Info
Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22889.93 kilometrów w tym 5518.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 91878 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
Kampinoski PN
Dystans całkowity: | 1587.89 km (w terenie 998.80 km; 62.90%) |
Czas w ruchu: | 99:38 |
Średnia prędkość: | 15.94 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.40 km/h |
Suma podjazdów: | 5645 m |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 56.71 km i 3h 33m |
Więcej statystyk |
- DST 40.89km
- Teren 37.00km
- Czas 02:45
- VAVG 14.87km/h
- VMAX 26.70km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 146m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesienna Puszcza Kampinoska
Niedziela, 13 października 2019 · dodano: 16.10.2019 | Komentarze 2
Biorąc pod uwagę cały ten sezon, a w szczególności okres od końca marca do teraz.
Biorąc pod uwagę te wszystkie odwołane przeze mnie wycieczki i spotkania.
Biorąc pod uwagę to wszystko co się wydarzyło, co nas spotkało, co złego nas dopadło w tym roku, w tym sezonie, to aż się bałem napisać wiadomości o tym że w niedziele wybieram się na rower. Czekałem z tym aż do ostatniej chwili w jakiej mogłem jeszcze to nieśmiało powiedzieć.
I pomimo to i tak w sobotę wieczorem pojawił się mały znak zapytania czy uda mi się jednak pojechać.
Udało się.
Choć naprawdę nie obeszło się bez obaw i niepewności, czy jednak jak rano wstanę to będzie wszystko dobrze.
Ale było i mogłem pojechać.
Ostatnie trzy niedziele były cudowne i napraw nie spodziewałem się, że w całym tym moim tegorocznym pechu, nieszczęściu i czwarta niedziela będzie piękna. Ale mało mnie to obchodziło. Wiedziałem, że jeśli tylko nie będzie pogodowego Armagedonu, oraz w domu będzie dobrze to jadę tak czy siak. Oczywiście do samochodu dzień wcześniej wrzuciłem i ciepła bluzę i ortalion i koszulkę na zmianę, ale to wszystko było zbędne bo było przepięknie. Było tak jak uwielbiam. Było tak jak powinno być w połowie października w lesie, w puszczy. Było ciepło, słonecznie, kolorowo i pachniało lasem i grzybami. A ponieważ tego wszystkiego doświadczałem w ukochanej Puszczy Kampinoskiej to moje szczęście w postaci uśmiechu od ucha do ucha nie maiło końca.
Na wycieczkę udało mi się namówić Grzegorza.
Grzegorza nie zna puszczy wcale, więc na 100% zaproponowana trasa będzie dla niego nowością, a dla mnie kolejny raz jej przejechanie. Ale to nie miało znaczenia bo to moje ulubione, dobra jedne z wielu, nie no dobra tam mam same ulubione szlaki. Kwestia jest tylko w jakich konfiguracjach je podczas wycieczki przejadę. Oczywiście podczas wyboru tych leśnych duktów i dróżek kierowałem się tym aby Grzegorz nie nudził się samym tylko podziwianiem listków w kolorach Złotej Polskiej Jesieni, ale zobaczył też ciekawe miejsca związane z naszą historią. Bo puszcza to cała jedna wielka skarbnica miejsc historycznych, ważnych i pamięci narodowej, pomników przyrody i pomników upamiętniających ważnych ludzi czy wydarzenia.
Zbierając te wszystkie informacje do kupy wybór padł na trasę z Granicy niebieskim do Zamczyska, potem czerwonym przez Górki do Famułek Królewskich, następnie do Famułek Brochowskich, aby tam na chwilkę uczepić się niebieskiego, który doprowadził nas do zielonego, a ten już do Granicy. Dystans niewielki, ale za to atrakcji moc, ciekawych miejsc dużo, a widoki cudowne.
Takiej radochy z jazdy na rowerze nie mailem już bardzo dawno. Tak to prawda, że bardzo dawno temu byłem na rowerze, ale i te wycieczki sierpniowe i ostatnia z początku września nie dały mi takiej frajdy jak ta dzisiejsza.
To była naprawdę bardzo miła i udana niedziela. Dzięki Grzegorz za miłe towarzystwo i do zobaczenia może jeszcze w tym roku na szlakach PKWŁ.
Trasa: Granica – „Zamczysko” – Górki – Famułki Królewski – Famułki Brochowskie – Granica
Foto:
Grodzisko Zamczysko - Puszcza Kampinoska © GOZDZIK
Puszcza Kampinoska - Grodzisko Zamczysko © GOZDZIK
Sosna Powstańców - Puszcza Kampinoska © GOZDZIK
Na jesiennych szlakach w Puszczy Kampinoskiej © GOZDZIK
Pod Dębem profesora R. Kobendzy © GOZDZIK
Puszcza Kampinoska - pod Dębem © GOZDZIK
"Wystawka" na zielonym szlaku © GOZDZIK
Dąb Powstańców - Na zielonym szlaku © GOZDZIK
Było naprawdę ciepło........ na czerwonym szlaku © GOZDZIK
- DST 52.80km
- Teren 45.00km
- Czas 03:54
- VAVG 13.54km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 210m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Kampinoskim w doborowym towarzystwie
Sobota, 6 lipca 2019 · dodano: 09.07.2019 | Komentarze 4
Jak
bardzo pędzi ten czas można zaobserwować po jakiś wydarzeniach cyklicznych. Po
wydarzeniach, które przyjmują rangę wydarzeń corocznych. I takim wydarzeniem od
jakiś kilku lat jest wizyta Darii i Rafała w Głownie.
Czyli
Team Skowronki na gościnnych występach w Goździkowie.
Wydaje
mi się, że to było tak niedawno (i nie mówię tu o niespodziewanej chwilowej
wizycie w maju i małej 40-stce), że przecież dopiero, co się żegnaliśmy po
wspólnych wycieczkach do Rawy Mazowieckiej i po PKWŁ w maju 2018 roku, a tu już
nie wiadomo, kiedy rok minął i Skowronki są ponownie na wieczornych pogaduchach,
grillu i na szlakach Głowna i okolic.
Te
weekendy są wyjątkowe i pewnie o tym już nie raz przy tych wizytach wspominałem
i nie ma, co się nad tym rozwodzić, ale ten weekend był jeszcze bardziej
wyjątkowy. Wyjątkowość tego weekendowego czasu polegała na tym, że do naszej
wesołej kompanii dołączyli w sobotę Lena i Grzegorz, a w niedziele Dominik.
