Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 23078.53 kilometrów w tym 5572.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 92796 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 30.10km
  • Teren 0.50km
  • Czas 01:36
  • VAVG 18.81km/h
  • VMAX 29.30km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 105m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zimowe rowerowanie

Sobota, 6 stycznia 2018 · dodano: 07.01.2018 | Komentarze 11

Nie wiem czy to można zaliczyć na poczet terminu „Rozpoczęcie Sezonu”, ale na 100% procent można powiedzieć, ze po raz pierwszy w roku 2018 ruszyłem dupsko i poszedłem na rowerek.
Tak wiem.
Niedawno pisałem o tym że jazda rowerem poniżej 15 stopni Celsjusza to dla mnie masochizm w czystej postaci. Jednak po rozmowach telefonicznych z moim drogim przyjacielem Waldkiem o tym jak to fajnie się jeździ zimą, jesienią i bardzo wczesna wiosną ten próg opuściłem do 10 stopni, a tu dziś jest 8 i pojechałem…… strach się bać co będzie jak on wróci do Polski na stałe … ojjjjj. Normalnie zimowki do roweru będę musiał kupić….. albo być bardziej twardy i nie ulegać hihihihi.
Ale muszę powiedzieć, że naprawdę było bardzo milutko. Słoneczko zero wiatru, cieplutko…. I tylko jeden debil który mnie zepchnął z drogi w kałuże bo drugi mega debil zaczął nas wyprzedzać troszkę wycieczkę popsuli. Latem to bym to jakoś przebolał, nie pierwszy i nie ostatni tak przejeżdża blisko, że trzeba uciekać, ale teraz zimą prosto w kałużę, takie błoto na poboczu wiejskiej drogi. Upaprany calutki byłe i musiałem zawijać w kierunku domu. Ale mam nadzieję że chociaż 1/10 z tego co za nimi wykrzyczałem się spełni. I już im współczuję…. Głąby …..
Ale dobra nie o tym….
Gdzie byłem… i po co ???
Niedawno… o matko to nie było tak niedawno….. to był jakiś listopad… ale ten czas umyka…
Dobra wiec jakiś czas temu, kiedy wracałem z chrześniakiem z jego meczu do domu, zauważyłem pod Głownem tablicę mówiąca o miejscu Pamięci Narodowej….
Żyję tu, mieszkam, jeżdżę samochodem, rowerem i naprawdę nie widziałem tej tablic w życiu, a tu proszę jest. I wówczas postanowiłem, że jak będzie taki dzień zimowy na malutka przejażdżkę to się tu wybiorę i zobaczę co i jak …..
I właśnie jestem.
Miejsce to upamiętnia rozstrzelanie prze Niemców w czasie II WŚ mieszkańców pobliskich wiosek. Opiekują się tym miejscem uczniowie jednej ze szkół. Naprawdę nie wiedziałem o tym miejscu i nie widziałem go wcześniej. Pomroczność jasna, ślepota…… dobra nie ważne. Lepiej późno niż wcale prawda.
A z innych ciekawostek to w moim pięknym małym miasteczku nad jeziorkiem w lasku powstał naprawdę całkiem spory i fajny Park Linowy. I już nie mogę się doczekać lata aby spróbować swych sił i w takiej formie wypoczynku, sportu, nie wiem jak to nazwać.
Daria, Rafał was też tu zaciągnę hihihihi…..

Trasa: Głowno – Glinnik – Karnków – Domaradzyn – Bronisławów – Głowno.

Foto:
Miejsce Pamieci Narodowej - okolice Głowna
Miejsce Pamięci Narodowej - okolice Głowna © GOZDZIK

Miejsce Pamięci Narodowej - Okilice Głowna
Miejsce Pamięci Narodowej - Okolice Głowna © GOZDZIK

Widok na jeziorko
Widok na jeziorko © GOZDZIK

Park linowy w Głownie
Park linowy w Głownie © GOZDZIK

Głowno - Park linowy
Głowno - Park linowy © GOZDZIK

W Parku Linowym - Głowno
W Parku Linowym - Głowno © GOZDZIK

W Parku Linowym - Głowno
W Parku Linowym - Głowno © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy


  • DST 56.40km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 17.81km/h
  • VMAX 45.17km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 609m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czas już kończyć ten sezon miły.

Niedziela, 5 listopada 2017 · dodano: 06.11.2017 | Komentarze 3

To chyba była ostatnia moja jazda w 2017 roku.
Nie sądzę, aby Pani Jesień zrobiła mi jeszcze jedną niespodziankę w postaci pięknego słonecznego dnia i przynajmniej z plus 12 stopniami. Ale jakby jednak coś się miało takiego przytrafić i byłaby to niedziela to, czemu nie.
Jednak na dzień dzisiejszy jest to wycieczka kończąca Goździkowy sezon rowerowy 2017.
I jak na zakończenie przystało było bardzo udane. Ponieważ oprócz naprawdę pięknego, słonecznego i ciepłego dnia, wolne w pracy miał Andrzej i mógł przyjechać do mnie do Głowna, abym zabrał go do Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
Wycieczkę tą planowałem jakoś w połowie października, ale niestety wówczas toczyłem nierówną walkę z bolącym gardłem, a potem z jakimś ogólnym nygusem, który mnie dopadł.
Całe szczęście, że pogada w ten pierwszy listopadowy weekend okazała się łaskawa i jeszcze pozwoliła na małe rowerowe harce.
Ponieważ była to pierwsza, mam nadzieję nie ostatnia, wizyta Andrzeja w moim parku miałem dość swobodną możliwość ułożenia trasy wycieczki. Oczywiście chciałbym pokazać mu jak najwięcej fajnego i pięknego terenu, ale nie mieliśmy całego dnia do dyspozycji i trzeba było na coś się zdecydować. Wybór padł na Rezerwat Struga Dobieszkowska oraz Rezerwat Parowy Janinowskie. Pierwszy ze względu na bardzo ładnie wijącą się w dole Młynówkę, a drugi ze względu na to, że od leśniczówki do trasy Stryków – Brzeziny (708) to mój ulubiony fragment czarnego szlaku i wszystkich dróg i drużek znajdujących się w PKWŁ. Natomiast dojazd do tych miejsc oraz powrót i to, co pomiędzy to czysta improwizacja, ale oczywiście niepozbawiona walorów krajobrazowych i widokowych. Po ostatnich ulewach oraz wichurach jakie w tym roku nawiedziły nasze okolice niektóre fragmenty szlaków oraz leśnych drużek przysporzyły troszkę kłopotów. Było i błoto i ślisko i kałuże jak jeziora i noszenie rowerów na plecach, ale wszystko to nadało wycieczce fajnego niezapomnianego klimatu. Mam tylko nadzieję, że Andrzejowi podobało się tak samo jak mnie i że uda mi się namówić go na kolejną tym razem już wiosenną wizytę w Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich. To był bardzo mile spędzony dzień.

