Info
Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22912.03 kilometrów w tym 5526.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 91978 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
Wycieczki i wyprawy
Dystans całkowity: | 9447.98 km (w terenie 2390.50 km; 25.30%) |
Czas w ruchu: | 508:17 |
Średnia prędkość: | 18.59 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.00 km/h |
Suma podjazdów: | 40828 m |
Liczba aktywności: | 110 |
Średnio na aktywność: | 85.89 km i 4h 37m |
Więcej statystyk |
- DST 92.30km
- Teren 37.00km
- Czas 05:17
- VAVG 17.47km/h
- VMAX 33.20km/h
- Podjazdy 381m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Twierdza Modlin.....
Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 4
ZDOBYTA….
Oczywiście bezkrwawo zdobyta.
Do ponownych odwiedzić twierdzy zmusiła mnie chęć zdobycia
odznaki PTTK, ale i ciekawość jak i czy w ogóle coś się tam zmieniło.
(Tu tylko wspomnę o tym że wstępną decyzję o budowie twierdzy
w Modlinie podjął Napoleon w 1806 roku podczas pobytu w Poznaniu. A o reszce
poczytajcie tu :http://www.twierdzamodlin.pl/?pl:9:/Twierdza_Modlin/Historia)
Pierwszy raz Modlin zdobywałem w roku 2006…… łooo matko to już
prawie 10 lat temu…. Nieeee no ten czas to jednak leci jak szalony.
Skład tamtej wycieczki to Beatka, Kasia i Dorotka i ja…..
miluśki prawda :-)
Dziś zdobywanie odbyło się w samotności i było równie
milusio jak te … kilka lat temu…
Ponieważ zdobycie odznaki uzależnione jest od odwiedzenia
kilkunastu (w zależności od stopnia) obiektów na terenie samego Modlina(fortyfikacje
Napoleoński i Rosyjskie, obiekty cytadeli itp) oraz kilkunastu różnych obiektów
(forty pierwszej i drugiej linii obrony, działa forteczne, prochownie, fortyfikacje
II RP), związanych z całą Twierdza rozrzuconych po okolicy dziś skupiłem się
tylko i wyłącznie na samym Modlinie i cytadeli i obiektów z nią związanych.
Aby było ciekawiej to wycieczkę rozpocząłem z Granicy. Tak tej
Granicy w Puszczy Kampinoskiej gdzie zostawiłem samochód i przesiadłem się na
rowerek. Taki program wycieczki pozwolił mi zrealizować przyjemne – puszcza,
oraz pożyteczne – Modlin i związana z nią odznaka.
W planie było też odwiedzenie dwóch istniejących po drodze fortów –
VIII Grochole oraz VII Cybulice. Niestety oba te obiekty znajdują się na
terenie wojskowym i wstęp surowo wzbroniony. I tyle. Nie wiem tylko jak mam je zaliczyć,
bo w regulaminie są jako obiekty do zaliczenie. Ale będę się tym martwił
później.
Po przybyciu na miejsce rozpocząłem zwiedzanie od
przejechania zielonego szlaku prowadzącego wzdłuż koszar tuż przy Narwi i Wiśle
biegnącego do cmentarza fortecznego. Oczywiście po drodze było sporo do
zobaczenia m.in. Brama Ostrołęcka, Wieża Biała, Kojec Meciszewskiego, z którego
cudownie widać Spichlerz Jana Jakuba Gaya, oraz wiele innych.
Następnie wałęsałem się szlakiem niebieskim, czerwonym oraz
uliczkami samego Modlina.
Motyw przewodni … uciekający czas… a jak jest miło i
przyjemnie to czas ucieka szybko, a gdy jest miło, przyjemnie i do zwiedzania
jest tyle i wszędzie warto wejść, zobaczyć, poczytać to czas chyba biegnie
potrójnie szybko.
Czas wracać bo do samochodu kawałek drogi jest.
Kolejna wizyta w Twierdzy Modlin rozpocznie się już z pod
samych murów tego wspaniałego obiektu. i wiem kogo będą namawiał na wspólne zwiedzanie ......... Skowronki może jeden przyszłoroczny letni cały dzionek zaplanujecie w Twierdzy i okolicach ????? :-)
Dziś mogę powiedzieć, że w porównaniu do
tego, co było 10 lat temu jest lepiej, dużo lepiej. Przy poszczególnych obiektach
są tabliczki informacyjne, trwają prace tuż przy muzeum i w parku przy
twierdzy. No jest inaczej bardziej mmmmm przestronnie, czyściej, tak bardziej
zadbanie. Nie wiem jak to powiedzieć. Podobało mi się i tyle.
Jedyne co żałuję, to tego że nie wszedłem na Wieżę Tatarską
która była otwarta o 14.00 a następne otwarcie miało być o 16.00, a ja pod nią
byłem o 14.40. Szkoda. Nie miałem czasu czekać do szesnastej tym bardziej, że
Pan portier nie był pewny czy Pani od wieży przyjdzie jeszcze o tej godzinie,
bo jakoś mało turystów się kreci.
Trasa: Granica – Górki – Nowy Wilków – Leoncin – Głusk –
Sady – Kazuń Nowy – Modlin – Kazuń Nowy – Sady – Cybulice – Głusk – Leoncin –
Nowy Wilków – Granica.
Foto:
Pomnik na terenie Kazunia Nowego © GOZDZIK
Tablica informacyjna przy pomniku © GOZDZIK
Już na terenie twierdzy © GOZDZIK
Tablica informacyjna © GOZDZIK
Wieża Biała © GOZDZIK
Cytadela - koszary © GOZDZIK
Spichlerz © GOZDZIK
Kojec Meciszewskiego © GOZDZIK
Zaplecze Lunety Forontu Księcia Warszawskiego © GOZDZIK
Reduta Napoleona - to jedna z czterech najstarszych budowli Twierdzy. Oczywiście zachowanych budowli © GOZDZIK
Wnętrze Reduty Napoleona © GOZDZIK
Działobitnia Dehna - od zaplecza © GOZDZIK
Tablica informacyjna © GOZDZIK
A to już puszcza szykująca się do snu - Olszowieckie Błota © GOZDZIK
- DST 33.10km
- Teren 10.00km
- Czas 01:58
- VAVG 16.83km/h
- VMAX 35.60km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 148m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Ciechocinkiem - dzień trzeci - to jak do Bobrownik nie dojechałem
Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 5
Poranek dnia trzeciego naszego wypadu przywitał nas burzą,
deszczem i chłodem. Co prawda temperatura miał spaść o 2-4 stopnie (tak mówiła
Pani z TV) ale nie o 15 !!!!! szok termiczny, śniadanie w bluzie jedzone.
Ojjjj obawiałem się, że nici będą za chwile z wycieczki, bo
nadal w oddali gdzieś słychać było burzę. Ale przecież nie przyjechałem tu, aby
siedzieć i patrzeć na deszcz tylko jednak pojeździć. Tym bardziej ze był to
ostatni dzień naszego wyjazdu i chyba raczej ostatni taki wyjazd.
Czym prędzej wiec zjadłem śniadanko i pognałem na prom do
Nieszawy, aby jak najszybciej przeprawić się na drugą stronie i wrócić na
kwaterę tak, aby przed g.14 być już umytym spakowanym i zwolnić pokój.
