Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22889.93 kilometrów w tym 5518.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 91878 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2021

Dystans całkowity:492.31 km (w terenie 145.00 km; 29.45%)
Czas w ruchu:27:58
Średnia prędkość:17.60 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:3767 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:82.05 km i 4h 39m
Więcej statystyk
  • DST 75.30km
  • Teren 59.00km
  • Czas 04:38
  • VAVG 16.25km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 687m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W cudownej Jurze

Sobota, 26 czerwca 2021 · dodano: 02.07.2021 | Komentarze 1

Od 2019 roku czekałem na taki wyjazd.
Wyjazd w tereny Jury Krakowsko-częstochowskiej.
Zeszłoroczne plany storpedowała pandemia, a raczej strach i obawa przed przywleczeniem czegoś do domu.
W tym roku jest inaczej.
Może obawy i strach jest i to dobrze bo zachowuję czujność, dezynfekcje itp., ale te uczucia są mniejsze. Może a raczej na 100% ma na to wpływ przyjęcie przez nas szczepionki. Nie wynikam w teorie spiskowe i nie spiskowe dotyczące szczepień. Po prostu jesteśmy zaszczepieni i koniec tematu.
Tak, na ten dzień czekałem z niecierpliwością i niestety przez ostatnie wydarzenia pogodowe z wielką niepewnością czy na pewno uda nam się go spędzić tak jak chcemy. Czyli bezpiecznie przemierzając na rowerze jurajskie ścieżki, dróżki i szlaki.
Uwielbiam te wycieczki przygotowane i opracowane przez Darią i Rafała. Mam 100% pewność, że nie będę się nudził na asfaltowych drogach pokonując i zaliczając tylko puste kilometry, że poznam nowe piękne, urocze i niezwykłe miejsca, które są wyjątkowe w swojej postaci lub pozwalają zobaczyć nietuzinkowe krajobrazy z pewnej zdobytej nierzadko na pieszo wdrapując się na skałki wysokości. I tym razem nie zawiodłem się.
Było ciężko, ale tylko chwilami hihihi, było uroczo w większości i było cudownie i wspaniale cały czas. Od chwili startu naszej wesołej ekipy z parkingu nieopodal Olsztyna do powrotu na ten parking. Nie jestem wstanie dokładnie opowiedzieć gdzie dokładnie byliśmy i jak tam się dostaliśmy. Kilka z tych miejsc oczywiście znam i pamiętam z czasów kiedy to sam z Beatką (żona) przyjeżdżaliśmy w jurę na trasy które sam typowałem na dana wycieczkę. Ale to zupełnie inne czasy i inna jazda. Dziś widoki ze Skałek Rajcy i Góry Bukowie oraz szlak Ku Źródłom z Ostrężnika do Złotego Potoku skradły moje serce, ukoiły oczy i zachwyciły na amen. Nie to, że pozostałe miejsca były jakieś złe czy nudne, bo i droga ze Złotego Potoku była super, oczywiście przejazd przez Rezerwat Sokole Góry też wspaniały, ale te miejsca wymienione powyżej po prostu rewelacja.
Czas przeznaczony na dzisiejsze podróżowanie dobiegał końca. Obiadek zjedzony nad stawem Amerykan zwiastował to rychłe zakończenie naszej wspólnej wycieki. Gdy dotarliśmy na miejsce naszej zbiórki byłem trochę zmęczony. Dobra nie trochę tylko całkiem sporo. Ale to zmęczenie było całkiem miłe.
Pożegnanie z Darią, Rafałem i Marcinem, podziękowanie za wspaniały dzień i uroczą wycieczkę, podczas której pokazali mi swoje ulubione miejsca i szlaki definitywnie zakończyło ten wspaniały wyjazd. Teraz już tylko czekała mnie jeszcze droga powrotna całkowicie rozkopaną i modernizowaną autostradą z max prędkością 70 km/h. Masakra.

Dziękuję wam przyjaciele za ten dzionek.

Trasa: szczegółowa trasa jest w opisie u Skowronka. Ja ją opisze tak : cudowne szlaki, drogi, dróżki, szutry, piaski i kamienie na jurajskich terenach.