A
gdzie byliśmy i co zwiedzaliśmy???
Zaraz
wam opowiem.
Pierwszego
dnia czyli w sobotę rano ruszyliśmy w samochodową podróż do Leszna, aby tam
właśnie spotkać się z Leną i Grzegorzem i już wspólnie rozpocząć penetrację
Puszczy Kampinoskiej.
Wiadomo,
puszcza sama w sobie jest wielka atrakcją, jest jednym wielki i niemym
świadkiem naszej historii, jest wspaniałym kolorowym i różnorodnym teatrem
przyrody. Zróżnicowanym pod względem fauny i flory, ale i terenu. Górki,
pagórki, wzniesienia, zjazdy, mokradła, (choć niestety przy tej suszy, jaka
mamy nie miały takiego uroku) i piach. Wszystko można tu spotkać podczas jednej
wycieczki. Niestety dziś z uwagi na brak śniegu w zimie, na brak deszczu wiosną
na szlakach przeważał piach, piaseczek, piaseczuniek, piaszczycho… chyba we
wszystkich możliwych formach i odmianach był przez nas wysławiany. A
szczególnie przez Lenę, która na swoim rowerze, raczej nie do końca
przystosowanym do takiego terenu, pokonywała go z gracją i „uśmiechem”. Z takim
uśmiechem, że strach było się zbliżać na odległość pompki od roweru. Ale tak
naprawdę to wszystkim dał on nam trochę w kość. Chociaż było się z czego
pośmiać przy wieczornym grillowaniu.
Ale
nie można było iść tak bardzo na łatwiznę i do samych walorów przyrodniczych
należało coś jeszcze wyszukać na wyznaczonych szlakach. Pierwszym obiektem
który spróbowaliśmy chociaż zobaczyć przez ogrodzenie był pałac w Zaborowie.
Niestety teren prywatny, wstęp wzbroniony koniec kropka. Mkniemy więc do Wiktorowa
na cmentarz ofiar terroru hitlerowskiego. Jadąc dalej niebieskim dociekamy do
Zaborowa Leśnego i mogiły powstańców styczniowych 1863 roku. Trzymając się wciąż
niebieskiego szlaku odwiedzamy Lipków, następnie cmentarz wojenny w Laskach. Tu
zmieniamy kolor szlaku na czarny i ruszamy w drogę powrotną, którą nakreśliłem
tak :
Czarnym
do Sierakowa potem drogą do zielonego, myk na czerwony i tuż za Pomnikiem Niepodległej
Rzeczypospolitej Kampinoskiej wpadamy na żółty który zaprowadzi nas do miejsca rozpoczęcia
dzisiejszej wycieczki.
Na
samym końcu już tuż przy Lesznie dopadł nas mały i przyjemny deszczyk. Chwila
na spakowanie sprzętów i ruszamy do Głowna na obiadokolację przy ognisku.
Dzień
można uznać za zakończony, a ze gadało się fajnie to i w towarzystwie Darii,
Grzegorza, Beatki i mojego syna przywitaliśmy niedzielę.
Trzeba
iść spać nie ma rady.
Jutro
kolejny rowerowy dzień się szykuje.
Trasa
– Leszno – niebieskim przez Zaborów – Zaborów Leśny – Lipka – Laski – czarnym –
Izabelin – Sieraków – zielonym do czerwonego i czerwonym przez Wiersze do
żółtego – Leszno
Foto:
Wiktorów i Cmentarz ofiar terroru hitlerowskiego © GOZDZIK
Zaborów Leśny © GOZDZIK
Tablica informacyjna przy kościele w Lipkowie © GOZDZIK
Lipków i chwila odpoczynku. Od Prawej Grzegorz, Lena Daria, Rafał © GOZDZIK
Laski i cmentarz wojenny © GOZDZIK
Na żółtym © GOZDZIK
- DST 50.40km
- Teren 41.00km
- Czas 03:30
- VAVG 14.40km/h
- VMAX 30.60km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 198m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Puszczy Kampinoskiej
Sobota, 29 września 2018 · dodano: 01.10.2018 | Komentarze 1
Jeszcze
kilka dni temu nie spodziewałem się że sobota a i jak się okazało niedziela
będą tak pięknymi ostatnimi dniami września. Nie spodziewałem się, ale
wycieczkę zaplanowałem i nawet zaprosiłem na nią Lenę, Grzegorza i Dominika.
Przecież
jak będzie miało padać to się odwoła prawda.
Ponieważ
w tym roku nie byłem jeszcze w ukochanej Puszczy Kampinoskiej więc wybór
kierunku był oczywisty i właściwie nie podlegał negocjacjom.
Trasa
opracowana już dawno, pogodę zapowiadano fantastyczną ( i o dziwo spełniła się),
zaproszeni goście potwierdzili chęć uczestnictwa w wycieczce, więc zostało
tylko zapakować się w auto i jechać na miejsce zbiórki, czyli do Leszna.
Przybyliśmy
z Dominikiem na umówione miejsce jeszcze przed godzina 9.00, a już na nas
czekali Lena i Grzegorz.
Chwila
na przywitanie, rozpakowanie rowerków i ruszamy w trasę.
Oczywiście
na początku zapytałem ekipę czy czasami któreś z zaplanowanych do zobaczenia
miejsc nie widzieli już wcześniej i może wola pojechać inna trasą. Ale okazało
się, że moi towarzysze dzisiejszych zmagań nie byli jeszcze nigdy w puszczy.
Dla nich jest to całkowicie nieznany teren.I dziewicze szlaki i dróżki, a miejsca, do których chciałem dziś dotrzeć
całkowicie im nieznane.
Z
jednej strony to wspaniała wiadomość. Nic nie trzeba zmieniać i jeśli się im
spodoba to pokochają puszcze za jej różnorodność, za piękno, za jej miejsca
pamięci, za jej historię. A z drugiej strony to nie wiedzą, co ich czeka na
szlakach. I może się okazać że nie tego oczekiwali, że wycieczka się nie spodoba,
że po prostu zostanę przeklęty za piach, za korzenie, za wodę pod kołami (ale
nie było jej bo sucho bardzo) za gałęzie, itp.
Ale
cóż było robić.
Jesteśmy
tu gdzie jesteśmy i ruszamy.
