Info
Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22912.03 kilometrów w tym 5526.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 91978 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
Wycieczki i wyprawy
Dystans całkowity: | 9447.98 km (w terenie 2390.50 km; 25.30%) |
Czas w ruchu: | 508:17 |
Średnia prędkość: | 18.59 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.00 km/h |
Suma podjazdów: | 40828 m |
Liczba aktywności: | 110 |
Średnio na aktywność: | 85.89 km i 4h 37m |
Więcej statystyk |
- DST 99.00km
- Teren 15.00km
- Czas 04:32
- VAVG 21.84km/h
- VMAX 39.10km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 559m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Skowronki w Głownie - dzień drugi
Sobota, 8 lipca 2017 · dodano: 11.07.2017 | Komentarze 0
Dzisiejszy
dzień rozpoczęliśmy z małym poślizgiem. I powiem szczerze, że nie wiem jak i
kiedy on się pojawił, bo wszystko szło zgodnie z planem. A tu nagle gdy
zasiadaliśmy do śniadania, Andrzej u bram mych stoi i się dziwi czemu my
jeszcze w piżamach ganiamy ????
Właściwie
dobre pytanie ?????
Skoro
umówiłem się z nim o 8:45 to powinniśmy być już przynajmniej w kaskach i
rękawiczkach.. prawda…..?
Ale
cóż … my dopiero do śniadanka zasiadamy.
Trzeba
trochę skompresować ruchy, bo Andrzejek śniadaniem nie dał się przekupić i stał
nad nami jak kat nad dobrą duszą czekając na nas maruderów.
Jeszcze
tylko łyczek herbatki na drogę i już uciekamy.
Nieeee
nooo nieee jest źle … 9.20 już właściwie jedziemy. Mamy cały dzień. Damy radę.
Główną
naszą dzisiejsza atrakcją była Zagroda Bednarza w Bednarach. Ta sama zagroda,
która odwiedziłem w zeszłym roku i która była zamknięta, nieczynna, pan
właściciel nie miał dla mnie czasu, a i tak przegadaliśmy, a właściwie
opowiadał mi Pan o eksponatach przez prawie półtorej godziny. To co będzie dziś
kiedy jesteśmy umówieni, zapowiedziani i oczekiwani ???????
Ojjjjj
było…… opowiadania, anegdoty, dowcipy, opisy…… było pięknie, ciekawie i miło.
Miejsce i jego gospodarz wyjątkowe.
Przepełnione
pasja, wiedzą o posiadanym sprzęcie……
i miłością do zwierząt.
Opowieści
są ciekawe, a do tego można każdą rzecz dotknąć sprawdzić nie ma tu gablot,
szyb, sznurków i napisów „proszę nie dotykać eksponatów”.
Naprawdę
miejsce godne polecenia i z czystym sumieniem polecam wszystkim, którzy będą w
okolicy. To miejsce ma po prostu urok i klimat.
Panie
Marcinie dziękujemy i życzymy zdrówka i wszystkiego dobrego.
Oczywiście
będąc w Bednarach nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w prywatnym browarze. Ci,
co lubią piwko mieli piwko ci, co lody mieli …… godzinę czekania na nie
hihihihi
Druga
atrakcja to Skansen w Małrzycach. Znajduje się tu ekspozycja etnograficzna
prezentująca budynki dawnej wsi Łowickiej. Miejsce również bardzo ciekawe i
godne polecenia. Tuż przy skansenie na rzece Słudwi znajduje się pierwszy na
świecie most spawany oddany do użytku w 1929 roku, a zaprojektowany przez prof.
Stefana Bryłę. Reszta informacjo do poczytania w necie, a ciekawy to temat.
Dzień,
a właściwie wycieczka pomału dobiega do końca. Jeszcze tylko kilkanaście
kilometrów po spokojnych łowickich i bielawskich wiejskich drogach i dróżkach,
po leśnych duktach lasu Stanisławów i Głowno.
Jeszcze
tylko myciu, myciu, paciorek i spać …….. jakie spać? jakie spać ?….
Ognicho
i nocne rozmowy Polaków czas zacząć.
I
tak zakończył się dzień drugi.
Jaki
był ???? wydaje mi się ze udany. Spędziłem go w bardzo miłym towarzystwie Darii
Rafała i Andrzeja, odwiedziłem niesamowite miejsce, ale cóż najważniejsze, aby
goście czuli się dobrze i im się podobało.
Pogoda
Zapowiadana:
przelotne burze i deszcze
Była:
nawet kropla deszczu na nas nie spadła
PS
Pozdrawiamy
również grupę rowerzystów turystów z Rogowa i Brzezin których spotkaliśmy po
drodze i w Bełchowie pod kościołem troszkę sobie pogadaliśmy.
Trasa:
Głowno – Lubianków – Łyszkowice – Bełchów – Arkadia – Mysłaków – Janówek –
Bednary – Kompina – Łowicz – Małszyce – Klewków – Niedźwiada – Maurzyce –
Strugienice – Urzecze – Chruślin – Wojewodza – Władysławów Bielawski – Wola
Zbrożkowa – Głowno.
Foto:
W Zagrodzie Bednarza... słuchamy © GOZDZIK
KLEMENTYNKA.... i goście..... oraz Niesamowity GOSPODARZ © GOZDZIK
Piwko i lody w browarze Bednary © GOZDZIK
- DST 78.10km
- Teren 43.00km
- Czas 04:25
- VAVG 17.68km/h
- VMAX 43.70km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 718m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Kamieńsk i okolice Kopalni Bełchatów
Niedziela, 18 czerwca 2017 · dodano: 19.06.2017 | Komentarze 2
Nasza
wycieczka w okolice Bełchatowa była już kilka razy przekładana z powodu …. oczywiście,
że tak z powodu.... pogody bo jakby inaczej.
Sobotni
aura również nie napawała optymizmem.
A
jednak ostatnia niedziela wiosny przywitała nas super fajną, ciepła, miłą i
pogodną pogodą (taaaa no co kto mi zabroni takiej zbitki użyć no kto :-)))))
Tak
wiem, ze rano było jak było ale już o tej 10.00 było rewelacyjnie i tak
utrzymało się przez cała niedziele.
Góra
Kamieńsk oraz kopalnia Bełchatów i okolice były już dawno w mojej sferze, a
raczej w moim notatniku wycieczek do odbycia i zaliczenia ( tak na marginesie
dodam, że w tym notatniku też są wycieczki – marzenia…. czekają na spełnienie).
A
że w grupie zawsze wycieczki są fajniejsze to czekaliśmy na dogodne warunki pogodowe
i możliwości przyjazdu.
Wszystko
to udało się połączyć właśnie w tą ostatnią wiosenną niedziele, podczas której
to wiosna chciała nas chyba przeprosić za kwiecień i ponad połowę maja.
Dobra
przeprosiny przyjęte ale aby mi to było ostatni raz taki kwiecień i maj do
bani…..
Temat
pogody mamy rozliczony.
Na
bazę wypadową tej wycieczki obraliśmy Kleszczów, a dokładnie parking pod
kościołem w Kleszczowie.