Foto:

Pielgrzym
Pielgrzym © GOZDZIK

Gdzieś na szlaku - foto Daria
Gdzieś na szlaku - foto Daria © GOZDZIK

Odpoczynek przy studni Gromadzkiej w Krasawie
Odpoczynek przy studni Gromadzkiej w Krasawie © GOZDZIK

Na jurajskich szlakch - foto Daria
Na jurajskich szlakach - foto Daria © GOZDZIK

Prawda że ciekawie jest
Prawda że ciekawie jest © GOZDZIK - foto Daria

Skały Rajcy i widok z nich
Skały Rajcy i widok z nich © GOZDZIK

Skały Rajcy i Goździk na nich - foto Daria
Skały Rajcy i Goździk na nich - foto Daria © GOZDZIK

Strażnica Przewodziszowice
Strażnica Przewodziszowice © GOZDZIK

Góra Bukowie
Góra Bukowie © GOZDZIK

Na Górze Bukowie - Foto Marcin
Na Górze Bukowie - Foto Marcin © GOZDZIK

Gdzieś na szlaku - foto Marcin
Gdzieś na szlaku - foto Marcin © GOZDZIK

A w oddali Sokole Góry - foto Marcin
A w oddali Sokole Góry - foto Marcin © GOZDZIK

Gdzieś na szlaku - foto Marcin
Gdzieś na szlaku - foto Marcin © GOZDZIK
Złoty Potok
Złoty Potok © GOZDZIK
Aleja Klonów - Złoty Potok
Aleja Klonów - Złoty Potok © GOZDZIK
Góra Bukowie - cytując słowa piosenki Pana Z. Wodeckiego - Lubie wracać w strony , które znam. Po wspomnienia zostawionr tam - foto Daria
Góra Bukowie - cytując słowa piosenki Pana Z. Wodeckiego - Lubie wracać w strony , które znam. Po wspomnienia zostawionr tam - foto Daria © GOZDZIK




  • DST 85.50km
  • Teren 27.00km
  • Czas 04:39
  • VAVG 18.39km/h
  • VMAX 35.80km/h
  • Podjazdy 437m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem Wielkiem Wojny z przewodnikiem wydawnictwa Compass

Piątek, 18 czerwca 2021 · dodano: 25.06.2021 | Komentarze 0

Dziś mam taki niespodziewany dzień urlopu.
To znaczy spodziewany bo zaplanowany, ale jeden dzień w piękna słoneczna pogodę to jak jajko z niespodzianką. Wiem, ze mam dzień wolny, ale jak go spędzę to się okaże. Pogoda brzytwa, nawet chyba za duża brzytwa nawet i dla mnie, ale nie zamierzam siedzieć w domu i wymyślać sobie roboty. Bo przecież w domu to nie ma takiej mocy aby przerobić robotę. Zawsze coś jest do zrobienia, naprawieni, poprawieni itp. Dlatego dziś nie ma mowy o tych robotniczych sprawach idę na rower.,
Gdzie ???? Mmmmm. Myślę, myślę i mam. No przecież mam. Mam Przewodnik Krajoznawczo-Rowerowy Okolic Łodzi wydawnictwa Compass. A tam kilkanaście różnych pomysłów. Kwestia tylko dojechania z Głowna i wbicie się na jakiś szklak. Wybór padł na wycieczkę Szlakiem Wielkiej Wojny, który to zaczyna się i kończy w Brzezinach. Trasa szlaku prowadzi po okolicach Brzezin w kierunku południowym. Kwestia tylko dotarcia do Brzezin.
Ruszam. Może troszkę za późno bo niestety przed 16.00 muszę być w domu, ale spróbuję.
Słonko pali już od 9.30, ale na razie jedzie się cudownie. Słonko, lasy, cień, niestety tez wiatr który z jednej strony przeszkadza w jeździe, a z drugiej strony cudownie chłodzi, jest super.