Jak koniec to koniec i wypadało by jakoś podsumować się na ten właśnie koniec.
Tylko co tu pisać ???
Jak zwykle nie wszystkie palny wycieczkowe udało się zrealizować. Brakło czasu, brakło nieraz odpowiedniej pogody, a i chęci nieraz też nie pozwalały wybrać się na rower. Udała się najważniejsza sprawa zaplanowana na ten rok i z tego powodu jestem bardzo szczęśliwy. Udało się wyjechać na 3 dni na Mazury i to w towarzystwie, o jakim można tylko pomarzyć. A że marzenia ponoć raz na jakiś czas się spełniają to właśnie spełniły się w lipcu 2017 i wspólnie z Waldkiem i Andrzejem wróciłem do miejsc, w których byłem z Waldkiem w 2006 roku. Oczywiście wyjazd ten, jak i wszystkie moje wycieczki i wypady rowerowe nie były by możliwe gdyby w domu ze zdrowiem syna nie było spokojnie. Ale o tym cicho sza ….
Oczywiście bardzo się cieszę ze wspólnych wyjazdów ze Skowronkami w Jure K-Cz. Jest tam ciężko i trudno, ale jest cudownie i z chęciom wracam w tamte strony i daję się prowadzić po tej krainie Darii i Rafałowi. Dziękuję Wam bardzo.
No dobra no to tyle by tej radości i szczęścia było.
Dziękuję wszystkim znajomym, oraz tym, z którymi miałem przyjemność się poznać w tym roku i wspólnie spędzić trochę czasu na wycieczkach rowerowych. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też uda się gdzieś wspólnie pojechać, a i może poznać nowych pozytywnie zakręconych rowerzystek i rowerzystów hihihi
Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka, aby przyszły sezon był równie udany.

Trasa: Głowno – Kalinów – Nowostawy Górne – Niesułków – Anielin – Warszewice – Cesarka – Ługi – Dobieszków – Niecki – Stare Skoszewy – Głogowiec – Jaroszki – Janinów – Niesułków-Kolonia – Nowostawy Dolne – Nowostawy Górne – Kalinów – Głowno

Foto:
Na szlaku w PKWŁ
Na szlaku w PKWŁ © GOZDZIK

Takie tam widoczki
Takie tam widoczki © GOZDZIK

Ulubiona część czarnego szlaku
Ulubiona część czarnego szlaku © GOZDZIK


Kategoria PKWŁ


  • DST 84.50km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 17.48km/h
  • VMAX 34.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 942m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Góry dwie.........

Sobota, 30 września 2017 · dodano: 02.10.2017 | Komentarze 4

….. a miały być cztery : Diabla Góra, Bąkowa Góra, Majowa Góra i Góra Chełmo

Niestety uciekający z prędkością światłą czas nie pozwolił nam na realizację całego naszego planu wycieczki. Ale powiem szczerze , że to i tak super się udało, bo patrząc na pogodę w miesiącu wrześniu i nieustanie lejący deszcz t omiałem ogromne obawy czy w ogóle się uda spotkać i pojeździć. A tu proszę, jaka niespodzianka. Pogoda wymarzona, chociaż powietrze ostrawe.

Na miejsce spotkania wyznaczyliśmy Przedbórz. Tu na zbiórce stawiła się Daria oraz Rafał i Andrzej.
Początek zapowiadał się całkiem dobrze.
No może troszeczkę gdzie nie gdzie zboczyliśmy z dróżki lub pojechaliśmy nie tą drogą, co trzeba było, ale generalnie na pierwszy bufet, który był zaplanowany na Diablej Górze dotarliśmy w miarę sprawnie. Sprawnie na tyle na ile pozwalał leśny teren, bo właściwie cała droga od Przedborza wiodła przez lasy. Miało to oczywiście swój urok, bo i przyjemnie się jechało, las pachniał grzybami, a same grzyby wyrastały pod kołami, ale niestety czas uciekał. Dlatego już tu zrezygnowaliśmy z części trasy i nie jechaliśmy w kierunku Trzech Morg tylko liczyliśmy na to, że przez Pilicę przeprawimy się w miejscowości Faliszew, gdzie na mapie jest zaznaczony Łódzki Szlak Konny. A jak jest zaznaczony to może i rowerem się jakoś przeprawimy w tym miejscu, bo może płytko jest, bo może jakaś kładeczka, albo rzeka wąska i się uda……
Niestety nic bardziej mylnego. Generalnie nie mam pojęcia jak tędy można na koniu się przeprawić, bo jak dla mnie to i bardzo głęboko i szeroko i nurt ostry. No chyba, że może kiedyś był tu jakiś mały prom bo na obu brzegach takie jakieś miejsca wypłaszczone były. Generalnie w tym właśnie miejscu legła w gruzach nasza kolejna miejscówka do odwiedzenia. Nie było bowiem szans na to, aby wyrobić się z czasem i z Przedborza jechać do Bąkowej Góry, a potem na Chełmo.
Po nieudanej próbie sforsowania Pilicy ruszyliśmy, więc do Przedborza, a następnie do rezerwatu Góry Chełmo. Bardzo mi zależało na odwiedzeniu właśnie tego miejsca. Jest ono niezwykłe i trochę tajemnicze.
Oto opisu ze strony internetowej zamkilodzkie.pl :

Góra Chełmo to najwyższe wzniesienie Wzgórz Radomszczańskich (323 m n.p.m.). Na jej szczycie zachowały się pozostałości grodu datowanego na X-XI wiek. Grodzisko otacza potrójny pierścień wałów ułożonych z bloków wapiennych. Na północnym stoku wzgórza znajdują się dawne kamieniołomy o ścianach sięgających 10 metrów.
Górujące nad okolicą wzniesienie zawsze rozbudzało wyobraźnię i tworzyło legendy. Kiedyś było to też miejsce kultu pogańskiego. Podanie głosi, że w wykutych w piaskowcu komnatach śpi św. Jadwiga Śląska z rycerzami. Szczęśliwcy mogą zobaczyć dzielnych wojowników, gdy ćwiczą sztuki walki na szczycie góry. Można też dowiedzieć się kiedy dokładnie to następuje. Informację można odczytać na korze dębu rosnącego w lesie na Górze Chełmo. Jednak tylko w czwartek, podczas nowiu. W kościele mariackim w Krakowie wisi żebro jednego z chełmskich wielkoludów. Kiedy się ostatecznie rozpadnie, wtedy rycerze powstaną do prawdziwej walki.
Kolejna legenda mówi, że Góra Chełmo połączona jest podziemnym tunelem z Bąkową Górą. Na wzniesieniu utworzony został rezerwat leśno-archeologiczny „Góra Chełmo”, chroniący las, oraz grodzisko.