Słoneczko
pięknie świeci, ale rano w cieniu drzew jednak rześko bardzo. Ale w miłym
towarzystwie i przy opowieściach nie było aż tak zimno. Z Leną i Grzegorzem nie
widzieliśmy się od Green Velo, a ponieważ oni w sierpniu ponownie odwiedzili szlak,
na którym się poznaliśmy, więc oczywiście musiałem się wszystkiego dopytać jak
on wygląda od Suwałk do Elbląga. I tak na opowieściach o GV i Borach
Tucholskich nie wiadomo, kiedy a już byliśmy w Zaborowie, a dokładniej w
Wiktorowie gdzie znajduje się cmentarz wojenny.
Chwila
przerwy, zadumy i ruszamy dalej.
W
Zaborowie Leśnym żegnamy się z niebieskim szlakiem i żółtym docieramy do
miejscowości Truskaw. Tu kolejna chwileczka przerwy przy pomniku
upamiętniającym bitwę z września 1944 roku.
Z
tego miejsca mamy już prostą drogę do Palmir (cmentarz), ale po drodze jeszcze
odwiedzamy miejsce zwane Krzyż „Jerzyków”. Tu oczywiście też zapoznajemy się z
informacjami umieszczonymi na tablicy i ruszamy dalej.
Po
chwili docieramy do Palmir. Miejsca, które choć już odwiedzam chyba 5-6 raz, a
jednak za każdym razem mam gęsią skórkę i „ciary” na plecach.
Oferuje
się do pilnowania rowerów. Może jak nie będę chodził miedzy lasem krzyży
upamiętniających rozstrzelanych tu ludzi i nie odwiedzę muzeum to wyobraźnia o
tamtych dniach nie będzie mi aż tak dokuczała.
Nie
prawda. Nie pomogło.
Ruszamy
dalej czerwonym, a potem żółtym do wioski Palmiry, aby tam na krótko wpaść na
czarny w kierunku Wierszy. Tu wizyta przy pomniku i cmentarzu Niepodległej
Rzeczypospolitej Kampinoskiej. Chwila na fotki, pogaduchy i po chwili
odpoczynku ruszamy dalej trzymając się żółtego szlaku, który doprowadza nas do
Leszna.
Wycieczka
zakończona.
Czas
zadać moim towarzyszą wycieczki magiczne pytanie
- Podobało
się ??????
Chwila
prawdy nadchodzi.
-
Tak oczywiście, że się podobało
-
To bardzo się cieszę. Czyli co, na wiosnę ruszamy ponownie po szlakach puszczy
?
-
Jak tylko dasz znać to oczywiście jesteśmy.
To
bardzo miłe uczucie wiedzieć, że przygotowana wycieczka, trasa, atrakcje,
miejsca godne odwiedzenia podobają się uczestnikom wycieczki, że chcą wrócić w to
urocze miejsce jeszcze raz, że chcą dalej penetrować szlaki, drogi i leśne
dukty Puszczy Kampinoskiej. Oczywiście pewności nie mam, ale myślę, że naprawdę
Lenie, Grzegorzowi i Dominikowi podobała się dzisiejsza wycieczka i spokojnie
mogę na nich liczyć przy kolejnej wizycie w Kampinoskim Parku Narodowym.
Dla mnie jak zwykle puszcza piękna. Co prawda Pani Jesień jeszcze nie zadomowiła się na dobre, raczej na razie to jest Panienka Jesień, ale i tak było uroczo.
Na
koniec muszę jeszcze powiedzieć, że jestem pełen podziwu dla Lenki która na
rowerze (typu Gravel) wg. mnie całkowicie nienadającym się do jazdy po puszczy
(piachu, korzeniach), dała rade bez żadnych problemów. Naprawdę pełen
szacuneczek Lena.
Trasa:
Leszno – Zaborów – Zaborów Leśny – Truskaw – Palmiry muzeum – Mogilny Mostek –
Palmiry wieś – Janówek – Truskawka – Wiersze – Leszno.
Foto:
Wiktorów © GOZDZIK
Cmentarz w Wiktorowie © GOZDZIK
Truskaw © GOZDZIK
Pomnik - Truskaw © GOZDZIK
Krzyż Jerzyków © GOZDZIK
Krzyż Jerzyków © GOZDZIK
Palmiry © GOZDZIK
Lena i Grzegorz na trasie - a gdzie Dominik ? © GOZDZIK
Wiersze © GOZDZIK
Wiersze © GOZDZIK
Gdzieś na szlaki w Puszczy Kampinoskiej © GOZDZIK
Puszcza Kampinoska © GOZDZIK
- DST 72.30km
- Teren 33.00km
- Czas 03:32
- VAVG 20.46km/h
- VMAX 35.90km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 475m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Na Pożegnanie Waldkowych wakacji do Puszczy Kampinoskiej
Sobota, 5 sierpnia 2017 · dodano: 08.08.2017 | Komentarze 3
Po
ostatnim weekendzie pełnym wrażeń, wspomnień, cudownych krajobrazów w fajnym
towarzystwie przyszedł tak od razu tydzień pracy. I gdyby nie to, że na sobotni
dzionek umówiliśmy się z Waldkiem na wspólną wycieczkę do naszej hihihi Puszczy
Kampinoskiej, to w pracy byłoby mi tak sobie. A tak to czekałem i wyglądałem z
utęsknieniem kolejnego weekendu, co spowodowało, że tydzień strzelił jak z
bicza.
W
sobotę już od samego rana nie mogłem usiedzieć za bardzo w domu, więc wszystkie
sprawunki na sobotę i niedziele zrobione, wszystko gotowe i ruszam do
Sochaczewa, z którego to dziś rozpoczniemy penetrację puszczy. Oczywiście
kawałek trzeba dojechać z Sochaczewa do choćby Granicy czy Kampinosu, ale
Waldek poprowadził nas takimi fajnymi bocznymi drogami, że nie wiadomo, kiedy i
jak i byliśmy w Kampinosie, a po chwili już byliśmy na niebieskim szlaku w
stronę „Zamczyska” i dalej hej w las…..
No
właśnie w las, w puszczę……………….
Niezmierną
przyjemnością bycia w puszczy w porze letniej jest podziwianie bogactwa
różnorakiej ogólnie pojętej Flory. Piękne kolorowe łąki z kwiatami, nasycone
zielenią liście drzew, krzewów i innych cieniolubnych roślin. Cała ta zielono –
kolorowa szata, która do tego jest skąpana w promieniach słońca tańczących po
drogach i ścieżkach ukrytych wśród drzew daje tyle przyjemności, że aż nie chce
się wyjeżdżać na czarne zwykłe asfalty. Gra świateł między pniami drzew,
lśniące gdzieniegdzie w bagiennych ostępach oczka wodne. To wszystko jest po
prostu piękne.