Południe.
Ufffff, daje trochę słonko.
Woda idzie jak świeże bułeczki w piekarni.
Ale jedziemy damy radę jeszcze dużo czasu.
Wjeżdżam do Lasu Gałkowskiego. I tu po jakiś 2 km odcięcie prądu. I to całkowite. Czuję jak tracę siły, jak robi się potwornie gorąco i parno. Powietrze stoi w miejscu i chyba jest 50 stopni. Nie wiem co się stało ale na odcinku około 10 km w tym lesie straciłem tyle sił ile przez całą wycieczkę szlakiem Green Velo. Tu musi mieszkać jakiś wampir energetyczny. No byłem tak zmęczony i padnięty, że nie szukałem jakiegoś fajnego miejsca na odpoczynek tylko padłem w Gałkówku Małym przed przejazdem kolejowym pod drzewem tuż przy ulicy.
Posiedziałem tak z 30-40 minut i no jest git można jechać dalej. Ale czas został tak samo zeżarty przez wampira jak moje siły. Musze wprowadzić małą korektę w wyznaczonym szlaku, jak i drogę powrotną do domu.
Korekty naniesione ruszam dalej już w kierunku domu.
Jestem w nim około 15.30. Czyli całkiem dobrze. Na liczniku 85 km, więc wycieczkę skróciłem tylko o 8-9 km. Nie jest tak źle. Gdyby nie odpoczynek i bardzo słaba jazda przez ten las to chyba bym dał radę całość zrobić i zdążyć.
Dobra zaliczymy nie zaliczony odcinek innym razem.
A co do opisanego i przedstawionego w przewodniku szlaku Śladami Wielkiej Wojny to kolejny bardzo fajny pomysł na wycieczkę. Szlak zaczyna się i kończy w Brzezinach i liczy sobie około 46 km. Nawierzchnia bardzo zróżnicowana. Asfalt, szutry, leśne drogi, ale jest i odcinek polnej piaszczystej drogi, są zjazdy i podjazdy,. Ciekawa zabudowa w Tworzyjankach, pałac w Lisowicach i piękne miejsce nad wodą z ciekawą kładką i są cmentarze z czasów I WŚ.
Polecam. Na 100% skorzystam z kolejnych propozycji przedstawionych w przewodniku.
Tylko uważajcie na Wampira Energetycznego hihihi. Mnie dopadł.

Trasa: Głowno – Grodzisk – Lubowidza – Wola Cyrusowa – Marianów Kołacki – Brzeziny – Kędziorki – Bronowice – Tworzyjanki – Lisowice – Ścibiorów – Rochna – Koluszki Stare – Przanowice – Justynów – Gałków Mały – Gałkówek – Witkowice – Brzeziny – Marianów Kołacki – Wola Cyrusowa – Lubowidza – Dmosin – Głowno.

Foto:

Uroczysko Tadzin to bardzo klimatyczne miejsce
Uroczysko Tadzin to bardzo klimatyczne miejsce © GOZDZIK

Piaszczysty odcinek szlaku, ale uroczy
Piaszczysty odcinek szlaku, ale uroczy © GOZDZIK

Bardzo ciekawa miejscowość
Bardzo ciekawa miejscowość © GOZDZIK

To też w Tworzyjankach
To też w Tworzyjankach © GOZDZIK
Gdzieś na trasie
Gdzieś na trasie © GOZDZIK


Kategoria Po okolicy


  • DST 59.20km
  • Teren 12.00km
  • Czas 03:11
  • VAVG 18.60km/h
  • VMAX 34.70km/h
  • Podjazdy 250m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo 2021-Dzień Czwarty

