Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22753.83 kilometrów w tym 5445.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 91305 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki i wyprawy

Dystans całkowity:9447.98 km (w terenie 2390.50 km; 25.30%)
Czas w ruchu:508:17
Średnia prędkość:18.59 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:40828 m
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:85.89 km i 4h 37m
Więcej statystyk
  • DST 92.30km
  • Teren 37.00km
  • Czas 05:17
  • VAVG 17.47km/h
  • VMAX 33.20km/h
  • Podjazdy 381m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Twierdza Modlin.....

Czwartek, 27 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 4

ZDOBYTA….
Oczywiście bezkrwawo zdobyta.

Do ponownych odwiedzić twierdzy zmusiła mnie chęć zdobycia odznaki PTTK, ale i ciekawość jak i czy w ogóle coś się tam zmieniło.

(Tu tylko wspomnę o tym że wstępną decyzję o budowie twierdzy w Modlinie podjął Napoleon w 1806 roku podczas pobytu w Poznaniu. A o reszce poczytajcie tu :http://www.twierdzamodlin.pl/?pl:9:/Twierdza_Modlin/Historia)

Pierwszy raz Modlin zdobywałem w roku 2006…… łooo matko to już prawie 10 lat temu…. Nieeee no ten czas to jednak leci jak szalony.
Skład tamtej wycieczki to Beatka, Kasia i Dorotka i ja….. miluśki prawda :-)
Dziś zdobywanie odbyło się w samotności i było równie milusio jak te … kilka lat temu…

Ponieważ zdobycie odznaki uzależnione jest od odwiedzenia kilkunastu (w zależności od stopnia) obiektów na terenie samego Modlina(fortyfikacje Napoleoński i Rosyjskie, obiekty cytadeli itp) oraz kilkunastu różnych obiektów (forty pierwszej i drugiej linii obrony, działa forteczne, prochownie, fortyfikacje II RP), związanych z całą Twierdza rozrzuconych po okolicy dziś skupiłem się tylko i wyłącznie na samym Modlinie i cytadeli i obiektów z nią związanych.
Aby było ciekawiej to wycieczkę rozpocząłem z Granicy. Tak tej Granicy w Puszczy Kampinoskiej gdzie zostawiłem samochód i przesiadłem się na rowerek. Taki program wycieczki pozwolił mi zrealizować przyjemne – puszcza, oraz pożyteczne – Modlin i związana z nią odznaka.
W planie było też odwiedzenie dwóch istniejących po drodze fortów – VIII Grochole oraz VII Cybulice. Niestety oba te obiekty znajdują się na terenie wojskowym i wstęp surowo wzbroniony. I tyle. Nie wiem tylko jak mam je zaliczyć, bo w regulaminie są jako obiekty do zaliczenie. Ale będę się tym martwił później.

Po przybyciu na miejsce rozpocząłem zwiedzanie od przejechania zielonego szlaku prowadzącego wzdłuż koszar tuż przy Narwi i Wiśle biegnącego do cmentarza fortecznego. Oczywiście po drodze było sporo do zobaczenia m.in. Brama Ostrołęcka, Wieża Biała, Kojec Meciszewskiego, z którego cudownie widać Spichlerz Jana Jakuba Gaya, oraz wiele innych.
Następnie wałęsałem się szlakiem niebieskim, czerwonym oraz uliczkami samego Modlina.
Motyw przewodni … uciekający czas… a jak jest miło i przyjemnie to czas ucieka szybko, a gdy jest miło, przyjemnie i do zwiedzania jest tyle i wszędzie warto wejść, zobaczyć, poczytać to czas chyba biegnie potrójnie szybko.
Czas wracać bo do samochodu kawałek drogi jest.
Kolejna wizyta w Twierdzy Modlin rozpocznie się już z pod samych murów tego wspaniałego obiektu. i wiem kogo będą namawiał na wspólne zwiedzanie ......... Skowronki może jeden przyszłoroczny letni cały dzionek zaplanujecie w Twierdzy i okolicach ????? :-)

Dziś mogę powiedzieć, że w porównaniu do tego, co było 10 lat temu jest lepiej, dużo lepiej. Przy poszczególnych obiektach są tabliczki informacyjne, trwają prace tuż przy muzeum i w parku przy twierdzy. No jest inaczej bardziej mmmmm przestronnie, czyściej, tak bardziej zadbanie. Nie wiem jak to powiedzieć. Podobało mi się i tyle.
Jedyne co żałuję, to tego że nie wszedłem na Wieżę Tatarską która była otwarta o 14.00 a następne otwarcie miało być o 16.00, a ja pod nią byłem o 14.40. Szkoda. Nie miałem czasu czekać do szesnastej tym bardziej, że Pan portier nie był pewny czy Pani od wieży przyjdzie jeszcze o tej godzinie, bo jakoś mało turystów się kreci.

Trasa: Granica – Górki – Nowy Wilków – Leoncin – Głusk – Sady – Kazuń Nowy – Modlin – Kazuń Nowy – Sady – Cybulice – Głusk – Leoncin – Nowy Wilków – Granica.

Foto:

Pomnik na terenie Kazunia Nowego
Pomnik na terenie Kazunia Nowego © GOZDZIK

Tablica informacyjna przy pomniku
Tablica informacyjna przy pomniku © GOZDZIK

Już na terenie twierdzy
Już na terenie twierdzy © GOZDZIK

Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © GOZDZIK

Wieża Biała
Wieża Biała © GOZDZIK

Cytadela - koszary
Cytadela - koszary © GOZDZIK

Spichlerz
Spichlerz © GOZDZIK

Kojec Meciszewskiego
Kojec Meciszewskiego © GOZDZIK

Zaplecze Lunety Forontu Księcia Warszawskiego
Zaplecze Lunety Forontu Księcia Warszawskiego © GOZDZIK

Reduta Napoleona - to jedna z czterech najstarszych budowli Twierdzy. Oczywiście zachowanych budowli
Reduta Napoleona - to jedna z czterech najstarszych budowli Twierdzy. Oczywiście zachowanych budowli © GOZDZIK

Wnętrze Reduty Napoleona
Wnętrze Reduty Napoleona © GOZDZIK

Działobitnia Dehna - od zaplecza
Działobitnia Dehna - od zaplecza © GOZDZIK

Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © GOZDZIK

A to już puscza szykująca się do snu - Olszowieckie Błota
A to już puszcza szykująca się do snu - Olszowieckie Błota © GOZDZIK




  • DST 33.10km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 16.83km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 148m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod Ciechocinkiem - dzień trzeci - to jak do Bobrownik nie dojechałem