Ale
jest i ciemna strona tego piękna, choć oczywiście można powiedzieć, że to
również jest element tego całego letniego teatru przyrody.
Mówię
oczywiście o Faunie.
Ale
nie o tej, co biega, skacze pełza tylko o tej, co fruwa (ptaki też nie liczą) i
w tych małych bzykających główkach ma tylko jedno:
-
Nawalić się krwią na „maksa” do bólu ile wejdzie, drugi taki dureń może tędy
nie przechodzić, przejeżdżać przez bardzo długo.No po prostu wszelkiego rodzaju meszek,
komarów, komarzyc, bzyków, grzdyli (nie wiem jak to się wszystko zwie) i co tam
jeszcze może latać i gryźć to było. Ja bardziej zmęczony byłem na postoju
oganiając się od tego robactwa niż kolaże podczas Tour de France na 19 etapie.
A Waldka, gdyby nie to, że silny chłopak jest, to by go do lasu wciągnęły,
kiedy to przez okoliczności przyrody musiał się zatrzymać na chwilkę poprawić
łańcuch czy bidon. Już nie pamiętam, co to było, bo o życie walczyliśmy podczas
takich postojów.
Tak
było, tak było.
Ale
co PIĘKNIE BYŁO i tyle.
To
cały urok tego miejsca i oczywiście setek podobnych i pięknych miejsc w Polsce,
które na nas czekają i mam nadzieję, że się doczekają.
To
miejsce przyciąga mnie o każdej porze roku – rowerowej porze roku oczywiście (zimą
się jeździ na sankach, albo powinno przesypiać, a czas spania doliczać do
długości życia). A w Puszczy Kampinoskiej z moim, że tak powiem pierwszym
nauczycielem i przewodnikiem po niej już nie pamiętam jak dawno temu byłem. I
tym bardziej właśnie ta wycieczka była wyjątkowa i piękna.
Trasa:
Sochaczew – Nowe Mostki – Szczytno – Zawady – Podkampinos – Kampinos – Józefów –
szlakiem niebieskim i czerwonym do żółtego – żółtym do Starej Dąbrowy –
niebieskim do Górek – niebieskim i czerwonym do Famułek Kólewskich – Famułki Brochowskie
– Plecewice – Sochaczew.
Film autor Waldek
https://youtu.be/YmsPGTSg4ic
Foto:
Kanał Łasica na żółtym szlaku © GOZDZIK
Tak wygląda żółty szlak w pobliżu © GOZDZIK
Miejsca - Chronimy Kampinoskie Bagna © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku w Puszczy © GOZDZIK
I kolorowo jest © GOZDZIK
Na czerwonym szlaku przy Dębie Kobendzy © GOZDZIK foto Waldek
Oto i on - Dąb Kobendzy © GOZDZIK
I taki widoczek © GOZDZIK
Goździk i Waldek - do zobaczenia za rok © GOZDZIK
- DST 71.40km
- Teren 38.50km
- Czas 04:15
- VAVG 16.80km/h
- VMAX 35.10km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 645m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Puszczy Kampinoskiej z Waldkiem i Andrzejem
Piątek, 21 kwietnia 2017 · dodano: 23.04.2017 | Komentarze 3
To miał być wyjątkowy weekend.
I w pewnym sensie był.
Niestety nie do końca taki jaki jeszcze w Lany Poniedziałek
się zapowiadał, ale i tak był fajny, miły i długi. Długi bo zaczął się już w piątek
rano. Dzień urlopu i wyjazd do Sochaczewa, gdzie już od świąt oczekiwał na mnie
mój drogi przyjaciel Waldek, który przyleciał z Irlandii na kilka dni urlopu. Oczywiście
jak tylko jest w Polsce to musi być wycieczka rowerowa do Puszczy Kampinoskiej.
I oczywiście taka była, mimo fatalnych prognoz pogody jakimi nas od kilku dni
straszono.
A właśnie a pro po
pogody. To ona była głównym winowajcą tego, że ten weekend nie był taki jaki
planowałem. Ale nie będę zdradzał jakie to miały być wspaniałe i miłe plany aby
nie zapeszyć. Mam tylko nadzieję że jeszcze te plany – marzenia się spełnią.
Ale wracajmy do rzeczywistości i do Sochaczewa gdzie czekał
Waldek i Andrzej.
Ruszyliśmy zgodnie z planem tuż po 9.00. I zgodnie z planem
a raczej zapowiedziami było zimno, wietrznie i do tego wilgotno, a ciemne
chmury zwiastowały deszcz.
Trasa opracowana przez Waldka prowadziła przez dawno
nieodwiedzane przez mnie i przez niego, a w ogóle przez Andrzeja części puszczy.
Brochów, Witkowice, Tułowice a następnie Głównym Szlakiem Puszczy (czerwonym) i
kawałeczkiem Północnym Szlakiem Leśnym im. Teofila Lenartowicza (niebieskim) do
Wilkowskiej Góry, a następnie do Górek. A z Górek do Granicy i Kampinoskim
Szlakiem Rowerowym (zielony) do Żelazowej Woli gdzie w końcu dopadł nas mały drobny
ale jednak deszcz.. dobra deszczyk….. oki oki kilka kropli….
Cóż nie będę ukrywał że 3 tygodniowa przerwa w jeżdżeniu nie
zrobiła na mnie żadnego wrażenie, bo byłaby to nieprawda. Zmęczyłem się i to
dość mocno, a szczególnie ostatnie 15-17 km które były idealnie pod wiatr dały
mi ostro w kość. Może gdyby nie było tak zimno to było by inaczej. Jednak cześć
energii szła na to aby dogrzewać zmarzlaka hihihi i brakło sił na ostatnich
kilometrach.
Ale i tak wycieczka była bardzo fajna.
Puszcza pomalutku budzi się do życia i wygląda zupełnie
inaczej niż miesiąc temu.
Doborowe towarzystwo na wycieczce rekompensujące braki w
nasłonecznieniu…..
Tylko pogoda do bani, ale cóż Pan Kwiecień Plecień jest,
więc gość pracuje na swoją przysłowiową reputację.