Niedziela, 6 czerwca 2021 · dodano: 24.06.2021 | Komentarze 0

I przyszedł.
Przylazł.
Nikt go nie zapraszał, a nadszedł.
Nadszedł i się panoszy i śmieje mi w twarz.
Ostatni dzień mojego wakacyjnego wyjazdu.
Nie chce cię, idź sobie.
Został i jest.
Tak to już nasz ostatni dzień tegorocznego wałęsania się po Wschodnim Szlaku Rowerowym. Ostatni etap naszej wycieczki to droga do Zwierzyńca, a potem teleportacja do Lublina. I tu muszę od razu wyjaśnić i podziękować. Bo tak jak wyglądał nasz ostatni etap rowerowej podróży w całości zależał od tej teleportacji.
Aby ten dzień był właśnie taki jaki był, czyli spokojny, turystyczny i relaksacyjny to poprosiłem o pomoc mojego przyjaciela od szkolnych ław podstawówki – Przemka. Chodziło o to abyśmy jakoś dostali się (nie na rowerach, ale z nimi) ze Zwierzyńca do Lublina na pociąg do Warszawy. Było to kluczowe wyznawanie na ten dzień bo inaczej doszedłby nam problem z czasem. I pewnie zamiast tych dzisiejszych spokojnych 60 km i odpoczynku w Zwierzyńcu byśmy musieli gnać w kierunku Zamościa aby zdążyć na pociąg do Lublina (a właściwie na pociąg z Lublina do Warszawy). I to kluczowe zadanie Przemek, pomimo tego że nie było go w tych dniach w Lublinie, zorganizował nam razem z Wojtkiem w sposób perfekcyjny. No po prostu Mistrzostwo Świata. Nie wiem jak chłopakom się odwdzięczę. Naprawdę ten przejazd busem ze Zwierzyńca do Lublina pozwolił nam na spokojną jazdę i podziwianie widoków (kto mógł hihihi), odpoczynek i suty obiad w Zwierzyńcu, oraz spokojne oczekiwanie i już wspomnienie tegorocznej trasy na ostatnim przystanku nieopodal dworca w Lublinie.
Przemku, Wojtku bardzo Wam dziękujemy.
A co do dzisiejszej trasy.
Tak jak pisałem powyżej. Spokojna rekreacyjna jazda. Kilka postojów w cieniu i łyk wody na ochłodę w ten słoneczny ciepły i piękny dzień. Przejazd przez Roztoczański Park Narodowy to czysta poezja dzisiejszej drogi. Nie mogłem się napatrzeć na tą wijącą się przez las drogę. Tak prawda trzeba było uważać bo sporo ludzi na rowerach i pieszo poruszało się na tym szlaku, ale i tak był to niezapomniany odcinek dzisiejszej trasy i tegorocznej wycieczki.
I co i koniec.
To co najważniejsze i to co chciałem opowiedzieć to opowiedziałem w tych kilku zdaniach z poszczególnych dni. Nie potrafię tak dobrze oddać w słowach emocji jakie towarzyszą mi kiedy jestem na takim wyjeździe z moją grupa. Nie, nie moją to jest nasza grupa. Grupa ludzi pozytywnie zakręconych i dobrze się czujących razem na szlaku i poza nim (jak się czasami uda spotkać). Dzięki wam za te chwile.
A trasa, szlak ? Znaczy tegoroczny odcinek z Rzeszowa do Zwierzyńca liczący 332 km.
No cóż jak dla mnie rewelacyjny (nic nowego poprzednie były tez takie). Jest wszystko. Drogi asfaltowe, szutrowe, piaszczyste, utwardzone, gliniaste i błotniste, są zjazdy i podjazdy, są widoki, atrakcje, wsie, miasteczka i miasta i są tam ludzie, których się spotyka zagada, pogada i pośmieje. Krótko mówiąc REWELACJA.
Jedynie do czego mógłbym się przyczepić to do, tak mi się wydaje, mniejszej ilości w porównaniu np. z odcinkiem GV jaki robiliśmy w 2018 i 19 roku po Podlasiu znaków GV z oznaczeniem ile km jest do najbliższej większej miejscowości. Takie miałem wrażenie że prawie ich nie było. Oczywiście oznaczenia są ale chodzi mi o oznaczenie z nazwą miejscowości i km do niej. Ale może to tylko się wydaje mi.

Trasa: Jędrzejówka – Narol – Maziły – Wólka Łosiniecka – Susiec – Hamernia – Józefów – Górecko Stare – Florianka – Zwierzyniec Teleportacja do Lublina.

Foto

A za tym laskiem nasza kwatera była
A za tym laskiem nasza kwatera była © GOZDZIK

Narol - nie ma to jak dobre śniadanko w podróży
Narol - nie ma to jak dobre śniadanko w podróży © GOZDZIK

Gdzieś po drodze na Green Velo
Gdzieś po drodze na Green Velo © GOZDZIK

Nastąpiła mała pomyłeczka w nawigacji hihihi
Nastąpiła mała pomyłeczka w nawigacji hihihi © GOZDZIK

Roztoczański Park Narodowy
Roztoczański Park Narodowy © GOZDZIK

W Roztoczańskim PN
W Roztoczańskim PN © GOZDZIK

Roztoczański PN - to naprawdę kawałek pięknej trasy
Roztoczański PN - to naprawdę kawałek pięknej trasy © GOZDZIK

Zwierzyniec - Czarny Staw w Roztoczańskim PN
Zwierzyniec - Czarny Staw w Roztoczańskim PN © GOZDZIK




  • DST 103.21km
  • Teren 21.00km
  • Czas 05:33
  • VAVG 18.60km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Podjazdy 633m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo 2021-Dzień Trzeci