Po
przywitaniu, chwili na rozmowę i przygotowaniu sprzętu oraz siebie do podróży
ruszyliśmy na punkt widokowy Kopalni Bełchatów.
Łaaałłłłłłłłłł
ale to wielkie!!!!!!!
Matusiu
kochana ….. ja w życiu takiej dziury w ziemi nie widziałem ….. 12 km długa, w
najszerszym miejscu ma 3 km i głęboka na 200 metrów, a jak do tego zestawienia
dołożymy 300 metrowe kominy cieplnej elektrowni znajdujące się prawi, że przy
samym wyrobisku to jest efekt ….. „kochanie zamknij usta bo ci mucha wleci…”
Naprawdę
robi to wrażenie i te maszyny, samochody na dnie wyrobiska… takie jak zabawkowe
resoraki….. to trzeba zobaczyć i tyle.
Druga
atrakcja, nierozerwalnie bym powiedział związana z opisana powyżej dziurą, to
Góra Kamieńsk usypana z tego co wybrano nieopodal. Wysoką na prawie 395 metrów
górkę zalesiono, zagospodarowano turystycznie, stworzono szlaki rowerowe o
łącznej długości prawie 42 km i tym samym stworzono z niczego niewątpliwą
atrakcję turystyczna.
Jest
góra, są szlaki rowerowe - terenowe, jest też podjazd asfaltowy więc i znalazła
się grupka turystów którzy postanawiają wjechać na sama górę……. Oczywiście nie
my pierwsi i nie ostatni… chociaż ja raczej tak hihihihi
Ojjjjjjjjjjj
gdybym ja widział, że to tak wygląda …. Ojjjjjjjjj….
Nastała
powtórka efektu z wyrobiska tylko inne zakończenie …„kochanie zamknij usta bo… bo ci się język w
łańcuch wkręci……”
Ale
za to zjazd….. mmmm malina, poemat, miodzio………… i na dole złote słowa Rafała….
No to jeszcze raz wjeżdżamy i zjedziemy z drugiej strony…… od strony skoku
narciarskiego…. No ma chłopak szczęście że pompka w plecaku była ……..cóż trzeba
to trzeba…… i ponownie zjazd… troszkę trudniejszy bo kamienisty, ale cudeńko,
malina….. na dole czekałem tylko na słowa Rafała … no dobra to jeszcze raz
wjedziemy, bo….. ale tylko szum wiatru było słychać … ufffffffffff……
Chwila
na odszukanie i umiejscowienie serducha, które wyleciało i na plecach tlenu
szukało jak karp przed wigilią i ruszamy w dalszą drogę po tak zwanej szeroko
pojętej okolicy. Oczywiście staraliśmy się wybierać leśne i polne szlaki,
dukty, ścieżki ale i kawałkami asfaltu i pięknymi ściekami rowerowymi nie
gardziliśmy.
Podsumowując
wycieczkę to mieliśmy i gigantyczny dół i największa górę w środkowej Polsce i
las i pola i wodę i pach i szutry i asfalty i pot i super towarzystwo i…. i
było wszystko co składa się na SUPER WYCIECZKĘ.
Daria,
Rafał dzięki za tą niedzielę i mam nadzieję że tak jak rozmawialiśmy do
rychłego zobaczenia …..
Trasa:
Kleszczów – Czyżów – Góra Kamieńska –
Stefanowizna – Zbiornik Słok –
Rząsawa – Kuźnica Kaszewska – Słupa – Zarzecze – Trząs – Bogumiłów Kamień –
Dębina – Żłobnica – Kleszczów.
Foto:
Widok na Kopalnie © GOZDZIK
I z innego punktu widokowego © GOZDZIK
Może jeszcze taki widoczek © GOZDZIK
Na szczycie Góry Kamieńsk © GOZDZIK
Zjazd z Góry Kamieńsk jednym ze szlaków © GOZDZIK
Mmmmmm okazuje się że za wiele zdjęć z tej wycieczki to nie mam :-(.....
odsyłam więc do relacji skowronka. Tam na bank będzie więcej i ładniejszych zdjęć...
Co ze mną się stało kurcze .... zdjęć nie robić na wycieczce..... poraża jakaś
- DST 85.80km
- Teren 0.50km
- Czas 04:15
- VAVG 20.19km/h
- VMAX 38.30km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 567m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Po latach do Radziejowic
Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 29.05.2017 | Komentarze 6
Takie powinny
być dni na wycieczki rowerowe!
Taki właśnie
powinien być MAJ !
Ciepły,
słoneczny, pachnący bzem i cieszący oko kwitnącymi różanecznikami i azaliami
nie wspominając o majowej piwonii. W takie majowe dni to prawie, że same koła
od roweru się kręcą. Nie trzeba zbyt wielkiego wysiłku, aby jechać przed siebie
i radować się z zaistniałych okoliczności.
W taki oto właśnie
dzień udało się nam (Andrzejowi i mnie) wspólnie wybrać na wycieczkę rowerową
do Radziejowic. A dokładnie z Szymanowa do Radziejowic
Odwiedzenie tej
miejscowości już dawno chodziło mi po głowie.
Dlaczego ?
A dlatego że
była to moja jedna z pierwszych dłuższych wycieczek i chyba w ogóle jedna z
pierwszych długich wycieczka z Waldkiem i jeśli mnie pamięć nie zawodzi to
pierwsza w SPD
Prawda, że
sporo tych przyczyn do powrotu w te okolice?
Wycieczka, o
której wspominam powyżej odbyła się w kwietniu 2006 roku i oczywiście
przebiegała zupełnie inną trasą, ale chodzi o punkt docelowy – Radziejowice.
Dobrze ale
wracamy do teraźniejszości, a nie do tego co było 11 lat temu…… o w mordę już
11 lat ????????
Rano szybkie
zakupy na sobotę i niedzielę a następnie wskakuję do samochodu, aby przed 9.00 odmeldować
się u Andrzeja w Szymanowie.
Jestem.
Chwila na
przywitanie i ruszamy w trasę.
Jeśli chodzi o
drogę w stronę Radziejowic to miałem ją jakoś ułożoną i zaplanowana. Zresztą
nie było tu wielkiej filozofii, bo i odległość od Szymanowa nie jest jakaś
powalająca, a i do zobaczenie i odwiedzenia właściwie tylko dwie warte uwagi
miejscowości. Jedna to Guzów i znajdujący się tu pałac wzorowany na stylu
zamków nad Loarą, a druga to Żyrardów ze wszystkimi jego zabytkami związanymi z
osadą fabryczną z przełomu XIX i XX wieku.
Żyrardowska osada fabryczna jest obecnie
jedynym w Europie, zachowanym w całości, zespołem urbanistycznym miasta
przemysłowego z tego okresu. Większość budynków
mieszkalnych i użyteczności publicznej nadal pełni swoją funkcję. Osada
Fabryczna została uznana w styczniu 2012 za Pomnik historii (informacja Wikipedia).
Nie będę tu opisywał
i wymieniał wszystkich zabytków, bo jak się nam udało dowiedzieć od
przewodnika, który akurat samotnie czekał na grupę turystów pod pałacem
Dittricha, Żyrardów ma ponda 200 zabytków ujętych w rejestrze zabytków. Czyli jest co zwiedzać i co oglądać. Dlatego
ciekawskich historii odsyłam do innych lepszych źródeł wiedzy.
