Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 23244.83 kilometrów w tym 5639.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 93760 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 78.50km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:29
  • VAVG 17.51km/h
  • VMAX 37.10km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 163m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kampinoski Park Narodowy - Na dobry początek.

Sobota, 15 sierpnia 2020 · dodano: 16.08.2020 | Komentarze 0

Dzisiejsza wycieczka to właściwie początek nowej epoki, nowej ery, nowego etapu naszych rowerowych przygód. Tak naprawdę ten nowy etap rozpoczął się już dwa lata temu kiedy na szklaku Green Velo poznaliśmy Lena, Grzegorza i Mateusza. Kontynuacją nowego ładu była zeszłoroczna deklaracja Waldka dotycząca powrotu na stałe do Polski. Dziś jest kulminacja tego nowego porządku tej nowej rowerowej przygody. Tak jak Waldek obiecał tak wrócił, jedna z osób która poznaliśmy dwa lata temu mogła dziś jechać z nami. Wszystko się zamknęło w jedną całość tworząc początek. Grupa Rowerowa Green Velo jest już cała w komplecie w Polsce i jest gotowa do podbijania szlaków tych bliskich i tych dalszych.
Dzisiejszą trasę w całości ułożył i zaplanował Waldek. Oczywiście nie wyobrażałem sobie tego aby było to w innym miejscu iż Kampinoski Park Narodowy. Można śmiało powiedzieć że to jego dom. Więc innej opcji nie było.
Niestety na dzisiejszą wycieczkę nie mogli pojechać pozostali członkowie naszej grupy Lena,Grzegorz, Andrzej (który w zamian wydelegował swojego syna Sebastiana).
Na trasę ruszamy z Sochaczewa i po chwili już jesteśmy w Żelazowej Woli, a stąd na puszczańskie szalki to już tylko „rzut beretem.”
Ojjj powiem szczerze, że fajnie było po tak długim okresie wrócić na leśne dukty. Ostatni raz jeździłem po takim terenie ponad miesiąc temu. Wtedy gdy z Grzegorzem realizowaliśmy pomysł przejechania Kampinoskiego Szlaku Rowerowego. To przecież było 4 lipca. Czyli kawał czasu temu. Przyjemnie było ponownie się tu znaleźć, przyjemnie było wrócić na leśne drogi i na niektóre fragmenty Kampinoskiego Szlaku Rowerowego, które pokrywały się z naszą dzisiejszą trasa. A jeszcze fajniej było pokonywać dzisiejsze trudności w tak doborowym i miłym towarzystwie Waldka, Mateusza i Sebastiana.
Piękna pogoda, piękne okoliczności przyrody, pogaduchy, śmichy, chichy i czas uciekł nie wiadomo nawet kiedy i trzeba było myśleć o powrocie. Zamknięty sklep w Górkach oraz kończące się zapasy wody pomogły nam podjąć decyzję o skróceniu dzisiejszej trasy i obranie powrotnego kierunku. Jak się na końcu okazało skrócenie to było raptem o 10 czy 12 km ale zawsze to coś. Tym bardziej że droga powrotna to właściwie tylko asfalt, więc było łatwiej.
Ostatni wspólny postój zrobiliśmy w Kampinosie i po krótkim odpoczynku w cieniu sklepowej ściany i krzewów ruszyliśmy każdy w swoją stronę. My na Sochaczew a Mateusz chcący dziś zrobić 100 km w stronę Warszawy. Jeszcze razem z Waldkiem zatrzymaliśmy się na chwilkę w lokalnym browarze tuz pod Sochaczewem i leżąc na leżaczkach pogadaliśmy o życiu i przede wszystkim o czekających nas najbliższych wycieczkach.

Trasa : Sochaczew – Kampinoski Park Narodowy – Sochaczew.

Foto.



Czterech  śmiałków na trasie w KPN. Od lewej Sebastian, Goździk, Mati, Waldek. Foto Waldek
Wystawka na Zielonym szlaku
Wystawka na Zielonym szlaku © GOZDZIK Foto Waldek
Puszczańska Chata w Granicy
Puszczańska Chata w Granicy © GOZDZIK Foto Waldek
Na puszczańskim szlaku
Na puszczańskim szlaku © GOZDZIK foto Waldek
Na Górze Św. Teresy
Na Górze Św. Teresy © GOZDZIK
Mati, Waldek i ja pracujemy na porannego kaca :-)
Mati, Waldek i ja pracujemy na porannego kaca :-) © GOZDZIK foto Waldek


Kategoria Kampinoski PN


  • DST 113.22km
  • Teren 5.50km
  • Czas 05:22
  • VAVG 21.10km/h
  • VMAX 35.70km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 153m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Łęczycy. Czyli pierwsze 100 km Andrzeja "Młodego"