Sobota, 5 czerwca 2021 · dodano: 22.06.2021 | Komentarze 0

Dzisiejszy poranek nie był tak bardzo miły i przyjemny jak wczorajszy. Nie dość że nie było słoneczka, to było raczej chłodno i jakoś tak niemiło. Nie wiem może to też zmęczenie dniem wczorajszym wpłynęło na moje samopoczucie. Nawet śniadanko zjedzone w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody pod wiatą wędkarską nad rzeką Wisznia nie poprawiło mi nastroju. A nawet zrobiło się jeszcze chłodniej i nieprzyjemnie. Zresztą na dziś i tak zapowiadali jakieś deszcze burze ale to bliżej południa miało być, a nie tak od rana. Dobra nie ma co narzekać trzeba ruszać w drogę bo dziś też jest około 100 km do zrobienia, a jak faktycznie nas spotka ulewa z burzą lub burza z ulewą to trzeba będzie się chować a nie jechać.
Ruszamy w drogę.
I właściwie zaraz się zatrzymujemy bo widzimy jakąś tablicę informacyjną, a w oddali jakiś kopiec, góra, wzgórze jest czy coś takiego. Zatrzymujemy się i czytamy. Okazuje się że jest to Kopiec Monastyr, stanowisko archeologiczne objęte prawna ochroną jako obiekt o charakterze grodziska-osady datowanym na XII-XIII w. Zgodnie z informacja na tabliczce obiekt zwiedzamy a raczej oglądamy z pobocza drogi.
Chwila na foto i uciekamy dalej.
Droga raczej spokojna w porównaniu z tym co było wczoraj i przedwczoraj to można powiedzieć że nudna. Ale może to i dobrze należy nam się chwila wytchnienia. Oczywiście wszystko co jest do zobaczenia przy szlaku staramy się zobaczyć i odwiedzić. Cerkwie w miejscowości Wólka Żmijowska oraz Brusno Nowe oczywiście nie zostały pominięte.
Niestety zgodnie z zapowiedziami naszą sielankową dziś jazdę najpierw nawiedził drobny deszczyk, potem grubszy deszczyk a potem i z lewej i z prawej zauważyliśmy wyładowania i usłyszeliśmy grzmoty. Znaczy się idzie burza a tu do najbliższej miejscowości Horyniec-Zdrój jakieś 15 km. Deszcz co raz mocniejszy, burza raczej daleko. Decydujemy się na chwilę przerwy aby zobaczyć w którym kierunku rozwinie się to wszystko. Deszcz pomału ustaje, grzmoty też jakby mniejsze więc nie ma co zwlekać pędzimy do tej miejscowości z nadzieją na: po pierwsze że nas nie dopadnie duży deszcz i burza, a po drugie zatrzymamy się na jakiś obiad bo zaczynają nam kiszki marsza grać. Pierwsza nadzieja się spełniła, druga no i tu zaczyna być kłopot bo w jednej z restauracji wszystko zostało zarezerwowane dla jakieś grupy a do drugiej malutkiej knajpki zajechaliśmy my w 5 osobowym składzie i jeszcze jedna wycieczka z dziećmi małymi i starszymi i tam było z 8 osób. Stolików w ogródku chyba 4 może 5 w lokalu 2 . Kolejka do zamawiania …….. delikatnie mówiąc długaaaaa. Nawet nie chciałem myśleć o tym ile będziemy czekać za zamówieniem, ale nie było wyjścia poczekamy tyle ile trzeba, zjemy bo już naprawdę musimy i ruszymy w dalszą trasę, a przez cały ten czas będziemy wznosić modły aby żadna burza się więcej nie przypałętała. Trudno będzie późno i nie będzie czasu na kolejne postoje i ewentualne zwiedzanie, ale wyjścia nie ma. Zamawiamy.
Mmmmmmm, mniam, mniam, dobre, mmm smaczne… ooooo i prawie dwie godziny zjedliśmy razem z pierogami, flaczkami i innymi całkiem smacznymi potrawami.
Ruszamy i faktycznie już niestety nigdzie się nie zatrzymujemy (nie licząc Brusna Nowego), a dotyczy to miejsca gdzie niedaleko trasy w lesie na wzgórzu Hrebcianka pozostawione są bunkry Linii Mołotowa. Nie są one tuż przy drodze dlatego odpuściliśmy ich odszukanie i zwiedzanie, drugi obiekt to Wodospad Polanka, też niestety w lesie kawałek od szlaku. Szkoda i trudno. Nieraz tak się składa, że nie wszystko się składa w cały i pełny plan wycieczki.
Mkniemy do Narola aby tam zrobić jakieś małe zakupy na kolacje i wrócić 1,5 do miejscowości Jędrzejówka gdzie w agroturystyce Stawiska Nad Tanwią mieliśmy nocleg. I tu nastąpiła kumulacja atrakcji. Nie dość ze gospodarze bardzo mili, grzeczni, uczynni, nie dość że ugościli nas własnej roboty smalcykiem, chlebkiem, kiełbaską i kieliszeczkiem własnego alkoholu to na koniec mogliśmy wygrzać strudzone mięśnie i kości w ogromnej balii z gorącą wodą gdzie wodę podgrzewa się spalanym drewnem pod czy zboku balii. Nie ważne. Wieczór, a właściwie noc, światła zgaszone, świeże powietrze, gorąca woda i my. Błogość czułem w całym ciele. To było naprawdę wspaniałe zakończenie dnia. Relaks, odpoczynek i regeneracja w jednym. Rano czułem się fantastycznie..