Natomiast my po
zdobyciu pieczęci w Muzeum Lniarstwa ruszyliśmy do celu naszej wycieczki, czyli
do Radziejowic.
Tu na miejscu w
parku zespołu zamkowo-pałacowego zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę, podczas
której Andrzej zapoznał mnie z wymyśloną przez siebie droga powrotną. Była to
cudowna wiadomość, bo ja niestety przyznam się bez bici nic mądrego nie
wymyśliłem. Natomiast trasa jaka
zaproponował Andrzej nie dość, że prowadziła przez ciekawe miejscowości (
Kuklówka Zarzeczna i Teresien) to do
tego była jeszcze cudownie malowniczą i spokojną żeglugą wśród kwitnących
sadów, ogrody, łąk i pól Mazowsza.
Już na sam
koniec naszego dzisiejszego rowerowego wędrowania odwiedziliśmy pałac w samym
Szymanowie. Tu nie zabawiliśmy zbyt długo, ponieważ na terenie parku przy
pałacu odbywały się jakieś uroczystości czy też przyjmowanie pielgrzymki. Nie
wiem dokładnie ale, dziś pałac stanowi główną siedzibę Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego
Poczęcia Najświętszej Marii Panny i to
tu mieści się słynna szkoła dla dziewcząt (gimnazjum i liceum), prowadzona
przez siostry niepokalanki.No i chyba wszystko jasne prawda. A dodatkowo
zaczęliśmy się dziwnie z Andrzej czuć. Ponieważ jak okiem sięgną żadnego faceta
na horyzoncie nie było widać, a już na 100 % w krótkich obcisłych tu i tam
gaciach. Szybkie foto i uciekamy krążąc alejkami przypałacowego parku, a miedzy
czasie Andrzej opowiada mi trochę faktów i przybliża historię swojej
miejscowości.
Jeszcze tylko
chwilka na dojazd do mojego samochodu i … cyk … sielanka zakończona.
Ojjjjj bardzo
szybko minął mi ten dzień. Dodawać do tego informację o tym, że było miło i
sympatycznie to zbędne….. bo oczywiście że było REWELACYJNIE i tyle
podsumowania.
PS
Obecnie pałac w Guzowie jest w fazie remontu. Spadkobiercy ostatniego właściciela pałacu starają się przywrócić obiektowi dawny blask
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/sobanscy-prz...
Trasa: Szymanów
– Maurycew – Guzów – Wiskitki – Nowy Drzewicz – Feliksów – Nowe Kozłowice –
Żyrardów – Tartak Brzózki – Radziejowice – Kuklówka Zarzeczna – Chylice –
Jaktorów – Baranów -Kaski – Teresin –
Szymanów.
Foto:
Guzów - Pałac od strony ogrodu © GOZDZIK
Pałac w Guzowie © GOZDZIK
Żyrardów Zespół Pałacowy Dittricha © GOZDZIK
Pałacyk Tyrolski to najstarszy reprezentacyjny budynek w Żyrardowie © GOZDZIK
Radziejowice zespół zamkowo-pałacowy © GOZDZIK
Radzejowice © GOZDZIK
Kuklówka © GOZDZIK
Pomnik turzycy - Jaktorów © GOZDZIK
Pałac w Teresinie © GOZDZIK
Teresin © GOZDZIK
Pałac w Szymanowie © GOZDZIK
Pałac w Szymanowie od strony parku © GOZDZIK
Andrzej i Goździk w pałacowym parku - chyba tam nie pasowaliśmy © GOZDZIK
- DST 82.90km
- Teren 55.00km
- Czas 05:13
- VAVG 15.89km/h
- VMAX 49.90km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót na "Jurajskie Szlaki" czyli z Zawiercia do Częstochowy
Niedziela, 26 marca 2017 · dodano: 27.03.2017 | Komentarze 4
Niech będzie chwalony dzień w Jurze pobytu.
Ostatni raz na jurajskich szlakach byłem w październiku 2015
roku.
Dystans zadany wówczas zaliczyłem.
Pokutą zaś było to, że we wrześniu 2016 roku być na jurze i
szaleć na siwuchowych szlakach nie mogłem…..(i już więcej o tym przeklętym
wrześniu i październiku 2016 słowa nie powiem)
O tak to mniej więcej trzeba zacząć ten opis.
Dlaczego ?
Ponieważ tęsknota za tymi widokami, ścieżkami, szutrami,
skałkami, ostańcami, podjazdami hihihi, zamkami i świetnym towarzystwem była
tak wielka, że przesłoniła mi racjonalne myślenie. No bo kto myślący, wybiera
się z silną dobrze jeżdżącą i zaprawioną w jurajskich szlakach ekipą na
wycieczkę w tym terenie będąc w tym roku tylko 2 razy na rowerze i do tego w
tak bardzo znienawidzony chłodny, a wręcz zimny dzień.
Tylko ja to mogłem być, a do tego jeszcze namówiłem na ten
szalony pomysł Andrzeja.
Już od czwartku wszelki prognozy trąbiły o tym, że weekend
będzie raczej chłodny, wręcz zimny, a do tego jeszcze możliwość opadów będzie
duża.
No i trąbiły i co z tego jak ich nie słuchałem i pojechałem.
Znaczy pojechaliśmy.
A zaczęło się tak.
Kilkanaście dni wcześniej Daria podesłał mi plan wycieczki,
która na papierze, czyli na mapie wyglądała bardzo obiecująco. Sporo terenu,
szlaków i oczywiście związanych z nimi atrakcji turystycznych, których jeszcze
nie widziałem zapowiadało naprawdę fajną wycieczkę. A jak do tego dołożymy
grupę ludzi, którzy mimo zimna chcieli nam towarzyszyć podczas tej wycieczki,
to mam właściwie gotowy przepis na doskonałe spędzenie niedzielnego dnia
wolnego.
Jeszcze tylko piękny słoneczny i ciepły dzień by się przydał
pomyślałem, ale i tak zgodziłem się na ten przyjazd bez gadania.No dobra pomarudziłem trochę Darii w piątek,
że tak wspaniale och i ach tylko ta pogoda nie halo……. Niestety nie udało mi
się wymusić odwołania. Machina przygotowań ruszyła.
Jeszcze tylko w sobotę rano telefon od Andrzeja, abym nie marudził,
bo ma nie padać, a to najważniejsze, a przecież mamy marzec a nie lipiec, więc
temperatura jest adekwatna do pory roku i jest git.
Cóż było robić. Jak git to git.
Zbiórka w Głownie 6.00. Przepakowanie do mnie Andrzejowego
sprzętu i ruszamy.
7.45 meldujemy się pod blokiem Rafała i po chwili rozbijamy pierwszy
obóz na stacji PKP w celu oczekiwania na Skowronków (pociąg nie był najważniejszy
hihihi) i jak się okazało po chwili również na Przemka i Agnieszkę, których
było nam bardzo miło poznać i cieszyliśmy się, że naprawdę na starcie zbierze
się poważna ekipa. Bo przecież w pociągu miał być już Adii, Parker i Sikor.Ooooooo 10-czka nas się zebrała i wylądowała w obozie numer dwa w Zawierciu. Obóz nr 2 był niezbędny,
ponieważ ja z pociągu wyszedłem w całkowitej rozsypce i nieprzygotowany do
startu.