Sobota, 8 sierpnia 2020 · dodano: 10.08.2020 | Komentarze 0

Gdy podczas pierwszej wycieczki z młodym Andrzejem tak sobie gadaliśmy o tym co słuchać, gdzie jeździłeś, gdzie byłeś, jakie masz plany na przyszłość itp. Andrzej zdradził mi soje marzenie, wyzwanie, a mianowicie chciałby zrobić swoje pierwsze 100 km podczas wycieczki. No mnie długo na takie rzeczy nie trzeba namawiać.
Temat podchwyciłem i już za kilka dni po tamtej wycieczce miałem już w głowie plan i pomysł na te jego 100 km.
Oczywiście najpierw spytałem kiedy planuje to zrobić.
Powiedział że na początku sierpnie.
Pasuje myślę sobie.
Potem spytałem a w jakim kierunku by chciał ruszyć aby taki dystans pokonać.
A no powiedział ze może gdzieś w kierunku Piątku.
Też pasuje pomyślałem sobie, właśnie taki kierunek planowałem. Bo tam bardziej płasko i asfaltowo.
To właściwie jak wszystko się zgadza to została kwestia tylko terminu i delikatnej sugestii aby to było 8 sierpnia.
I tak się właśnie stało.
Kumulacja szczęścia, radości, wspaniałej pogody na ten dzień była ogromna. Bo nie dość że faktycznie pogoda dopisała nawet trochę za bardzo, zaliczenie dystansu pierwszych 100 km jak najbardziej udane, to jeszcze wieczorem po wielu latach no obczyźnie do Polski wrócił mój przyjaciel Waldek. Osoba której wiele zawdzięczam jeśli chodzi o rowery, wycieczki, planowanie ich itp. Mam nadzieje że dane nam będzie nadrobić ten czas i to z nawiązką w zdrowi i w gronie fajnych ludzi jakich mamy w Green Velowej Grupie Rowerowej.
Ale wracajmy do wielkiego wydarzenia jakim jest pokonywanie własnych wyznaczanych granic i to nie tylko dla młodego człowieka. Każdy kto wyznacza sobie takie bariery, nie ważne czy mają ona 100 km, 200 km czy 10 km czy wejście na 8-tysięcznik czy tylko na niedalekie wzgórze, czy jest to 2000 km szlaku czy tylko 5 km. Nie ważne. Jeśli jest to dla kogoś bariera jaką chce pokonać to jest to wielkie wydarzenie. I takie właśnie było dla Andrzeja.
W tym wspaniałym dniu chciał nam również towarzyszyć Grzegorz, który przybył do mnie z samego rana.
Mała kawka, przygotowanie sprzętu, a przede wszystkim wody i ruszamy.
Godzina 8.30 a już wiemy ze słonko nas nie oszczędzi dziś. Cień i odrobina chłodu będą na wagę złota.
Trudno do boju.
Pierwszy dłuższy odpoczynek zaplanowaliśmy sobie w centrum Polski. Czyli w miejscowości Piątek. W przyjemnych chłodzie pobliskiego parku odpoczęliśmy i uzupełniliśmy bidony. Ruszamy dalej. Kolejny odpoczynek to pałac w miejscowości Ktery.
I tu jest zagadka. Dlaczego ja nie zrobiłem tu żadnego zdjęcia ????? Naprawdę nie wiem. Spędziliśmy tu z 10 może 15 minut i nie mam nic. Czyżby już słońce przypiekło styki ? Dobra było minęło. Jedziemy dalej.
Słońce co raz wyżej, a my co raz mniej gadamy. Właściwie to już nie gadamy tylko albo pijemy albo się polewamy wodą. W takiej ciszy docieramy do miejscowości Tum licząc na poleżenie w cieniu ogromnego romańskiego kościoła lub nawet schowanie się na jakiś czas w jego murach.

Tu garść informacji o tym miejscu przepisane z netu:
W średniowiecznym Tumie, czyli Łęczycy, powstała jedna z pierwszych szkół kolegiackich w Polsce – przetrwała do XVIII w. Archikolegiata Łęczycka w Tumie posiada wspaniały romański tympanon i romańskie freski. Według legendy spoczął w niej Piotr Włost i arcybiskup gnieźnieński Jan Janik oraz kilku innych włodarzy Kościoła – biskupie groby znaleziono w trakcie wykopalisk. W podziemiach archikolegiaty zachowały się relikty opactwa NMP. W Tumie znajdują się obecnie relikwie Św. Wojciecha. Na ścianie jednej z wież można zobaczyć także "ślady diabła Boruty". W archikolegiacie odbyło się kilkadziesiąt synodów kościelnych, uznawanych za pierwsze polskie sejmy – kościół był siedzibą arcybiskupów do XVIII w. i pozostawał pod opieką królów polskich. W 1967 r. prymas Wyszyński i arcybiskup Wojtyła w Archikolegiacie Łęczyckiej w Tumie prowadzili uroczystości kończące Milenium Polski. Archikolegiata jest największym kościołem romańskim w Polsce. Wielokrotnie niszczona przez m.in. Litwinów, Tatarów i Krzyżaków oraz pożary, przebudowana w XVIII w. przez Efraima Schroegera, spłonęła w czasie walk z hitlerowcami w czasie Bitwy nad Bzurą w 1939 roku. Odbudowana i przekształcona (m.in. strop żelbetowy) po 1947 wg projektu Jana Koszczyc-Witkiewicza. Duży wkład w odbudowę świątyni wniósł ksiądz prałat Władysław Chmiel, który w czasie odbudowy był proboszczem parafii tumskiej.

