach pracy przymusowej w pobliskich Małszycach i Kapitule © GOZDZIK
Łowicz © GOZDZIK
Kompina - w dniach 14-15 września 1939 była miejscem zaciętych walk 26 dywizji piechoty Armii pomorze z hitlerowskim najeźdźcom. We wsi znajduje się cmentarz który został wpisany do rejestru zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa © GOZDZIK
Kompina © GOZDZIK
Bednary - pochowano tu 50 żołnierzy WP z 10 pp 26 DP Armii Poznań, 66 pp 16 DP Armii Pomorze oraz żołnierzy innych jednostek poległych w obronie ojczyzny w dniach 14-15 września 1939 roku © GOZDZIK
Łyszkowice - pomnik poświęcony poległym podczas I WŚ © GOZDZIK
Łyszkowice - Mogoła zbiorowa żołnierzy 26 Dywizji Piechoty Armii Poznań i 10 Dywizji Piechoty Armii Łódź © GOZDZIK
Czatolin - w nocy z 7 na 8 listopada 1941 roku w tej okolicy miał miejsce pierwszy zrzut aliancki na ziemie polskie. W tym rzucie brał udział jeden z najsłynniejszych cichociemnych major Jan Piwnik ps Ponury © GOZDZIK
Czatolin - tablica © GOZDZIK
Domaniewice - wydzielona kwatera żołnierzy WP i dowód że jednak jechałem :-) © GOZDZIK
Okolice Leśniczówki Polesie w lesie Stanisławowskim pomnik dla poległych w walce z hitlerowskim okupantem © GOZDZIK
Oznakowanie szlaku na trasie © GOZDZIK
I takie tam widoki z trasy © GOZDZIK
Też gdzieś na trasie © GOZDZIK
Takie drogi wśród pól uwielbiam © GOZDZIK
- DST 6.90km
- Czas 00:17
- VAVG 24.35km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 83m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Zlało nas masakrycznie
Środa, 8 lipca 2015 · dodano: 08.07.2015 | Komentarze 0
Tylko w celach statystycznych do odnotowania wyjazd PORAŻKA.
Miało być zdobywanie pałaców i wiosek byłych miast, a była ulewa taka, że stojąc pod drzewem przemokliśmy do "pampersa".
Nie było nawet sensu czekać, aż przejdzie bo z nas płynęło. Więc się długo nie zastanawialiśmy ruszyliśmy do domku w ulewę że ledwo co było widać. Jedyny plus to taki, że jak jechaliśmy to płynąca rzeka wody po asfalcie była tak ciepła jak w wannie hihihi.
Trudno co robić. Niebiosa się dowiedziały że będę jeździł teraz w środy wiec psują mi środy. Poprzednia środa się udała bo z zaskoczenia była, ale coś sie wymyśli za tydzień. Może nie będę głośno mówił, albo zmienimy dzień hi hi hi.
- DST 86.60km
- Teren 28.00km
- Czas 04:19
- VAVG 20.06km/h
- Podjazdy 274m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Rowerowy Bitwy nad Bzurą
Środa, 1 lipca 2015 · dodano: 02.07.2015 | Komentarze 1
Lipcowe weekendy pod względem rowerowania zapowiadają się troszkę
niepewnie, jeśli tak można powiedzieć.
Lipcowe weekendy będą bardziej imprezowe
niż rowerowe - a to wyczekiwana z utęsknieniem rodzinka z Wrocławia zawita, a to
jakaś 18-tka się trafiła (jak ślepej kurze ziarno), a to w końcu i parapetówka.
Co robić ???
Jeździć by się chciało, ale i poimprezować i spotykać ze
znajomymi przy smacznym jedzonku i dobrze schłodzonej hihihi „zakąsce” też by się
chciało. Tym bardziej, że to wszystko inaczej smakuje i inaczej wygląda, gdy na
dworze wieczory cieplutkie aż do rana.
Trzeba, więc wprowadzić mały zamiennik. A tym zamiennikiem będą
rowerowe środy, urlopowe lipcowe środy.
Taki kaprys nie piątki tylko środy (szybciej tydzień w pracy mija i można powiedzieć ze się ma dwa piątki w tygodniu hihihi)
W pierwszą lipcową urlopową środę z piękną ( w końcu taka
jaką uwielbiam) pogodą wybraliśmy się w okolice Piątku (tak jakoś ostatnio ten kierunek
mnie kusi) aby w Witowie wbić się na Rowerowy Szlak Bitwy nad Bzurą. Szlak ten
łączy miejsca, które związane są z kampanią wrześniową 1939 roku i toczącymi
się tu na początku wojny działaniami tzw. Bitwy nad Bzurą (obszar to Kutno,
Piątek, Łęczyca).
Dziś realizujemy pętle tego szlaku wokół miejscowości Piątek
(jest też druga pętelka w koło Kutna).
Początek szlaku nawet oznakowany, jednak czym bardziej w las
tym mniej oznaczeń, a jak się okazało pod koniec naszej wycieczki w miejscowościach
i wioskach gdzie (to jest moja opinia) były prowadzone prace przy budowie
Autostrady, oznaczeń praktycznie nie ma wcale. Bez mapy i języka za przewodnika,
dwa razy wyjechaliśmy w miejscu gdzie dalej nie było już drogi lub wjeżdża się nagle
komuś na gospodarstwo.
Tym samym nie wiemy dokładnie czy odwiedziliśmy wszystkie
miejsca z tablicami informacyjnymi dotyczącymi wydarzeń z bitwy, czy jednak coś
pominęliśmy. Na 100% nie dojechaliśmy do Pęcławic tą drogą jaka jest zaznaczona
jako szlak na mapie bo tam jest autostrada i raz na skutek niezauważenia jednaj
z leśnych dróg wyjechaliśmy w innym miejscu niż powinniśmy.
Generalnie jednak uważamy, że szlak zaliczyliśmy cały,
dowiedzieliśmy się kilku ciekawych informacji oraz poznaliśmy nowe tereny.
Trasa jest ciekawa, różnorodna, bo jest i asfalt i leśne fajne dukty oraz piach
po kostki, malutkie wioski i malownicze pola, lasy i sady.
Trasa: Głowno – Glinnik - Władysławów Popowski – Jasinna –
Witów – Konarzew – Błonie – Krzyszkowice – Piątek – Janowice – Goślub – Michałówka
– Ragaszyn – Górki Pecławskie – Janków – Orenice – Łęka – Bielice – Sułkowice Drugie
– Witów – Jasionna – Władysławów Popowski – Glinnik – Głowno
Foto:
Silne Błota - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK
A oto i Silne Błota - bardzo urokliwe miejsce © GOZDZIK
Wódz Plemienia "Drewniane Dzidy" bacznie obserwuje teren łowiecki © GOZDZIK
Konarzew © GOZDZIK
Potem był Piątek - foto w wycieczce poprzedniej
Janowice - Rowerowy Szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK
Co by nie było że nas nie było © GOZDZIK
Goślub - Rowerowy szlak Bitwy nad Bzurą © GOZDZIK
I dalej to właśnie tereny tuż przy autostradzie A2, gdzie trochę pobładziliśmy i nie wszędzie można było dojechać. Ale ja tu jeszcze wrócę.
A na koniec odpoczynek w cieniu i wspominki z wycieczki © GOZDZIK