Wpadam rozpędem przed 9. do Nieszawy..
A tu cooo???? Żywego ducha na uliczkach, samochodów tez nie
widać …. Miasto wymarłe. ??
Dobra nie ważne prom ważny, aby nie odpłynął, bo o pełnych
godzinach kursuje z tego brzegu.
Dopadam więc nabrzeża, a tam pan w sterówce promu grzecznie
mnie informuje :
- tak jest czynny ale
z jednym rowerzystom to raczej nie będzie płynął na drugi brzeg. Trzeba czekać,
na chociaż jakieś samochody.
Dobra czekam… czekam ….. czekam …. 30 minut …
-jedna para z psem
na spacerzeuff jednak żyją w tym mieście.
Czekam czek …… 45 minut…….. i tu oświecenie……!!!???????
Pytam :
- Proszę Pana ale to jak już mi się uda tam przeprawić i jak
będę wracał i będę sam to też raczej Pan nie przypłynie po jednego rowerzystę tylko
będę czekał tak ????
- No tak jeśli akurat będę po tej stronie to po Pana jednego
nie przypłynę .Ale proszę się nie martwić tak gdzieś po południu to się ruszy
może ….
Jak koło popołudniu ??
Ja koło południa to mam być na kwaterze a nie patrzeć jak
prom sobie stoi po drugiej stronie Wisły….
I jeszcze się rozpadało.
Na koniec Pan poinformował mnie, że w taką pogodę to ludzie
raczej w domu siedzą a nie promem kursują. Ale na pewno po południu jak się
przetrze i wyjdzie słońce to będziemy kursować.
Niestety na takie „na pewno” to ja nie mogę liczyć.
I w taki to oto sposób do Bobrownik nie dojechałem ….
Pokręciłem się trochę po Nieszawie… deszcz pada a miło,
potem pojechałem do Raciążka a na końcu pokręciłem się po samym Ciechocinku,
gdzie wpadłem na Zabytkową Warzelnie Soli. W tym obiekcie w części już nie używanej
do produkcji utworzono muzeum. W muzeum tym znajduje się wiele eksponatów
związanych z warzelnictwem i działalnością uzdrowiskową Ciechocinka. Są tu
między innymi aparaty z początku XX w do gimnastyki leczniczej Wilhelma Zandera
i Henryka Linga (poniżej kilka zdjęć).
W pierwszej chwili jak wszedłem i jeszcze dobrze nie
doczytałem co to jest to pierwsza myśl : „łooooo matko jakie maszyny tortur dla
tych pracowników warzelni mieli aby chyba lepiej pracowali hihihihihi”.
Polecam to miejsce. Jest na uboczu bez tego gwaru, zgiełku i
ciechocińskiego szumu.
Jeszcze tylko na koniec wizyta pod tężniami. No bo jak to
być tu i nie mieć zdjęcia z tężniami .. nie godzi się.
Fota jest .. wracamy na kwaterkę.
O właśnie miałem słów kilka powiedzieć o kwaterze.
Jak dla mnie kwaterka rewelacja! Do Ciechocinka rzut
beretem, do Nieszawy półtora rzutu, do Torunia dwa rzuty. Baza wypadowa na
wszystkie strony doskonała. Sam domek na uboczu, swojska atmosfera gęsi, kury,
psy, kot i kozy to cześć tego uroczego gospodarstwa. Właściciele bardzo mili i
ciepli ludzie (turyści górscy i kajakarze wiec doskonale wiedzą, co w duszy gra).
Jedzonko smaczne i urozmaicone o produkty własnej roboty. Suszona szynka palce
lizać. Naprawdę polecam to miejsce http://www.chabryimaki.net/about-us/ każdemu,
kto by chciałby pozwiedzać okolice Torunia, Ciechocinka, itp.
Dziękujemy za gościnę.
PS
T tak zakończyła się nasza kolejna i raczej oststnia tego typu wyprawa. Ja nie nadaję sie na organizatora wycieczek .... mmm takich wycieczek. Mnie radość sprawia samo rowerownie, zwiedzanie, poznawanie nowego, sama jazda, zmęczenie na rowerze, planowanie kolejnego dnia.... a reszta jest tylko miłym dodatkiem, ale tylko dodatkiem.
I to by było na tyle.
Trasa: Słońsk Dolny – Nieszawa – Raciążek – Ciechocinek –
Słońsk dolny
Foto:
Raciążek - fragment ruin zamku © GOZDZIK
Ciechocinek i kwiatowe dywany © GOZDZIK
Dywaniki aż miło © GOZDZIK
Zabytkowa Warzelnia Soli w Ciechocinku © GOZDZIK
Eksponaty - aparaty do gimnastyki leczniczej © GOZDZIK
Coś bliskiego naszemu sercu :-) do szlifowania formy zimą hihihi © GOZDZIK
Fragment rurociągu solankowego. Odcinek Tężnie - Warzelnia. Bale dębowe wykonane w 1824 roku © GOZDZIK
I oczywiście sztandarowe zdjęcie dla rodzinki z Ciechocinka © GOZDZIK
- DST 87.50km
- Teren 22.00km
- Czas 05:20
- VAVG 16.41km/h
- VMAX 34.40km/h
- Temperatura 36.0°C
- Podjazdy 393m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Ciechocinkiem - dzień drugi - Złotoria i Toruń
Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 3
Piątkowy wieczór mijał w bardzo miłej atmosferze, ale jednak
nieubłaganie mijał.
Niestety nie wszystkim miła i fajna atmosfera przeniosła się
na dzień następny.
Ostrzegałem, prosiłem, mówiłem….. no cóż jesteśmy dorośli i
każdy „pracuje” sam na to jak się rano czuje i podejmuje decyzje na własne
ryzyko. Ja przedszkola nie prowadzę, a wyjazd ze mną na rower jest po to, aby
jeździć na rowerze. I na tym tyle. Reszta jest milczeniem, ale jest mi
przykro….
Właściwie to upał, kogut, gęsi oraz psy nie dały nam już spać
od godziny 4.00. Co udało się oko zmrużyć to jakiś zwierzak dawał znać o sobie,
jak nie zwierzak to upał i tak z Ciapkiem umordowaliśmy się właściwie do samego
rana.
Rano o godzinie 8 przy śniadanku na dworze, szykujący się
skwar dał nam do zrozumienia, że lekko to dziś nie będzie.
Generalnie ja lubię jak jest ciepło, mnie tak bardzo upał
nie wykańcza. Jednak w sobotę naprawdę gorąco było jak w piekle, a dodatkowo
prawie 15 km odcinek jazy po odsłoniętych piaszczystych ścieżkach leśnych nadwątlił
moją wiarę w moje siły i postanowiłem, że nie pojadę dodatkowo jeszcze ze
Złotorii do Zamku Bierzgłowskiego tylko z Torunia wrócimy na kwaterkę.
To była dobra decyzja, bo chyba kolejne dodatkowe dwie lub
trzy godziny na słońcu wypaliłyby mi dziury tu i ówdzie.
Trudno Zamek Bierzgłowski kolejny raz odpuszczony.