Niestety nie było nam to dane. Do kościoła zbliżała się pielgrzymka i kościół był przygotowany na ich powitanie. Brakło im tylko ludzi do bujania dzwonami. I na kogo padło ? No na trzech kolarzy którzy księdzu spadli jak z nieba i poprosił nas o to abyśmy uczestniczyli w tym powitaniu dzwoniąc trzema dzwonami na całą okolice. Trudno było odmówić tak sympatycznemu księdzu. Dzwoniliśmy więc ile sił w rękach, a potem czym prędzej uciekliśmy w swoją drogę do Łęczycy na zamek. Normalnie strach było wejść aby nie wpaść i tu w jakieś powitania, pożegnania czy może jakieś inne obchody.
Chcieliśmy poleżeć na trawie w cieniu!
Udało się. Tu była cisza i spokój.
Chwila na zamku a potem na obiadek i droga powrotna, która choć dużo krótsza bo tylko 45 km to jednak dała nam w kość. Przerwy robiliśmy co 10 - 12 km, cień, leżenie i wiaderko wody na głowę. To były jedyne atrakcje drogi powrotnej.
A nie przepraszam. Przecież główna atrakcja to zdobyty przez Andrzeja Rubikon. Oczywiście zrobiliśmy postój złożyliśmy gratulacje, opiliśmy to butelką doskonałej wytrawnej wody i ruszyliśmy na ostatnie 13 km dzisiejszej trasy.
Niesamowity dzień.
Pełen wrażeń, emocji i przygód. No bo komu jest dane dzwonić dzwonami w kościele ??? Nie z psikusa, nie na złość ale w dobrej sprawie. Bo choć ja nie mam po drodze z kościołem (nie mylić z wiarą) i księżmi to pielgrzymów szanuję i podziwiam.
Andrzeju gratulujemy ci z całego serca tych pierwszych 100 km. Wierzymy że będą kolejne rekordy, choć one same w sobie nie stanowią sedna wycieczek rowerowych, ale są ich częścią.
Było fajnie.

Trasa : Głowno – Bronisławów – Domaradzyn – Popów Głowieński – Mąkolice – Jasionna – Witów – Sułkowice Pierwsze – Piątek – Goślub – Bolków – Ktery – Strzegocin – Gledzianów – Gledzianówek – Rybitwy – Witaszewice – Tum – Kwiatówek – Łęczyca – Kwiatówek – Tum – Metlew – Bogdańczew – Góra Św. Anny – Bryski – Żabokrzeki – Pokrzywnica – Piątek – Sułkowice Pierwsze – Jasionna – Władysławów Popowski – Boczki Domaradzkie – Ziewanice – Głowno

Foto:

Piątek i środek Polski.
Piątek i Geometryczny Środek Polski + Andrzej . © GOZDZIK

Wszędzie prawie tak samo blisko - Piątek
Wszędzie prawie tak samo blisko - Piątek © GOZDZIK

Tum - marzyliśmy o leżeniu w cieniu
Tum - marzyliśmy o leżeniu w cieniu © GOZDZIK


A tu po lewej są dzwony  którymi witaliśmy pielgrzymów © GOZDZIK

Zamek w Łęczycy
Zamek w Łęczycy © GOZDZIK

Pod zamkiem w Łęczycy
Pod zamkiem w Łęczycy © GOZDZIK




  • DST 77.30km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:46
  • VAVG 20.52km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Lipiec Reymontowskich przez Maków

Niedziela, 26 lipca 2020 · dodano: 27.07.2020 | Komentarze 0

Na dzisiejszy dzień przygotowałem dwie wycieczki.
Jedna gdy przyjdzie mi samemu pojechać sobie gdzieś, a drugą gdyby jednak Andrzej syn siostry zdecydował się na wspólne rowerowanie.
Pierwsza to oczywiście terenowe wzniesienia łódzkie. Tak, tak wiem mówiłem, że ostatnio mam dość terenu, ale już mi przeszło i wróciłbym na leśnie ścieżki.
Druga trasa to bardziej asfaltowa, ale za to dłuższa, choć oczywiście nie mogło zabraknąć terenowych akcentów. Miały być drobne i można by powiedzieć że były gdyby nie taki jeden „paskudniak” z piachem po kolana między dwoma polami w samo południe. Ojjj było ciepło, duszno, gorąco i ciężko. Bardziej było pchane niż jechane, ale jak już się przejechało to znaczy przepchało i w cieniu łyka wody skosztowało to było jak w raju cudownie.
Pomysł na wycieczkę był taki, aby Młodemu pokazać na własne oczy gdzie przez jakieś 2 lata nasz Noblista mieszkał, pracował i tworzył.
Czyli kierunek jak w tytule, na Lipce Reymontowskie. A że z Głowna do Lipiec niedaleka droga to trzeba było ją jakoś wydłużyć. I tak właśnie powstała wycieczka z Głowna do Lipiec przez Maków. Ciche i spokojne okoliczne wioski i małe miasteczka witały nas niedzielnym lenistwem. Czas upływał na podziwianiu sielankowych krajobrazów, aż tu nagle jak z pod ziemi kombajn żniwa rozpoczyna.
Jak to ?
Już ?
Przecież to dopiero początek li……. Ojjjjjj to już koniec lipca jest.
Jak to ?
Już ?
Znowu mi ktoś jakieś tygodnie zajumał.
Kto, gdzie i kiedy ??? Oj dowiem się i będzie z nim krucho.
Ale to potem.
Teraz trzeba do Lipiec dotrzeć i w cieniu trochę odpocząć bo po tym pustynnym rajdzie rowerowym sił nam trochę ubyło.
Poleżeliśmy pod drzewem w parku i pogadaliśmy. Andrzej zdradził mi swoje plany rowerowe, które zakładają pokonanie w najbliższym czasie pierwszych w jego życiu 100 km, a może i troszkę więcej. Będę mu w tym bardzo kibicował bo doskonale wiem co to znaczy i jak smakuje realizacja planów, bicie własnych słabości i pokonywanie wyznaczonych barier. Dziś dla Andrzeja jest to pierwsza setka (bez podtekstów mi tu ), w przyszłym roku może 200 km, a może kilkudniowy wyjazd rowerowy z sakwami, spaniem pod namiotem nad brzegiem jeziora? Kto to wie. Jest młody, bardzo młody, silny i ambitny chłopak, a do tego widzę że ma dobrze poukładane w głowie. Całe życie przed nim i może spokojnie je zaplanować. Na pewno będę go wspierał w turystycznych planach. Czy to rowerowych czy pieszych. Namawiał na zwiedzania i podróżowanie, aby kiedyś nie żałował tego że nie był tu czy tam, że nie pojechał tu czy tam, nie przeszedł szlaków tych górskich i tych nizinnych. Aby siedział wieczorami nad mapą i przewodnikiem i planował realne wycieczki, a nie jak ja jeździł tylko palcem po mapie i modlił się aby chociaż jedna się udała.
Eeeeeee dobra. Miało być o wycieczce, a nie o niespełnionych moich marzeniach, które może jeszcze kiedyś na starość się zrealizują. Ale tylko może.
No właśnie wycieczka bardzo fajna. Kolejna z Andrzejem wycieczka zrealizowana w pełnym zakresie i supernowej atmosferze. Było mi bardzo miło.
Andrzeju planuj setkę, chętnie z tobą pojadę, a potem z naszą grupą pomkniesz do Ciechanowa.