PS.
A wracając do tej agroturystyki to naprawdę polecam wszystkim to miejsce. Jest gdzie się wyspać, można rozbić namiot czy hamak, odpocząć i zrelaksować się. Super.

Trasa: Stubno – Hruszowice – Chotyniec – Załazie – Młyny – Budzyń – Kobylnica – Wołoska – Wielkie Oczy – Żmijowiska – Wólka Żmijowska – Krowica – Hołodowska – Budomierz – Huta Kryształowa – Radruż – Horyniec-Zdrój – Nowiny Horynieckie – Brusno Nowe – Stare Brusno – Huta Złomy – Dębiny – Jędrzejówka – Narol – Jędrzejówka.

Foto.
Kopiec Monastyr
Kopiec Monastyr © GOZDZIK
Gdzieś na trasie od prawej Lena,Grzegorz,Goździk,Waldek i Andrzej
Gdzieś na trasie od prawej Lena,Grzegorz,Goździk,Waldek i Andrzej © GOZDZIK

Wólka Żmijowska - cerkiew p.w. Narodzenia Najświętrzej Marii Panny
Wólka Żmijowska - cerkiew p.w. Narodzenia Najświętszej Marii Panny © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku
Gdzieś na szlaku © GOZDZIK
Dopadła nas deszcz
Dopadła nas deszcz © GOZDZIK
Brusno Nowe - Cerkiew Św. Paraskewy
Brusno Nowe - Cerkiew Św. Paraskewy © GOZDZIK
W końcu mamy i My
W końcu mamy i My © GOZDZIK
Jak się nazywa mural na drewnianej ścianie ??? - Nasza kwatera
Jak się nazywa mural na drewnianej ścianie ??? - Nasza kwatera © GOZDZIK
W tej właśnie bali wieczorem moczyliśmu nasze umeczone mięśnie. A nsz domek w oddali
W tej właśnie bali wieczorem moczyliśmu nasze umeczone mięśnie. A nsz domek w oddali © GOZDZIK





  • DST 113.30km
  • Teren 16.00km
  • Czas 06:35
  • VAVG 17.21km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • Podjazdy 1090m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo 2021-Dzień Drugi