Oj tam oj tam……się tak złożyło, znaczy rozłożyło w pociągu i
tyle.
Ruszamy………..
O w mordę jak zimno……… !!!!!!!!!!!!!
Pierwsze kilometry nadal zimno…..
Podjazd …. Ooooo ciepło ……
Zjazd ooo w mordę jeszcze zimniej…
Zastanawiam się, co lepsze czy podjeżdżać bo ciepło, ale
siły nie te, czy zjeżdżać bo nie pedałuje siły na zero ale zimno jak cholera.
I tak oto wewnętrzne rozterki i dylematy, miłe rozmowy, żarty
i ciekawe opowieści oraz wspaniałe i ukochane krajobrazy i atrakcje pochłonęły
mnie całkowicie co spowodowało, że nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak wybiła
godzina 16.30 i czas było wracać najkrótszą z możliwych dróg.
I tu się posypało. Bo na ostatnich 17 – 20 km poległem. No
tak nie będę oszukiwał i owijał w bawełnę. Padłem jak kawka ustrzelona z procy.
Siły odeszły, zimno zagnieździło się we mnie już na dobre .. znaczy się
zamarzłem. Kryzys niestety już nie odpuścił do końca tak jak i ja nie opuściłem
już ostatniego miejsca w peletonie, za peletonem znaczy się.
Oczywiście w takich przypadkach w głowie włączył się
obowiązkowy zestaw kryzysowy – czyli po co ci to, na co, niedziela w domku z
piwkiem na kanapie, a nie tu brudny, zmęczony, obolały, zmarznięty … po co ??
!!!.
Do Głowna dotarliśmy około 20.00 szybka kąpiel, pyszny
rosołek i….
I zaczęły spływać informację o udostępnionych przez kompanów
wycieczki zdjęciach.
I wszystko puściło , wszystko odeszło. Złe i głupie
kryzysowe myśli poszły precz.
A przyszło to co właśnie jest najfajniejsze i
najpiękniejsze. To, po co to wszystko jest.
Bo było pięknie, było fajnie, było wesoło, przyjemnie. Były
niezapomniane widoki, miejsca do którym penie już się nie wróci, które się
widziało i utrwaliło na papierze fotograficznym aby w zimowe wieczory sobie
przywołać te właśnie wspaniałe chwile spędzone z ludźmi z pasją i serduchem. I
nie ważne że zimno, ze brak sił było. Ważne z kim, jak i gdzie.
A było …… wiadomo jak :-)))))))))))))))))))))))))))
Bardzo bardzo dziękuję wszystkim za wspaniałą wycieczkę, za
fajną i wesoła atmosferę… no za wszystko. No co ja tu będę jeszcze pisał.
Dziękuję i do następnego razu…… gdy na niebie słonko będzie,
a polarek zbędnym będzie … czytaj sierpień :-))))
PS
Papier fotograficzny – tak to nie pomyłka. Ja jestem stary
dziad i uważam że urok i magię zdjęć oddaje tylko papier, a nie elektroniczne
nośniki i dlatego staram się aby mieć je w albumie na papierze.
Trasa: Zawiercie – Kromołów – Okiennik Wielki – Skarżyce –
Zamek Morsko – Podlesice – Lgotka – Góra Zborów – Skały Rzędkowickie –
Rzędkowice – Góra Włodowska – Jaworznik – Żarki – Przewodziszewice – Pustelnia
Ducha Św. – Ostrężnik – Siedlec – Biskupice – Częstochowa.
Foto
Kromołów i źródło Wart © GOZDZIK
Okiennik Wielki i prawie cała ekipa - Parker był na górze © GOZDZIK
Zamek Morsko © GOZDZIK
Widok ze Skał Rzędkowickich © GOZDZIK
Skały Rzędkowickie - i co by nie było że nie byłem na górze © GOZDZIK
Kuesta Jurajska © GOZDZIK
Ruiny kościoła z 1763 r. pw Św. Stanisława tuż przed Żarkami © GOZDZIK
Sanktuarium w Żarkach © GOZDZIK
Przewodziszowice - strażnica z 2 połowy XIV w © GOZDZIK
Pustelnia Ducha Świętego © GOZDZIK
Ostrężnik - i obiadek na łonie natury, a potem było to nieszczęsne ostatnie 20 km © GOZDZIK
- DST 73.30km
- Teren 6.50km
- Czas 03:40
- VAVG 19.99km/h
- VMAX 36.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 388m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Mały "Rajd Kolarski Dookoła Ziemi Łódzkiej" odznaka PTTK cz 5
Wtorek, 23 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 5
Oj już bardzo dawno nie odwiedzałem miejscowości związanych
z tym właśnie szlakiem, a raczej odznaką PTTK. Tak naprawdę to był sierpień
2013 roku… ja cię kręcę jak ten czas ucieka. Co prawda jedną miejscowość
zaliczyłem w zeszłym roku ale to przy okazji innej wycieczki. W takim tempie to
ja za 10 lat zdobędę ta odznakę. Masakra.
Dobra ale nie trzeba rozmyślać tylko działać.
Pogoda miała być bardzo ładna (niestety była kiepska) wiec
ruszamy w drogę.
Generalnie poza zamkiem w Łęczycy i spokojnym krajobrazem
polskiej wsi to nic ciekawego po drodze do Poddębic nie ma i nie było. Nawet w
samych Poddębicach raczej niczego ciekawego nie spodziewałem się odkryć
oczywiście poza pięknym pałacem, a jak podają niektóre źródła najpiękniejszym w
tej części Polski zabytkiem renesansu. I faktycznie wygląda bardzo ładnie, a do
tego tuż przy pałacu zrobiony jest cudowny park geotermalny Ogród Zmysłów
(zdjęcia poniżej).
Naprawdę rewelacyjnie się tam odpoczywał i spacerowało.
Niesamowicie ciekawa sprawa.
Trasa: Łęczyca – Krzepocin Drugi – Sucha Dolna – Wierzbowa –
Wola Niedźwiedzia – Gostków – Tur – Poddębice – Praga – Bałdrzychów – Praga –
Chropy – Spędoszyn Kolonia – Wartkowice – Gostków – Wola Niedźwiedzia – Wierzbowa
– Łęczyca.