Trasa : Głowno – Ostrołęka – Albinów – Wola Lubiankowska – Czatolin Łyszkowice – Pszczonów – Słomków – Maków – Mokra Lewa – Krężce – Dąbrowice – Zapady – Godzianów – Kawęczyn – Drzewce – Lipce Reymontowskie – Mszadla – Siciska – Nadolna – Kraszew – Janów – Grodzisk – Dmosin Drugi – Osiny – Głowno

Foto:

Tak miejscówka na trasie miedzy Makowem a Skierniewicami
Tak miejscówka na trasie miedzy Makowem a Skierniewicami © GOZDZIK

To to samo miejsce
To to samo miejsce © GOZDZIK

Tu było naprawdę gorąco, parno i piaszczysto
Tu było naprawdę gorąco, parno i piaszczysto © GOZDZIK

I cel naszej wycieczki
I cel naszej wycieczki © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy


  • DST 51.00km
  • Teren 2.50km
  • Czas 02:30
  • VAVG 20.40km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 122m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Głowno i okolice

Niedziela, 19 lipca 2020 · dodano: 20.07.2020 | Komentarze 0

Po ostatniej właściwie terenowej wycieczce jakoś nie ciągnęło wilka do lasu. Znaczy się wilczka do lasu. Mam na razie przesyt leśnych klimatów, piasków, krzaków, szyszek o korzenie. A jak nie ja to na 100% moje szanowne zadnie 4 litery. Dlatego dziś, korzystając z tego że pogoda piękna wbrew zapowiedziom, ruszam na podbój okolic po asfaltowych drogach. A że asfaltowo ma być wiec zaprosiłem do udziału w wycieczce syna siostry Andrzeja. Niestety Andrzej kontuzjowany i wyłączony na jakiś czas z jazdy na rowerze.
Ruszam więc sam.
Bez większego pomysłu na to gdzie i po co, ale za to z radością że jadę.
Trasa lekka łatwa i przyjemna prowadziła mnie przez okoliczne wioski.
Spokój, cisza, słonko, cieplutki wietrzyk to towarzysze mojej dzisiejszej mini wycieczki.
Wyjeżdżając z domu kontaktowałem się z Waldkiem, który również w tym samym czasie tylko że na Zielonej Wyspie też wybierał się na wycieczkę. Można wiec powiedzieć że byliśmy razem, w czasie, bo przestrzenie niestety oddalone setki kilometr. Ale fajnie było wiedzieć, ze pedałujemy razem ja tu on tam.
Do domu przegnały mnie zbierające się od południa chmury i niebezpieczne pomruki burzy, która co prawda moje miasteczko ominęła, ale na bank gdzieś nieopodal lunęło i to zdrowo bo od razu powietrze się zmieniło.

Trasa: Głowno – Wyskoki – Bratoszewice – Szczecin – Dmosin Pierwszy – Dmosin – Grodzisk – Kraszew Wielki – Michałów – Kuźmy – Wola Lubiankowska – Albinów – Ostrołęka – i po Głownie

Foto:
W drodze do Bratoszewic
W drodze do Bratoszewic © GOZDZIK
Ostrołęka
Ostrołęka © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy


  • DST 136.70km
  • Teren 81.00km
  • Czas 08:30
  • VAVG 16.08km/h
  • VMAX 32.40km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 319m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kampinoski Szlak Rowerowy