Nie ma tego złego, co by jednak na dobre nie wyszło. Dzięki
temu, że w planach on był to mogłem umówić się na spotkanie z SeanDillon czyli
z Przemkiem, który już w zeszłym roku obiecał mi spotkanie, a w tym dodatkowo
dołożył swoje przewodnictwo na ten zamek.
A ponieważ Zamek Bierzgłowski odpuściłem to mieliśmy czas na
to aby posiedzieć w Toruniu i troszkę pogawędzić jak to na takich pierwszych
widzeniach bywa J.
Umówiliśmy się z Przemkiem w Złotorii na tamtejszych ruinach
zamku.
Do spotkania z przemiłymi i bardzo sympatycznym kolegą
doszło z prawie półtora godzinnym opóźnieniem związanym z …….. mmm jakby to
powiedzieć …. problemami natury ludzkiej oraz faktycznie naprawdę ciężką drogą
przez las od promu do Osieka nad Wisłą.
Gdy już dojechaliśmy na miejsce to całe szczęście, że
Przemek nas prowadził, bo chyba bym nie trafił na właściwą ścieżkę do rui. Tu w
przyjemnym cieniu nastąpiło przywitanie i zapoznanie, a potem Przemek nakreślił
nam, jaki ma dla nas plan dojazdu do Torunia nad Wisłę i powrót do Słońska.
I tak oto sobotnia wycieczka dobiegała do końca.
Na kwaterze pewnie już obiadek się robił, więc nie było, na
co czekać trzeba ruszać.
Fantastyczną ścieżką rowerową wzdłuż nowego mostu wylecieliśmy
prosto na starą jedyneczkę i pognaliśmy do domu.
PS.
Tu na końcu muszę pogratulować Stasiowi, że wytrwał tą wycieczkę.
Chłopak dostał rower na gwiazdkę do tej pory kręcił niedzielnie jakieś 15-20 km
z rodzinką a tu od razu blisko 90 km, tropikalne słońce, piach, spore tempo a jednak
udało mu się. Co prawda troszkę musiał zostawać ale jednak podziw Stasiu dla
ciebie. Mam nadzieję ze cię bardzo nie zraziłem do roweru i może jaką seteczkę
wykręcimy jeszcze w tym roku.
Przemku dziękuję ci za miłe towarzystwo, za przewodnictwo i pogaduchy
nad Wisłą. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i wspólnie gdzieś dalej
wybierzemy się na przejażdżkę.
Gdybyś kiedyś zawitał w me strony to daj znać będę gotowy :-)
Trasa: Słońsk Dolny – Siarzewo – Nieszawa – przeprawa promem
– Włęcz – Osiek – Silno – Złotoria – Toruń ale nie wiem którędy Przemek
prowadził na Bulwar Filadelfijski – Nowym Mostem do Brzozy – Otłoczyn – Słońsk Dolny
Foto:
Nieszawa widziana z promu © GOZDZIK
Ruiny zamku w Złotorii © GOZDZIK
Złotoria - ruiny zamku © GOZDZIK
Spotkanie pod ruinami: od lewej SeanDillon, Ciapek,Stasiu czyli Przemek, Marcin i Michał. Ja też jestem :-) © GOZDZIK
O właśnie tym mostem się przeprawialiśmy © GOZDZIK
Chwila odpoczynku przy soku malinowym :-) na Bulwarze w Toruniu - foto SeanDillon
- DST 23.90km
- Teren 8.00km
- Czas 01:18
- VAVG 18.38km/h
- VMAX 40.30km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Ciechocinkiem - dzień pierwszy - Brzoza
Piątek, 7 sierpnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 2
Roczek miną jak z bicza strzelił i nadszedł czas naszego tradycyjnego
trzydniowego wypadu na rowerek.
Nie powiem styczeń, luty, marzec wlókł mi się niesamowicie.
Natomiast teraz czerwiec lipiec to była chwila i już
jedziemy.
Ba jedziemy .. my już wróciliśmy
Niestety.
Wróciłem z bagażem nowych doświadczeń i przemyśleń o tym czy
coś takiego ma jeszcze sens.
Dobra, ale to nie portal filozoficzny tylko rowerowy i tego
się trzymajmy.
Czyli tak dla poukładania czasu – przestrzeni i lokalizacji
wróćmy do piątku 7 sierpnia.
Już w zeszłym roku zaraz po powrocie z wypadu rowerowego pod
Toruń zdecydowałem, że ponownie wrócimy w te tereny, aby odwiedzić miejsca, których
niestety nie udało mi się odwiedzić w zeszłym roku (jak się okazało to i też tez
się nie udało, ale o tym w dalszej relacji).
Baza wypadowa wybrana – Słońsk Dolny Agroturystyka „Chabry i
maki” ( tym miejscu na końcu trzydniowej relacji), miejsca do zobaczenia to: miejsce
katastrofy kolejowej z roku 1980 w Brzozie pod Toruniem, Złotoria, Zamek
Bierzgłowski, Bobrowniki, Nieszawa.
Na mapie i papierze wszystko wygląda wyśmienicie.
No to w drogę.
Na miejsce przybyłem tuż przed godziną 13.30 i po
wypakowaniu rowerów i szybkim złożeniu swojego rumaka ruszyłem zobaczyć miejsce
katastrofy kolejowej.
Słoneczko ostro dawało, ale co tam przecież z Głowna do
Ciechocinka nie jest daleko wiec w samochodzie się nie ugotowałem tak bardzo,
teraz te 20-25 km w słonku chyba tez dam radę. Spokojnie więc pedałowałem szlakiem wiślanym, który chyba pokrywa się tu z czerwonym bursztynowym. Jak coś pokręciłem to przepraszam, ale tak mi to jakoś wychodzi.
Dojechałem na miejsce.
Nie wiem co powiedzieć. Patrzyłem na pomnik czytałem
nazwiska, miasta, z których pochodzili i wiek osób, które zginęły, patrzyłem na
tory i przejeżdżające pociągi i po prostu w głowie pustka.
Wracasz z wakacji, jedziesz do domu pełen wrażeń wspomnień…..
i nagle się to kończy, bo ktoś jeden jedyny KTOŚ.. się pomylił, nie zauważył,
zignorował znaki, był zmęczony…….????
Czytałem o tej tragedii, oglądałem jakiś film i…… Boże jak
mało wystarczy do tego aby dramat był gotowy.
Jeśli ktoś będzie w pobliżu Torunia zachęcam do odwiedzenie
tego miejsca. Chyba mało ludzi to miejsce odwiedza. Może tytko bliscy tych osób. Niestety wjazd samochodem jest tam niemożliwy (kawalątek miejsca przy trasie
na takim malutkim parkingu, a potem kilkadziesiąt metrów na pieszo), jest kierunkowskaz,
który jest tylko czytelny jadąc stara jedynką z Torunia do Ciechocinka ( w odwrotną
stronę niestety nie ma oznaczenia). Warto chwilkę tam spędzić czasu i tak sobie
pomyśleć ………… o... każdy według uznania....