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 5

Poranek dnia trzeciego naszego wypadu przywitał nas burzą, deszczem i chłodem. Co prawda temperatura miał spaść o 2-4 stopnie (tak mówiła Pani z TV) ale nie o 15 !!!!! szok termiczny, śniadanie w bluzie jedzone.
Ojjjj obawiałem się, że nici będą za chwile z wycieczki, bo nadal w oddali gdzieś słychać było burzę. Ale przecież nie przyjechałem tu, aby siedzieć i patrzeć na deszcz tylko jednak pojeździć. Tym bardziej ze był to ostatni dzień naszego wyjazdu i chyba raczej ostatni taki wyjazd.
Czym prędzej wiec zjadłem śniadanko i pognałem na prom do Nieszawy, aby jak najszybciej przeprawić się na drugą stronie i wrócić na kwaterę tak, aby przed g.14 być już umytym spakowanym i zwolnić pokój.
Wpadam rozpędem przed 9. do Nieszawy..
A tu cooo???? Żywego ducha na uliczkach, samochodów tez nie widać …. Miasto wymarłe. ??
Dobra nie ważne prom ważny, aby nie odpłynął, bo o pełnych godzinach kursuje z tego brzegu.
Dopadam więc nabrzeża, a tam pan w sterówce promu grzecznie mnie informuje :
- tak jest czynny ale z jednym rowerzystom to raczej nie będzie płynął na drugi brzeg. Trzeba czekać, na chociaż jakieś samochody.
Dobra czekam… czekam ….. czekam …. 30 minut …
-jedna para z psem na spacerzeuff jednak żyją w tym mieście.
Czekam czek …… 45 minut…….. i tu oświecenie……!!!???????
Pytam :
- Proszę Pana ale to jak już mi się uda tam przeprawić i jak będę wracał i będę sam to też raczej Pan nie przypłynie po jednego rowerzystę tylko będę czekał tak ????
- No tak jeśli akurat będę po tej stronie to po Pana jednego nie przypłynę .Ale proszę się nie martwić tak gdzieś po południu to się ruszy może ….
Jak koło popołudniu ??
Ja koło południa to mam być na kwaterze a nie patrzeć jak prom sobie stoi po drugiej stronie Wisły….
I jeszcze się rozpadało.
Na koniec Pan poinformował mnie, że w taką pogodę to ludzie raczej w domu siedzą a nie promem kursują. Ale na pewno po południu jak się przetrze i wyjdzie słońce to będziemy kursować.
Niestety na takie „na pewno” to ja nie mogę liczyć.
I w taki to oto sposób do Bobrownik nie dojechałem ….
Pokręciłem się trochę po Nieszawie… deszcz pada a miło, potem pojechałem do Raciążka a na końcu pokręciłem się po samym Ciechocinku, gdzie wpadłem na Zabytkową Warzelnie Soli. W tym obiekcie w części już nie używanej do produkcji utworzono muzeum. W muzeum tym znajduje się wiele eksponatów związanych z warzelnictwem i działalnością uzdrowiskową Ciechocinka. Są tu między innymi aparaty z początku XX w do gimnastyki leczniczej Wilhelma Zandera i Henryka Linga (poniżej kilka zdjęć).
W pierwszej chwili jak wszedłem i jeszcze dobrze nie doczytałem co to jest to pierwsza myśl : „łooooo matko jakie maszyny tortur dla tych pracowników warzelni mieli aby chyba lepiej pracowali hihihihihi”.
Polecam to miejsce. Jest na uboczu bez tego gwaru, zgiełku i ciechocińskiego szumu.
Jeszcze tylko na koniec wizyta pod tężniami. No bo jak to być tu i nie mieć zdjęcia z tężniami .. nie godzi się.
Fota jest .. wracamy na kwaterkę.
O właśnie miałem słów kilka powiedzieć o kwaterze.
Jak dla mnie kwaterka rewelacja! Do Ciechocinka rzut beretem, do Nieszawy półtora rzutu, do Torunia dwa rzuty. Baza wypadowa na wszystkie strony doskonała. Sam domek na uboczu, swojska atmosfera gęsi, kury, psy, kot i kozy to cześć tego uroczego gospodarstwa. Właściciele bardzo mili i ciepli ludzie (turyści górscy i kajakarze wiec doskonale wiedzą, co w duszy gra). Jedzonko smaczne i urozmaicone o produkty własnej roboty. Suszona szynka palce lizać. Naprawdę polecam to miejsce http://www.chabryimaki.net/about-us/ każdemu, kto by chciałby pozwiedzać okolice Torunia, Ciechocinka, itp.
Dziękujemy za gościnę.

PS
T tak zakończyła się nasza kolejna i raczej oststnia tego typu wyprawa. Ja nie nadaję sie na organizatora wycieczek .... mmm takich wycieczek. Mnie radość sprawia samo rowerownie, zwiedzanie, poznawanie nowego, sama jazda, zmęczenie na rowerze, planowanie kolejnego dnia.... a reszta jest tylko miłym dodatkiem, ale tylko dodatkiem.
I to by było na tyle.

Trasa: Słońsk Dolny – Nieszawa – Raciążek – Ciechocinek – Słońsk dolny

Foto:
Raciązek - fragment ruin zamku
Raciążek - fragment ruin zamku © GOZDZIK
Ciechocinek i kwiatowe dywany
Ciechocinek i kwiatowe dywany © GOZDZIK
Dywaniki aż miło
Dywaniki aż miło © GOZDZIK
Zabytkowa Warzelnia Soloi w Ciechocinku
Zabytkowa Warzelnia Soli w Ciechocinku © GOZDZIK
Eksponaty - aparaty do gimnastyki leczniczej
Eksponaty - aparaty do gimnastyki leczniczej © GOZDZIK
Coś bliskiego naszemu sercu :-) do szlifowania formy zimą hihihi
Coś bliskiego naszemu sercu :-) do szlifowania formy zimą hihihi © GOZDZIK

Fragment rurociągu solankowego. Odcinek Tężnie - Warzelnia. Bale dębowe wykonane w 1824 roku
Fragment rurociągu solankowego. Odcinek Tężnie - Warzelnia. Bale dębowe wykonane w 1824 roku © GOZDZIK
I oczywiście sztandarowe zdjęcie dla rodzinki z Ciechocinka
I oczywiście sztandarowe zdjęcie dla rodzinki z Ciechocinka © GOZDZIK




  • DST 87.50km
  • Teren 22.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 16.41km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Temperatura 36.0°C
  • Podjazdy 393m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pod Ciechocinkiem - dzień drugi - Złotoria i Toruń

