Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 21440.23 kilometrów w tym 5017.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.09 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 136.70km
  • Teren 81.00km
  • Czas 08:30
  • VAVG 16.08km/h
  • VMAX 32.40km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 319m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kampinoski Szlak Rowerowy

Sobota, 4 lipca 2020 · dodano: 11.07.2020 | Komentarze 2

Puszcza Kampinoska od wielu wielu lat jest jednym z podstawowych miejsc które odwiedzam co roku. I to nie raz ale dwa a nieraz i trzy razy. Lubie zabierać na puszczańskie szklaki moich znajomych. Tą miłością, tą przyjemnością podróżowania po kampinoskich szklakach zaraził mnie kilka lat temu Waldek. Potem sam uciekł na obczyznę, a mnie zostawił z tym uczuciem. Przez te wszystkie lata ( od 2005 roku) i wszystkie odbyte wycieczki przejechałem chyba wszystkie szlaki oznaczone szlaki. Przejechałem je w rożnych kombinacjach. Dużo by o tym pisać. To znaczy nie to że nie mam ochoty, bo mam, a do tego taki opis tych wycieczek jest mi niezbędny do zdobycia odznaki turystycznej Miłośnika Puszczy Kampinoskiej, ale teraz nie o o chodzi. Bo rzecz się tyczy tego że nie przejechałem jednego szlaku. Co prawda kawałkami tak oczywiście, gdyż pokrywa on się z innymi szlakami które przemierzałem. Jednak jego jedynego całego od początku do końca nie przejechałem. Mówię tu o Kampinoskim Szlaku Rowerowym.
Czemu ???
Nie wiem.
Trudno mi nawet na to pytanie odpowiedzieć.
Przecież wydawałoby się to logiczne.
Kocham Puszce Kampinoską i jadę jej królewskim szlakiem .
Proste ?
Bardzo proste.
Ale najważniejsze że w wieku 50 lat dojrzałem, zmądrzałem (choć nie wszyscy się z tym zgadzają) i postanowiłem go przejechać.
Szlak według rożnych źródeł ma około 140 km. Gdzie nie gdzie mówi się o 145, a gdzieś indziej o 135. Mnie wg mapy papierowej szlaku wychodził dystans 136 km.
Decyzja …........... Jadę.
Dzielę się moją decyzją i postanowieniem z moimi grupowymi przyjaciółmi i........ i się zaczęło.
Goździk po co ci to ?
Tam piachu dużo.
Nie jedź.
To za duże wyzwanie dla ciebie!!!!
Rozbij na dwa dni!!
Po co ci się tak męczyć!
Daj spokój.
I tylko jeden głos nadziei.
Głos Grzegorza.
Goździk jadę z tobą.
Uffff całe szczęście.
Jest jeszcze jeden wariat który chce to zrobić. I chwała mu za to bo normalnie zaczynałem się zastanawiać nad tym, czy faktycznie takie wyzwania są dla mnie.
Chociaż niestety całe życie należałem i należę do osób którym jak coś się mówiło że za trudno, że za ciężko, że nie tak, że po co ci to, że nie da się, to ja niestety to robiłem. Oczywiście kończyło się to różnie. Nie raz chwałą i sukcesem, a nieraz siniakami i obiciami. Ale dopóki się czegoś nie spróbuje, nie zobaczy, nie zaryzykuje to się tego nie wiem czy się da czy nie. I lepiej spróbować i powiedzieć faktycznie nie da się niż siedzieć i nie spróbować.
I spróbowałem. Spróbowaliśmy razem z Grzegorzem.
Zbiórka o 6.40 na parkingu w Granicy. 6.60 ruszamy do boju.
Pierwsze kilometry superowe. Nastrój wspaniały. Pogaduchy, śmichy chichy itp.
Kilometry leca.
OOŚ Zamczysko, OOŚ Karpaty, Julinek myk i już Leszno, mocniejsze pociągnięcia i Zaborów. Uf mały odpoczynek.
Śniadanko, telefony do bliskich, fotki do przyjaciół i lecimy dalej. Czym bliżej Warszawy tym puszcza mniej przypomina puszczę a bardziej obszary miejscowości letniskowych, sypialnie dużego miasta, nie wiem jak to określić. Sporo ludzi, dużo domów, samochodów, asfaltu itp. Pokonujemy tą bardziej zurbanizowaną cześć granic Puszczy Kampinoskiej i mkniemy dalej.
Musze tu dodać, ze pogoda dziś jest rewelacyjna. Bardzo ciepło i słonecznie. Piszę o tym ponieważ ma to niebagatelny wpływ na to jak się czujemy i jak nam idzie. A idzie nam tak , że w Leoncinie pod sklepem w cieniu padamy i pochłaniamy słodkości, zimne lody oraz wypijamy hektolitry wody.
Siły wracają, a myśl o tym, że za około 25 km w Osadzie Puszczańskiej w Tułowicach zjemy sobie pyszny obiadek powoduj, ze na szlak wracamy z ochota.
Po chwili wjeżdżamy w las. Słońce, upał oraz to że niedawno padało non stop powoduje to ze w lesie jest parno, duszno nie ma czym oddychać, a to niestety podcina mi skrzydła. Ale co się dziwić. Na rowerze w tym roku jestem tyle co kot napłakał. W czerwcu trochę zacząłem biegać aby poprawić wydolność, ale to znowu kolano z zerwanym wiązadłem krzyżowym po 8 biegach odmówiło posłuszeństwa. No co tu gadać. Dopadł mnie kryzys. Dopadł nie już tu zdradzę, ze trzymał prawie do samego końca. Chociaż po odpoczynku w Żelazowej Woli zrobiło się trochę lepiej.
Ale wracajmy na szklak w okolicy Śladowa.
Ty wjechaliśmy na wał wzdłuż Kanału Kromnowskiego.
Czy aby oddać przyjemność jechania tym odcinkiem szlaku wystarczy że powiem : trawa, kaszaki i jeżyny do pasa??? Myślę że tak.
Ale my nakręceni myślą ze w Tułowicach czeka już na nas obiad przemknęliśmy ten odcinek tak, że dwóch napotkanych rowerzystów, którzy od Warszawy również jechali tym szlakiem, po pierwszej cześć jazdy po krzaczyskach zrezygnowali z dalszej jazdy szlakiem i odbili na asfalt. Mięczaki.....
My jednak mkniemy dalej szlakiem, nie odpuszczamy. Nagroda ma być pyszny posiłek w Osadzie.
Jeszcze 5 km.
Jeszcze 2 km
Już 1 km.
Już widać, jest, już jesteśmy na trenie, już widzimy oczami wyobraźni rosołek, albo żurek, albo ziemniaczki i schabowy albo …. kur...... REZERWACJA. Jedzenie nie będzie. Ręce, nogi i …. opadają. Czyje jak uchodzi ze mnie powietrze.
Ale od czego ma się w takich przypadkach przyjaciół którzy jadą z tobą ?? No właśnie od tego aby pocieszyć, aby wspomóc, aby powiedzieć dobre słowa aby rozweselić i zmotywować. I właśnie po chwili odpoczynku Grzegorz motywuje ,mnie do dalszej jazdy. Wsiadamy i mkniemy dalej. To już naprawdę jest niedaleko i dość łatwa trasa. Końcówka tylko po piachu, ale tak jak wspomniałem wyżej od Żelazowej Woli było już całkiem znośnie. Nie powiem że super bo bym skłamał, ale było znośnie.
Udało się.
Paradoksalnie te wszystkie głosy, które mówiły że NIE...... spowodowały że w głowi mi siedziało że TAK.
Nie wiem czy dałbym radę sam? Pewnie tak. Może bardziej bym był zdemolowany, ale moja zawziętość by m i nie pozwoliła na to aby to przerwać. Zresztą tak naradę był tylko jeden moment w którym przerwanie trasy miało by sens. Po przekroczeni tego punkt nie miało to żadnego znaczenia czy zawracam i jadę do Granicy innymi szlakami czy kontynuuje podróż szlakiem.
Grzegorz bardzo, bardzo ale to bardzo ci dziękuję za to że byłeś ze mną, że mnie wspierałaś w trudnych momentach i że się nam udało.