Chwila zadumy w pełnym słońcu i droga powrotna na kwaterkę
oraz pewnie jazda samochodem w samo południe dały znać o sobie, bo po powrocie
nie miałam ochoty już na nic tylko na chłodny prysznic, głęboki cień, oraz
przewidziane chmielowe napoje na tą okazję hi hi hi.
Po godzinie 18 dotarli na miejsce moi towarzysze tej wyprawy
Ciapek, Gołąb i Stasiu (czyli Marcin, Marcin i Michał) i już w komplecie
mogliśmy sobie spokojnie odpalić grilla. To znaczy panowie jeszcze na
Ciechocinek wyrwali rowerkami .. nie wiem, po co ale „chipsów” nie przywieźli i
też nie przyszły same hihihihi
Trasa: Słońsk Dolny – Otłoczyn – Brzoza – Otłoczyn – Słońsk Dolny
Foto:
Brzoza - miejsce katastrofy kolejowej © GOZDZIK
Tablica na miejscu tragicznego wydarzenia z 19 sierpnia 1980 © GOZDZIK
Lista upamiętniająca ofiary katastrofy. Zobaczcie ile młodych ludzi zginęło © GOZDZIK
Kawałeczek szlaku - przyjemniaczek w takiej temperaturze hihihi © GOZDZIK
A Wisły troche mało - baliśmy się ze prom w Nieszawie nie kursuje © GOZDZIK
Wiślana Trasa Rowerowa - Odznaka PTTK jest taka może warto rozpocząć zbieractwo :-) © GOZDZIK
A to widoczek z naszego balkonu © GOZDZIK
- DST 251.40km
- Teren 13.40km
- Czas 12:07
- VAVG 20.75km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 810m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Od poczatku - skazany na przegraną
Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 2
Gdy dwa lata temu wróciłem z wycieczki podczas której
pobiłem swój rekord jazdy dziennej powiedziałem sobie już nigdy wiece.Nie potrzebuję tego typu wyzwań, nie chcę,
wolę mniej a coś zwiedzić, zobaczyć, poznać …….
Minęły dwa lata i … i coś się w durnej głowie urodziło.
A no urodziła się myśl, co by jednak jeszcze raz rzucić
wyzwanie i je zrealizować.
Wyzwanie to przejechać 300 km w jeden dzionek.
Durny pomysł, ale moje to dziecko więc pielęgnowane od
stycznie bardzo pieczołowicie.
Czym bliżej dnia, na który wyznaczyłem realizację planu, tym
bardziej jakoś mi się nie chciało.
Najpierw miejscowość, do której chciałem jechać, a był to
Kalisz, wcale do mnie nie przemawiała. Może nie sama miasto, bo nic do niego
nie mam, ale może kierunek, może drogi. Nie wiem. Na 100% zapału nie było. A
jak nie ma zapału to i realizacja może umrzeć.
Tydzień temu w niedziele , ślęcząc nad mapą nie stąd ni zowąd Pułtusk się pojawił.
Pułtusk ??? no czemu nie?
Plany podboju tego miasta były już w 2005 lub 2006 roku, ba
to nie były plany tylko wycieczka z Sochaczewa, która niestety wówczas
skończyła się w Nasielsku.
Szybka zmiana planów, przeliczenie trasy … jest dobrze.
Można jechać.
Można, można.. łatwo powiedzieć … nadal chęci i tak nie ma,
choć już dużo większe.
Dobra Goździk, dawaj, chociaż spróbuj. Zobacz masz nowy
lepszy rower do tego zamierzenia niż dwa lata temu, więcej przejechanych
kilometrów, więcej przebiegniętych, basen…. jest dobrze, dasz radę. Tak kusiła
durna głowa, a serducho …. Goździk to ci nie jest potrzebne, nikomu nic nie
musisz pokazywać, udowadniać nawet sobie. Daj spokój.
I co tu robić.
Aby był sukces to musi wszystko się zgadzać, musi wszystko
razem chcieć, a nie tu organizm jest za tak, głowa rodzicielka pomysłu nie ma
wyjścia jest na tak, (choć tak naprawdę to chyba tu spaliłem całe zamierzenie),
a serducho mówi NIE właściwie krzyczy, nie mówi.
Piątek wieczór. Jadę nie ma co. Zobaczymy w trasie jak i co.
Zegarek godzina 3.00.
Wyjazd 4.00 poszedł…… w sina dal…
O kurczę jak zimno !!! i jak ciemno jeszcze!! Nieeee no, co
ja tu robię o tej porze w taką zimnicę.
Księżyc na niebie pięknie jeszcze świeci. Kibicuje łysy
łysemu.
Po 25 km wpada myśl: Stary zawracamy, zdejmujemy te obcisłe
i myk do cieplutkiego łóżeczka.
Myśl genialna, ale nie godna postawy rowerzysty, więc
kontynuujemy wycieczkę.
Z każdym kolejnym kilometrem, a może bardziej z każdą kolejną chwilą budzenia się
dnia i wspinania się słonka na niebo, było co raz lepiej. Jechało mi się
superowo, lekko miło i przyjemnie. Chwila moment i już byłem w Kampinosie i
mojej ukochanej puszczy. Odcinek po Górczyńskiej Drodze przemkną jak mgnienie
oka.
Przemkną i zaczęły się schody. Schody związane z jazda po
bardzo ruchliwej drodze do Leszno – Nowy dwór Mazowiecki. Jejku jak ja nie lubię
takiej jazdy. Nie no nie powiem są kierowcy co omijają rowerzystów szerokim
łukiem, zwalniają jak jedzie coś z naprzeciwka. Są tacy, rzadkość, ale są
(pewnie ci, co sami jeżdżą na rowerze). Ale większość to nie ważne, ze nie mamy
z nim szans, on ma się zmieścić jeszcze między rowerzystę, a nadjeżdżający
samochód . A szczytem był gość, co mnie wyprzedzał tuż przed wysepką i ciągną
za sobą przyczepę kempingową. Wiadomo wysepka musi zjeżdżać, samochód dobra
poszedł, ale tyłem przyczepy gdybym nie zjechał na pobocze to by zawadził o
przednie koło jak nic.
Tylko 15 kilometrów takiej drogi, a zmęczyło mnie jak
wcześniejsze 80, albo bardziej.
Było minęło. Jestem w Nowym Dworze mazowieckim i bocznymi
drogami, a właściwie uliczkami dobijam się do Pomiechówka, a następnie kierunek
Nasielsk. Całkiem przyjemny odcinek drogi. Ruch nie za duży, widoczki całkiem
przyjemne, czas ucieka. No właśnie, co z tym czasem? Jakoś umknęła mi godzina
gdzieś. Co ja się zdrzemnąłem gdzieś?
No raczej nie tylko średnia spadła, a czas nie zwolnił razem
ze mną tylko pomyka sobie.
Ojjj ciężko widzę drogę powrotną. Do Pułtuska z nasielska
jeszcze jakieś 20-25 km.
Czyli tak na oko godzina z haczykiem.
Dobra zobaczę w Nasielsku, co i jak dalej.
Nasielsk. Park, ławeczka, sprawdzenie na mapie jak daleko.
Decyzja …. No tak bardzo naciągana, bez przekonania – jadę dalej.
Wyjechałem za Nasielsk w kierunku Pułtuska, a tam …. Droga
masakra, ruch, koleiny w asfalcie, zero pobocza, wąsko….. dramat jakiś.