Sobota, 8 sierpnia 2015 · dodano: 11.08.2015 | Komentarze 3

Piątkowy wieczór mijał w bardzo miłej atmosferze, ale jednak nieubłaganie mijał.
Niestety nie wszystkim miła i fajna atmosfera przeniosła się na dzień następny.
Ostrzegałem, prosiłem, mówiłem….. no cóż jesteśmy dorośli i każdy „pracuje” sam na to jak się rano czuje i podejmuje decyzje na własne ryzyko. Ja przedszkola nie prowadzę, a wyjazd ze mną na rower jest po to, aby jeździć na rowerze. I na tym tyle. Reszta jest milczeniem, ale jest mi przykro….
Właściwie to upał, kogut, gęsi oraz psy nie dały nam już spać od godziny 4.00. Co udało się oko zmrużyć to jakiś zwierzak dawał znać o sobie, jak nie zwierzak to upał i tak z Ciapkiem umordowaliśmy się właściwie do samego rana.
Rano o godzinie 8 przy śniadanku na dworze, szykujący się skwar dał nam do zrozumienia, że lekko to dziś nie będzie.
Generalnie ja lubię jak jest ciepło, mnie tak bardzo upał nie wykańcza. Jednak w sobotę naprawdę gorąco było jak w piekle, a dodatkowo prawie 15 km odcinek jazy po odsłoniętych piaszczystych ścieżkach leśnych nadwątlił moją wiarę w moje siły i postanowiłem, że nie pojadę dodatkowo jeszcze ze Złotorii do Zamku Bierzgłowskiego tylko z Torunia wrócimy na kwaterkę.
To była dobra decyzja, bo chyba kolejne dodatkowe dwie lub trzy godziny na słońcu wypaliłyby mi dziury tu i ówdzie.
Trudno Zamek Bierzgłowski kolejny raz odpuszczony.
Nie ma tego złego, co by jednak na dobre nie wyszło. Dzięki temu, że w planach on był to mogłem umówić się na spotkanie z SeanDillon czyli z Przemkiem, który już w zeszłym roku obiecał mi spotkanie, a w tym dodatkowo dołożył swoje przewodnictwo na ten zamek.
A ponieważ Zamek Bierzgłowski odpuściłem to mieliśmy czas na to aby posiedzieć w Toruniu i troszkę pogawędzić jak to na takich pierwszych widzeniach bywa J.
Umówiliśmy się z Przemkiem w Złotorii na tamtejszych ruinach zamku.
Do spotkania z przemiłymi i bardzo sympatycznym kolegą doszło z prawie półtora godzinnym opóźnieniem związanym z …….. mmm jakby to powiedzieć …. problemami natury ludzkiej oraz faktycznie naprawdę ciężką drogą przez las od promu do Osieka nad Wisłą.
Gdy już dojechaliśmy na miejsce to całe szczęście, że Przemek nas prowadził, bo chyba bym nie trafił na właściwą ścieżkę do rui. Tu w przyjemnym cieniu nastąpiło przywitanie i zapoznanie, a potem Przemek nakreślił nam, jaki ma dla nas plan dojazdu do Torunia nad Wisłę i powrót do Słońska.
I tak oto sobotnia wycieczka dobiegała do końca.
Na kwaterze pewnie już obiadek się robił, więc nie było, na co czekać trzeba ruszać.
Fantastyczną ścieżką rowerową wzdłuż nowego mostu wylecieliśmy prosto na starą jedyneczkę i pognaliśmy do domu.
PS.
Tu na końcu muszę pogratulować Stasiowi, że wytrwał tą wycieczkę. Chłopak dostał rower na gwiazdkę do tej pory kręcił niedzielnie jakieś 15-20 km z rodzinką a tu od razu blisko 90 km, tropikalne słońce, piach, spore tempo a jednak udało mu się. Co prawda troszkę musiał zostawać ale jednak podziw Stasiu dla ciebie. Mam nadzieję ze cię bardzo nie zraziłem do roweru i może jaką seteczkę wykręcimy jeszcze w tym roku.
Przemku dziękuję ci za miłe towarzystwo, za przewodnictwo i pogaduchy nad Wisłą. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i wspólnie gdzieś dalej wybierzemy się na przejażdżkę.
Gdybyś kiedyś zawitał w me strony to daj znać będę gotowy :-)

Trasa: Słońsk Dolny – Siarzewo – Nieszawa – przeprawa promem – Włęcz – Osiek – Silno – Złotoria – Toruń ale nie wiem którędy Przemek prowadził na Bulwar Filadelfijski – Nowym Mostem do Brzozy – Otłoczyn – Słońsk Dolny

Foto:
Wisełka widziana z promu
Nieszawa widziana z promu © GOZDZIK
Ruiny zamku w Złotorii
Ruiny zamku w Złotorii © GOZDZIK
Złotoria - ruiny zamku
Złotoria - ruiny zamku © GOZDZIK
Spotkanie pod ruinami: od lewej SeeanDillon, Ciapek,Stasiu czyli Przemek, Marcin i Michał. Ja też jestem :-)
Spotkanie pod ruinami: od lewej SeanDillon, Ciapek,Stasiu czyli Przemek, Marcin i Michał. Ja też jestem :-) © GOZDZIK
O właśnie tym mostem się przeprawialiśmy
O właśnie tym mostem się przeprawialiśmy © GOZDZIK

Chwila odpoczynku przy soku malinowym :-) na Bulwarze w Toruniu
Chwila odpoczynku przy soku malinowym :-) na Bulwarze w Toruniu - foto SeanDillon




  • DST 23.90km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 18.38km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 132m
  • Sprzęt GIANT TALON
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod Ciechocinkiem - dzień pierwszy - Brzoza

Piątek, 7 sierpnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 2

Roczek miną jak z bicza strzelił i nadszedł czas naszego tradycyjnego trzydniowego wypadu na rowerek.
Nie powiem styczeń, luty, marzec wlókł mi się niesamowicie.
Natomiast teraz czerwiec lipiec to była chwila i już jedziemy.
Ba jedziemy .. my już wróciliśmy
Niestety.
Wróciłem z bagażem nowych doświadczeń i przemyśleń o tym czy coś takiego ma jeszcze sens.

Dobra, ale to nie portal filozoficzny tylko rowerowy i tego się trzymajmy.
Czyli tak dla poukładania czasu – przestrzeni i lokalizacji wróćmy do piątku 7 sierpnia.
Już w zeszłym roku zaraz po powrocie z wypadu rowerowego pod Toruń zdecydowałem, że ponownie wrócimy w te tereny, aby odwiedzić miejsca, których niestety nie udało mi się odwiedzić w zeszłym roku (jak się okazało to i też tez się nie udało, ale o tym w dalszej relacji).
Baza wypadowa wybrana – Słońsk Dolny Agroturystyka „Chabry i maki” ( tym miejscu na końcu trzydniowej relacji), miejsca do zobaczenia to: miejsce katastrofy kolejowej z roku 1980 w Brzozie pod Toruniem, Złotoria, Zamek Bierzgłowski, Bobrowniki, Nieszawa.
Na mapie i papierze wszystko wygląda wyśmienicie.
No to w drogę.
Na miejsce przybyłem tuż przed godziną 13.30 i po wypakowaniu rowerów i szybkim złożeniu swojego rumaka ruszyłem zobaczyć miejsce katastrofy kolejowej.
Słoneczko ostro dawało, ale co tam przecież z Głowna do Ciechocinka nie jest daleko wiec w samochodzie się nie ugotowałem tak bardzo, teraz te 20-25 km w słonku chyba tez dam radę. Spokojnie więc pedałowałem szlakiem wiślanym, który chyba pokrywa się tu z czerwonym bursztynowym. Jak coś pokręciłem to przepraszam, ale tak mi to jakoś wychodzi.

Dojechałem na miejsce.

Nie wiem co powiedzieć. Patrzyłem na pomnik czytałem nazwiska, miasta, z których pochodzili i wiek osób, które zginęły, patrzyłem na tory i przejeżdżające pociągi i po prostu w głowie pustka.
Wracasz z wakacji, jedziesz do domu pełen wrażeń wspomnień….. i nagle się to kończy, bo ktoś jeden jedyny KTOŚ.. się pomylił, nie zauważył, zignorował znaki, był zmęczony…….????
Czytałem o tej tragedii, oglądałem jakiś film i…… Boże jak mało wystarczy do tego aby dramat był gotowy.

Jeśli ktoś będzie w pobliżu Torunia zachęcam do odwiedzenie tego miejsca. Chyba mało ludzi to miejsce odwiedza. Może tytko bliscy tych osób. Niestety wjazd samochodem  jest tam niemożliwy (kawalątek miejsca przy trasie na takim malutkim parkingu, a potem kilkadziesiąt metrów na pieszo), jest kierunkowskaz, który jest tylko czytelny jadąc stara jedynką z Torunia do Ciechocinka ( w odwrotną stronę niestety nie ma oznaczenia). Warto chwilkę tam spędzić czasu i tak sobie pomyśleć ………… o... każdy według uznania....