A po wycieczce z Waldkiem przy małym złotym powspominaliśmy
trochę nasze dawne wypady na Mazury i po puszczy i tu i tam ……. Aaaaaa koniec pisania bo się wzruszę za mocno hihihi
Waldku, Andrzeju bardzo wam dziękuję za udany dzień. I do
zobaczyska.
Trasa: Sochaczew – Konary – Malanowo – Brochów – Witkowice –
Tułowice – Wilcze Tułowskie – Górki – Granica – Grabnik – Kirsztajnów – Mokas –
Żelazowa Wola – Sochaczew.
Film autor Waldek
https://youtu.be/P1Zg49oIkdM
Foto
Brochów - kościół św.Rocha i Jana Chrzciciela zbudowany w latach 1551-1561 © GOZDZIK
Brochów kościół od strony Bzury, a trzeba dodać że 23 kwietnia 1810 roku był ochrzczony tu Fryderyk Chopin © GOZDZIK
Witkowice i miejsce przeprawy Wojsk Polskich przez Bzurę w 1939 © GOZDZIK
Witkowice i tablica przy pomniku bitwy nad Bzura © GOZDZIK
Puszcza się budzi © GOZDZIK
A leśne dukty zaczynają być zielone © GOZDZIK
Od prawej Andrzej, Waldek i Goździk - Dąb Kobendzy © GOZDZIK
- DST 39.80km
- Teren 24.30km
- Czas 02:25
- VAVG 16.47km/h
- VMAX 36.20km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 343m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Marcowa Puszcza Kampinoska
Sobota, 18 marca 2017 · dodano: 19.03.2017 | Komentarze 4
Prawdziwe moje rozpoczęcie sezonu rowerowego nie może obyć się
bez wizyty w Puszczy Kampinoskiej.
Tak było i w tym roku.
Okazji ku temu było kilka.
Główna okazja to oczywiście sama wizyta w puszczy na
rozpoczęcie sezonu.
Druga to konieczność zimowej wizyty w puszczy, która to
wizyta jest niezbędna do zdobycia odznaki PTTK. A jak wiemy był to ostatni zimowy weekend tej
zimy.
I trzeci powód to oczywiście spotkanie się i wspólne „rowerowanie”
z Andrzejem z którym ostatni raz widziałem się w sierpniu zeszłego roku.
Siła tych trzech okazji była tak duża, że nawet zapowiadany
na dziś deszcz, wiatr i chłód nie wystraszył mnie i Andrzeja i jak się również okazało
Tomka dla którego była to pierwsza wizyta w puszczy na rowerze przed dzisiejszym
spotkaniem i wspólnym pokonywaniu kilometrów.
Początek dnia 6.00 jak i sam początek wycieczki 9.00 był
całkiem przyzwoity. Co prawda było chłodno, było wietrznie było ponuro ale nie
padało, a nasz nastrój i humor pozwalał na radowanie się i spotkaniem i
nadchodzącą wycieczką.
Pierwsze oznaki nadchodzącego deszczu, czyli pojedyncze krople
deszczu dopadły nas tuż przed Granicą. Ale nie było tragedii. Jechaliśmy sobie
przez las, który skutecznie nas chronił i dawał złudne wrażenie że to tylko pojedyncze
kropelki, a nie regularny deszcz. Co innego okazało się jak wyjechaliśmy z lasu.
Bo okazało się że deszcz naprawdę dość mocno padł, a w miarę zbliżanie się do
mety naszej wycieczki nabierał intensywności, by po wejściu do samochodu i
ujechaniu jakiś 5-10 km lunąć na dobre
A co do samej wycieczki ………
Co można powiedzieć o wizycie w cudownej Puszczy Kampinoskiej
w doborowym towarzystwie ???
No co ????
No pięknie było.
Taki mokry, wilgotny, budząca się do życia las pachniał
przecudownie.
Natomiast to że Pani puszcza jeszcze nie jest ubrana w zieloną
suknię z liści pozwalało nam zobaczyć co się kryje poza wytyczonymi szlakami. Jakie
piękne i ciekawe konstrukcje tworzą przewrócone i pokryte mchem drzewa. Ile jest
pagórków, górek, wzniesień jakiś mokradeł oraz innych ścieżek i drużek to w
prawo to w lewo to na skos.
Naprawdę wizyta w puszczy o tej porze roku ma swój
niepowtarzalny klimat i urok.
Dzisiejsza wycieczka miała jeszcze jedną niewątpliwą dla
mnie atrakcję.
A mianowicie, tak jak kiedyś dla mnie mój serdeczny
przyjaciel Waldek był przewodnikiem po puszczy podczas pierwszych moich wycieczek
tak teraz ja mogłem się ponownie poczuć w tej roli i być przewodnikiem dla
Tomka.
Natomiast tak jak teraz sobie myślę pisząc to relację to całkowicie
nieświadomie wybrałem na tą wycieczkę trasę, szlak który był pierwszym moim
szlakiem w Puszczy Kampinoskiej kilkanaście lat temu. Mam nadzieję, że tak samo
jak mnie ten szlak urzekł i dzięki niemu zakochałem się w tym miejscu, tak samo
urzeknie Tomka. Fakt ja byłem latem, sporo już wówczas jeździłem na rowerze, nie był to dla mnie początek sezonu itp. Itp…..
wierzę jednak, że Tomka nie zraziłem do takiego rowerowania i że jeszcze z
Tomkiem spotkamy się na wspólnych wycieczkach czy to w puszczy czy może na
innych trasach, a może i w Jurze K-Cz.
PS.
Waldek puszcza tęskni za Tobą i wzywa. Słyszałem to……… :-)
Trasa: Żelazowa Wola – Mokas – Kirsztajnów – Grabnik –
Kampinos – Granica – (zielonym) Góra koło św. Teresy – Lasocin – Wólka Smolna –
Kirsztajnów – Mokas – Żelazowa Wola.
Foto:
Gdzieś w Puszczy Kampinoskiej © GOZDZIK
I takie ciekawe drzewko było też © GOZDZIK
A to chyba najbardziej znany dąb w puszczy. Dąb Powstańców 1863 r © GOZDZIK
Kapliczka św. Teresy od Dzieciątka Jezus © GOZDZIK
A to jest bardzo ciekawe miejsce.... zdjęcie poniżej wszytko wyjaśni © GOZDZIK
I wszystko jasne © GOZDZIK
Na zielonym szlaku w okolicy Lasocina takie oto ostrzeżenie..... czy słuszne ?????? © GOZDZIK
Raczej tak © GOZDZIK
I na koniec Wystawka © GOZDZIK
- DST 83.40km
- Teren 33.50km
- Czas 05:16
- VAVG 15.84km/h
- VMAX 35.10km/h
- Temperatura 36.0°C
- Podjazdy 403m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Skowronki w Głownie - dzień pierwszy Twierdza Modlin
Sobota, 25 czerwca 2016 · dodano: 27.06.2016 | Komentarze 4
Jakiś czas temu będąc na wycieczce rowerowej organizowanej
przez Skowronki zastanawiałem się jak to jest że udało im się nawet pogodę
załatwić na naszą wycieczkę.