Koniec nie dojadę do Pułtuska. Nie mam siły i zdrowia na
taką drogę.
Zawracam.
Wróciłem na Nasielska, odpocząłem na ławeczce, na której te
10 lat temu z Kasią i Waldkiem podjęliśmy decyzję, że nie dojedziemy do
Pułtuska i wracamy do Sochaczewa. Teraz wracam sam do Głowna.
Trudno, nie udało się. Nie będę ukrywał że jednak już bliżej domu to sił trochę brakował w
nogach. Jednak tak jak myślę sobie teraz na chłodno to wszystko spaliło się w
głowie. Od samego początku nie było tego żaru do tej wycieczki, nie było … no
nie było serducha. Tak bez uczucia, bez tej iskry i zacięcia…. Nie ma sukcesu.
Może gdyby było nas dwóch trzech to jakoś było by tez
inaczej. Samemu…… eeee dobra nie ma co gdybać co by było gdyby……. Skończyło się
jak skończyło. Może i dobrze.
A za rok……. A za rok to pomyślimy czy jak wpadnie jakiś
durny pomysł do głowy to jej od razu nie odstrzelić hi hi hi
Trasa : Głowno – Domaniewice – Zawady – Parma – Nieborów –
Bolimów – Humin – Aleksandrów – Szymanów – Teresin – Paprotnia – Kampinos –
Górki – Stara Dąbrowa – Cybulica Małe – Nowy Dwór Mazowiecki – Pomiechowo –
Psucin – Wągrodno – Nasielsk – Psucin – Pomiechowo – Nowy Dwór Mazowiecki –
Stara Dąbrowa – Kampinos – Żelazowa Wola – Sochaczew – Stara Sucha – Bolimowska
Wieś – Bolimów – Nieborów – Parma – Zawady – Domaniewice – Głowno
Foto:
Łysy łysemu kibicował dzielnie © GOZDZIK
A gdy świt nadchodził takie oto klimaty się pojawiały © GOZDZIK
Fragmencik Twierdzy Modlin © GOZDZIK
Nasielsk - ten budynek jakoś mnie zauroczył szczególnie nie wiedząc czemu ? © GOZDZIK
Park w Nasielsku, w którym się podejmuje decyzje o powrocie © GOZDZIK
Kawałeczek Twierdzy Modlin - niezbędny do odznaki © GOZDZIK
Sochaczew - odrestaurowane ruiny zamku © GOZDZIK
- DST 100.40km
- Teren 60.00km
- Czas 05:12
- VAVG 19.31km/h
- VMAX 39.74km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 333m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Stanowisko Różanecznika Katawbijskiego
Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 08.06.2015 | Komentarze 6
Na gościnne rowerowanie w okolicach Częstochowy szykowałem
się od prawie tygodnia, no może tygodnia z małym hakiem. Wiedziałem, że takiego
zaproszenia od Darii i Rafała nie można przepuścić bokiem i cały czas śledziłem
prognozy pogody. Gdy się już potwierdziło, że długi weekend będzie luks
torpeda to wszystko w sobotę i niedziele zostało podporządkowane wyjazdowi.
Do sobotniego popołudnia nie byłem tylko pewny czy moim
koledzy Marcinki również pałają taką samą chęcią penetracji nowych okolic jak
ja. A jak jeszcze w sobotę wieczorem powiedzieli że raczej rowerów to już nie
zdążą przyprowadzić bo mecz Ligi Mistrzów to powiem szczerze, ze zwątpiłem czy
wstaną o tej 5 rano i pojadą ze mną. No bo właśnie Finał LM. !!!!
Podjeżdżam na miejsce zbiórki …. Nikogo nie ma … 5 minut po
czasie … nikogo nie ma… dzwonię … nikt nie odbiera… dzwonię jeszcze raz ….
Nic…. No to pięknie jadę sam, trudno będą żałować. I kiedy już miałem dzwonić
kolejny raz pojawił się Anyszek, a za nim zaraz podfrunął dziarsko Gołąbek.
Nieee no to komplecik nas jedzie . Super.
Na miejsce zbiórki pod Jagiellończykiem stawiliśmy się przed
czasem i dlatego mieliśmy możliwość dokładnie i starannie oraz kompleksowo hi
hi hi przygotować się do wycieczki.
9.00 są nasi przewodnicy Daria i Rafał, oraz Siwuch, Rafik i
Ania, komitet powitalny jak się patrzy, aż nam się miło zrobiło. Chwila na
przywitanie, zapamiętanie i dopasowanie imion do twarzy, twarzy do imion i w
drogę.
Tylko przewodnikom znanymi ulicami Częstochowy dotarliśmy do
Blachownie. No tak muszę to powiedzieć bo nie mam zielonego pojęcia jak,
którędy i kiedy dotarliśmy właśnie do Blachowni. Tu chwila przerwy i dalej w drogę miedzy jeziorkami i ponownie chwila moment nieuwagi, rozglądania się po
okolicy, podziwiania krajobrazu, chwilka pogaduchy z tym i owym i myk jesteśmy
już przy Kacapskim Moście a za chwilkę w Rezerwacie Cisy nad Liswartą. Bardzo
urokliwe miejsce z typowym klimatem rezerwatu, czyli: „ przewróciło się - niech
leży”.
Tu postanowiłem zaciągnąć języka i dowiedzieć się co jest naszym
dzisiejszym celem.
Dowiedziałem się :
Różaneczniki kwitnące w lesie. Mmmmmm no cóż, w ogrodzie brata oglądam je dość
często ładne duże kolorowe , czasami oglądam je w Arboretum w Rogowie … mmm
bardzo ładne duże.. mam je sam w ogrodzie .. no malutkie bo jeszcze młode….
Noooo dooooobra zobaczymy te krzaczki kwiatowe i tu. Taki
cel wyprawy to nie marudzić.
Jedziemy na stanowisko różaneczników domyślacie się chyba że
z małym entuzjazmem .. przecież to znam i widziałem …… jedziemy skręcammmmyyyyy
w kierunku stanowiska różaneczników ??????? kurde co to tam w lesie za góra na
różowo pomalowana ???????? Nieeeee jaaaaaaaaa nie mogę to są po prostu
różaneczniki kwitnące. Różanecznik, które pojedynczym jednym pędem kwiatowym by
mnie zakryły i nawet Google by mnie nie znalazło, a tu tego jest kosmos jak dla
mnie. Ręce mi opadły, mowę odjęło, a oczy na ten widok cieszyły się jak kiedyś
jak byłem mały do pomarańczy pod choinką, które tata z zakładu pracy w paczce
przytargał.
Powiem tak: kto nie widział tych roślin tu teraz kwitnących,
niech nie mówi mi, że widział gdzieś duży krzew różanecznika… to nie możliwe.
Może mówić ze widział miniaturki tych roślin i tyle.
NIESAMOWITE miejsce naprawdę. Uwielbiam odkrywać nowe
miejsc, nowe zabytki ruiny, obiekty naturalne itp. Zachwycam się niemi.