Sobota, 4 lipca 2020 · dodano: 11.07.2020 | Komentarze 2

Puszcza Kampinoska od wielu wielu lat jest jednym z podstawowych miejsc które odwiedzam co roku. I to nie raz ale dwa a nieraz i trzy razy. Lubie zabierać na puszczańskie szklaki moich znajomych. Tą miłością, tą przyjemnością podróżowania po kampinoskich szklakach zaraził mnie kilka lat temu Waldek. Potem sam uciekł na obczyznę, a mnie zostawił z tym uczuciem. Przez te wszystkie lata ( od 2005 roku) i wszystkie odbyte wycieczki przejechałem chyba wszystkie szlaki oznaczone szlaki. Przejechałem je w rożnych kombinacjach. Dużo by o tym pisać. To znaczy nie to że nie mam ochoty, bo mam, a do tego taki opis tych wycieczek jest mi niezbędny do zdobycia odznaki turystycznej Miłośnika Puszczy Kampinoskiej, ale teraz nie o o chodzi. Bo rzecz się tyczy tego że nie przejechałem jednego szlaku. Co prawda kawałkami tak oczywiście, gdyż pokrywa on się z innymi szlakami które przemierzałem. Jednak jego jedynego całego od początku do końca nie przejechałem. Mówię tu o Kampinoskim Szlaku Rowerowym.
Czemu ???
Nie wiem.
Trudno mi nawet na to pytanie odpowiedzieć.
Przecież wydawałoby się to logiczne.
Kocham Puszce Kampinoską i jadę jej królewskim szlakiem .
Proste ?
Bardzo proste.
Ale najważniejsze że w wieku 50 lat dojrzałem, zmądrzałem (choć nie wszyscy się z tym zgadzają) i postanowiłem go przejechać.
Szlak według rożnych źródeł ma około 140 km. Gdzie nie gdzie mówi się o 145, a gdzieś indziej o 135. Mnie wg mapy papierowej szlaku wychodził dystans 136 km.
Decyzja …........... Jadę.
Dzielę się moją decyzją i postanowieniem z moimi grupowymi przyjaciółmi i........ i się zaczęło.
Goździk po co ci to ?
Tam piachu dużo.
Nie jedź.
To za duże wyzwanie dla ciebie!!!!
Rozbij na dwa dni!!
Po co ci się tak męczyć!
Daj spokój.
I tylko jeden głos nadziei.
Głos Grzegorza.
Goździk jadę z tobą.
Uffff całe szczęście.
Jest jeszcze jeden wariat który chce to zrobić. I chwała mu za to bo normalnie zaczynałem się zastanawiać nad tym, czy faktycznie takie wyzwania są dla mnie.
Chociaż niestety całe życie należałem i należę do osób którym jak coś się mówiło że za trudno, że za ciężko, że nie tak, że po co ci to, że nie da się, to ja niestety to robiłem. Oczywiście kończyło się to różnie. Nie raz chwałą i sukcesem, a nieraz siniakami i obiciami. Ale dopóki się czegoś nie spróbuje, nie zobaczy, nie zaryzykuje to się tego nie wiem czy się da czy nie. I lepiej spróbować i powiedzieć faktycznie nie da się niż siedzieć i nie spróbować.
I spróbowałem. Spróbowaliśmy razem z Grzegorzem.
Zbiórka o 6.40 na parkingu w Granicy. 6.60 ruszamy do boju.
Pierwsze kilometry superowe. Nastrój wspaniały. Pogaduchy, śmichy chichy itp.
Kilometry leca.
OOŚ Zamczysko, OOŚ Karpaty, Julinek myk i już Leszno, mocniejsze pociągnięcia i Zaborów. Uf mały odpoczynek.
Śniadanko, telefony do bliskich, fotki do przyjaciół i lecimy dalej. Czym bliżej Warszawy tym puszcza mniej przypomina puszczę a bardziej obszary miejscowości letniskowych, sypialnie dużego miasta, nie wiem jak to określić. Sporo ludzi, dużo domów, samochodów, asfaltu itp. Pokonujemy tą bardziej zurbanizowaną cześć granic Puszczy Kampinoskiej i mkniemy dalej.
Musze tu dodać, ze pogoda dziś jest rewelacyjna. Bardzo ciepło i słonecznie. Piszę o tym ponieważ ma to niebagatelny wpływ na to jak się czujemy i jak nam idzie. A idzie nam tak , że w Leoncinie pod sklepem w cieniu padamy i pochłaniamy słodkości, zimne lody oraz wypijamy hektolitry wody.
Siły wracają, a myśl o tym, że za około 25 km w Osadzie Puszczańskiej w Tułowicach zjemy sobie pyszny obiadek powoduj, ze na szlak wracamy z ochota.
Po chwili wjeżdżamy w las. Słońce, upał oraz to że niedawno padało non stop powoduje to ze w lesie jest parno, duszno nie ma czym oddychać, a to niestety podcina mi skrzydła. Ale co się dziwić. Na rowerze w tym roku jestem tyle co kot napłakał. W czerwcu trochę zacząłem biegać aby poprawić wydolność, ale to znowu kolano z zerwanym wiązadłem krzyżowym po 8 biegach odmówiło posłuszeństwa. No co tu gadać. Dopadł mnie kryzys. Dopadł nie już tu zdradzę, ze trzymał prawie do samego końca. Chociaż po odpoczynku w Żelazowej Woli zrobiło się trochę lepiej.
Ale wracajmy na szklak w okolicy Śladowa.
Ty wjechaliśmy na wał wzdłuż Kanału Kromnowskiego.
Czy aby oddać przyjemność jechania tym odcinkiem szlaku wystarczy że powiem : trawa, kaszaki i jeżyny do pasa??? Myślę że tak.
Ale my nakręceni myślą ze w Tułowicach czeka już na nas obiad przemknęliśmy ten odcinek tak, że dwóch napotkanych rowerzystów, którzy od Warszawy również jechali tym szlakiem, po pierwszej cześć jazdy po krzaczyskach zrezygnowali z dalszej jazdy szlakiem i odbili na asfalt. Mięczaki.....
My jednak mkniemy dalej szlakiem, nie odpuszczamy. Nagroda ma być pyszny posiłek w Osadzie.
Jeszcze 5 km.
Jeszcze 2 km
Już 1 km.
Już widać, jest, już jesteśmy na trenie, już widzimy oczami wyobraźni rosołek, albo żurek, albo ziemniaczki i schabowy albo …. kur...... REZERWACJA. Jedzenie nie będzie. Ręce, nogi i …. opadają. Czyje jak uchodzi ze mnie powietrze.
Ale od czego ma się w takich przypadkach przyjaciół którzy jadą z tobą ?? No właśnie od tego aby pocieszyć, aby wspomóc, aby powiedzieć dobre słowa aby rozweselić i zmotywować. I właśnie po chwili odpoczynku Grzegorz motywuje ,mnie do dalszej jazdy. Wsiadamy i mkniemy dalej. To już naprawdę jest niedaleko i dość łatwa trasa. Końcówka tylko po piachu, ale tak jak wspomniałem wyżej od Żelazowej Woli było już całkiem znośnie. Nie powiem że super bo bym skłamał, ale było znośnie.
Udało się.
Paradoksalnie te wszystkie głosy, które mówiły że NIE...... spowodowały że w głowi mi siedziało że TAK.
Nie wiem czy dałbym radę sam? Pewnie tak. Może bardziej bym był zdemolowany, ale moja zawziętość by m i nie pozwoliła na to aby to przerwać. Zresztą tak naradę był tylko jeden moment w którym przerwanie trasy miało by sens. Po przekroczeni tego punkt nie miało to żadnego znaczenia czy zawracam i jadę do Granicy innymi szlakami czy kontynuuje podróż szlakiem.
Grzegorz bardzo, bardzo ale to bardzo ci dziękuję za to że byłeś ze mną, że mnie wspierałaś w trudnych momentach i że się nam udało.