Trasa : Kampinoski Szlak Rowerowy

Foto.


Przy OOŚ Zamczysko
Przy OOŚ Zamczysko © GOZDZIK

Na Kampinoskim Szlaku Rowerowym
Na Kampinoskim Szlaku Rowerowym © GOZDZIK
Na kampinoskim szlaku
Na kampinoskim szlaku © GOZDZIK
Czasami i rowerek na plecach musiał byc.
Czasami i rowerek na plecach musiał być. © GOZDZIK
Szlak przy kanale
Szlak przy kanale © GOZDZIK
Na szlaku w Brochowie
Na szlaku w Brochowie © GOZDZIK



Kategoria Kampinoski PN



Komentarze
Skowronek
| 18:21 poniedziałek, 20 lipca 2020 | linkuj Gratulacje Goździczku. Szacun, że nie odpuściliście ani kawałeczka szlaku:)
domino83
| 18:15 niedziela, 12 lipca 2020 | linkuj To kawał drogi przejechaliście, pamiętam że w Brochowie byliśmy będąc w Sochaczewie a w kampinoskimi będąc w Lesznie. Miejsce z ostatniej fot. bardzo mi się spodobało, ma obronny charakter, widać lufę działa wystającą z otworu okiennego. Ja niestety nie mogę do Was obecnie dołączyć.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!