Foto:
Pałac w Poddębicach © GOZDZIK
Poddębice pałac © GOZDZIK
Park w Poddębicach © GOZDZIK
A oto i one © GOZDZIK
Dalej wędrujemy po parku © GOZDZIK
I proszę bardzo ściana wodna © GOZDZIK
To może teraz to... ? © GOZDZIK
Proszę bardzo oto i one © GOZDZIK
I jeszcze na koniec to © GOZDZIK
Proszę bardzo oto i one © GOZDZIK
I takie siedziska też są :-) © GOZDZIK
A całość schematycznie wygląda tak © GOZDZIK
Dla porządku muszę dodać jeszcze to miejsce. Nie wchodziłem i nie oglądałem zwierzaków za kratami-ogrodzeniami. Wolę jednak podglądać je na wolności © GOZDZIK
I w drodze powrotnej - Stary Gostków © GOZDZIK
- DST 92.70km
- Teren 31.00km
- Czas 05:07
- VAVG 18.12km/h
- VMAX 44.50km/h
- Temperatura 28.0°C
- Podjazdy 443m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Tomaszów i okolice - bo to cudowny miesiąc był
Niedziela, 24 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 4
Jeśli jako miesiąc przyjmiemy nie konkretny miesiąc lipiec
czy czerwiec tylko czas 4 –tygodni to ostatni taki właśnie miesiąc od 25
czerwca do 24 lipca był jednym z fajniejszych, szczęśliwszych, urozmaiconych i
takich jakie chciałbym aby trwały przez cały rok do końca świata i jeden dzień
a tam dzień jeden miesiąc dłużej.
Zaczęło się od wizyty Skowronków i dwóch bardzo pięknych
rowerowych dni nie wspominając przegadanych wieczorów, potem wizyta kochanej
rodzinki i to takiej, z którą nie tylko na zdjęciach chce się być, ale zawsze i
wszędzie (pozdrawiam Was kochani-
Klaudia, Aga, Pawełek i Robert - i już czekamy na kolejna wizytę tylko
dłuuuuuższąąąąą), następnie wspólna jazda z Andrzejem, potem ukradziona środa a
skończywszy na cudownej wycieczce rowerowej po ziemi tomaszowskiej w doborowym składzie:
Karolina (Tymoteuszka), Daria (Skowronek), Tomek (Siwuch), Andrzej, Darek (Amiga),
Rafał i moja skromna osoba.
Znak sygnał do spotkania się i organizacji tej wycieczki
dała Daria.
Karolina z Darkiem opracowali trasę po większości atrakcji
znajdujących się w Tomaszowie oraz w pobliskiej Spale, Konewce, Inowłodzu,
Jeleniu i….. i innych J.
Początkowo, czyli powiedzmy te dwa trzy dni przed wycieczką
wydawało mi się, że zbiórka o 8 rano to troszkę za wcześnie, ale pod koniec
wycieczki i związanym z tym faktem, że nie zdążyliśmy wszystkiego zaplanowanego
przez naszych przewodników zobaczyć, śmiało mogę powiedzieć, że mogliśmy
rozpocząć przynajmniej o 6.00 hihihi i też nie wiem czy byśmy wszystko
zobaczyli tyle fajnych miejsc było.
Tomaszów i okolice nawiedziłem (hihihi brzmi jakbym był
duchem) wcześniej już dwa razy, ale jak się dziś okazało nie wszystko podczas
tych dwóch pierwszych wycieczek zobaczyłem.
Dziś nie dość, że w tak dużej grupie penetruję te tereny to
jeszcze zobaczyłem kilka nowych ciekawych miejsc i przejechałem kilkoma bardzo
fajnymi szlakami, ścieżkami i duktami leśnymi, o których gdyby nie nasi
przewodnicy nawet bym nie wiedział, że istnieją i warto właśnie nimi pojechać.
Ciężko cokolwiek wyróżnić z atrakcji, jakie widzieliśmy, bo
każda z nich była inna, ma swój klimat, historię, charakter i dotyczy czego
innego. Odwiedziliśmy np. dawną synagogę, w której jest dziś sklep a pod
sklepem tym, czyli synagogą odbywa się regularne spożywanie piwa i innych
„rarytasów”. Byliśmy w dwóch bardzo podobnych do siebie schronach-bunkrach
kolejowych, ale jednak całkowicie różnych z racji dzisiejszego ich charakteru.
Jeden zaniedbany, zaśmiecony dostępny cały czas, drugi, jako muzeum i atrakcja
turystyczna zarabiająca pieniądze. Następnie Skansen Rzeki Pilicy, a tuż obok
Błękitne Źródła, a troszkę dalej Groty Nagórzyckie, a jeszcze odrobinkę dalej
Zalew Sulejowski…czyli można rzec podróż z wnętrza ziemi po przez źródło,
rzekę do dużegoooooo zbiornika wodnego. A do tego wszystkiego trzeba doliczyć jeszcze kościoły drewniane i murowane
Atrakcji było co niemiara, śmiechu i dobrej zabawy również,
kilka kilometrów dla zdrowia przejechanych też, spora ilość naturalnej witaminy
D również przyjęta….. i powiedzcie mi, komu to przeszkadza, aby tak było co
tydzień i przez cały rok …. ????????? no
może troszkę mnie poniosło co drugi tydzień hihihihi.
Dziękuję Karolinie i Darkowi za bardzo dobra organizację
naszej wycieczki, co prawda można by się przyczepić do 2 obiadów, które
przeszły nam koło nosa, ale wszystko pozostałe super pięknie wymyślone i
pojechane. Dzięki wszystkim uczestnikom są wspaniały, wesoły i przyjemny
dzionek.
Do zobaczyska na kolejnej wycieczce…….
Trasa : Tomaszów Mazowiecki – Wąwał - Jeleń – Unewel –
Twarda – Smardzewice – Swolszewice – Tomaszów Mazowiecki – Ciebłowice Małe –
Spała – Borki – Inowłódz – Królowa Wola – Konewka – Glinnik – Nowy Glinnik –
Luboszewy – Tomaszów Mazowiecki
Foto:
Bunkier kolejowy w Jeleniu © GOZDZIK
Wejście do Grot Nagórzyckich © GOZDZIK
Groty Nagórzyckie © GOZDZIK
Trasa w Grotach © GOZDZIK
Nasze ekipa przy Błękitnych Źródłach © GOZDZIK
Małe groty © GOZDZIK
W Skansenie Rzeki Pilicy © GOZDZIK
Ekspozycja w Skansenie © GOZDZIK
To też w skansenie © GOZDZIK
W skansenie © GOZDZIK
Spała - Lepiej przy żubrze jest :-) © GOZDZIK
Spała - obelisk św. Huberta © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku do Inowłodza © GOZDZIK
Kościół Św. Idziego w Inowłodzu © GOZDZIK
Chciało by się powiedzieć chwilo trwaj znaczy się miesiącu trwaj wiecznie ....
Dla pełnego obrazu polecam opisy u pozostałych członków ekipy.
- DST 113.90km
- Teren 50.00km
- Czas 06:19
- VAVG 18.03km/h
- VMAX 39.90km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 660m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Zielony Wierzchołek Śląska
Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 29.05.2016 | Komentarze 13
Czyli wycieczki z historią w tle…..
Bo tak, a nie inaczej trzeba nazywać wszystkie wycieczki,
wyprawy i wypady rowerowe organizowane przez Darie i Rafała. To są właśnie
takie klimaty które ja lubię, które mi odpowiadają i cieszę się żemogę w nich uczestniczyć oraz że zawsze
zbiera się do tego grupa fajnych ludzi z pasją i chęcią poznawania tego co jest
w zasięgu naszych rąk, a może raczej nóg.
I tak właśnie było tym razem.