Chwila zadumy w pełnym słońcu i droga powrotna na kwaterkę oraz pewnie jazda samochodem w samo południe dały znać o sobie, bo po powrocie nie miałam ochoty już na nic tylko na chłodny prysznic, głęboki cień, oraz przewidziane chmielowe napoje na tą okazję hi hi hi.
Po godzinie 18 dotarli na miejsce moi towarzysze tej wyprawy Ciapek, Gołąb i Stasiu (czyli Marcin, Marcin i Michał) i już w komplecie mogliśmy sobie spokojnie odpalić grilla. To znaczy panowie jeszcze na Ciechocinek wyrwali rowerkami .. nie wiem, po co ale „chipsów” nie przywieźli i też nie przyszły same hihihihi

Trasa: Słońsk Dolny – Otłoczyn – Brzoza – Otłoczyn – Słońsk Dolny

Foto:
Brzoza - miejsce katastrofy kolejowej
Brzoza - miejsce katastrofy kolejowej © GOZDZIK
Tablica na miejscu tragicznego wydarzenia z 19 sierpnia 1980
Tablica na miejscu tragicznego wydarzenia z 19 sierpnia 1980 © GOZDZIK
Lista upamietniająca ofiary katastrofy. Zobaczcie ile młodych ludzi zginęło
Lista upamiętniająca ofiary katastrofy. Zobaczcie ile młodych ludzi zginęło © GOZDZIK
Kawałeczek szlaku - przyjemniaczek w takiej temperaturze hihihi
Kawałeczek szlaku - przyjemniaczek w takiej temperaturze hihihi © GOZDZIK
A Wisły troche mało - baliśmy się ze prom w Nieszawie nie kursuje
A Wisły troche mało - baliśmy się ze prom w Nieszawie nie kursuje © GOZDZIK
Wiślana Trasa Rowerowa
Wiślana Trasa Rowerowa - Odznaka PTTK jest taka może warto rozpocząć zbieractwo :-)  © GOZDZIK
A to widoczek z naszego balkonu
A to widoczek z naszego balkonu © GOZDZIK




  • DST 251.40km
  • Teren 13.40km
  • Czas 12:07
  • VAVG 20.75km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 810m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Od poczatku - skazany na przegraną

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 2

Gdy dwa lata temu wróciłem z wycieczki podczas której pobiłem swój rekord jazdy dziennej powiedziałem sobie już nigdy wiece.Nie potrzebuję tego typu wyzwań, nie chcę, wolę mniej a coś zwiedzić, zobaczyć, poznać …….
Minęły dwa lata i … i coś się w durnej głowie urodziło.
A no urodziła się myśl, co by jednak jeszcze raz rzucić wyzwanie i je zrealizować.
Wyzwanie to przejechać 300 km w jeden dzionek.
Durny pomysł, ale moje to dziecko więc pielęgnowane od stycznie bardzo pieczołowicie.
Czym bliżej dnia, na który wyznaczyłem realizację planu, tym bardziej jakoś mi się nie chciało.
Najpierw miejscowość, do której chciałem jechać, a był to Kalisz, wcale do mnie nie przemawiała. Może nie sama miasto, bo nic do niego nie mam, ale może kierunek, może drogi. Nie wiem. Na 100% zapału nie było. A jak nie ma zapału to i realizacja może umrzeć.
Tydzień temu w niedziele , ślęcząc nad mapą nie stąd ni zowąd Pułtusk się pojawił.
Pułtusk ??? no czemu nie?
Plany podboju tego miasta były już w 2005 lub 2006 roku, ba to nie były plany tylko wycieczka z Sochaczewa, która niestety wówczas skończyła się w Nasielsku.
Szybka zmiana planów, przeliczenie trasy … jest dobrze. Można jechać.
Można, można.. łatwo powiedzieć … nadal chęci i tak nie ma, choć już dużo większe.
Dobra Goździk, dawaj, chociaż spróbuj. Zobacz masz nowy lepszy rower do tego zamierzenia niż dwa lata temu, więcej przejechanych kilometrów, więcej przebiegniętych, basen…. jest dobrze, dasz radę. Tak kusiła durna głowa, a serducho …. Goździk to ci nie jest potrzebne, nikomu nic nie musisz pokazywać, udowadniać nawet sobie. Daj spokój.
I co tu robić.
Aby był sukces to musi wszystko się zgadzać, musi wszystko razem chcieć, a nie tu organizm jest za tak, głowa rodzicielka pomysłu nie ma wyjścia jest na tak, (choć tak naprawdę to chyba tu spaliłem całe zamierzenie), a serducho mówi NIE właściwie krzyczy, nie mówi.
Piątek wieczór. Jadę nie ma co. Zobaczymy w trasie jak i co.
Zegarek godzina 3.00.
Wyjazd 4.00 poszedł…… w sina dal…
O kurczę jak zimno !!! i jak ciemno jeszcze!! Nieeee no, co ja tu robię o tej porze w taką zimnicę.
Księżyc na niebie pięknie jeszcze świeci. Kibicuje łysy łysemu.
Po 25 km wpada myśl: Stary zawracamy, zdejmujemy te obcisłe i myk do cieplutkiego łóżeczka.
Myśl genialna, ale nie godna postawy rowerzysty, więc kontynuujemy wycieczkę.
Z każdym kolejnym kilometrem, a może bardziej z każdą kolejną chwilą budzenia się dnia i wspinania się słonka na niebo, było co raz lepiej. Jechało mi się superowo, lekko miło i przyjemnie. Chwila moment i już byłem w Kampinosie i mojej ukochanej puszczy. Odcinek po Górczyńskiej Drodze przemkną jak mgnienie oka.
Przemkną i zaczęły się schody. Schody związane z jazda po bardzo ruchliwej drodze do Leszno – Nowy dwór Mazowiecki. Jejku jak ja nie lubię takiej jazdy. Nie no nie powiem są kierowcy co omijają rowerzystów szerokim łukiem, zwalniają jak jedzie coś z naprzeciwka. Są tacy, rzadkość, ale są (pewnie ci, co sami jeżdżą na rowerze). Ale większość to nie ważne, ze nie mamy z nim szans, on ma się zmieścić jeszcze między rowerzystę, a nadjeżdżający samochód . A szczytem był gość, co mnie wyprzedzał tuż przed wysepką i ciągną za sobą przyczepę kempingową. Wiadomo wysepka musi zjeżdżać, samochód dobra poszedł, ale tyłem przyczepy gdybym nie zjechał na pobocze to by zawadził o przednie koło jak nic.
Tylko 15 kilometrów takiej drogi, a zmęczyło mnie jak wcześniejsze 80, albo bardziej.
Było minęło. Jestem w Nowym Dworze mazowieckim i bocznymi drogami, a właściwie uliczkami dobijam się do Pomiechówka, a następnie kierunek Nasielsk. Całkiem przyjemny odcinek drogi. Ruch nie za duży, widoczki całkiem przyjemne, czas ucieka. No właśnie, co z tym czasem? Jakoś umknęła mi godzina gdzieś. Co ja się zdrzemnąłem gdzieś?
No raczej nie tylko średnia spadła, a czas nie zwolnił razem ze mną tylko pomyka sobie.
Ojjj ciężko widzę drogę powrotną. Do Pułtuska z nasielska jeszcze jakieś 20-25 km.
Czyli tak na oko godzina z haczykiem.
Dobra zobaczę w Nasielsku, co i jak dalej.
Nasielsk. Park, ławeczka, sprawdzenie na mapie jak daleko. Decyzja …. No tak bardzo naciągana, bez przekonania – jadę dalej.
Wyjechałem za Nasielsk w kierunku Pułtuska, a tam …. Droga masakra, ruch, koleiny w asfalcie, zero pobocza, wąsko….. dramat jakiś.
Koniec nie dojadę do Pułtuska. Nie mam siły i zdrowia na taką drogę.
Zawracam.
Wróciłem na Nasielska, odpocząłem na ławeczce, na której te 10 lat temu z Kasią i Waldkiem podjęliśmy decyzję, że nie dojedziemy do Pułtuska i wracamy do Sochaczewa. Teraz wracam sam do Głowna.
Trudno, nie udało się. Nie będę ukrywał że jednak już bliżej domu to sił trochę brakował w nogach. Jednak tak jak myślę sobie teraz na chłodno to wszystko spaliło się w głowie. Od samego początku nie było tego żaru do tej wycieczki, nie było … no nie było serducha. Tak bez uczucia, bez tej iskry i zacięcia…. Nie ma sukcesu.
Może gdyby było nas dwóch trzech to jakoś było by tez inaczej. Samemu…… eeee dobra nie ma co gdybać co by było gdyby……. Skończyło się jak skończyło. Może i dobrze.
A za rok……. A za rok to pomyślimy czy jak wpadnie jakiś durny pomysł do głowy to jej od razu nie odstrzelić hi hi hi