Kwiatami z racji męskiego punktu widzenia mniej .. ale to, co tu widziałem jest
przepiękne. Ojjjj długo będę miał przed oczami widok „różanej góry, wśród
oceanu leśnej zieleni”.
Jeszcze chwilka spędzona ze znajomymi naszych przewodników
na ognisku przy Stawie Stara Brzoza i rozpoczynamy drogę powrotną. Oczywiście z
kolejnymi atrakcjami znajdującymi się w Pawełkach a następnie w leśnych
ostępach uroczysko ekologiczne bagno w Jeziorze. Też niesamowite miejsce, które
do tego chciało nam porwać Siwucha, ale nie daliśmy chłopaka mrocznym moczarom.
Nasz ci on Nasz.
No tak, czym słońce niżej, czym szybciej Częstochowa się
zbliża, tym samym zbliża się pożegnania czas. Eeeee nie lubię tak, cały dzień
spędzony w oderwaniu od obowiązków, trosk, zmartwień, smutków, cały dzień spędzony
w super towarzystwie, uśmiechach, dowcipach, żartach i opowieściach, a tu ciach
bach rowery spakowane i…….. i Do zobaczenia Kochani (mam nadzieję). Było nam
naprawdę bardzo miło, że tak dużo Was z nami było (jak Daria z Rafałem byli u
mnie to tylko ja byłem gotów do jazdy, reszta stchórzyła), że Daria z Rafałem
przygotowali naprawdę super atrakcyjną trasę i że było wesoło.
Daria Rafał dziękujemy Wam z całego serducha i polecamy się
ku pamięci na przyszłość hi hi hi.
Zapraszam do zapoznania się z opisami wycieczki u
pozostałych uczestników.
Trasa : Częstochowa – Blachownia – Herby – Łęg – Staw Stara
Brzoza – Pawełki – Zborowskie – Łebki – Jezioro – Cisie – Blachownia –
Częstochowa.
Foto:
Rumaki umordowane leżą i odpoczywają © GOZDZIK
W Rezerwacie Cisy nad Liswartą © GOZDZIK
Góra Różaneczników © GOZDZIK
Góra Różaneczników © GOZDZIK
W drodze powrotnej © GOZDZIK
- DST 46.34km
- Teren 35.50km
- Czas 02:40
- VAVG 17.38km/h
- VMAX 37.29km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 124m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Bolimowski Park Krajobrazowy
Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 6
Dla mnie oficjalne rozpoczęcie sezonu rowerowego, które
zawsze wypada w ostatni weekend marca lub pierwszy kwietnia, już od kilku lat
było związane tylko i wyłącznie z Narodowym Parkiem Kampinoskim. Nie liczyły
się inne miejsca, parki, lasy itp.
I w tym roku tradycji miało stać się zadość gdyby nie fakt,
że niespodziewanie dostałem informację, że do Polski na krótko, szybko i już
przylatuje Waldek. Milszego prezentu nasz drogi przyjaciel nie mógł nam
przygotować.
Radośćradością ale
fajnie by było aby w takim razie do Kampinosu pojechać z Waldkiem, a że to już
za 3 tygodnie więc plany troszkę zmieniliśmy. Teraz postanowiliśmy spenetrować
Bolimowski Park Krajobrazowy, a potem wspólnie i tradycyjnie, choć nie w
tradycyjnym czasie pojechać do NPK.
Bolimowski Park Krajobrazowy jest jednym z 7 parków
krajobrazowych położonych w granicy województwa łódzkiego. Nie wiem, czemu ale
traktowałem ten park jak nielubianego i ubogiego dalekiego kuzyna. Nie ciągnęło
mnie do niego wcale. Co prawda raz wspólnie ze znajomymi przemierzałem to
miejsce, odwiedziłem również Nieborów i Arkadie, ale nie wiem no jakoś tak nie
zaiskrzyło miedzy nami.
Ale jak się okazuje do czasu. Bo jak w zeszłym roku
odwiedzając tylko Joachimów-Mogiły oraz miejsce związane z powstaniem styczniowym
1863 to coś się musiało zmienić w moim nastawieniu. Musiało, bo jak właśnie
teraz nadarzyła się okazja do zmiany planowanej wycieczki rozpoczynającej sezon
to od razu pomyślałem tylko i wyłącznie o Bolimowskim Parku Krajobrazowym.
Aby się lepiej przygotować do tego wydarzenia nabyłem w
drodze kupna odpowiednia mapkę oraz jakiś przewodnik i poczytałem troszkę o tym,
co nas tam może spotkać, a raczej, co my możemy tam zobaczyć i zwiedzić.
Okazuje się, że to miejsce jest bardzo bogate w wydarzenia historyczne.
Wydarzenia ciekawe, ważne, tragiczne, bogate kulturowo i mające znaczenie dla
dalszego biegu historii.
To właśnie tu na terenach puszczy bolimowskiej w 1620 roku
padł ostatni Tur żyjący w Europie, to właśnie tu na linii rzeki Rawki rozciągał
się front I WŚ gdzie stoczono najcięższe walki, nie wyłączając użycia gazów
bojowych, to właśnie tu w pobliżu wsi Samice z 26-27 czerwca stacjonował kwiat
rycerstwa polskiego w drodze na Grunwald i można by tak jeszcze troszkę
powymieniać, ale lepiej jechać i zobaczyć to wszystko
Napełniony (że tak powiem niezręcznie) wiedzą, pełen zapału
i chęci pojednania się z BPK rozpocząłem wspólnie z Kasią i Marcinem rowerową
penetrację szlaków parku. Przy naprawdę ładnej pogodzie (zapowiadali deszcze) z
Nieborowa pojechaliśmy do rezerwatu Polana Siwica gdzie gościliśmy do chwili
wyczytania z tablicy informacyjnej o występowaniu tu żmij. Informacja ta dość
szybko spowodowała kontynuowanie wycieczki.
Żółtym szlakiem rowerowym docieramy do Rudej (obecnie
dzielnica Skierniewic) i znajdującego się na rzece Rawce starego zniszczonego
drewnianego młyna wodnego. (Nie wspomniałem chyba, że sama rzeka Rawka jest
rezerwatem przyrody). Młyn faktycznie jest bardzo zniszczony, ale w środku, co
mnie zaskoczyło jest wiele oryginalnych (tak mi się wydaje) i bardzo ciekawych
niezniszczonych urządzeń. Wydaje mi się, że warto chyba, aby takie miejsca
bardziej ochronić, zachować dla innych. Przenosi się całe kościoły, budynki i
wiatraki do skansenów i podobnych miejsc, a tu taka fajna sprawa niszczeje i
chyli się ku upadkowi.
Szkoda, ale cóż pewnie dla miasta i mieszkańców są
ważniejsze i pilniejsze sprawy niż ocalenie od zapomnienia kawałka przeszłości.
Po krótkiej sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej w kierunku
Samic, gdzie po drodze w Rawce (tez obecnie dzielnica Skierniewic) napotkaliśmy
schron dla działa (tak przynajmniej gdzieś wyczytałem po powrocie do domu).
Kolejny przystanek to Samice i pomnik upamiętniający odpoczynek
rycerzy podążających pod Grunwald.