Pozwoliłem sobie na przytoczenie dokładnego opisu bo jest zwarty, krótki i oddaje charakter tego miejsca. Tam naprawdę było tajemniczo. Natomiast o podjeździe na sam szczyt nie będę wspominał….. powiem tylko tyle, że góra odcięła mi tlen i moc w nogach całkowicie hihihihi.
Po chwili spędzonej w samym sercu grodziska podjechaliśmy jeszcze do kamieniołomu, a następnie mieliśmy się udać czerwonym szlakiem do Masłowic i dalej tym samym szlakiem do Przedborza. Niestety pewne okoliczności ponownie zmusiły nas do zmiany i tego na szybko wymyślonego zastępczego planu.
Trudno tak wyszło. Małe niedogadanie, brak łączności i stracone 30-40 minut, a ja niestety przed 19.00 muszę być w domu. Taki los.
Ale jak to się mówi gdy coś nie wychodzi : Nie ma tego złego co by na dobre nie przekabacić.
Prawda???
Prawda. Jest pretekst aby spotkać się w tych okolicach raz jeszcze i odwiedzić nieodwiedzone Góry: Bąkową i Majową i może jakąś jeszcze inną np. Góra Czartoria koło Ręczna.

Zobaczymy, co i jak. Jak dla mnie była to już raczej ostatnia całodzienna wycieczka w tym sezonie. Nie kończę oczywiście jeszcze sezonu, bo chciałbym jeszcze pojechać do Puszczy Kampinoskiej i jeszcze odwiedzić Wzniesienia Łódzkie, ale na 100% dalej i dłużej już nie. Teraz pomału trzeba się zacząć rozliczać ze zrealizowanych i nie zrealizowanych planów w 2017 oraz przymierzyć się do planowania sezonu 2018, w którym to roku główną wycieczką będzie : Trzy dni na Green Velo.
Natomiast podsumowując dzisiejszą wycieczkę mogę tylko stwierdzić że w wyśmienitym towarzystwie to i niezrealizowane w 100% plany są wspaniałe i warte przeżycia. Dziękuję Wam bardzo za dzisiejszy dzionek.

Trasa : Przedbórz – Wierzchlas – Zuzowy – Wąsacz – Reczków Stary – Brzezie – Rez. Diabla Góra – Brzezie – Skotniki – Faliszew – Taras – Grobla – Przedbórz – Kraszewice – Chełmo – Rez. Góra Chełmo – Chełmo – Kraszewice – Przedbórz.

Foto:
Na leśnych drogach w okolicy Przedborza
Na leśnych drogach w okolicy Przedborza © GOZDZIK

Na szczycie Diabła Góry
Na szczycie Diabła Góry © GOZDZIK

Rezerwat Diabla Góra
Rezerwat Diabla Góra © GOZDZIK

Na szczycie Góry Chełmo
Na szczycie Góry Chełmo © GOZDZIK

Pozostałosci po grodzisku na szczycie Góry Chełmo
Pozostałości po grodzisku na szczycie Góry Chełmo © GOZDZIK

Kamieniołom na Górze Chełmo
Kamieniołom na Górze Chełmo © GOZDZIK

Ten sam kamieniołom i Goździk
Ten sam kamieniołom i Goździk © GOZDZIK




  • DST 95.40km
  • Teren 35.00km
  • Czas 05:14
  • VAVG 18.23km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Po lasach majora "Hubala"

Niedziela, 10 września 2017 · dodano: 12.09.2017 | Komentarze 2

Terapii mej ciąg dalszy następuje dziś.
No tak. Bo gdyby nie to, że z Karoliną umówiłem się już prawie miesiąc lub dwa wcześniej na wycieczkę w okolicy Tomaszowa, to w sobotę na grillu u szwagra poległbym jak Krzyżacy pod Grunwaldem.
A naprawdę nadal mi się nie chce, ale wstyd było odmówić. Tym bardziej, że na wycieczkę zapowiadała się super piękna pogoda, a do tego towarzystwo przednie.
A swoją drogą, co się na tym grillu ubawiłem i uśmiałem to moje.
Ale wracając do terapii rowerowej.
Od dłuższego czasu miałem ochotę na rozpoczęcie jazdy szlakiem mjr Henryka Dobrzańskiego ps. Hubal. Karolina z Darkiem opracowali trasę, termin umówiony nie ma wyjścia na zbiórkę do Tomaszowa gnam z samego rana. Pod skansenem chwilkę po 9.00 przybywa Andrzej (bardzo się cieszę, że mógł dziś z nami się spotkać. Nie widziałem się z Andrzejem od końca lipca), a po chwili oczekiwania Karolina i Darek ( a z nimi od kwietnia.... masakra jak ten czas ucieka)
Zapoznają nas z planem wycieczki informując ze fajnie by było odwiedzić jeszcze bunkry, których nie widzieliśmy, a były w planie, podczas wycieczki w zeszłym roku.
Wsiadamy na nasze rumaki i ruszamy do Dęba gdzie znajduje się pierwszy punktu ścieżki edukacyjno-historycznej „Śladami Oddziału Majora Hubala”, która to z kolei pokrywa się częściowo ze Szlakiem Partyzanckim im. „Hubala”.
Karolina prowadzi nas leśnymi duktami. Ptaszki śpiewają, słonko świeci, cieplutko, miło się rozmawia, szum wiatru w uszach, naga podaje ładnie, las pachnie grzybami, kanapki smakują inaczej….. OJJJJJJJJ JAK WSPANIALE JEST NA ROWERZE ……. Jak cudownie…. Jak mi brakowało tego uczucia ….. tego czegoś właśnie…. Tej radości z bycia tu i teraz na rowerze, nie ważne konkretne miejsce liczy się dany moment, chwila…… Wracam do żywych … ciałem, duszą, sercem….. rowerzystów !!!!!!.
Chce jeszcze…….. i jest jeszcze. Odwiedzamy kolejne miejsca związane z działaniami bojowymi oddziału „Hubala”- Poświętne, Fryszerkę, Studzianne, Leśniczówka Bielawy (wigilia oddziału) i w końcu najważniejsze miejsce Anielin. To tu 30.04.1940 roku zginą major kawalerii Wojska Polskiego Henryk Dobrzański „Hubal”. Przez jednych nazywany pierwszym partyzantem przez innych ostatnim polskim żołnierzem, który mimo rozkazów broni nie złożył munduru nie zdjął. W tym miejscu znajduje się Szaniec majora. Miejsce spoczynku nie jest znane i do dziś mimo poszukiwań nadal nie ma w tym temacie dokładnej wiedzy. Z tego, co udało mi się przeczytać w Internecie cały czas trwają prace zmierzające do tego, aby odnieść to miejsce. Nawet ostatnio w 2016 roku w Inowłodzu.
Bardzo ciekawą stronę (jest m.in. filmik z wywiadu z córką majora) znalazłem pod tym adresem http://www.majorhubal.pl/index.php?d=strona_aktualnosci