Moja wycieczka na Zielony Wierzchołek Śląska był ja
planowana w zeszłym roku. Niestety brak czasu, inne zajęcia, plany i masa
przeciwności losu nie pozwoliła mi zrealizować tych planów.
Dlatego gdy Daria rzuciła propozycję wiosennego wypadu do
tego jak że pięknego i bogatego historycznie zakątka Polski nie zastanawiałem
się długo i tylko czekałem na datę i godzinę zbiórki.
Jest mail……. Czytam … czytam … piękny opis wycieczki i trasy
… opisany szczegółowo tak, że prawie każdy kamień na drodze jest w opisie …… o
i jest i termin 22 dzień maja…….
Żono …….. nic nie
planuj mi na ten dzień bo mnie nie ma i nie ma mowy abym był…. Przykro mi……
Ruszam na Zielony Wierzchołek Śląska. Trochę mi zmartwienia przysporzyła pogoda
jaka zapanowała od zimnych ogrodników po przez zimną Zofię i jeszcze kilka dni
po …. Ale jak zbliżył się termin wyjazdu tooooooooo no po prostu maj i lato w
jednym. Piękna cudowna soczysta zieleń i temperatury z lipca i początku
sierpnia. Tego to nawet w najpiękniejszych snach nie było….. Skowronki szacun
.. wszystko macie pod kontrolą nawet i pogodę Hi Hi hihihihi.
Postaram się aby i u mnie tak było :-)
W Częstochowie, po 2 godzinach snu, melduję się około 7.00
Szybko wskakuję w obcisłe i czekam na towarzystwo . Pierwszy
pojawia się Siwuch a następnie pozostałą ekipa.
Ale fajnie aż 8 osób chce uczestniczyć w tej wycieczce….
Wmawiam sobie że ze względu na mnie taka frekwencja .. a co nie mogę …..
przecież gość z centralnej Polski………… jak kot z Samych Swoich …..
Nie no poważnie teraz ….. to opis wycieczki i tego co
będziemy zwiedzać i w jakich miejscach będziemy przyciągnął nas wszystkich.
Mnie osobiście najbardziej interesowało, najbardziej mmmmmm
….. byłem ciekawy.. nie wiem jak to powiedzieć…… kurcze nooooo… No chodzi o to
że bardzo ale to bardzo cieszyłem się że pojedziemy w okolice wsi Mokra. To właśnie
Tu odbyło się jedno z pierwszych starć zbrojnych w czasie II WŚ Wojska
Polskiego z Hitlerowskimi Niemcami. To właśnie Tu przez cały dzień Wołyńska
Brygada Kawalerii udanie odpierała ataki Niemieckiej 4 Dywizji Pancernej
wspieranej przez bombowce nurkujące. To właśnie Tu Polski pociąg pancerny
„Śmiały” zadał dotkliwe straty niemieckiemu najeźdźcy.
I właśnie Tu dziś
jestem.
Bycie w takich miejscach, spróbowanie wyobrażenie sobie tego
jak to było (kilka dni wcześniej obejrzałem film Sensacje XX wieku Bitwa pod
Mokrą), jak to mogło wyglądać…. To już jest naprawdę dla mnie duże przeżycie. A
jak do tego dołożymy garść ciekawych wiadomości, które Daria i Rafała powiedzą to
mamy komplet wiedzy i obrazu.
Druga fajną sprawa podczas tego wyjazdu była moja pierwsza,
a jakże, pierwsza …. Wizyta w kamieniołomach w miejscowości Rębielice Królewskie. Naprawdę nigdy nie byłem
w takim miejscu więc tym bardziej z ciekawością słuchałem tego co mówi Siwuch i
Daria, o kamieniach, naciekach, kryształach i mogących tam być wiele lat temu
jaskiniach. Fajna sprawa. Jakby była taka możliwość jeszcze gdzieś kiedyś inne
tego typu miejsca odwiedzić to jestem bardzo ale to bardzo za…..
Oczywiście to nie wszystkie atrakcje i ciekawe miejsca jakie
udało nam się odwiedzić. Byliśmy w Kłobucku pod uroczym i zamkniętym pałacem, odwiedziliśmy
fortalicjum w Dankowie, Krzepice z ruiną synagogi, cmentarzem żydowskim i
sanktuarium i obiadkiem hihihi, oraz bardzo uroczy Rezerwat Modrzewiowa Góra
Ale niestety w miłym towarzystwie to czas leci dwa razy
szybciej i należało obierać kierunek na Częstochowę, czyli wracamy z wycieczki.
Z bardzo udanej wycieczki. Kolejne miejsca udało mi się odwiedzić, poznać,
zobaczyć. Spotkać fajną rowerową ekipę, której bardzo dziękuję za miłe
towarzystwo i mam nadzieję do zobaczenia na kolejnych rowerowych szlakach.
Daria, Rafał dziękuję za zaproszenie i za kolejny wspaniały
rowerowy dzień.
Terasa Częstochowa –
Kalej – Kłobuck – Mokra – Rębielice Królewskie
– Danków – Krzepice – Panki – Węglowice – Cisie – Blachownia – Częstochowa
Foto:
Pałac w Kłobucku © GOZDZIK
Pod Mokrą © GOZDZIK
Cała ekipa w Miejscu Pamięci Bitwy pod Mokrą © GOZDZIK
Rębielice Królewskie - kamieniołom © GOZDZIK
Danków i pozostałości murów obronnych © GOZDZIK
Krzepice i odpoczynek przed dalszym etapem wycieczki © GOZDZIK
Rezerwat Modrzewiowa Góra © GOZDZIK
- DST 70.40km
- Teren 13.50km
- Czas 03:44
- VAVG 18.86km/h
- VMAX 39.40km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 311m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Pułtusk już czas
Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 03.04.2016 | Komentarze 5
Nie udało się w roku 2006, nie udało się 2015 to co w końcu
udało się zrealizować w roku 2016.
O czym mówię ?
O podbiciu miasta Pułtusk !
Naprawdę odwiedziny w tym bardzo uroczym mieście siedziały i
w głowię od pierwszej nieudanej próby dotarcia do niego w 2006 roku. Wówczas
ruszyliśmy z Sochaczewa i niestety gdzieś po trasie nastąpił krytyczny błąd nawigacyjny, który to oddalał nas od
celu a nie przybliżał. Kiedy się zorientowaliśmy że coś nie tak a dodatkowo
wiatr wiejący w twarz przez ostatnie 20 km zabrał nam resztę sił i ochoty, było
już jasne ze się nie uda. Trudno wyjazd odłożono na następny dobry moment.
Ten moment nadszedł w zeszłym roku kiedy to chciałem
przejechać 300 km w jeden dzień. Na takie wyzwanie idealnie nadawał się Pułtusk,
który zamierzałem podbić ruszając z Głowna. Opis wycieczki znajduje się na tych
stronach wiec nie ma co się rozwodzić…. Nad porażką …..
Ale przyszedł dzień wczorajszy.
Zaplanowany od dawna, oczekiwany od dawna i jedyny w którym mogliśmy
razem z Waldkiem razem porowerować w czas jego jedynych odwiedzić Polski w 2016
roku. Jedyne obawy jakie mieliśmy planując tą wycieczkę to pogoda, która jak
wiadomo okazała się łaskawa. Oj chyba bym troszkę zgrzeszył jakbym powiedział
ze tylko łaskawa. Była rewelacyjnie hojna jak na to co reprezentowała sobą w
piątek od rana.