Piątek, 4 czerwca 2021 · dodano: 16.06.2021 | Komentarze 0

Dzisiejszego poranka przywitało nas piękne słoneczko, co zapowiadało ciepły i przyjemny dzień. Chociaż patrząc na profil dzisiejszej trasy robiło się ciepło od samego tego patrzenia. Ale z drugiej strony jak jest podjazd to musi być i zjazd a bonusem w tym wszystkim będą wspaniałe widoki. Ale zanim rozpoczniemy dzisiejszy dzień jazdy to najpierw trzeba znaleźć sklep aby kupić i jak się uda zjeść w miłych okolicznościach otoczenia od razu jakieś dobre pożywne śniadanko. Ten plan udało się zrealizować po kilku kilometrach i to dosłownie kilku.
Najedzeni, wyspani z zapasami picia w sakwach ruszamy w stronę Przemyśla. Do Przemyśla ponoć najgorzej potem to już bułka z masłem. I tej myśli się trzymałem. Byle do Przemyśla.
Długo nie trzeba było czekać na pierwsze wzniesienie. Do Jawarnika Ruskiego gdzie odbiliśmy na Iskań było pierwsze wyzwanie. Rowery z sakwami, niedawno zjedzone śniadanko, kondycja i siły raczej umiarkowane, to wszystko raczej nie pomagało wspinać się szybciej niż kilka km/h. Nie licząc naszego drogiego przyjaciela i dyrektora sportowego tej wyprawy czyli Waldka. No ale funkcja do czegoś zobowiązuje. Z językami do pępka zdobyliśmy szczyt. Co tu dużo gadać widoki wspaniałe. Zachwycamy się i staramy się nie słuchać Waldka który informuje nas że to dopiero początek tego co nas czeka. Chwilo trwaj……. (stoimy i odpoczywamy i patrzymy).
Dobra niestety nie uciekniemy od tego na co sami i to z wielką radością się zapisaliśmy ruszamy dalej.
Ojjjj przyjemnie się pędzi z górki. Szkoda że czas zjazdu jest zupełnie inny niż czas podjazdu i mija tak jak wszystko co jest przyjemne. Czyli migiem. Oczywiście to co można było zobaczyć na szlako zostało zauważone i odwiedzone. Cerkiew Św. Dymitra w m. Piątkowa było jednym z takich miejsc.
Pędzimy dalej.
Pędzimy jak jest z górki, a jak nie to się właściwie wtaczamy, a nie jedziemy.
Kolejne podjazdy. Język już przy kolanach. Jak tak dalej pójdzie to będzie się po asfalcie wlekł. A słoneczko umila, ale nie pomaga.
Iskań – przerwa w cieniu i łapanie równowagi między wdechami i wydechami.
Troszkę płaskiego wzdłuż Sanu pozwala nam na relaksacyjną jazdę i podziwianie tej rzeki i oczywiście krajobrazów. Nie wspominając już o kilku ciekawych mostach przewieszonych na Sanem.
Dobra zrobiło się nudno. Odbijamy od rzeki aby …… tak oczywiście aby zdobyć kolejne wzgórza. Babice, Skopów, Wola Węgierska, Olszany, Zalesie to mieszanka podjazdów i zjazdów. Raz w niebie raz w piekle, góra, dół, 3km/h i … no właśnie i pobity rekord 71 km/h. uffffff ale adrenalina i strach w oczach. Już nigdy więcej, więcej ……
PRZEMYŚL …… jest i jesteśmy głodni jak wilki. Zatrzymujemy się przy kładce pieszo rowerowej w pierwszym napotkanym miejscu z jedzeniem. Nie mamy ani siły ani czasu na zwiedzanie miasta. Jemy, wpadamy na rynek przywitać się z Dzielnym Wojakiem i ruszamy dalej. Jeszcze przed nami ponad 30 km i co prawda po zjedzeniu morale w ekipie znacznie się podniosły, to jednak cały dzień trudnej trasy w pełnym słoneczku zabrało nam sporo sił i ochoty na wałęsanie się po mieście. Trochę szkoda. Trudno. Trzeba będzie tu przyjechać jeszcze raz … kiedyś ……..
Na ostatnich 12 km dopadł mnie mały kryzys i myślałem tylko o wygodnym łóżku w stadninie koni w Stubnie. Jeszcze tylko małe zakupy na mała kolację i lulu.
Dzień bardzo udany. Ciężki, trudny ale wspaniały. Wiele wrażeń, emocji i śmiechu. Żałuje tego, że w Przemyślu to właściwie nic nie zobaczyliśmy. Bo czy tak naprawdę kiedyś tu wrócę ???? penie życia braknie…….. aaa dobra . Kolejny dzień na Green Velo, a raczej z Green Velo zakończony.

PS
Naprawdę za Przemyślem jest prawie płasko hihihi.

Trasa: Siedliska nad Sanem – Jawornik Ruski – Żohatyn – Piątkowa – Tarnawka – Iskań – Bachów – Babice – Półanki – Skopów – Wola Węgierska – Średnia – Wola Krzywicka – Krzywcza – Kupna – Mielnów – Olszany – Zalesie – Prałkowce – Przemyśl – Buszkowice – Bolestraszyce – Wyszatyce – Walawa – Niziny – Chałupki Dusowskie – Nakła - Stubno

Po pierwszym podjeździe
Po pierwszym podjeździe © GOZDZIK

Piątkowa - Cerkiew Św. Dymitra
Piątkowa - Cerkiew Św. Dymitra © GOZDZIK

Piątkowa
Piątkowa © GOZDZIK

Tuż nad Sanem
Tuż nad Sanem © GOZDZIK

Mosty nad Sanem
Mosty nad Sanem © GOZDZIK

Dla takich widoków warto się pomęczyć
Dla takich widoków warto się pomęczyć © GOZDZIK

Naprawdę warto
Naprawdę warto © GOZDZIK

I już w Przemyślu
I już w Przemyślu © GOZDZIK

Męskie rozmowy
Męskie rozmowy © GOZDZIK

I ostatnia przeprawa nad Sanem
I ostatnia przeprawa nad Sanem © GOZDZIK




  • DST 55.80km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:22
  • VAVG 16.57km/h
  • VMAX 55.20km/h
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo 2021-Dzień Pierwszy