A co się tyczy samej wycieczki to oczywiście była bardzo udana. Odwiedziliśmy wszystkie zaplanowane miejsca. Oczywiście zostało jeszcze kilka miejsc na ścieżce edukacyjnej i dalsza cześć szlaku, ale to miejsca, które były poza naszym dzisiejszym planem.
Ale dobrze, że zostały. Wrócimy tu jeszcze może jesienią ????, a może wiosna???? Lasy przepiękne, więc obie pory roku będą miały swój klimat, który przyczyni się do tego, że wycieczka będzie ciekawsza.
Karolina, Darku bardzo Wam dziękujemy za przewodnictwo w dzisiejszej wycieczce. Mam nadzieję że uda się nam jeszcze raz wybrać w te piękne leśne tereny i dokończyć „rowerowy marsz” po ścieżce i szlaku związanymi z mjr „Hubalem”.

PS
Bunkry w Skrzynkach też ciekawostka muszę Wam powiedzieć.


Trasa: Tomaszów Mazowiecki – Wąwał – Brzustów – Dęba – Poświętne – Anielin – Fryszerka – Inowłódz – Spała – Tomaszów Mazowiecki – Kruszowiec – Skrzynki – Ojrzanów – Tobiasze – Zaborów I – Tomaszów Mazowiecki.

Foto:
Ekipa na szlaku
Ekipa na szlaku © GOZDZIK

Bielawy miejsce po leśniczówce
Bielawy miejsce po leśniczówce © GOZDZIK

Obelisk
Obelisk © GOZDZIK

Anielin - Szaniec majora
Anielin - Szaniec majora "Hubala" © GOZDZIK
Jedna z tablic w szańcu
Jedna z tablic w szańcu © GOZDZIK
Młyn we Fryszerce
Młyn we Fryszerce © GOZDZIK
Inowłódz - ruiny cmentarza Żydowskiego
Inowłódz - ruiny cmentarza Żydowskiego © GOZDZIK
Inowłódz - Cmentarz z okresu I WŚ
Inowłódz - Cmentarz z okresu I WŚ © GOZDZIK
Tablica informacyjna przed cmentarzem
Tablica informacyjna przed cmentarzem © GOZDZIK
Inowłódz - bunkier na terenie kopalni
Inowłódz - bunkier na terenie kopalni © GOZDZIK
Skrzynki i to co zostało z grupy bunkrów
Skrzynki i to co zostało z grupy bunkrów © GOZDZIK
Bunkry w Skrzynkach
Bunkry w Skrzynkach © GOZDZIK
Skrzynki - w bunkrze
Skrzynki - w bunkrze © GOZDZIK
Skrzynki - bunkry
Skrzynki - bunkry © GOZDZIK





  • DST 71.70km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:31
  • VAVG 15.87km/h
  • VMAX 58.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 1012m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jurajskie Warownie i Pustynia

Środa, 23 sierpnia 2017 · dodano: 29.08.2017 | Komentarze 1

Na ostatnią wycieraczkę nie miałem ochoty.
Nie chciało mi się jechać.
Zero radości ze zbliżającego się wyjazdu.
No po prostu nic, zero.
A do tego wszystkiego jeszcze myślałem jak się wyślizgać z tej jazdy.
Ewidentnie coś mi było i to coś mnie dołowało.
A w takich stanach duszy i ciała najlepiej jest przekonać się o co chodzi w boju, czyli na rowerze, na wycieczce, a najlepiej w dobrym towarzystwie i w pięknych okolicznościach przyrody i krajobrazu.
Doktorami mojego stanu ducha zostali Daria i Rafał, a lekarstwem Jura Krakowsko-Częstochowska z jej warowniami.
Prawda że taki zestaw gwarantował 100% wyleczenie mnie z tego nie wiadomo czego.
Co prawda wstanie o 4 rano aby dojechać na czas na miejsce spotkania do Podzamcza nie za bardzo mi się uśmiechało, ale perspektywa spotkania z Darią i Rafałem i to do tego na jurze gwarantowało powetowanie tych strat w śnie.
Jedynie żałowałem tego, że Andrzej nie mógł uczestniczyć w tej naszej wycieczce, ale niestety praca go zatrzymała.
Do Podzamcza na miejsce zbiórki udałam się więc samemu.
Trasa wycieczki była całkowicie przygotowana przez Skowronków i w głównej mierze opierała się o niebieski szlak warowni jurajskich oraz i czerwony Szlak orlich Gniazd z małymi odstępstwami to tu to tam, ale tak aby zobaczyć cos ciekawego. Generalnie plan naszej wycieczki zakładał dojechanie do Pustyni Błędowskiej z odwiedzeniem możliwie wszystkich znajdujących się po drodze zamków i innych atrakcji i ciekawych miejsc.
Niestety dziś pogoda nas nie rozpieszczała a dodatkowo przygotowała nam atrakcję w postaci deszczu w Kluczach, choć takowego w tych okolicach, a właściwie w tym rejonie Polski prognozy podawane dzień wcześniej nie przewidywały. Ale cóż deszczowe chmury o tym nie wiedziały i przywędrowały skutecznie mocząc nas w drodze z Rabsztyna do Klucz. Jeszcze potem dostaliśmy mała poprawkę w drodze z Klucz na punkt widokowy na Pustynię Błędowską w Chechle.
Szkoda bo jednak dla mnie „ciepłolubnej kluchy” pogoda jest ważnym elementem, ale trudno widoki, atrakcje i towarzystwo rekompensowały mi ta pogodowa niedogodność.
Dobra co tu dużo pisać.
Wiadomo jurajskie szlaki nie należą do najłatwiejszych, więc troszkę w kość dostałem. Podjazd na Świniuszkę mimo że asfaltem, a nie terenem to dla mnie walko o oddech, ale wygrana bo choć dopiero po tygodniu ale piszę tą relację hihihi.
Atrakcji całe mnóstwo. Zamki, strażnice, widoki, szlaki… wszystko cudowne i fajne. Jednak mimo tego wszystkiego coś nadal ze mną i jeżdżeniem nie tak. Dziś zamiast iść na rower w przedostatni dzień mojego urlopu, w piękną słoneczna pogodę to siedziałem w domu bez żadnego ładu składu i celu. Eeeeeeeeee.
A może podświadomie koszmarny zeszłoroczny wrzesień i przeżycia z nim związane jakoś nie pozwalają mi się cieszyć tym co jest, co mam, co mogę….. ???????.
Dobra czas się ogarnąć ……………