Dodatkowo radował nasze serducha fakt, że obaj Marcinkowie
również chcieli z nami jechać, oraz nowy kolega Andrzej, którego serdecznie witam
w naszej grupie i mam nadzieję, że pozostaniesz z nami na dłużej.
Zgrupowanie naszej armii nastąpiło w Sochaczewie, a następnie
desantowaliśmy się do Serocka, gdzie obóz rozbiliśmy pod stadionem w którym pod
jedną z trybun znajduje się dobrze zachowany fragment rawelinu zachodniego, relikt
dawnej twierdzy napoleońskiej. Niestety tylko takie zdjęcie jak poniżej udało
mi się zrobić ponieważ odwiedziny tego miejsca zaplanowałem na koniec
wycieczki, a koniec wycieczki wypadł w chwili rozpoczynającego się na stadionie
meczu i służby ochrony nie za bardzo chciały słyszeć o tym, abym się kręcił po
obiekcie z plecakiem (który skrzętnie przeszukano… kurczę zacznę się golić na
wyjazdy bo może wyglądałem jak terrorysta w butach SPD, w obcisłych nogawkach i
kasku maskującym i 4 dniowym zarostem???). Dlatego musiałem zostać w miejscu tak
aby mnie widziano…… oki sprawy bezpieczeństwa najważniejsze.
No tak ale to był koniec wycieczki. A początkiem był
przejazd przez rynek oraz odwiedziny średniowiecznego grodu z XI-XIII –
Barbarka, a następnie przejazd wzdłuż Narwi tuż przy jej linii brzegowej w
kierunku Wierzbicy, gdzie przebiliśmy się na drugą stronę rzeki i rozpoczęliśmy
właściwe natarcie na Pułtusk, który to po chwili (bo w dobrym towarzystwie czas
mija błyskawicznie) został zdobyty, a fakt ten został przypieczętowany piękną
pieczęcią na tutejszym zamku.
Teraz można powiedzieć, że każdy z nas dostał czas wolny i
mógł robić co chciał. Ja wdrapałem się na wieżę w której znajduje się muzeum
oraz powałęsałem się po starówce i runku gdzie znajduje się Ratusz, a moi
kompani spenetrowali tutejsze przyczółki gastronomiczne okupując jedne z nich
konsumując naprawdę pięknie wyglądający i ponoć smakujący obiadek.
Czas było wracać, a ponieważ nie chcieliśmy wracać ta sama
drogą postanowiliśmy wrócić do Zator a następnie pokierować się niebieskim
szlakiem do samej Narwi i dalej mając ją po prawej stronie, a niesamowicie piękne
tereny Rezerwatu Stawinoga po lewej stronie jechać aż do samego mostu w
Wierzbicy.
Powiem szczerze i uczciwie ….. ja takie drogi polne,
dziurawe ale biegnące wśród takich okoliczności przyrody po prostu uwielbiam.
Co prawda życie dopiero się tu budzi i jeszcze jest trochę szaro – buro, ale
już można podziwiać to miejsce. Chyba wybiorę się tu jeszcze raz latem aby zobaczyć
jak to wszystko wygląda w pełnym rozkwicie i gdy wszyscy mieszkańcy tego
wodno-bagiennego terenu są w domu.
Słonko powolutku zaczęło nas żegnać, my również grzecznie podziękowaliśmy
tym terenom za gościnę i ruszyliśmy w stronę Sochaczewa. Chwilka na pożegnanie
z Waldkiem, który mam nadzieję odwiedzi nas w przyszłym roku (dzięki
przyjacielu za ten dzionek).
Cóż podsumowując tą wycieczkę to mam nadzieję że była miła,
fajna i miejsca przez które wyznaczyłem trasę podobały się chłopakom.
Cieszę się że dołączył do nas Andrzej, który mam nadzieję będzie
chciał jeszcze z nami gdzieś wyskoczyć.
Bo czasami nam się udaje gdzieś
wyskoczyć prawda Marcinki ????
Trasa : Serock – Wierzbica – Cupel – Kania Nowa – Kania Polska
– popowo Kościelne – Wielęcin – Zatory – Nowe Borsuki – Pułtusk – Nowe Borsuki –
Zatory – Burlaki – Holendry – Stawinoga – Łacha – Wierzbica – Serock.
Foto:
Serock i Napoleoński Zajazd Pocztowy © GOZDZIK
Barbarka © GOZDZIK
Widok na Serock z miejsca gdzie Bug z Narwią się łączy © GOZDZIK
Pałac w Zatorach - niestety niedostępny © GOZDZIK
Pułtusk - Zamek (dziedziniec) © GOZDZIK
Dzielni wojowie zdobywcy Zamku Gołąb,Marcinek,Waldek,Goździk,Andrzej © GOZDZIK
Widok z baszty na Zamek © GOZDZIK
Ekspozycja w baszcie © GOZDZIK
A oto Baszta czyli dokładne mówiąc wieża dawnego ratusza gotycko-renesansowego © GOZDZIK
Widok na Rezerwat Stawinoga © GOZDZIK
A to już wspomniany fragment rawelinu ulokowany w trybunie stadionu © GOZDZIK
- DST 79.10km
- Teren 61.00km
- Czas 04:51
- VAVG 16.31km/h
- VMAX 57.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 790m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Bo to Boska sobota była.....
Sobota, 3 października 2015 · dodano: 04.10.2015 | Komentarze 2
W moim ziemskim życiu było już …. mmmmmm powiedzmy że ….
Kilkanaście setek sobót. Były soboty wyjątkowe, cudowne, wręcz magiczne jak moje
wesele i urodziny syna.
Były soboty dobre, super dobre oraz całe mnóstwo sobót do
bani, złych, o których szybko chce się zapomnieć.
Wczorajsza sobota była z tych super, bardzo dobrych, o
których chce się pamiętać aż do końca dni. Bo była to sobota spędzona w
magicznym miejscu z prawdziwymi czarodziejami dobrej zabawy, miłej atmosfery, z
którymi szybko i pięknie mija dzień, a akumulatory pozytywnej energii ładują się
na kolejne dni pracy.
Gdzie byłem ??? i z kim ???
JURA Krakowsko-Częstochowska, Jura ukochana, Jura do której
wracam jak tylko czas i możliwości pozwalają, Jura w której ubóstwiam jeździć.
A jak dodam jeszcze do tego taki skład: Skowronki, Rafika1000,
Siwuch, Tofiki83,Adii oraz przecudowny ciepły słoneczny październikowy dzień … to będzie
właśnie to co uczyniło z tej soboty naprawdę wspaniały, wyjątkowy i
niezapomniany dzień.
Cóż nic na to nie poradzę, że jak coś mi się podoba, jak jestem
szczęśliwy, uśmiechnięty, jak dana chwila miejsce i ludzie sprawiają że właśnie
tak się czuję, to będę się w tym rozpływał.