Trasa : Głowno – Domaniewice – Zawady – Parma – Nieborów – Bolimów – Humin – Aleksandrów – Szymanów – Teresin – Paprotnia – Kampinos – Górki – Stara Dąbrowa – Cybulica Małe – Nowy Dwór Mazowiecki – Pomiechowo – Psucin – Wągrodno – Nasielsk – Psucin – Pomiechowo – Nowy Dwór Mazowiecki – Stara Dąbrowa – Kampinos – Żelazowa Wola – Sochaczew – Stara Sucha – Bolimowska Wieś – Bolimów – Nieborów – Parma – Zawady – Domaniewice – Głowno

Foto:
Łysy łysemu kibicowął dzielnie
Łysy łysemu kibicował dzielnie © GOZDZIK

A gdy świt nadchodził takie oto klimaty się pojawiały
A gdy świt nadchodził takie oto klimaty się pojawiały © GOZDZIK

Fragmencik Twierdzy Modlin
Fragmencik Twierdzy Modlin © GOZDZIK

Nasielsk - ten budynek jakoś mnie ują szczególnie niewiedząc czemu ?
Nasielsk - ten budynek jakoś mnie zauroczył szczególnie nie wiedząc czemu ? © GOZDZIK

Park w Nasielsku, w którym się podejmuje decyzje o powrocie
Park w Nasielsku, w którym się podejmuje decyzje o powrocie © GOZDZIK

Kawałeczek Twierdzy Modlin - niezbędny do odznaki
Kawałeczek Twierdzy Modlin - niezbędny do odznaki © GOZDZIK

Sochaczew - odrestaurowane ruiny zamku
Sochaczew - odrestaurowane ruiny zamku © GOZDZIK




  • DST 100.40km
  • Teren 60.00km
  • Czas 05:12
  • VAVG 19.31km/h
  • VMAX 39.74km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 333m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Stanowisko Różanecznika Katawbijskiego

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 08.06.2015 | Komentarze 6

Na gościnne rowerowanie w okolicach Częstochowy szykowałem się od prawie tygodnia, no może tygodnia z małym hakiem. Wiedziałem, że takiego zaproszenia od Darii i Rafała nie można przepuścić bokiem i cały czas śledziłem prognozy pogody. Gdy się już potwierdziło, że długi weekend będzie luks torpeda to wszystko w sobotę i niedziele zostało podporządkowane wyjazdowi.
Do sobotniego popołudnia nie byłem tylko pewny czy moim koledzy Marcinki również pałają taką samą chęcią penetracji nowych okolic jak ja. A jak jeszcze w sobotę wieczorem powiedzieli że raczej rowerów to już nie zdążą przyprowadzić bo mecz Ligi Mistrzów to powiem szczerze, ze zwątpiłem czy wstaną o tej 5 rano i pojadą ze mną. No bo właśnie Finał LM. !!!!
Podjeżdżam na miejsce zbiórki …. Nikogo nie ma … 5 minut po czasie … nikogo nie ma… dzwonię … nikt nie odbiera… dzwonię jeszcze raz …. Nic…. No to pięknie jadę sam, trudno będą żałować. I kiedy już miałem dzwonić kolejny raz pojawił się Anyszek, a za nim zaraz podfrunął dziarsko Gołąbek. Nieee no to komplecik nas jedzie . Super.
Na miejsce zbiórki pod Jagiellończykiem stawiliśmy się przed czasem i dlatego mieliśmy możliwość dokładnie i starannie oraz kompleksowo hi hi hi przygotować się do wycieczki.
9.00 są nasi przewodnicy Daria i Rafał, oraz Siwuch, Rafik i Ania, komitet powitalny jak się patrzy, aż nam się miło zrobiło. Chwila na przywitanie, zapamiętanie i dopasowanie imion do twarzy, twarzy do imion i w drogę.
Tylko przewodnikom znanymi ulicami Częstochowy dotarliśmy do Blachownie. No tak muszę to powiedzieć bo nie mam zielonego pojęcia jak, którędy i kiedy dotarliśmy właśnie do Blachowni. Tu chwila przerwy i dalej w drogę miedzy jeziorkami i ponownie chwila moment nieuwagi, rozglądania się po okolicy, podziwiania krajobrazu, chwilka pogaduchy z tym i owym i myk jesteśmy już przy Kacapskim Moście a za chwilkę w Rezerwacie Cisy nad Liswartą. Bardzo urokliwe miejsce z typowym klimatem rezerwatu, czyli: „ przewróciło się - niech leży”.
Tu postanowiłem zaciągnąć języka i dowiedzieć się co jest naszym dzisiejszym celem.
Dowiedziałem się : Różaneczniki kwitnące w lesie. Mmmmmm no cóż, w ogrodzie brata oglądam je dość często ładne duże kolorowe , czasami oglądam je w Arboretum w Rogowie … mmm bardzo ładne duże.. mam je sam w ogrodzie .. no malutkie bo jeszcze młode….
Noooo dooooobra zobaczymy te krzaczki kwiatowe i tu. Taki cel wyprawy to nie marudzić.
Jedziemy na stanowisko różaneczników domyślacie się chyba że z małym entuzjazmem .. przecież to znam i widziałem …… jedziemy skręcammmmyyyyy w kierunku stanowiska różaneczników ??????? kurde co to tam w lesie za góra na różowo pomalowana ???????? Nieeeee jaaaaaaaaa nie mogę to są po prostu różaneczniki kwitnące. Różanecznik, które pojedynczym jednym pędem kwiatowym by mnie zakryły i nawet Google by mnie nie znalazło, a tu tego jest kosmos jak dla mnie. Ręce mi opadły, mowę odjęło, a oczy na ten widok cieszyły się jak kiedyś jak byłem mały do pomarańczy pod choinką, które tata z zakładu pracy w paczce przytargał.
Powiem tak: kto nie widział tych roślin tu teraz kwitnących, niech nie mówi mi, że widział gdzieś duży krzew różanecznika… to nie możliwe. Może mówić ze widział miniaturki tych roślin i tyle.
NIESAMOWITE miejsce naprawdę. Uwielbiam odkrywać nowe miejsc, nowe zabytki ruiny, obiekty naturalne itp. Zachwycam się niemi. Kwiatami z racji męskiego punktu widzenia mniej .. ale to, co tu widziałem jest przepiękne. Ojjjj długo będę miał przed oczami widok „różanej góry, wśród oceanu leśnej zieleni”.
Jeszcze chwilka spędzona ze znajomymi naszych przewodników na ognisku przy Stawie Stara Brzoza i rozpoczynamy drogę powrotną. Oczywiście z kolejnymi atrakcjami znajdującymi się w Pawełkach a następnie w leśnych ostępach uroczysko ekologiczne bagno w Jeziorze. Też niesamowite miejsce, które do tego chciało nam porwać Siwucha, ale nie daliśmy chłopaka mrocznym moczarom. Nasz ci on Nasz.
No tak, czym słońce niżej, czym szybciej Częstochowa się zbliża, tym samym zbliża się pożegnania czas. Eeeee nie lubię tak, cały dzień spędzony w oderwaniu od obowiązków, trosk, zmartwień, smutków, cały dzień spędzony w super towarzystwie, uśmiechach, dowcipach, żartach i opowieściach, a tu ciach bach rowery spakowane i…….. i Do zobaczenia Kochani (mam nadzieję). Było nam naprawdę bardzo miło, że tak dużo Was z nami było (jak Daria z Rafałem byli u mnie to tylko ja byłem gotów do jazdy, reszta stchórzyła), że Daria z Rafałem przygotowali naprawdę super atrakcyjną trasę i że było wesoło.
Daria Rafał dziękujemy Wam z całego serducha i polecamy się ku pamięci na przyszłość hi hi hi.
Zapraszam do zapoznania się z opisami wycieczki u pozostałych uczestników.