Trasa: Mam nadzieję ze nic nie pokręciłem.
Podzamcze – Ryczów – Złożeniec – Smoleń – Krzywopłoty – Bydlin – Cieślin – Golczowice – Jaroszowiec – Bogucin Duży – Bogucin Mały – Rabsztyn – Klucze – Chechło – Ogrodzieniec – Podzamcze.

Foto

Zamek Ogrodzieniec
Zamek Ogrodzieniec © GOZDZIK

Straznica Ryczów
Strażnica Ryczów © GOZDZIK

Zamek Smoleń
Zamek Smoleń © GOZDZIK

Ruiny Zamku Smoleń foto Daria
Ruiny Zamku Smoleń foto Daria © GOZDZIK

Zamek Bydlin
Zamek Bydlin © GOZDZIK

Zamek Rabsztyn
Zamek Rabsztyn © GOZDZIK

Ruiny Zamku Rabsztyn
Ruiny Zamku Rabsztyn © GOZDZIK

Gdzieś na jurajskim szlaku
Gdzieś na jurajskim szlaku © GOZDZIK foto Daria

Daria, Rafał i Goździk.... a w tle Pustynia Błędowska punkt widokowy Chechło
Daria, Rafał i Goździk.... a w tle Pustynia Błędowska punkt widokowy Chechło © GOZDZIK

Widok na Pustynie Błędowską z punktu widokowego Czubatka w Kluczach
Widok na Pustynie Błędowską z punktu widokowego Czubatka w Kluczach © GOZDZIK





  • DST 118.00km
  • Teren 5.50km
  • Czas 05:33
  • VAVG 21.26km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 798m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mały "Rajd Kolarski Dookoła Ziemi Łódzkiej" odznaka PTTK cz 6

Czwartek, 17 sierpnia 2017 · dodano: 20.08.2017 | Komentarze 3

Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo nie chciało mi się jechać na wycieczkę. Od samego popołudnia dnia poprzedniego już myślałem co by tu zakombinować aby znaleźć pretekst do siedzenia w domu. A przecież było wszystko jak należy. Mam urlop, pogoda … no co prawda od samego rana tak do 13 nie była moją wymarzoną, ale oki jako całodniowa była super, rower przygotowany wszystko naszykowane, trasa wytyczona. No po prostu nie wiem.
Może to, że tym razem wyruszałem sam, a nie tak jak poprzednich siedem wycieczek we wspaniałym towarzystwie Darii, Rafała, Andrzeja czy Waldka?
A może to, że jakoś tak spadł mi zapał do zaliczenia kolejnego odcinka trasy niezbędnej do zdobycia Odznaki PTTK : „Mały -Rajd Kolarski dookoła Ziemi Łódzkiej”????
A może to, że byłem trochę zmęczony pracami domowymi i ogrodowymi jakie sobie wymyśliłem na czas urlopu i każdego dnia je sumiennie realizowałem ?????
Nie wiem…. A może wszystkiego po trochu ???
Ale tak bardzo mi się nie chciało, że nawet siedząc już w pociągu do Zduńskiej Woli (najpierw do Ł. Kaliskiej gdzie była przesiadka i cudowny pretekst aby nie wsiadać do następnego pociągu) myślałem o tym, że dobra na następnej stacji wysiadam i sobie tu tylko pojeżdżę, nie no dobra na następnej , nie, nie na jeszcze jednaj. I takim sposobem dojechałem do Zduńskiej Woli czyli startu mojego dzisiejszego rowerowania.
Po takim wstępie nie trudno się domyśleć, że raczej wycieczka bez większego szału, radości i podniecenia z kolejno wykręcanych kilometrów.
Oczywiście muszę tu powiedzieć, że trasa naprawdę bardzo miła i sympatyczna. Boczne lokalne dróżki, prawie bez żadnego ruchu samochodowego. Lasy, pola, łąki i spokój i cisza i małe miasteczka i wioski. Naprawdę bardzo urocza trasa.
I co właściwie to już…..

Trasa: Zduńska Wola – Szadek – Marcelin – Łobudzice – lichawa – Zygry – Dzierzązna Szlachecka – Ruda Jeżewska – Góra Bałdrzychowska – Rąkczyn – Poddębice – Tarnowa – Psary – Skórka – Parzęczew – Wytrzyszczki – Kowalewice – Wiktorów – Emilia – Kania Góra – Dzierżązna – Biała – Szczawin – Swędów – Smolice – Stryków – Bratoszewice – Wyskoki – Głowno

Foto (nawet tych jest tyle co kot napłakał):

Dwór Złotnickich w Zduńskiej Woli
Dwór Złotnickich w Zduńskiej Woli © GOZDZIK

Zygry - maszt radiowo-telewizyjny 346 m
Zygry - maszt radiowo-telewizyjny 346 m © GOZDZIK

Gdzieś na trasie  - takie widoczki mi towarzyszyły
Gdzieś na trasie - takie widoczki mi towarzyszyły © GOZDZIK

Tablica informacyjna o wsi Dzierżązna
Tablica informacyjna o wsi Dzierżązna © GOZDZIK

Pałac w Dzierżąznej
Pałac w Dzierżąznej © GOZDZIK

Dzierżązna - tablica przed pałacem
Dzierżązna - tablica przed pałacem © GOZDZIK




  • DST 72.30km
  • Teren 33.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 20.46km/h
  • VMAX 35.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 475m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Pożegnanie Waldkowych wakacji do Puszczy Kampinoskiej