Już od środy byłem podekscytowany i szykowałem się na spotkanie
z częstochowską ekipą pod dowództwem Darii i na to gdzie mnie zabiorą, gdzie
każą podjeżdżać, wjeżdżać, wchodzić. Fajne jest takie uczucie braku planu,
takie oczekiwanie na to gdzie teraz mnie zabiorą, co pokarzą, jaką droga,
szlakiem pojedziemy itp. Całkowicie zdałem się na plan i pomysły moich (można
tak powiedzieć oczywiście) gospodarzy tego terenu. Cudownie było ponownie znaleźć
się w miejscach gdzie byłem ładnych kilka lat temu takich jak Olsztyn, Rezerwat
Sokole Góry, Złoty Potok, Zamek Ostrężnik. Wówczas jazda była bardziej skupiona
na mapie i na tym aby gdzieś się nie zagubić, gdzieś nie wyjechać w czarnej d ….
znaczy się nie wiadomo gdzie po prostu nie zabłądzić, a zobaczyć to co się
chce. A teraz czysta przyjemność, brak skupienia na pilnowaniu szlaku, głowa
obracała mi się na, około aby żaden skrawek krajobrazu mi nie umkną, a banan z
ust nie znikał przez cały czas trwania wycieczki.
Oczywiście odwiedziliśmy też nowe dla mnie miejsca takie jak
Zielona Góra, Diabelskie Kowadło, Lipówki, Biakło, Suliszowice oraz całe
kilometry nowych dla mnie szlaków i dróg.
Cóż tu więcej można dodać?? Może to, że troszkę szkoda, że
Rafik1000, Tofik83 i Rafał nie mogli z nami być przez cały czas trwania wycieczki.
Bardzo wam dziękuję, że pomimo obowiązków i pracy mogliście uczestniczyć w tym
jak dla mnie pięknym dniu.
Wycieczka była cudnie zaplanowana i pokazał mi wasz
wspaniały kawałek rowerowego świata. Dziękuję Daria.
Trasa: Częstochowa – Kusięta – Olsztyn – Zrębice – Złoty Potok
– Suliszowice – Zaborze – Biskupice – Częstochowa.
Foto:
Widok na Częstochowę z Zielonej Góry © GOZDZIK
W Jaskini na Zielonej Górze © GOZDZIK
Olsztyn oczywiście © GOZDZIK
Widok z wieży widokowej na zamku w Olsztynie © GOZDZIK
Wycieczkowa ekipa © GOZDZIK
Kapliczka Św. Idziego © GOZDZIK
Obrady pod kapliczką - gdzie by tego Goździka jeszcze wywieźć???? © GOZDZIK
Ostrężnik © GOZDZIK
Suliszowice tuż przy strażnicy - i już prostą drogą do Częstochowy © GOZDZIK
- DST 84.40km
- Teren 4.00km
- Czas 04:06
- VAVG 20.59km/h
- VMAX 39.70km/h
- Temperatura 39.0°C
- Podjazdy 311m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
KULMHOF
Wtorek, 1 września 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 3
Kolejna z zaplanowanych na ten rok wycieczka właśnie się
odbyła.
Zakończyła i czas ją przelać na strony BS.
Powiem szczerze, że nie wiem jak ja opisać.
Bowiem miejsce do którego się dziś udałem jest związane z II
WŚ, a właściwie to niesionym z nią okrucieństwem, barbarzyństwem i ludobójstwem.
KULMHOF – Niemiecki Obóz Zagłady w Chełmnie nad Nerem był
ośrodkiem masowej, natychmiastowej zagłady Żydów w kraju Warty. Został
uruchomiony w grudniu 1941 roku i funkcjonował w dwóch okresach. I więcej tu na
tym blogu, na tej stronie nie chciałbym opisywać co i jak działało i kiedy i
ilu wymordowano tu ludzi i dlaczego. To nie to miejsce. Nie ten blog…. A dlaczego
… to chyba nigdy i nigdzie nie będzie racjonalnego miejsca. Wszystkich zainteresowanych
odsyłam do lektury na stronach internetowych.
Odwiedziłem dwa miejsca oddalone od siebie około 5 km ( te 5
km to ostanie 5 kilometrów wielu tysięcy ludzi) bezpośrednio związane z całym obozem. Bo tak
bym to nazwał i tak to rozumie. W Chełmnie w spichlerzu tuż przy odkrytych
fundamentach dawnego dworu odwiedziłem muzeum, w którym zgromadzono rzeczy
należące do ofiar. Natomiast w lesie Rzuchowskim byłem przy masowych grobach na
polu krematorium oraz miejscach pamięci i ściany pamięci itp.
Bardzo dziwnie czuję się w takich miejscach. Może głupi jestem,
ale w takich miejscach (tak jak i przy odwiedzanych zamkach, pałacach) staram
się wyobrazić, choć to nie jest możliwe to, co tu się działo, i jak to się
działo. Oczywiście muzea, eksponaty w nich zgromadzone, liczne zdjęcia odrobinę
to pokazują, pomagają wyobraźni…. ale nie pomagają zrozumieć i pojąć.
I może na tym zakończmy rozmyślania.
Pogoda.
Tak pogoda dziś grała tak naprawdę pierwsze skrzypce. Słońce
paliło niemiłosiernie. Nawet ja, który naprawdę lubi takie upały, lubię
bardziej ciepło niż bardziej chłodno czułem się jak kurczak w piekarniku. Od góry
przypiekało mnie nasze kochane słoneczko, a od dołu dopiekał miłościwie
panujący dziś na trasie asfalcie, który z każdą godziną stawał się bardziej płynny
na tych wiejskich dróżkach.
Generalnie podsumowując wycieczkę, ale i tez zakończenie
mojego urlopu muszę powiedzieć ze było bardzo, bardzo fajnie. Pojeździłem na
rowerku, jak nigdy tak dużo podczas urlopu, troszkę popracowałem w domku, spędziłem
czas z synkiem, chrześniakami na basenie. Było super.
Można wracać do roboty :-(
PS.
Daria, Rafał bardzo wam współodczuje i całej częstochowskiej rowerowej rodzinie.
Przepraszam nie wiem co mogę dodać.
Trzymajcie się.
Trasa : Łęczyca – Topola Królewska – Błonie – Łęka – Leszno –
Wiesiołów – Dąbie – Sobótka – Chełmno nad Nerem – Las Rzuchowski – Chełmno nad
Nerem – Dąbie – Leszno – Topola Królewska – Łęczyca.
Foto:
Muzeum w Chełmnie nad Nerem © GOZDZIK
Fundamenty pałacu w Chełmnie nad Nerem © GOZDZIK
Tablica informacyjna © GOZDZIK
Tablica informacyjna w Lesie Rzuchowskim © GOZDZIK
Pomnik w Lesie Rzuchowskim © GOZDZIK
Kwatera III, Mogiła 2. Są oczywiście jeszcze Kwatery I,II,IV, Mogiły 1,3,4, i Mogiła Polska © GOZDZIK
I miejsca pamięci © GOZDZIK
Inne miejsce pamięci © GOZDZIK
Miejsce krematorium © GOZDZIK
Tablica informacyjna © GOZDZIK
I na koniec całkiem ciekawy ratusz w Dąbiu © GOZDZIK