Trasa : Kampinoski Szlak Rowerowy

Foto.


Przy OOŚ Zamczysko
Przy OOŚ Zamczysko © GOZDZIK

Na Kampinoskim Szlaku Rowerowym
Na Kampinoskim Szlaku Rowerowym © GOZDZIK
Na kampinoskim szlaku
Na kampinoskim szlaku © GOZDZIK
Czasami i rowerek na plecach musiał byc.
Czasami i rowerek na plecach musiał być. © GOZDZIK
Szlak przy kanale
Szlak przy kanale © GOZDZIK
Na szlaku w Brochowie
Na szlaku w Brochowie © GOZDZIK



Kategoria Kampinoski PN


  • DST 42.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 33.80km/h
  • Temperatura 27.8°C
  • Podjazdy 145m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tym razem bez planu i pomysłu

Niedziela, 28 czerwca 2020 · dodano: 30.06.2020 | Komentarze 0

Weekendowe okno pogodowe się trafiło, więc trzeba korzystać.
Prawie cały tydzień jak nie deszcz to ulewa, jak nie ulewa to deszczyk i do tego ciemne chmury, ołowiane i depresyjne. Nawet na weekend zapowiadali deszcze, ulewy i burze. Odwołałem wycieczkę Rowerowym Szlakiem Puszczy Kampinoskiej z obawy przed burzami i deszczem. A tu taka niespodzianka. Sobota bardzo ładna, a niedziela jeszcze ładniejsza. Całkowicie bez konkretnego pomysłu. Tak tym razem bez pomysłu, bez planu. Po prostu chciałem iść pojeździć na rowerze. Żona zielone światło dała to ruszam. Pierwsze kroki….. mmmmm nie kroki tylko metry wycieczki do Komisy Wyborczej skierowałem aby spełnić przywilej obywatelski. A potem to już tak jakoś gdzie oczy i koło poniosły.
Trasa: Głowno – Piaski Rudnickie – Grodzisk – Nagawki – Lubowidza – Nowostawy Dolne – Nowostawy Dolne – Kalinów – Bratoszewice – Głowno

Foto:
W okolicy Nowostaw Górnych
W okolicy Nowostaw Górnych © GOZDZIK
Fragment pałacu w Bratoszewicach
Fragment pałacu w Bratoszewicach © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy


  • DST 59.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 20.70km/h
  • VMAX 39.40km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Asfaltowo po PKWŁ

Niedziela, 14 czerwca 2020 · dodano: 15.06.2020 | Komentarze 0

Dziś dość szczególna wycieczka.
Nawet bym powiedział, że bardzo szczególna i wyjątkowa.
No bo jak inaczej traktować taką wycieczkę w której towarzyszy mi bardzo młody człowiek, który chciałby poznać i wkręcić się w jazdę na rowerze? Wkręcić się w poznawanie Świata no może na razie Polski, a dokładniej to najbliższych okolic z perspektywy siodełka rowerowego.
Tak cieszę się i to bardzo.
Niestety życie nie pozwoliło mi zarazić turystyką rowerową mojego syna, ale może uda mi się zarazić rowerowaniem osiemnastoletniego syna mojej siostry Andrzeja.
Od jakiegoś czasu siostra wspominała, że Andrzejek jeździ na rowerze to tu to tam, ale nic więcej. Bo przecież jeździć można różnie.
Prawda.
A może chłopak chce się ścigać w wyścigach i trenuje, a może trenuje zjazdy ? a może w kierunku kolarstwa torowego idzie ??? Nie wiadomo było. Aż do chwili kiedy to nie zapytał czy możemy, czy może ze mną pojechać na jakąś wycieczkę rowerowa. Serducho się ucieszyło więc bez namysłu mówię tak oczywiście możemy pojechać. Co prawda nie wiem jak jeździsz, ile kilometrów, jakie trasy itp. Ale nie ma problemu. Pojedziemy najpierw na taką mała trasę testową i zobaczymy co będzie dalej.
I właśnie dzisiejsza wycieczka po asfaltowych drogach Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich była taka wycieczką testowa.
Dystans taki przyjemny jak na mały niedzielny wypad, trochę fajnych podjazdów, niestety asfaltowych ale młody nie ma roweru na takie terenowe szlaki, troszkę zjazdów, urocze przyrodnicze miejsca i odrobina historii (Poćwiardówka i cmentarz z czasów I WŚ, oraz Grodzisko Obronne pod Dmosinem). Wszystko to w przyjemnej choć jak dla mnie oczywiście troszkę za niskiej temperaturze otoczenia przy pojawiającym się czasami słoneczku.
Podsumować wyjazd można tylko jednym słowem SUPER.
Naprawdę chłopak daje radę bez żadnego problemu.
Pogadaliśmy sobie o planach rowerowych, a moich wycieczkach z poprzednich lat o tym i o tamtym.
Andrzej spokojnie możesz dołączyć do naszej wesołej ekipy i uczestniczyć w naszych planach i marzeniach rowerowych.