Pomyślałem sobie że ja też muszę się bardzo starać i modlić
aby podczas wizyty Skowronków u mnie była równie ładna i dobra pogoda ….
Dziś już wiem, że …przesadziłem odrobinę z tymi prośbami,
Ale nie to abym żałował .. nie nie nie.. wszystko jest oki.
A poważnie podchodząc do tematu to faktycznie pogoda była
nieziemska i słoneczko dopiekło nas bardzo.
Dobra, ale od początku.
Pod koniec maja lub na początku czerwca ustaliliśmy z Darią
i Rafałem termin ich przyjazdu na moje podwórko w sensie dosłownym i w małej
przenośni. Mniej więcej założyliśmy co by było do zwiedzania i zobaczenia i
powstał plan dwudniowego rowerowania z baza wypadową w Głownie. Od tamtego
czasu … jakby to tak ładniej napisać .. od chwili tamtego historycznego sms
zostało mi na głowie tylko martwienie się o pogodę. I biorąc pod uwagę
informacje ze wstępu … udało się hihihi.
Dziś zgodnie z planem i założeniami ruszymy z Głowna
samochodem do Granicy w Kampinoskim Parku Narodowym, a następnie stamtąd już na
rowerkach ruszamy na Twierdzę Modlin.
Zanim jednak zdobędziemy twierdzę chciałem abyśmy podjechali
do dwóch fortów znajdujących się w okolicy Czeczotki (Fort „Małocice”) i Dębiny
(Fort „Dębina”).
No niestety upał jaki już był od wczesnych godzin porannych
troszkę zaburzył naszą orientację terenową i wyjechaliśmy, nie wiem jak? w
samym środku jakieś bazy wojskowej, w której to Pan ochroniarz z karabinem
maszynowym w ręku grzecznie ale bardzo stanowczo poinformował nas, że albo w
sekundę znikniemy mu z oczu albo za dwie sekundy będzie tu policja, wojsko, ABW
.. i kilka innych. Nasza propozycja wg nas dużo prostsza i łatwiejsza to ..
otworzenie bramy, przed którą właśnie stoimy około 1,5 m i wyjście na drogę publiczną
i znikniemy w sekundę.
Niestety odrzucona, więc wybraliśmy, choć niechętnie, opcję
numer jeden.
Straciliśmy tu sporo czasu i dodatkowo wydłużyliśmy sobie
drogę.
Trudno jakieś straty podczas zdobywania bądź, co bądź
Twierdzy muszą być.
Samo południe żar tropikalny z nieba się leje. A nasz mały
oddział staje przed Muzeum w Modlinie i rozpoczyna zwiedzanie właśnie od miejsca.
Następnie była wizyta przez kasynem oficerskim, a potem już sama cytadela, Brama
Poniatowskiego i prochownia przy niej, Bloki oficerskie, Wieża Tatarska i
cudowny z niej widok na okolice, cmentarz wojenny, a na koniec obowiązkowy
objazd Twierdzy zielonym szlakiem wzdłuż murów i rzeki.
Na sam koniec wycieczki podjęliśmy próbę zdobycia
spichlerza, ale krzaki, pokrzywy po same uszy i inne trudności spowodowały, że
zrezygnowaliśmy z podboju tego obiektu.
Chwilka postoju w cieniu i ruszamy w drogę powrotna.
Co tu dużo pisać?
Mimo ogromnego upału i małych błędach nawigacyjnych
wycieczka chyba udana tym bardziej, że dziś, podczas mojej 3 wizyty w twierdzy
pierwszy raz udało się wejść na wierzę tatarską i to podczas pierwszej wizyty w
twierdzy moich przyjaciół Darii i Rafała. Naprawdę mieliśmy szczęście.
Droga powrotna to walka z upałem, pragnieniem oraz topiącym
się asfaltem na trasie Stare Grochale – Nowy Wilków.
A wieczorem nasze przeżycia i wrażenie z tej wycieczki oraz
z innych opowiadaliśmy przy biesiadnym stole domownikom, których upał przez
cały dzień więził w domu.
PS.
Na koniec muszę podziękować mojemu szwagrowi Tomkowi, który
relacjonował mi smsowo mecz, a rzuty karne na żywo przez telefon. Tomek dzięki.
Chłopaki trzymam mocno za was kciuki za zwycięstwo z
Portugalią.
Trasa:
Granica – Górki – Cybulice Drugie – Czeczotka – Kazuń Polski
– Kazuń Bielawy – Twierdza Modlin – Kazuń Nowy – Sady – Głusk – Leoncin – Nowy
Wilków – Górki – Granica.
Foto:
Zewnętrzna ekspozycja Muzeum w Modlinie © GOZDZIK
Widok z Wieży Tatarskiej © GOZDZIK
Elewator, Młyn i Piekarnia widziane z Wieży Tatarskiej © GOZDZIK
- DST 36.10km
- Teren 33.50km
- Czas 02:18
- VAVG 15.70km/h
- VMAX 29.10km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 182m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Ta ostatnia sobota.........
Sobota, 25 lipca 2015 · dodano: 26.07.2015 | Komentarze 1
W takim składzie udaje się nam spotykamy tylko raz w roku.
Raz w roku i to tylko podczas naszego myślę, że mogę już powiedzieć
cyklicznego 2-3 dniowego wyjazdu.
Niestety tym razem nasz cykliczny wypad będzie bez Waldka,
który tym razem nie może przyjechać do nas na ten czas. Dlatego musieliśmy
zrobić wszystko, aby chociaż na małym wypadzie do puszczy udało się nam
wspólnie razem spotkać. Zabrakło tylko Ciapka, który niestety w ostatniej chwili
musiał iść do pracy. Ale i tak mogę powiedzieć, że skład wycieczki był bliski
ideału hi hi hi.
Ale wracając do samej wycieczki a bardziej do miejsca, w
którym się ona odbyła.
Kampinoski Park Narodowy.