Tu po chwili zadumy i próby wyobrażenia sobie jak taki
przemarsz i obozowisko mogło wyglądać ruszyliśmy w kierunku rzeki Rawki, aby za
mostem natknąć się na tablicę informacyjną dotyczącą cmentarza wojennego w
Samicach. Tablica potwierdza to co wcześniej wyczytałem w informatorach i ….. wiadomości
te w zetknięciu z faktem bycia w tym właśnie miejscu to naprawdę niepowtarzalne
odczucie. Nie wiem, ale takie miejsca robią na mnie wrażenie i tyle.
Pomału czas był na to,
aby obrać kierunek na bazę w Nieborowie pod pałacem. Pogoda zaczęła pomału się zmieniać,
słoneczko już tak fajnie nie świeciło, pojawiły się chmury i wiaterek.
Postanowiliśmy jeszcze tylko odwiedzić dworek myśliwski Radziwiłłów znajdujący
się przy trakcie Budnickim, a już na miejscu w Nieborowie wejść na teren parku
i pałacu. Niestety cena zaporowa jak dla biednych rowerzystów nie pozwoliła
zwiedzić wnętrz samego pałacu, w którym gościł m.in. król pruski Fryderyk Wilhelm
II tuż po podpisaniu drugiego rozbioru Polski. Zresztą gościł tu na zaproszenie
ówczesnego właściciela tego miejsca Michała Hieronima Radziwiłła. Po pałacowych
komnatach i ścieżkach parkowych przechadzał się również Car Rosji Aleksander I,
król saski Fryderyk August.
No dobra czas zakończyć naszą wizytę w Bolimowskim Parku
Krajobrazowym z jednym ważnym postanowieniem – jeszcze z tobą Parkusi nie
skończyłem i wrócę tu ..Pa i do zobaczenia.
Trasa: Nieborów - Skierniewice Ruda i Rawka - Samice - Budy Grabskie - Nieborów.
Foto:
Rezerwat Polana Siwica © GOZDZIK
Młyn wodny na rzece Rawka © GOZDZIK
Skierniewice-Ruda - młyn wodny © GOZDZIK
Młyn wodny wnętrze © GOZDZIK
Młyn - wnętrze © GOZDZIK
Skierniewice -Rawka i schron dla działa © GOZDZIK
Schron, a raczej to co z niego zostało do zobaczenia © GOZDZIK
Samice - Pomnik © GOZDZIK
Okolice Samic miejsce w pobliżu Rawki © GOZDZIK
Tablica informacyjna © GOZDZIK
Dopływ Rawki - Rokita. tu musi być pięknie jesienią © GOZDZIK
Rokita © GOZDZIK
Dworek Myśliwski Radziwiłłów © GOZDZIK
Nieborów - Pałac © GOZDZIK
Nieborów - Pałac © GOZDZIK
- DST 102.00km
- Czas 04:37
- VAVG 22.09km/h
- VMAX 38.89km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 335m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Łęczycy do Kutna
Sobota, 13 września 2014 · dodano: 15.09.2014 | Komentarze 7
Na sobotę czekałem z niecierpliwością już od środy, kiedy to
Daria dała znak że przyjeżdżają z Rafałem na kilka dni do Uniejowa aby pośmigać
troszkę po woj. łódzkim i najbliższych okolicach. Takiej okazji na spotkanie i
miłe spędzenie czasu na rowerach i w tak zacnym towarzystwie nie mogłem zmarnować.
Plany uporządkowania piwnicy, a przed wszystkim starych weków
zostały odłożone w ciągu sekundy na następny weekend, a myśli skierowany tylko
na to gdzie pojedziemy.
Decyzje w sztabie generalnym u Słowików zapadły w piątek
wieczorem i całkowicie mi odpowiadały. Zostało tylko załatwienie przepustki w
domku i….. w drogę.
Do Łęczycy przytoczyłem się na 4-kółkach, aby wspólnie z
Darią i Rafałem z pod zamku rozpocząć wycieczkę przez Besiekiery do Kutna. Bardzo
się cieszyłem z faktu, że będę w Besiekierach teraz, dziś, bo ostatnim razem
byłem tam w 2004 roku. Dziś zamek i jego otoczenie stanowi zupełnie inny widok.
Widok zadbanej i zabezpieczonej ruiny, ale przede wszystkim dobudowano….. może nie
dobudowano ale poprawiono, wyeksponowano fosę wokół zamku. Wybudowano most nad fosą
i generalnie bardzo poprawiono otoczenie samego zamku. Naprawdę bardzo miłe
zaskoczenie tym bardziej ze zamek jest otwarty można sobie pochodzić i dostępny
bezpłatnie.
Chwila odpoczynku i w drogę do Kutna z małym odbiciem do
miejscowości Byszew, aby zobaczyć znajdujący się tam dwór, a przy tej okazji udało
się jeszcze zawadzić o pałac w miejscowości Leszno.
Przy obu obiektach spędziliśmy dosłownie chwilkę i ruszyliśmy
w dalszą drogę pod wiatr (coś mi się o uszy obiło po drodze że ktoś ma już
wiatru dość hi hi hi) do Kutna, gdzie pierwsze kroki, a raczej koła
skierowaliśmy do Muzeum Bitwy nad Bzurą, a następnie na stare miasto gdzie pocałowaliśmy
klamkę zamkniętego w soboty Muzeum Regionalnego.
No cóż trudno do niedzieli rana nie możemy czekać więc
ruszamy w drogę powrotna.
Droga powrotna była w głównej mierze oparta na walorach
krajobrazowych związanych z Pradoliną Warszawsko-Berlińską w której to
granicach znajduje się leniwie płynąca w okolicach Łęczycy rzeka Bzura. Naprawdę
jest tu bardzo ładnie i chyba trzeba się wybrać raz jeszcze na jakąś wczesnowiosenną wycieczkę.
Czas naszego wspólnego wypadu dobiega niestety końca.
Jeszcze tylko chwilka spędzona w Tumie i pożegnania nadszedł
czas :-( .
Mam nadzieję, że mimo rozpędzających się na płaskich palach wiatrach
podobały się Wam tereny które zwiedziliście i zawitacie tu jeszcze kiedyś ( nie
liczę uzgodnień dotyczących października hi hi hi).
Dzięki za bardzo miły i przyjemny dzień.
Trasa: Łęczyca - Besiekiery - Stara Sobótka - Mazew - Jarochówek - Stara Żelazna - Byszew - Leszno - Piwki - Kutno - Nowa Wieś - Strzegocin - Gledzianów - Nędzerzew - Witaszewiczki - Tum - Kwiatkówek - Łęczyca
Besiekiery © GOZDZIK
Ruiny zamku w Besiekierach © GOZDZIK
Dwór w Byszewach © GOZDZIK
Pałac - Leszno © GOZDZIK
Kutno - mmmmm ten muzykant koło Rafała bardzo do kogoś jest podobny .... mmmmmm :-) © GOZDZIK
Bzura w Pradolinie Warszawsko-Berlińskiej w okolicach Łęczycy © GOZDZIK
- DST 37.80km
- Teren 11.00km
- Czas 02:20
- VAVG 16.20km/h
- VMAX 32.98km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 117m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Toruniem - dzień Trzeci Toruń
Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 23.08.2014 | Komentarze 5
Ostatni dzień wyjazdowy to tradycyjnie moje samotne jakieś
tam rowerowanie po okolicy. Dużo kilometrów tym razem nie było. Zamotałem się
całkowicie w drodze do Torunia chcąc do niego dojechać czerwonym szlakiem
wzdłuż Wisły, a nie starą trasą i zaczęło brakować czasu na powrót rowerem do
Aleksandrowa K. Dodatkowo w Toruniu jest tyle do zobaczenia, zwiedzenia,
wejścia np. na wieżę Ratusza gdzie niestety można stracić poczucie uciekającego
czasu. Kasia dziękuję za zapakowanie mojego mustanga do bagażnika i podwózkę.