Trasa: Głowno – Dmosin – Lubowidza – Wola Cyrusowa – Marianów Kołacki – Tadzin – Grzmiąca – Buczek – Anielin – Niesułków – Poćwiardówka – Wola Cyrusowa – Nagawki –Grodzisk – Dmosin – Szczecin – Głowno

Foto :


Gdzieś na drogach PKWŁ

W PKWŁ

Na szlakach w PKWŁ

To co zostało z Grodziska Obronnego pod Dmosinem
NIe mogłem sobie odmówić przejazdu czarnym szlakiem przez Las Janinowski
Nie mogłem sobie odmówić przejazdu czarnym szlakiem przez Las Janinowski © GOZDZIK
I jeszcze jedno zdjęcie z tego lasu.
I jeszcze jedno zdjęcie z tego lasu. © GOZDZIK


Kategoria PKWŁ


  • DST 50.00km
  • Czas 03:49
  • VAVG 13.10km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 131m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

W Miejskiej Dżungli.

Sobota, 6 czerwca 2020 · dodano: 08.06.2020 | Komentarze 0

Na naszej grupowej pierwszej wycieczce, która odbyła się 1 maja, Mateusz zaproponował nam wycieczkę po swoich terenach.
Czyli po Warszawie.
Wiadomo Stolica.
A właściwie to nie wiadomo !!!
Nie wiadomo czego się spodziewać.
Wycieczki w terenie to tam wszystko jest jasne, a w mieście i to w takim mieście !?
Szczerze powiem że na dzień czy dwa przed tym przyjazdem to miałem jakieś tam obawy. Jak to będzie. Czy będzie ciekawie, czy będzie jechanie, czy tylko zwiedzanie, czy po prostu w miejskiej dżungli się nie zgubię gdzieś tam.
Ale co trudno. Mateusz nas zaprosił, poświęcił czas na zaplanowanie trasy, wybranie z setek ciekawych miejsc w stolicy, tych które możemy podczas tej wycieczki zobaczyć, odwiedzić i dowiedzieć się czegoś ciekawego, mądrego i ważnego.
Pociągiem 7.03 z Łowicza ruszam na podbój stolicy. Oczywiście to tak dość górnolotnie powiedziane bo raczej nie mam szansy poznać jej podczas jednej wycieczki. Ale na pewno jakąś jej część inną niż tą związaną z wizytami służbowymi i szkoleniami to poznam.
Pod Pałacem Kultury czekał na mnie już Mateusz, a za kilka minut na miejsce zbiórki podjechała Lena i Grzegorz. Grupa Rowerowa Green Velo prawie w komplecie. Możemy ruszać.
Nie będę się tu wymądrzał i ściemniał. Ja totalnie nie znam Warszawy. Nie wiem jak się tu poruszać, gdzie pojechać aby coś zobaczyć, zwiedzić i nie pobłądzić, nie zamotać się i aby wizyta miała sens. Dlatego mimo wcześniejszych obaw to i tak się cieszyłem, że będę miał przewodnika po tym mieście, a właściwie to dwóch przewodników. Mateusz i Grzegorz wspaniale się uzupełniali w przekazywaniu wiadomości, ciekawostek i opowiadaniu historii związanych z miejscami które odwiedzaliśmy. To była naprawdę porządna porcja wiedzy, którą próbowałem przyswajać na bieżąco. Jednak nie było na to szans. Starałem się chociaż zapamiętać hasłowo, a w domu na spokojnie w wolnej chwili będę sobie przyswajał wiedzę.
Powiem tak. Gdybym wpadł kiedyś na pomysł pojechania samemu na taką wycieczkę to pewnie nic dobrego by z tego nie było. Natomiast w towarzystwie takich przewodników było wspaniale i nie żałuję ani jednego przejechanego metra w mieście. Tak w mieście. Bo ta wycieczka była totalnie inna niż wszystkie dotychczasowe. Nie było tu za wiele terenu, a właściwie wcale. Była za to totalnie miejska dżungla. Mnóstwo ludzi, pędzących rowerzystów, pieszych i zwierząt na spacerach. Samochodów na ulicy. I w tym wszystkim my poruszający się tam gdzie było można to po ścieżkach rowerowych, a tam gdzie nie to pomiędzy samochodami lub pieszymi. Do tego jeszcze jakaś szykująca się manifestacja, która zgromadziła na każdym skrzyżowaniu, przejściu dla pieszych i uliczkach mnóstwo Policjantów. Trzeba było uważać aby nie łamać prawa podczas jazdy na rowerze. Szczególnie na przejściach dla pieszych hihihi.
Wycieczka inna niż wszystkie, ale było wspaniale i było warto.
Mateusz dziękuję za przygotowanie tej wycieczki. Dziękuję Wam za przekazaną wiedzę i informacje i oczywiście za wspaniałe towarzystwo. Naprawdę bardzo dobrze się bawiłem.