Sobota, 5 sierpnia 2017 · dodano: 08.08.2017 | Komentarze 3

Po ostatnim weekendzie pełnym wrażeń, wspomnień, cudownych krajobrazów w fajnym towarzystwie przyszedł tak od razu tydzień pracy. I gdyby nie to, że na sobotni dzionek umówiliśmy się z Waldkiem na wspólną wycieczkę do naszej hihihi Puszczy Kampinoskiej, to w pracy byłoby mi tak sobie. A tak to czekałem i wyglądałem z utęsknieniem kolejnego weekendu, co spowodowało, że tydzień strzelił jak z bicza.
W sobotę już od samego rana nie mogłem usiedzieć za bardzo w domu, więc wszystkie sprawunki na sobotę i niedziele zrobione, wszystko gotowe i ruszam do Sochaczewa, z którego to dziś rozpoczniemy penetrację puszczy. Oczywiście kawałek trzeba dojechać z Sochaczewa do choćby Granicy czy Kampinosu, ale Waldek poprowadził nas takimi fajnymi bocznymi drogami, że nie wiadomo, kiedy i jak i byliśmy w Kampinosie, a po chwili już byliśmy na niebieskim szlaku w stronę „Zamczyska” i dalej hej w las…..
No właśnie w las, w puszczę……………….
Niezmierną przyjemnością bycia w puszczy w porze letniej jest podziwianie bogactwa różnorakiej ogólnie pojętej Flory. Piękne kolorowe łąki z kwiatami, nasycone zielenią liście drzew, krzewów i innych cieniolubnych roślin. Cała ta zielono – kolorowa szata, która do tego jest skąpana w promieniach słońca tańczących po drogach i ścieżkach ukrytych wśród drzew daje tyle przyjemności, że aż nie chce się wyjeżdżać na czarne zwykłe asfalty. Gra świateł między pniami drzew, lśniące gdzieniegdzie w bagiennych ostępach oczka wodne. To wszystko jest po prostu piękne.
Ale jest i ciemna strona tego piękna, choć oczywiście można powiedzieć, że to również jest element tego całego letniego teatru przyrody.
Mówię oczywiście o Faunie.
Ale nie o tej, co biega, skacze pełza tylko o tej, co fruwa (ptaki też nie liczą) i w tych małych bzykających główkach ma tylko jedno:
- Nawalić się krwią na „maksa” do bólu ile wejdzie, drugi taki dureń może tędy nie przechodzić, przejeżdżać przez bardzo długo.No po prostu wszelkiego rodzaju meszek, komarów, komarzyc, bzyków, grzdyli (nie wiem jak to się wszystko zwie) i co tam jeszcze może latać i gryźć to było. Ja bardziej zmęczony byłem na postoju oganiając się od tego robactwa niż kolaże podczas Tour de France na 19 etapie. A Waldka, gdyby nie to, że silny chłopak jest, to by go do lasu wciągnęły, kiedy to przez okoliczności przyrody musiał się zatrzymać na chwilkę poprawić łańcuch czy bidon. Już nie pamiętam, co to było, bo o życie walczyliśmy podczas takich postojów.
Tak było, tak było.
Ale co PIĘKNIE BYŁO i tyle.
To cały urok tego miejsca i oczywiście setek podobnych i pięknych miejsc w Polsce, które na nas czekają i mam nadzieję, że się doczekają.
To miejsce przyciąga mnie o każdej porze roku – rowerowej porze roku oczywiście (zimą się jeździ na sankach, albo powinno przesypiać, a czas spania doliczać do długości życia). A w Puszczy Kampinoskiej z moim, że tak powiem pierwszym nauczycielem i przewodnikiem po niej już nie pamiętam jak dawno temu byłem. I tym bardziej właśnie ta wycieczka była wyjątkowa i piękna.

Trasa: Sochaczew – Nowe Mostki – Szczytno – Zawady – Podkampinos – Kampinos – Józefów – szlakiem niebieskim i czerwonym do żółtego – żółtym do Starej Dąbrowy – niebieskim do Górek – niebieskim i czerwonym do Famułek Kólewskich – Famułki Brochowskie – Plecewice – Sochaczew.

Film autor Waldek
https://youtu.be/YmsPGTSg4ic

Foto:
Kanał Łasica na żółtym szlaku
Kanał Łasica na żółtym szlaku © GOZDZIK

Tak wygląda żółty szlak w pobliżu
Tak wygląda żółty szlak w pobliżu © GOZDZIK

Miejsca - Chronimy Kampinoskie Bagna
Miejsca - Chronimy Kampinoskie Bagna © GOZDZIK

Gdzieś na szlaku w Puszczy
Gdzieś na szlaku w Puszczy © GOZDZIK

I kolorowo jest
I kolorowo jest © GOZDZIK

Na niebieskim szlaku przy Dębie Kobędzy
Na czerwonym szlaku przy Dębie Kobendzy © GOZDZIK foto Waldek

Oto i on - Dąb Kobendzy
Oto i on - Dąb Kobendzy © GOZDZIK

I taki widoczek
I taki widoczek © GOZDZIK

Goździk i Waldek - do zobaczenia za rok
Goździk i Waldek - do zobaczenia za rok © GOZDZIK


Kategoria Kampinoski PN


  • DST 75.60km
  • Teren 26.00km
  • Czas 03:59
  • VAVG 18.98km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 785m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazury Cud Natury - dzień trzeci - Giżycko