Trasa : Częstochowa – Blachownia – Herby – Łęg – Staw Stara Brzoza – Pawełki – Zborowskie – Łebki – Jezioro – Cisie – Blachownia – Częstochowa.

Foto:
Rumaki umordowane leżą i odpoczywają
Rumaki umordowane leżą i odpoczywają © GOZDZIK
Rezerwat Cisy nad Liswartą
W Rezerwacie Cisy nad Liswartą © GOZDZIK
Góra Różaneczników
Góra Różaneczników © GOZDZIK
Góra Różaneczników
Góra Różaneczników © GOZDZIK
W drodze powrotnej
W drodze powrotnej © GOZDZIK




  • DST 46.34km
  • Teren 35.50km
  • Czas 02:40
  • VAVG 17.38km/h
  • VMAX 37.29km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bolimowski Park Krajobrazowy

Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 01.04.2015 | Komentarze 6

Dla mnie oficjalne rozpoczęcie sezonu rowerowego, które zawsze wypada w ostatni weekend marca lub pierwszy kwietnia, już od kilku lat było związane tylko i wyłącznie z Narodowym Parkiem Kampinoskim. Nie liczyły się inne miejsca, parki, lasy itp.
I w tym roku tradycji miało stać się zadość gdyby nie fakt, że niespodziewanie dostałem informację, że do Polski na krótko, szybko i już przylatuje Waldek. Milszego prezentu nasz drogi przyjaciel nie mógł nam przygotować.
Radośćradością ale fajnie by było aby w takim razie do Kampinosu pojechać z Waldkiem, a że to już za 3 tygodnie więc plany troszkę zmieniliśmy. Teraz postanowiliśmy spenetrować Bolimowski Park Krajobrazowy, a potem wspólnie i tradycyjnie, choć nie w tradycyjnym czasie pojechać do NPK.
Bolimowski Park Krajobrazowy jest jednym z 7 parków krajobrazowych położonych w granicy województwa łódzkiego. Nie wiem, czemu ale traktowałem ten park jak nielubianego i ubogiego dalekiego kuzyna. Nie ciągnęło mnie do niego wcale. Co prawda raz wspólnie ze znajomymi przemierzałem to miejsce, odwiedziłem również Nieborów i Arkadie, ale nie wiem no jakoś tak nie zaiskrzyło miedzy nami.
Ale jak się okazuje do czasu. Bo jak w zeszłym roku odwiedzając tylko Joachimów-Mogiły oraz miejsce związane z powstaniem styczniowym 1863 to coś się musiało zmienić w moim nastawieniu. Musiało, bo jak właśnie teraz nadarzyła się okazja do zmiany planowanej wycieczki rozpoczynającej sezon to od razu pomyślałem tylko i wyłącznie o Bolimowskim Parku Krajobrazowym.
Aby się lepiej przygotować do tego wydarzenia nabyłem w drodze kupna odpowiednia mapkę oraz jakiś przewodnik i poczytałem troszkę o tym, co nas tam może spotkać, a raczej, co my możemy tam zobaczyć i zwiedzić. Okazuje się, że to miejsce jest bardzo bogate w wydarzenia historyczne. Wydarzenia ciekawe, ważne, tragiczne, bogate kulturowo i mające znaczenie dla dalszego biegu historii.
To właśnie tu na terenach puszczy bolimowskiej w 1620 roku padł ostatni Tur żyjący w Europie, to właśnie tu na linii rzeki Rawki rozciągał się front I WŚ gdzie stoczono najcięższe walki, nie wyłączając użycia gazów bojowych, to właśnie tu w pobliżu wsi Samice z 26-27 czerwca stacjonował kwiat rycerstwa polskiego w drodze na Grunwald i można by tak jeszcze troszkę powymieniać, ale lepiej jechać i zobaczyć to wszystko
Napełniony (że tak powiem niezręcznie) wiedzą, pełen zapału i chęci pojednania się z BPK rozpocząłem wspólnie z Kasią i Marcinem rowerową penetrację szlaków parku. Przy naprawdę ładnej pogodzie (zapowiadali deszcze) z Nieborowa pojechaliśmy do rezerwatu Polana Siwica gdzie gościliśmy do chwili wyczytania z tablicy informacyjnej o występowaniu tu żmij. Informacja ta dość szybko spowodowała kontynuowanie wycieczki.
Żółtym szlakiem rowerowym docieramy do Rudej (obecnie dzielnica Skierniewic) i znajdującego się na rzece Rawce starego zniszczonego drewnianego młyna wodnego. (Nie wspomniałem chyba, że sama rzeka Rawka jest rezerwatem przyrody). Młyn faktycznie jest bardzo zniszczony, ale w środku, co mnie zaskoczyło jest wiele oryginalnych (tak mi się wydaje) i bardzo ciekawych niezniszczonych urządzeń. Wydaje mi się, że warto chyba, aby takie miejsca bardziej ochronić, zachować dla innych. Przenosi się całe kościoły, budynki i wiatraki do skansenów i podobnych miejsc, a tu taka fajna sprawa niszczeje i chyli się ku upadkowi.
Szkoda, ale cóż pewnie dla miasta i mieszkańców są ważniejsze i pilniejsze sprawy niż ocalenie od zapomnienia kawałka przeszłości.
Po krótkiej sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej w kierunku Samic, gdzie po drodze w Rawce (tez obecnie dzielnica Skierniewic) napotkaliśmy schron dla działa (tak przynajmniej gdzieś wyczytałem po powrocie do domu).
Kolejny przystanek to Samice i pomnik upamiętniający odpoczynek rycerzy podążających pod Grunwald.
Tu po chwili zadumy i próby wyobrażenia sobie jak taki przemarsz i obozowisko mogło wyglądać ruszyliśmy w kierunku rzeki Rawki, aby za mostem natknąć się na tablicę informacyjną dotyczącą cmentarza wojennego w Samicach. Tablica potwierdza to co wcześniej wyczytałem w informatorach i ….. wiadomości te w zetknięciu z faktem bycia w tym właśnie miejscu to naprawdę niepowtarzalne odczucie. Nie wiem, ale takie miejsca robią na mnie wrażenie i tyle.
Pomału czas był na to, aby obrać kierunek na bazę w Nieborowie pod pałacem. Pogoda zaczęła pomału się zmieniać, słoneczko już tak fajnie nie świeciło, pojawiły się chmury i wiaterek. Postanowiliśmy jeszcze tylko odwiedzić dworek myśliwski Radziwiłłów znajdujący się przy trakcie Budnickim, a już na miejscu w Nieborowie wejść na teren parku i pałacu. Niestety cena zaporowa jak dla biednych rowerzystów nie pozwoliła zwiedzić wnętrz samego pałacu, w którym gościł m.in. król pruski Fryderyk Wilhelm II tuż po podpisaniu drugiego rozbioru Polski. Zresztą gościł tu na zaproszenie ówczesnego właściciela tego miejsca Michała Hieronima Radziwiłła. Po pałacowych komnatach i ścieżkach parkowych przechadzał się również Car Rosji Aleksander I, król saski Fryderyk August.
No dobra czas zakończyć naszą wizytę w Bolimowskim Parku Krajobrazowym z jednym ważnym postanowieniem – jeszcze z tobą Parkusi nie skończyłem i wrócę tu ..Pa i do zobaczenia.