Oczywiście plany na ten dzień był bardziej ambitny bo
chciałem jeszcze zobaczyć ruiny zamku w Złotorii i Bierzgłowie, ale tak jak
mówię całkowicie się zamotałem na czerwonym szlaku przy jakichś jeziorkach,
rozlewiskach tuż przed dawną przeprawą promową na którą zresztą liczyłem, a
niestety nie było do Silna. I oprócz tego że nie dało się tam jechać na rowerze
przez około 1,5-2 kilometrów to dodatkowo rower przez długi czas niosłem na
plecach. Krzaki po szyję, powalone świeżo drzewa na skarpie, które tylko dały
się obejść wchodząc na tą skarpą .
No masakra jakaś.
Powiem tak było chłodno, miałem tylko koszulkę rowerową było
mi raczej zimno, a tam pot lał się strugami i był moment że chciałem zawrócić
do domku … znaczy się na kwaterkę na obiadek… bo muszę się przyznać, że jak
sobie pomyślałem ile kleszczy będę miał po tym przedzieraniu się przez
chaszcze,to mój entuzjazm gasł jak
zapałka w deszczu. Ale jakoś się udało.
Dobra dosyć usprawiedliwiania, lamentowania i zwalania winy
na rzeczy martwe … mmmmm no nie martwe…. bo na przyrodę …. ale właściwie to,
dlaczego nie …. chaszcze, drzewa, pogoda, deszcz i super widoki z wieży
uniemożliwiły mi realizację mojego planu … a co … to przez nich… to nie moja
wina.
I tak zakończyła się moja , nasza kolejna rowerowa mini
wyprawa. Wyprawa, która jest raz do roku, na tylko 2-3 dni i jest jak dla mnie
lekiem na całe zło.
Kasiu, Waldku i wam Marcinki dwa, dziękuję za te chwile w
których mogłem zapomnieć o pewnych sprawach, rzeczach, kłopotach i
zmartwieniach.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku Waldkowi jednak uda się
przylecieć do Polski na kilkanaście dni i ponownie gdzieś pojedziemy razem, a
jak nie to …….. może Szlak Orlich Gniazd w dwa dni… ??? Zobaczymy.
Trasa: Aleksandrów Kujawski – żółtym do czerwonego w okolicach
Wołuszewa – czerwonym przez Otłoczyn – Brzozę – Czerniewice do Torunia – wałęsanie się po starym mieście.
Foto: Każdy zabytki i atrakcje Torunia zna, nie ma sensu ich
pokazywać. Dlatego fotki tylko z wieży Ratusza i na końcu dla porządku fotki zaliczonych dwóch zamków.
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Zamek Dybów - Toruń © GOZDZIK
Zamek Dybów - Toruń © GOZDZIK
Toruń zamek Krzyżacki © GOZDZIK
Toruń zamek Krzyżacki © GOZDZIK\
Podziemia zamku krzyżackiego w Toruniu © GOZDZIK
A tak chyba wyglądał zamek w Toruniu © GOZDZIK
- DST 100.00km
- Teren 1.50km
- Czas 04:37
- VAVG 21.66km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 259m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Pod Toruniem - dzień Drugi Kruszwica
Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 21.08.2014 | Komentarze 1
Dzień drugi na naszych wypadach to tzw. Główna atrakcja,
najważniejsza trasa wypadu, którą tym razem była trasa do Kruszwicy. To znaczy
nie sama trasa jest atrakcją, nie no oczywiści że również jest, ale chodzi mi o
miejsce a tegorocznym głównym miejscem, atrakcją było odwiedzenie Mysiej Wieży
w Kruszwicy. Chociaż wszelkie prognozy pogody oraz Ona sama tego ranka nie
zapowiadała nic dobrego to i tak ekipa w składzie Kasia, Marcin, Gołąbek oraz
Goździk (Waldek niestety leczył obolałe miejsca po bliskim spotkaniu z
ogrodzeniem) ruszyła na trasę.
Pierwsze kilometry jazdy to właściwie moja walka z porannym
bólem głowy… nie wiem skąd on się bierze na naszych wycieczkach na drugi dzień,
chyba zmiana klimatu hi hi hi.
Następne kilometry to oglądanie się dookoła siebie i patrzenie,
z której chmury nas zleje, a ostatnie 10 kilometrów przed Kruszwicą to jazda w
deszczu i patrzenie - rozglądanie się czy nam jakiś zabłąkany piorunek nie
przysmaży dupska bo grzmoty było słychać a błysków nie.
Totalnym zaskoczeniem było to że w samej Kruszwicy deszczu
nie było a to nam [pozwoliło spokojnie wejść na wieże i tu się porozglądać
dookoła siebie. Ojjjjjjj naprawdę fajne widoczki na Gopło i okolice, a przez
wypożyczone lornetki mogliśmy pooglądać jeszcze bardziej odległe okolice (chyba
Inowrocław widzieliśmy, znaczy się kawałeczek).
Jeszcze chwila powłóczenia się po samym mieście w
poszukiwaniu jakiegoś miłego miejsca na posiłek i w drogę powrotną, a w niej
oczywiście od nowa zabawa z chmurami, deszczem i burzą którą przeczekaliśmy w jakiejś
restauracji pod Kruszwicą w której oczekiwano Młodej Pary i gości weselnych a
nie nas. Tylko w drodze powrotnej było troszkę odwrotnie zaczęło się od burzy,
potem jazda w deszczu a na koniec ucieczka przed kolejnymi napływającymi po
niebie bandytami. Ufff udało się nam umknąć …………. Ale tylko dzięki temu że napędzała nas
myśl o oczekującym na nas smacznym i pyszny obiadku.
Wieczór zakończyliśmy miłymi rozmowami i wspominkami z
poprzednich wyprawach HiHiHiHiHiHi…
Trasa : Aleksandrów Kujawski – Ostrowąs – Straszewo –
Dąbrowa Biskupia – Bąkowo – Papros – Kruszwica – Papros – Dabrowa Biskupia –
Ostrowąs – Aleksandrów Kujawski.
Foto:
Po piasku nie wszystkim chciało się pedałować © GOZDZIK
Mysia Wieża w Kruszwicy © GOZDZIK
Nie wszystkie Gołąbki są z tego zachwycone - wejście na wieże © GOZDZIK
Widok z wieży © GOZDZIK
Widok z wieży - Kruszwica © GOZDZIK
Kruszwica - pozostałości muru obronnych zamku królewskiego © GOZDZIK
I trochę padało © GOZDZIK