To kawał lasu, w którym się zakochałem blisko 10 lat temu i
to waśnie dzięki Waldkowi, który pokazał mi to miejsce, który jako pierwszy wprowadził
mnie na puszczańskie szlaki, ścieżki i dukty. Piszę o tym, ponieważ ostatnio robiłem
małe podsumowanie wizyt w puszczy, bo chce zdobyć odznakę PTTK „Miłośnika
Puszczy Kampinoskiej” i okazało się, że dzisiejsza wizyta jest wycieczką nr 30.
Ile podczas tych wycieczek przejechałem kilometrów? Jeszcze nie
wiem, ale jakby przyjąć średnią np. 35 km( to jedne z krótszych wycieczek) to
wychodzi całkiem niezły wynik prawda.
A jednak puszcza nadal mnie przyciąga, nadal zaskakuje,
nadal wydaje mi się, że choć jechałem niektórymi szlakami kilka razy to jakbym
odkrywał je za każdym razem na nowo. To że te miejsca wyglądają zupełnie
inaczej w każdej porze roku to jasne jak słońce, ale że te miejsca w tych
samych porach roku wyglądają inaczej .. to raczej magia tego miejsca. Magia
spowodowana np. tym, że danego roku jest zbyt sucho, albo zbyt mokro albo, że
promienie słoneczne inaczej padają, bo jest więcej lub mniej chmur, że ….. eeee
dobra po prostu kocham to miejsce i uwielbiam tu przebywać. Nie ważne czy przedzieram
się przez krzaczory i pokrzywy po szyje na Kacapskiej Drodze, czy na zielonym
szlaku przy Górnych Błotach rower na plecach się niesie, bo mokro okrutnie, czy
może ze względu na piach w Wierszach, albo przy Górze koło kapliczki Św. Teresy.
NIE WAŻNE.
Ważne, że mogę tu zawitać, co jakiś czas, że mogę się tu
spotkać i wspólnie pojeździć z przyjaciółmi lub po prostu pozdrowić na szlaku
podobnych do mnie zakochanych w Puszczy Kampinoskiej.
Dzisiejszy wypad miał podwójne znaczenie. Bo po pierwsze 30
wizyta w ukochanej puszczy to po drugie ostatnia wizyta Waldka w tym roku w
Polsce. Jeśli dobrze się wszystko ułoży to ponowne spotkanie za rok. Czy w
puszczy???? Nie wiadomo. A może gdzieś uda się wymknąć na 2-3 dni? A może
niestety nie…….. Tak czy siak trzeba czekać cały rok i tyle.
Kasiu dzięki, że mimo nawału pracy i przygotowaniach do
naszej wieczornej wizyty mogłaś się wyrwać i wspólnie z nami pośmigać
rowerkiem. Przymknę oko na incydent ze zmianą trasy…, ale tylko dziś. Kolejne
takie wyłamie będzie okrutnie karane.
Gołąbek tobie też piórka powyrywam zobaczysz hi hi hi
Trasa: Granica – Roztoka – Górki – Posada Cisowe – Granica
Foto:
Na czerwonym szlaku - OOŚ Karpaty © GOZDZIK
Na czerwonym w pobliżu Roztoki © GOZDZIK, a dokładnie przy Dużej Górze
Czas na długie pogaduchy też był. - Górki © GOZDZIK
Rodzinka na kanale Łasica - żółty czyli Kacapska Droga © GOZDZIK
Granica © GOZDZIK
- DST 62.60km
- Teren 54.30km
- Czas 03:48
- VAVG 16.47km/h
- VMAX 38.30km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 336m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwa dni ze Skowronkami - dzień pierwszy Kampinoski PN
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 3
To były naprawdę dwa świetne rowerowe dni spędzone w
doborowym i przesympatycznym towarzystwie Darii i Rafała podczas (mam nadzieje)
fajnych wycieczek.
Ale może od początku.
Przyjazd Darii i Rafała w moje okolice (a dokładniej mówiąc do mnie) był
planowany już w zeszłym roku. Niestety splot niekorzystnych wydarzeń, spraw i
nieprzewidzianych sytuacji nie pozwolił nam zrealizować tego zamierzenia. Również
i w tym roku patrząc na zapowiedzi pogodowe na weekend, w którym odwiedziny miałyby
mieć miejsce nie napawał optymizmem.
W brew zapowiedziom pogodowym, a może im na przekór,
Skowronki, ku wielkiej mojej radości postanowili przyjechać do mojego skromnego
domu i wspólnie spenetrować okolice Głowna oraz odwiedzić Kampinoski Park
Narodowy.
Zaczęliśmy od sobotniej wyprawy do Puszczy Kampinoskiej.
Rano samochodem pojechaliśmy do Granicy (punkt startowy dla większości
wycieczek po puszczy) a stamtąd ruszyliśmy w drogę po puszczańskich szlakach.
Na pierwsza wizytę Darii i Rafała w Kampinoskim PN wybrałem
moim skromnym zdaniem najładniejszy, najciekawszy i najbardziej zróżnicowany
szlak puszczy, a mianowicie czerwony od grodziska Zamczysko do Palmir (do
Zamczyska dotarliśmy szlakiem niebieskim). Jeśli do czerwonego i niebieskiego dołożymy
powrotny zielony przez Zaborów Leśny to właściwie było wszystko, co piękne i ciekaw.
Był piach, było mokro, były podjazdy i zjazdy, były leśnie wąskie dróżki i
szersze dukty oraz kilka bardzo interesujących miejsc z najważniejszym, czyli z
cmentarzem i pięknie odnowionym muzeum w Palmirach.
Dzień pierwszy pobytu Skowronkowego duetu zakończony.
Trasa: Granica – Grodzisko Zamczysko – Roztoka – Palmiry –
Zaborów Leśny – Roztoka – Sosna Powstańców – Kampinos – Granica.
Foto:
Grodzisko Zamczysko © GOZDZIK
Na czerwonym szlaku do Palmir © GOZDZIK
Miejsce pamięci narodowej - muzeum Palmiry © GOZDZIK
Palmiry - cmentarz wojenny © GOZDZIK
Troszkę błotka nikomu jeszcze nie zaszkodziło - na zielonym - Górne Błota © GOZDZIK
Ale co pięknie jest prawda :-) © GOZDZIK
- DST 64.10km
- Teren 25.00km
- Czas 03:14
- VAVG 19.82km/h
- VMAX 34.23km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 220m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Kampinoskim PN, w wymarzonym skłądzie
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 0
To był prawdziwy przysłowiowy dzień kwietniowy. Mieliśmy
deszcz, śnieg, grad, słońce, chmury, czyste niebo, wiatr, ciszę, zimno i
cieplutko. Po prostu wszystko, co mogła nam natura zaoferować, a burzy nie było
tylko.