Niedziela, 30 lipca 2017 · dodano: 01.08.2017 | Komentarze 4

Dzień trzeci to dzień wyboru etap. Albo jedziemy dookoła jeziora Śniardwy, albo wracamy do Giżycka zwiedzać Twierdzę Boyen, tylko, że oczywiście lokalnymi i bocznymi drogami. Ze względu na drogę powrotna do domu oraz konieczność zwolnienia kwatery wygrała opcja numer 2, czyli ponownie Giżycko i twierdza. Oczywiście trasa dookoła Jeziora Śniardwy nie ląduje do kosza tylko do zeszytu marzeń i planów na przyszłość tuż obok marzenia o szlaku Latarni Morskich.
Ale wracajmy na trasę dzisiejszej wycieczki. Tym razem udało się sprawie rano wyszykować i już około 8.30 mknęliśmy do miejscowości Ławki , gdzie po chwili jazdy dobiliśmy do czerwonego szlaku rowerowego. Potem była mała drogowo-szlakowa improwizacja tak, aby było ciekawiej i do Giżycka wjechaliśmy od strony miejscowości Wronka i Wilkasy.
Słoneczko dziś nie odpuszczało nawet na chwilkę wiec jedynie słusznym kierunkiem w Giżycku powinna być plaża, ale tajemnice i zabudowania Twierdzy Boyen ciągnęły bardziej. Dlatego od razu pojechaliśmy zwiedzać ten obiekt militarny. Potem była oczywiście i woda bardziej w wykonaniu skoku-zjazdu Andrzejowego roweru do wody niż naszym, ale gdyby nie refleks Andrzeja to nie pozostawałoby nam nic innego jak nurkować za nim.
Jeszcze tylko rzut oka na jezioro Niegocin i ruszamy w drogę powrotną, podczas której pochłanialiśmy i zapamiętywaliśmy te widoki, krajobraz, dróżki, małe mieścinki, lasy, pola, jeziora wkomponowane we wzniesienia, górki i pagórki. Zapisać w głowie jak najwięcej, bo nie wiadomo, kiedy tu wrócimy. Żegnając się z naszą kwaterą w Tałtach nad Jeziorem Tałty oraz Mikołajkami nie mogliśmy na 100% powiedzieć do zobaczenia za rok czy dwa. Na 100% mogę powiedzieć tylko tyle, że chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić na weekend może dłużej. Jeszcze tyle do zobaczenia i odwiedzenia tu jest.
Eeeeeeeee .
Kolejna cudowna weekendowa przygoda zakończona. Bardzo Wam Waldku i Andrzeju dziękuję za wspaniały czas spędzony na rowerze i w waszym towarzystwie. Jak wiecie taki wyjazd to moja jedyna forma wakacyjnego wypoczynku i dlatego, z kim jadę i jak spędzam ten czas jest dla mnie najważniejsze.A z Wami mam gwarantowany pełny relaks, spokój i duuuużoooooo fajnego rowerowania.
Do następnego ………………. Roku ?
Mmmmm a gdzie ???
A to się okaże.
Oby zdrowie i możliwości były.
Dzięki panowie.

Trasa: Tałty – Skorupki – Ławki – Stara Rudówka – Monetki – Staropole – Gorazdowo – Szczybały Giżyckie – Wronka – Wilkasy – Giżycko – powrót dokładnie taką samą trasa.

Film autor Waldek
https://youtu.be/AP0JILiJmeo

Foto:

Na trasie do Giżycka - gdzieś na trasie
Na trasie do Giżycka - gdzieś na trasie © GOZDZIK

I takie gdzieś tam na Mazurskich szlakach
I takie gdzieś tam na Mazurskich szlakach © GOZDZIK

Widok na jezioro Niegocin
Widok na jezioro Niegocin © GOZDZIK

W twierdzy Boyen
W twierdzy Boyen © GOZDZIK

Twierdza Boyen w Giżycku
Twierdza Boyen w Giżycku © GOZDZIK

Giżycko w twierdzy
Giżycko w twierdzy © GOZDZIK

Ekspozycje w budynkach twierdzy
Ekspozycje w budynkach twierdzy © GOZDZIK

Ekspozycje w budynkach twierdzy
Ekspozycje w budynkach twierdzy © GOZDZIK

Makieta twierdzy
Makieta twierdzy © GOZDZIK

Na terenie twierdzy
Na terenie twierdzy © GOZDZIK

Kolejka na kanale
Kolejka na kanale © GOZDZIK

I taki widoczek
I taki widoczek © GOZDZIK

Pięknie jest prawda
Pięknie jest prawda © GOZDZIK




  • DST 131.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 06:21
  • VAVG 20.63km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1319m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazury Cud Natury - dzień drugi - Mamerki

Sobota, 29 lipca 2017 · dodano: 01.08.2017 | Komentarze 1

Dzień drugi zgodnie z prognoza pogody przywitał nas pięknym słonkiem i telefonem od Andrzeja :
- POBUDKA, jadę do was i już wstawać, bo na rower czas….
No nie powiem, że było lekko wstać, bo bym skłamał.
Jakoś tak to powietrze mazurskie wieczorem zadziałało, że rano głowa trochę bolała hihihi. Nie wspomnę już o Waldkowej całonocnej rewolucji żołądkowej, bo to nie blog o zdrowiu i urodzie oraz wylegiwaniu w łóżeczku tylko o rowerowaniu. O czym Andrzejek stojąc nad nami jak kat nad dobrą dusza przypominał nam bardzo wyraźnie i skutecznie.
Zebraliśmy się w szyk bojowy (niestety tylko Andrzej i ja, bo Waldek naprawdę źle się czół po wczorajszej kolacji - kartacze się zwała) około 9.30 i ruszyliśmy na podbój zaplanowanych na dziś Rynu, Mamerek i Giżycka. Cudownym leśnym czerwonym szlakiem biegnącym wzdłuż jeziora Tałty i Ryńskiego dojechaliśmy na zamek w Rynie.
Zamek hotel, czyli zwiedzanie albo niemożliwe, albo tylko z zewnątrz, albo tylko z przewodnikiem. I w tym przypadku ostanie dwa albo się zgadzały. Jednak zwiedzanie z przewodnikiem sobie odpuściliśmy.
Gdy już mieliśmy zbierać się w dalszą część wycieczki dostaliśmy telefon od naszego chorego kompana z wiadomością, że już się czuje dużo lepiej i że nie wybaczyłby sobie gdyby dziś z nami jednak nie jeździł.Poprosi o chwilkę cierpliwości zaraz do nas dobije. I tak się stało niecałą godzinka i byliśmy w komplecie.
Ruszamy zdobywać Mamerki. Zgodnie z naszymi założeniami kluczyliśmy trochę pomiędzy jeziorami wybierając jak najbardziej lokalne i boczne drogi, które dają możliwość poczuć tego mazurskiego pofałdowanego terenu. Cały urok i czar w nich tkwi. Oczywiście podstawa to woda, jeziora, ale my nie żeglarze, więc wodę omijaliśmy, a szutry, piaski, górki i pagórki braliśmy z rozpędu i z uśmiechem na ustach.
Takie wyznaczenie trasy niesie za sobą pewne niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwa związane z uciekającym czasem, a nie koniecznie proporcjonalnym zbliżaniem się do wyznaczonego celu. Co prawda nie byliśmy bardzo związani godzina powrotu na bazę. Bo nikt na nas z obiadkiem nie czekał, ale jazda główną trasą z Giżycka do Mikołajek (643 a potem 16) po tym jak słonko poszło spać nie należała do przyjemnych, a w teren baliśmy się po zmroku zapuszczać aby nie pobłądzić. Oczywiście zanim jednak pruliśmy jak oszalali tymi asfaltami spędziliśmy bardzo miło czas w Giżycku pod zamkiem obserwując otwieranie przeprawy na Kanale Łuczańskim. A jest to bardzo ciekawe zajęcie, ponieważ otwieranie tej przeprawy odbywa się po przez obrócenie o 90 stopni mostu drogowego. Zbudowany w 1898 roku most stanowi interesujący zabytek techniki, i ze względu na typ konstrukcji jest unikatowy w skali kraju i jeden z kilku mostów tego typu w Europie. Przyznaje się bez bicia, że widziałem to pierwszy raz w życiu. Frajda niesamowita. Żaglówek do przepłynięcia tyle, co samochodów na bramkach na A1. Cudeńka i żaglówki i niektóre „syrenki” na nich się znajdujące hihihihi.
Tak to nas właśnie wciągnęło, że potem trzeba było gać ile sił w nogach. Na kwaterkę dotarliśmy tuż przed 21.00 i gdy emocje już opadły stwierdziliśmy, że przeżyliśmy w trójkę bardzo miły i fantastyczny dzień. Oby takich jak najwięcej było w naszym życiu.