Trasa: Nieborów - Skierniewice Ruda i Rawka - Samice - Budy Grabskie - Nieborów.
Foto:
Rezerwat Polana Siwica
Rezerwat Polana Siwica © GOZDZIK
Młyn wodny na rzece Rawka
Młyn wodny na rzece Rawka © GOZDZIK
Skierniewice-Ruda - młyn wodny
Skierniewice-Ruda - młyn wodny © GOZDZIK
Młyn wodny wnętrze
Młyn wodny wnętrze © GOZDZIK
Młyn - wniętrze
Młyn - wnętrze © GOZDZIK
Skierniewice -Rawka i schron dla działa
Skierniewice -Rawka i schron dla działa © GOZDZIK
Schron, a raczej to co z niego zostało do zobaczenia
Schron, a raczej to co z niego zostało do zobaczenia © GOZDZIK
Samice - Pomnik
Samice - Pomnik © GOZDZIK
Okolice Samic miejsce w pobliżu Rawki
Okolice Samic miejsce w pobliżu Rawki © GOZDZIK
Tablica informacyjna
Tablica informacyjna © GOZDZIK
Dopływ Rawki - Rokita. tu musi być pięknie jesienią
Dopływ Rawki - Rokita. tu musi być pięknie jesienią © GOZDZIK
Rokita
Rokita © GOZDZIK
Dworek Myśliwski Radziwiłłów
Dworek Myśliwski Radziwiłłów © GOZDZIK
Nieborów - Pałac
Nieborów - Pałac © GOZDZIK
Nieborów - Pałac
Nieborów - Pałac © GOZDZIK






  • DST 102.00km
  • Czas 04:37
  • VAVG 22.09km/h
  • VMAX 38.89km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 335m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z Łęczycy do Kutna

Sobota, 13 września 2014 · dodano: 15.09.2014 | Komentarze 7

Na sobotę czekałem z niecierpliwością już od środy, kiedy to Daria dała znak że przyjeżdżają z Rafałem na kilka dni do Uniejowa aby pośmigać troszkę po woj. łódzkim i najbliższych okolicach. Takiej okazji na spotkanie i miłe spędzenie czasu na rowerach i w tak zacnym towarzystwie nie mogłem zmarnować.
Plany uporządkowania piwnicy, a przed wszystkim starych weków zostały odłożone w ciągu sekundy na następny weekend, a myśli skierowany tylko na to gdzie pojedziemy.
Decyzje w sztabie generalnym u Słowików zapadły w piątek wieczorem i całkowicie mi odpowiadały. Zostało tylko załatwienie przepustki w domku i….. w drogę.
Do Łęczycy przytoczyłem się na 4-kółkach, aby wspólnie z Darią i Rafałem z pod zamku rozpocząć wycieczkę przez Besiekiery do Kutna. Bardzo się cieszyłem z faktu, że będę w Besiekierach teraz, dziś, bo ostatnim razem byłem tam w 2004 roku. Dziś zamek i jego otoczenie stanowi zupełnie inny widok. Widok zadbanej i zabezpieczonej ruiny, ale przede wszystkim dobudowano….. może nie dobudowano ale poprawiono, wyeksponowano fosę wokół zamku. Wybudowano most nad fosą i generalnie bardzo poprawiono otoczenie samego zamku. Naprawdę bardzo miłe zaskoczenie tym bardziej ze zamek jest otwarty można sobie pochodzić i dostępny bezpłatnie.
Chwila odpoczynku i w drogę do Kutna z małym odbiciem do miejscowości Byszew, aby zobaczyć znajdujący się tam dwór, a przy tej okazji udało się jeszcze zawadzić o pałac w miejscowości Leszno.
Przy obu obiektach spędziliśmy dosłownie chwilkę i ruszyliśmy w dalszą drogę pod wiatr (coś mi się o uszy obiło po drodze że ktoś ma już wiatru dość hi hi hi) do Kutna, gdzie pierwsze kroki, a raczej koła skierowaliśmy do Muzeum Bitwy nad Bzurą, a następnie na stare miasto gdzie pocałowaliśmy klamkę zamkniętego w soboty Muzeum Regionalnego.
No cóż trudno do niedzieli rana nie możemy czekać więc ruszamy w drogę powrotna.
Droga powrotna była w głównej mierze oparta na walorach krajobrazowych związanych z Pradoliną Warszawsko-Berlińską w której to granicach znajduje się leniwie płynąca w okolicach Łęczycy rzeka Bzura. Naprawdę jest tu bardzo ładnie i chyba trzeba się wybrać raz jeszcze na jakąś wczesnowiosenną wycieczkę.
Czas naszego wspólnego wypadu dobiega niestety końca.
Jeszcze tylko chwilka spędzona w Tumie i pożegnania nadszedł czas :-( .
Mam nadzieję, że mimo rozpędzających się na płaskich palach wiatrach podobały się Wam tereny które zwiedziliście i zawitacie tu jeszcze kiedyś ( nie liczę uzgodnień dotyczących października hi hi hi).
Dzięki za bardzo miły i przyjemny dzień.

Trasa: Łęczyca - Besiekiery - Stara Sobótka - Mazew - Jarochówek - Stara Żelazna - Byszew - Leszno - Piwki - Kutno - Nowa Wieś - Strzegocin - Gledzianów - Nędzerzew - Witaszewiczki - Tum - Kwiatkówek - Łęczyca

Besiekiery
Besiekiery © GOZDZIK

Ruiny zamku w Besiekierach
Ruiny zamku w Besiekierach © GOZDZIK

Dwór w Byszewach
Dwór w Byszewach © GOZDZIK

Pałac - Leszno
Pałac - Leszno © GOZDZIK

Kutno - mmmmm ten muzykant koło Rafała bardzo do kogoś jest podobny .... mmmmmm :-)
Kutno - mmmmm ten muzykant koło Rafała bardzo do kogoś jest podobny .... mmmmmm :-) © GOZDZIK

Bzura w Pradolinie Warszawsko-Belińskiej w okolicach Łęczycy
Bzura w Pradolinie Warszawsko-Berlińskiej w okolicach Łęczycy © GOZDZIK




  • DST 37.80km
  • Teren 11.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 16.20km/h
  • VMAX 32.98km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 117m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod Toruniem - dzień Trzeci Toruń