Na pierwszą wizytę w Puszczy Kampinoskiej musiałem dość długo
czekać w tym roku, ponieważ tak jak pisałem w relacji z Bolimowskiego Parku
Krajobrazowego, czekaliśmy na niespodziewaną wizytę w Polsce Waldka. To właśnie
jego przyjazd na ten weekend spowodował to, że pogoda tym razem miała
najmniejsze znaczenie i najmniejszy wpływ na to czy jedziemy do puszczy czy
nie. Może jakby była ulewa od samego rana, albo jakby ten śnieg z gradem i deszczem
padał podczas naszego startu, a nie złapał nas po 12 kilometrach, to może i
byśmy nie wyruszyli, ale nic takiego od rana się nie wydarzyło, więc z ochotą ruszyliśmy
do Kampinoskiego Parku Narodowego.
Skład wycieczki prawie, że doskonały. Prawie doskonały, bo
niestety zabrakło nam tylko Kasi, która nie mogła w tą sobotę do nas dołączyć,
ale ponoć podczas tych przelotnych opadów myślała o nas intensywnie.
Do puszczy ruszyliśmy od razu rowerkami z Sochaczewa przez Szczytno
i Zawady, drogami, którymi ja przyznam się szczerze jechałem pierwszy raz i może,
dlatego ten odcinek do Granicy umknął mi bardzo szybko. Nie liczę przymusowego
postoju podczas ulewy z gradem i śniegiem, który to postój i tak spędziliśmy w wyśmienitych
humorach.
Przystanek Granica i……… i zapoznanie się z nowym, a właściwie
odnowionym i to na „bogota” parkingiem.Granica to takie miejsce gdzie swój początek ma wiele szlaków i miejsce,
z którego większość turystów pieszych czy rowerowych rozpoczyna swoje wycieczki
po puszczy. Czyli można powiedzieć, że taka wizytówka i dlatego teraz po
remoncie wygląda tak jak wygląda. Dobra jest ładnie, jest elegancko jest na
pokaz, ale mnie się osobiście wydaje ze troszkę to miejsce straciło na swoim
charakterze. Charakterze leśnego miejsca wypadowego, a całkowity brak stolików
z ławkami, przy których to można było spokojnie zjeść kanapki wypić herbatę czy
kawę, posiedzieć i omówić trasę itp., no
mnie sięnie podoba i już. Zdjęcia nie będzie,
trzeba tam pojechać samemu i porównać, może ja mam spaczony gust i tyle.
Droga z Granicy do Górek to taki troszkę nudnawy odcinek,
więc nie ma co o nim mówić za wiele po prostu przejechaliśmy go pod wiatr i z lekkim
deszczykiem, a ku naszemu zaskoczeniu w sklepie w Górkach spotkała nas za to
nagroda, wyszło piękne słoneczko, zrobiło się cieplutko, milutko i jak koty
wystawialiśmy grzbiety do niego aby troszkę się osuszyć i ogrzać.
Po tych chwilkach luksusu pogodowego ruszyliśmy w las. Najpierw
szlakiem niebieskim, a potem czerwonym w kierunku Obszaru Ochrony Ścisłej Krzywa
Góra i znajdującym się tuż przy szklaku Dębie prof. Kobędzy, a następnie OOŚ
Czerwińskie Góry i Czapliniec. Bardzo dawno nie jechałem tym fragmentem
czerwonego szlaku, albo moja pamięć zawodzi troszeczkę, bo o ile Dąb Kobędzy i
miejsce to jest mi znane i pamiętam te drogi to jakoś całkowicie nie kojarzyłem
fragmentu tego szlaku od żółtego pieszego do Góry Kapturowej, do Miszor. Nie
wiem co było nie tak, ale jechałem i podziwiałem wszystko jakbym tu był
pierwszy raz. A może faktycznie tym blisko 6-7 km odcinkiem nigdy nie jechałem.
Dobra nie ważne, ważne ze już jechałem hi hi hi i było naprawdę bardzo bardzo
fajnie. Padający deszcze w lesie całkowicie nie przeszkadza, może troszkę bardziej
jest się ubłoconym, ale w dobrym towarzystwie, w pięknym i ulubiony miejscu
wszystko jest jak najbardziej wspaniałe i nic nie przeszkadza.
Do Sochaczewa wróciliśmy przez Plecewice i dzielnice
Chodaków i Stare Kistki, gdzie na przejeździe przez tory tuż przed mostem na Utracie
mimo wyraźnych ostrzeżeń wysyłanych przez Waldka: „UWAGA TORY” nasz Gołąbek
zaliczył Orzełka i tym samym dołączył do panteonu „spadających gwiazd” w tym
miejscu.
Oczywiście po sprawdzeniu czy wszystko jest w porządku czy
nic się nie stało naszemu „orzełkowi” śmiechu mieliśmy do łez, bo okazało się
ze niestety spodnie nie wytrzymały napięcia związanego z upadkiem i
błyskawicznym podniesieniem się i pękły odsłaniając nienaganną muskulaturę mięśnia
pośladkowego wielkiego oraz dwugłowego uda.
Widok bezcenny – Gołąbek w Sochaczewie z goła pupa po mieście
jeździł …….
Ale tak bardziej poważnie to całe szczęście, że chłopakowi
nic się nie stało, bo przejazd ten jest naprawdę dość wredny i znajduje się na bardzo
ruchliwej ulicy. Na pocieszenie można powiedzieć, że nie on pierwszy i nie ostatni
przewrócił się w tym miejscu.
Trasa: Sochaczew – Orły-Cesin – Szczytno – Zawady – Komorów –
Granica – Górki – Miszory – Famułki Brochowskie – Wólka Smolna – Plecewice –
Sochaczew
Foto:
Szczytno - deszcz+grad+śnieg - rewelacja © GOZDZIK
Ale humorek nie opuszczał od początku do samego końca :-) © GOZDZIK
Granica i kawałeczek nowego parkingu - mnie się nie podoba :-( © GOZDZIK
Na puszczańskich szlakach © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku © GOZDZIK
Miszory - to co kierunek baza ? © GOZDZIK