Trasa: Tałty – Skorupki – Mrówki – Rybical – Ryn – Głąbowo – Orłowo – Sterławki Małe – Bogacko – Kamionki – Doba – Pilwa – Radzieje – Stawiska – Kamionek Wielki – Pniewo - Mamerki – Pniewo – Kamionek Wielki – Sztynort – Harsz – Pieczarki – Świdry – Giżycko – Wilkasy – Bogaczewo – Prażmowo – Szymonka – Woźnice – Mikołajki -Tałty.

Foto.

Widok na jezioro Ryńskie
Widok na jezioro Ryńskie © GOZDZIK

Zamek w Rynie
Zamek w Rynie © GOZDZIK

Mazurskie drogi i dróżki
Mazurskie drogi i dróżki © GOZDZIK

Mazurskie drogi i dróżki
Mazurskie drogi i dróżki © GOZDZIK

Bunkry w Mamerkach
Bunkry w Mamerkach © GOZDZIK

W bunkrach - Mamerki
W bunkrach - Mamerki © GOZDZIK

W Mamekach - bunkry
W Mamekach - bunkry © GOZDZIK

Wieża widokowa w Mamerkach
Wieża widokowa w Mamerkach © GOZDZIK

Widok z wieży na jezioro Mamry
Widok z wieży na jezioro Mamry © GOZDZIK

I może jeszcze taki widoczek
I może jeszcze taki widoczek © GOZDZIK

O i opis jednego z bunkrów
O i opis jednego z bunkrów © GOZDZIK

I na koniec on sam
I na koniec on sam © GOZDZIK

Giżycko - zamek
Giżycko - zamek © GOZDZIK

Zamek w Giżycku
Zamek w Giżycku © GOZDZIK

I jeszce jeden widok na zamek
I jeszcze jeden widok na zamek © GOZDZIK

I nasz obrotowy most - stan nie płyniemy
I nasz obrotowy most - stan nie płyniemy © GOZDZIK

Gożycko most obrotowy - stan płyniemy
Giżycko most obrotowy - stan płyniemy © GOZDZIK
I ruszyli
I ruszyli © GOZDZIK




  • DST 25.60km
  • Teren 9.50km
  • Czas 01:28
  • VAVG 17.45km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazury Cud Natury - dzień pierwszy - Mikołajki

Piątek, 28 lipca 2017 · dodano: 01.08.2017 | Komentarze 0

Dokładnie 11 lat temu i dokładnie w lipcu i dokładnie na Mazurach rozpoczęła się moja przygoda z weekendowymi wyjazdami rowerowymi. Dziś po 11 latach mogę śmiało też powiedzieć, że ta przygoda rozpoczęła moją przyjaźń z Waldkiem, który wówczas zabrał mnie w tą pełną emocji, wrażeń i przeżyć wycieczkę. Dlatego tak bardzo się cieszyłem, że termin naszego dzisiejszego wyjazdu nadchodzi. Moja radość była jeszcze większa, bo okazało się, że Andrzej mimo obowiązków związanych z pracą również dojedzie do nas na miejsce w sobotę raniutko. Czyli główna wycieczka tegorocznego weekendowego rowerowania będzie w pięknym, można by rzec wymarzonym składzie.
Ten dzisiejszy wypad na Mazury ma jeszcze jeden taki, symboliczny wymiar. I wtedy (tuż po powrocie) i dziś (tuż przed wyprawą) dostałem wiadomości, które zmieniły coś wtedy i zmienią teraz już niedługo, wiele w moim życiu. Może nie dokładnie w pełnym zakresie życia, ale w tym rowerowym życiu. Już się nie mogę doczekać.Ale o tym cicho sza, aby nie zapeszać. Trzeba czekać hihihi.
Ale odkładamy na razie marzenia, odkładamy wspomnienia, odkładamy symbolikę i ruszamy na mazurskie drogi i dróżki.
Plan wycieczki był całkiem prosty w swoich założeniach. Dużo jazdy bocznymi drogami, nawet, jeśli nadkładamy trasy oraz zwiedzanie tego, co możliwe.Widoki dostajemy w pakiecie podróżniczym i chłoniemy je jak gąbka wodę.
Wyjazd 9.00 z Sochaczewa w kierunku Mikołajek, a potem do miejscowości Tałty, gdzie mieliśmy naszą bazę wypadową.
Na dzisiejszy pierwszy dzień pobytu nie planowaliśmy zbyt długiej trasy. Wiadomo podróż, kwatera i aklimatyzacja hihihihi mogą nam zająć trochę czasu. Jak się na miejscu okazało swoje trzy grosze wtrąciła tez pogoda, która niestety po naszym przyjeździe trochę się popsuła i jak już pojechaliśmy rowerami na obiad do Mikołajek przywitała nas rzęsistym deszczem.Co prawda udało nam się jeszcze troszkę pokręcić po samych Mikołajkach i podjechać na przeprawę promową Wierzba, ale dalsza droga do Rucianego-Nida była obarczona zbyt dużym ryzykiem totalnego zmoknięcia. I jak się okazało to całe szczęście, że nie ruszyliśmy tam, bo zdążyliśmy dotrzeć na kwaterę i deszcz rozpadał się już na dobre. Deszcz i tak nam humorów nie popsuł, bo wiedzieliśmy, że pogoda na weekend ma być wymarzona – ciepła i słoneczna .
I była.

Trasa: Tałty – Mikołajki – Wierzba – Mikołajki – Tałty

Foto:

Mikołajki
Mikołajki © GOZDZIK

Przeprawa promowa -Wierzba
Przeprawa promowa -Wierzba © GOZDZIK