Trasa: Warszawa a dokładniej to Śródmieście, Żoliborz, Wola, Mokotów

Foto:
Muzeum Więzienia
Muzeum Więzienia "Pawiak" © GOZDZIK
Warszawa - Pawiak
Warszawa - Pawiak © GOZDZIK

Tablica informacyjna

Rzut obszaru Getta Warszawskiego na mapie Warszawy
Rzut obszaru Getta Warszawskiego na mapie Warszawy © GOZDZIK
Brama Straceń w Cytadeli Twierdzy Warszawa
Brama Straceń w Cytadeli Twierdzy Warszawa © GOZDZIK

Wisła - Warszawa

Rzut oka na Zamek Królewski

Z wizytą u Prezydenta.
Pomnik Małego Powstańca
Pomnik Małego Powstańca © GOZDZIK
Na Kopcu powstania Warszawskiego usypanego z gruzów warszawy po Powstaniu Warszawskim
Na Kopcu Powstania Warszawskiego usypanego z gruzów warszawy po Powstaniu Warszawskim © GOZDZIK

Widok z Kopca




  • DST 58.10km
  • Teren 24.50km
  • Czas 03:04
  • VAVG 18.95km/h
  • VMAX 31.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Lasu Szczawińskiego

Środa, 27 maja 2020 · dodano: 29.05.2020 | Komentarze 0

Pomimo pracy w domu jeden zaplanowany na początku roku dzień urlopu trzeba wykorzystać na jakąś miłą wycieczkę rowerową po okolicy.
Już jakiś czas temu chciałem odwiedzić las Szczawiński. Nie jest to co prawda jakiś wielki kompleks leśny, ale chyba raczej w nim nigdy nie byłem, więc taki pomysł był jak najbardziej sensowny.
Od rana szybka wizyta u mechanika aby zerkną w autko tu i tam, a potem to już tylko czas dla siebie i rowerek.
Faktycznie niewielki ten las, ale uroku mu nie brakuje.
Pokręciłem się jeszcze po okolicy i ruszyłem w drogę powrotną do domu.
Było super.

Trasa: Głowno – Wyskoki – Wola Błędowa – Lipa – Tymianka – Swędów – Jeżewo – Dąbrówka Marianka – Dąbrówka Malice – Maciejów – Palestyna – Marcjanka – Swędów – Lipa – Wola Błędowa – Wyskoki – Głowno.

Foto:

Kowaliki
Kowaliki © GOZDZIK

Las Szczawiński
Las Szczawiński © GOZDZIK

Takie miłe dróżki
Takie miłe dróżki © GOZDZIK

Moje Głowno
Moje Głowno © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy


  • DST 45.30km
  • Teren 34.00km
  • Czas 03:04
  • VAVG 14.77km/h
  • VMAX 28.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Kampnoskim PN

Sobota, 16 maja 2020 · dodano: 19.05.2020 | Komentarze 0

Chyba nie ma piękniejszej pory roku jak wiosna. Jak czas kiedy to przyroda budzi się do życia. Kiedy zieleń po prostu wylewa się na wszystkie strony świata. Kiedy kolory kwiatów w ogrodach, sadach, łąkach czy przydrożnych drogach zachwycają nas swoją cała paletą barw, a śpiew ptaków słychać na każdym kroku. A takie okoliczności przyrody najlepiej podziwiać w lesie, w dużym lesie, po prostu w Puszczy Kampinoskiej do której to zabrałem naszą wesołą ekipę.
Ułożenie trasy wycieczki nie było trudne. Większość szlaków i tras w Puszczy Kampinoskiej jest po prostu bardzo ładnych i ciekawych. Wystarczy tylko zgrabnie połączyć je w jedną niepowtarzalną trasę, szlak. I mamy bardzo fajną wycieczkę.
Zbiórkę ekipy zaplanowałem na 9.00 w Granicy. To miejsce jest idealne do rozpoczynania większości wycieczek po puszczańskich szlakach. Duży parking, zaplecze sanitarne z ciepłą wodą idealne miejsce na bazę wypadową.
Główne atrakcje dzisiejszej wycieczki to oczywiście budząca, a właściwie już całkiem dobrze obudzona z zimowego snu przyroda, ale nie mogło też zabraknąć miejsc historycznych oraz miejsc poświęconych Pamięci Narodowej.
Ruszamy na szlak w składzie Lena, Grzegorz, Andrzej oraz nasz gość Rafał oraz ja. Kolory przewodnie dzisiejszej wycieczki to kolory szlaków czerwonego, niebieskiego i żółtego. Jak wesoła ekipa na szlaku to oczywiście było bardzo wesoło i miło. A w takich okolicznościach towarzyskich i przyrodniczych czas po prostu ucieka jak szalony. Nie wiadomo jak i kiedy a byliśmy ponownie na parkingu w Granicy i pakowaliśmy rowery.

Trasa : Granica - żółtym do niebieskiego - niebieskim do żółtego - Leoncin - Nowe Polesie - żóltym do czerwonego - czerwonym do Zamczyska - niebieskim do granicy

Foto :
Kanał Łasica
Kanał Łasica © GOZDZIK
Na niebieskim od Górek nie było łatwo
Na niebieskim od Górek nie było łatwo © GOZDZIK
Ale było też i z górki
Ale było też i z górki © GOZDZIK
Ale w puszczy jest i tak
Ale w puszczy jest i tak © GOZDZIK
Wesoła ekipa od lewej Rafał, Grzegorz, Lena, Andrzej a ja robię foto
Wesoła ekipa od lewej Rafał, Grzegorz, Lena, Andrzej a ja robię foto © GOZDZIK
Rano było w lewo w południe było w prawo
Rano było w lewo w południe było w prawo © GOZDZIK
Grodzisko Zamczysko
Grodzisko Zamczysko © GOZDZIK


Kategoria Kampinoski PN