Czwartek, 3 czerwca 2021 · dodano: 14.06.2021 | Komentarze 0

I w końcu nadszedł ten dzień. Dzień radosny, dzień wesoły, dzień moich wakacyjnych wojaży. Dzień wyjazdu na pokonywanie kolejnych wspaniałych, nowych i ciekawych odcinków szlaku rowerowego Green Velo.
Tym razem rozpoczynamy naszą przygodę w Rzeszowie i kierujemy się w stronę Zwierzyńca. Ale zanim dojedziemy do tego Zwierzyńca to miałem nadzieję na przeżycie wspaniałych dni w gronie moich przyjaciół.
I nie myliłem się. To były naprawdę cudowne cztery dni i trzy noce, a raczej wieczory spędzone na pogaduchach i dobrej zabawie.
Ale od początku.
Bilety na pociąg Warszawa Wschodnia – Rzeszów zakupiliśmy dokładnie miesiąc wcześniej, więc spokojnie mogliśmy się skupić na czekających nas na szlaku atrakcjach. Tym bardziej, że podróż tym pociągiem trwała ponad 5 godzin. Ale to nie było wcale takie złe, bo chociaż wyspałem się za ostatnie kilka miesięcy. Bardzo cierpię na deficyt snu, ale niestety taki los….. i tyle.
Dojechaliśmy. Uffffff
Wyładunek rowerów i sakw zajął nam dosłownie chwilkę i ruszyliśmy na poszukiwanie szlaku, ale i na malutkie zwiedzanie miasta. Najpierw Rynek, potem Letni Pałac Lubomirskich i na koniec Zamek Lubomirskich. Oczywiście do zwiedzania jest jeszcze mnóstwo, ale my chcemy zwiedzać i poznawać szlak Green Velo i to co jest w jego najbliższym położeniu. Poza tym aby tak naprawdę zwiedzić i poznać duże miasto to trzeba mieć czas, a my go mamy troszkę za mało aby ruszyć w ulice i uliczki Rzeszowa.
Szlak odszukany więc jesteśmy już szczęśliwi i weseli.
Plan na dziś to dotrzeć do Dynowa i tam zrobić zakupy na kolację lub coś po porostu zjeść na mieście a potem pojechać na kwaterkę. A biorąc pod uwagę to, że dziś jest Boże Ciało to może być krucho z tymi zakupami. Oczywiście po drodze to co było do zobaczenia i do pozachwycania się krajobrazem, widokami, przyrodą czy jakimiś zabytkami, nie umknęło naszej uwadze. A widoki po wdrapaniu się na jedno czy drugie wzniesienie były wspaniałe. Chociaż dzisiejsze podjazdy to tylko małe preludium do tego co nas czekało jutro w drodze do Przemyśla.
Nasza kwatera dziś to Siedliska Nad Sanem. Bardzo przyjemna miejscówka z wielkim ternem do rekreacji i odpoczynku nad wodą. Ciche i spokojne miejsce, a wkoło wspaniałe widoki.
Dzisiejszy dzień rozpoczął się dla nas bardzo wcześnie, dla mnie właściwie to prawie nie zakończył się dzień poprzedni. Bo aby dostać się do Warszawy musiałem wstać o 1.30, dlatego nie siedzieliśmy długo i poszliśmy spać. Jutro czeka nas ciężki dzień ponad 100 km długości i ponad 1000 m w górę. Będzie trochę potu do wylania. Kolejny wspaniały dzień na naszym szlaku Green Velo zakończony. Oczywiście w tym roku to pierwszy.

Trasa: Rzeszów – Budziwój – Błażowa – Ulanica – Dynów – Dąbrówka Starzeńska – Siedliska nad Sanem.

Foto:

Sochaczew - tu rozpoczynamy naszą przygodę
Sochaczew - tu rozpoczynamy naszą przygodę © GOZDZIK

Rzeszów Główny
Rzeszów Główny © GOZDZIK - foto Waldek

Nasz Grupa na rynku w Rzeszowie
Nasz Grupa na rynku w Rzeszowie © GOZDZIK


Letni Pałac Lubomirskich w Rzeszowie © GOZDZIK

Rzeszów - Zamek Lubomirskich
Rzeszów - Zamek Lubomirskich © GOZDZIK

Gdzieś na trasie
Gdzieś na trasie © GOZDZIK

Piękne widoki na trasie
Piękne widoki na trasie © GOZDZIK

Gdzieś na trasie
Gdzieś na trasie © GOZDZIK

Dziś niewielkie podjazdy
Dziś niewielkie podjazdy © GOZDZIK

Dąbrówka Starzeńska
Dąbrówka Starzeńska © GOZDZIK

Ruiny zamku
Ruiny zamku © GOZDZIK

Zasłużony odpoczynek - Siedliska nad Sanem
Zasłużony odpoczynek - Siedliska nad Sanem © GOZDZIK

Na kwaterze
Na kwaterze © GOZDZIK