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 23.08.2014 | Komentarze 5

Ostatni dzień wyjazdowy to tradycyjnie moje samotne jakieś tam rowerowanie po okolicy. Dużo kilometrów tym razem nie było. Zamotałem się całkowicie w drodze do Torunia chcąc do niego dojechać czerwonym szlakiem wzdłuż Wisły, a nie starą trasą i zaczęło brakować czasu na powrót rowerem do Aleksandrowa K. Dodatkowo w Toruniu jest tyle do zobaczenia, zwiedzenia, wejścia np. na wieżę Ratusza gdzie niestety można stracić poczucie uciekającego czasu. Kasia dziękuję za zapakowanie mojego mustanga do bagażnika i podwózkę.
Oczywiście plany na ten dzień był bardziej ambitny bo chciałem jeszcze zobaczyć ruiny zamku w Złotorii i Bierzgłowie, ale tak jak mówię całkowicie się zamotałem na czerwonym szlaku przy jakichś jeziorkach, rozlewiskach tuż przed dawną przeprawą promową na którą zresztą liczyłem, a niestety nie było do Silna. I oprócz tego że nie dało się tam jechać na rowerze przez około 1,5-2 kilometrów to dodatkowo rower przez długi czas niosłem na plecach. Krzaki po szyję, powalone świeżo drzewa na skarpie, które tylko dały się obejść wchodząc na tą skarpą .
No masakra jakaś.
Powiem tak było chłodno, miałem tylko koszulkę rowerową było mi raczej zimno, a tam pot lał się strugami i był moment że chciałem zawrócić do domku … znaczy się na kwaterkę na obiadek… bo muszę się przyznać, że jak sobie pomyślałem ile kleszczy będę miał po tym przedzieraniu się przez chaszcze,to mój entuzjazm gasł jak zapałka w deszczu. Ale jakoś się udało.
Dobra dosyć usprawiedliwiania, lamentowania i zwalania winy na rzeczy martwe … mmmmm no nie martwe…. bo na przyrodę …. ale właściwie to, dlaczego nie …. chaszcze, drzewa, pogoda, deszcz i super widoki z wieży uniemożliwiły mi realizację mojego planu … a co … to przez nich… to nie moja wina.
I tak zakończyła się moja , nasza kolejna rowerowa mini wyprawa. Wyprawa, która jest raz do roku, na tylko 2-3 dni i jest jak dla mnie lekiem na całe zło.
Kasiu, Waldku i wam Marcinki dwa, dziękuję za te chwile w których mogłem zapomnieć o pewnych sprawach, rzeczach, kłopotach i zmartwieniach.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku Waldkowi jednak uda się przylecieć do Polski na kilkanaście dni i ponownie gdzieś pojedziemy razem, a jak nie to …….. może Szlak Orlich Gniazd w dwa dni… ??? Zobaczymy.

Trasa: Aleksandrów Kujawski – żółtym do czerwonego w okolicach Wołuszewa – czerwonym przez Otłoczyn – Brzozę – Czerniewice do Torunia – wałęsanie się po starym mieście.

Foto: Każdy zabytki i atrakcje Torunia zna, nie ma sensu ich pokazywać. Dlatego fotki tylko z wieży Ratusza i na końcu dla porządku fotki zaliczonych dwóch zamków.
Toruń - widok z wieży ratuszowej
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Toruń - widok z wieży ratuszowej
Toruń - widok z wieży ratuszowej © GOZDZIK
Zamek Dybów - Toruń
Zamek Dybów - Toruń © GOZDZIK
Zamek Dybów - Toruń
Zamek Dybów - Toruń © GOZDZIK
Toruń zamek Krzyżacki
Toruń zamek Krzyżacki © GOZDZIK
Toruń zamek Krzyżacki
Toruń zamek Krzyżacki © GOZDZIK\
Podziemia zamku krzyżackiego w Toruniu
Podziemia zamku krzyżackiego w Toruniu © GOZDZIK
A tak chyba wyglądał zamek w Toruniu
A tak chyba wyglądał zamek w Toruniu © GOZDZIK




  • DST 100.00km
  • Teren 1.50km
  • Czas 04:37
  • VAVG 21.66km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 259m
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pod Toruniem - dzień Drugi Kruszwica

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 21.08.2014 | Komentarze 1

Dzień drugi na naszych wypadach to tzw. Główna atrakcja, najważniejsza trasa wypadu, którą tym razem była trasa do Kruszwicy. To znaczy nie sama trasa jest atrakcją, nie no oczywiści że również jest, ale chodzi mi o miejsce a tegorocznym głównym miejscem, atrakcją było odwiedzenie Mysiej Wieży w Kruszwicy. Chociaż wszelkie prognozy pogody oraz Ona sama tego ranka nie zapowiadała nic dobrego to i tak ekipa w składzie Kasia, Marcin, Gołąbek oraz Goździk (Waldek niestety leczył obolałe miejsca po bliskim spotkaniu z ogrodzeniem) ruszyła na trasę.
Pierwsze kilometry jazdy to właściwie moja walka z porannym bólem głowy… nie wiem skąd on się bierze na naszych wycieczkach na drugi dzień, chyba zmiana klimatu hi hi hi.
Następne kilometry to oglądanie się dookoła siebie i patrzenie, z której chmury nas zleje, a ostatnie 10 kilometrów przed Kruszwicą to jazda w deszczu i patrzenie - rozglądanie się czy nam jakiś zabłąkany piorunek nie przysmaży dupska bo grzmoty było słychać a błysków nie.
Totalnym zaskoczeniem było to że w samej Kruszwicy deszczu nie było a to nam [pozwoliło spokojnie wejść na wieże i tu się porozglądać dookoła siebie. Ojjjjjjj naprawdę fajne widoczki na Gopło i okolice, a przez wypożyczone lornetki mogliśmy pooglądać jeszcze bardziej odległe okolice (chyba Inowrocław widzieliśmy, znaczy się kawałeczek).
Jeszcze chwila powłóczenia się po samym mieście w poszukiwaniu jakiegoś miłego miejsca na posiłek i w drogę powrotną, a w niej oczywiście od nowa zabawa z chmurami, deszczem i burzą którą przeczekaliśmy w jakiejś restauracji pod Kruszwicą w której oczekiwano Młodej Pary i gości weselnych a nie nas. Tylko w drodze powrotnej było troszkę odwrotnie zaczęło się od burzy, potem jazda w deszczu a na koniec ucieczka przed kolejnymi napływającymi po niebie bandytami. Ufff udało się nam umknąć …………. Ale tylko dzięki temu że napędzała nas myśl o oczekującym na nas smacznym i pyszny obiadku.
Wieczór zakończyliśmy miłymi rozmowami i wspominkami z poprzednich wyprawach HiHiHiHiHiHi…

Trasa : Aleksandrów Kujawski – Ostrowąs – Straszewo – Dąbrowa Biskupia – Bąkowo – Papros – Kruszwica – Papros – Dabrowa Biskupia – Ostrowąs – Aleksandrów Kujawski.

Foto:
Po piasku nie wszystkim chiało się pedałować
Po piasku nie wszystkim chciało się pedałować © GOZDZIK

Mysia Wieża w Kruszwicy
Mysia Wieża w Kruszwicy © GOZDZIK

Nie wszystkie Gołąbki są z tego zachwycone - wejście na wieże
Nie wszystkie Gołąbki są z tego zachwycone - wejście na wieże © GOZDZIK

Widok z wieży
Widok z wieży © GOZDZIK

Widok z wieży - Kruszwica
Widok z wieży - Kruszwica © GOZDZIK

Kruszwica - pozostałości muru obronnych zamku królewskiego
Kruszwica - pozostałości muru obronnych zamku królewskiego © GOZDZIK

I trochę padało
I trochę padało © GOZDZIK