Info
Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22889.93 kilometrów w tym 5518.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 91878 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
Kwiecień, 2015
Dystans całkowity: | 223.00 km (w terenie 41.30 km; 18.52%) |
Czas w ruchu: | 11:41 |
Średnia prędkość: | 19.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 36.50 km/h |
Suma podjazdów: | 855 m |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 55.75 km i 2h 55m |
Więcej statystyk |
- DST 31.30km
- Teren 11.70km
- Czas 01:35
- VAVG 19.77km/h
- VMAX 36.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 157m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Między mżawką, a ulewą......
Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 0
……….. pojawił się promyk nadziei na mały rowerowy wypad po
okolicy.
Niestety tylko po okolicy, ponieważ chmur było sporo, a właściwie
to same chmury, w których podstępnie czaił się deszcz, aby zaatakować mnie, gdy
będę daleko od domku.
Nie było jakiegoś większego pomysłu na kierunek i cel
wycieczki, dlatego tak bez większego celu pokręciłem się samotnie troszkę po
lesie, troszkę po wioskach aż w końcu wylądowałem w Rezerwacie Przyrody
Zabrzeźnia.
To miejsce jest oddalone od centrum (czyli ode mnie) Głowna jakieś 2 km i
znajduje się jeszcze w granicach miasta. Stworzony został 1984 roku i ma na celu ochronę jodły pospolitej, która
występuje tu na północnej granicy swojego naturalnego występowania. Bardzo
dawno tu nie byłem, bo właściwie tylko oprócz tablicy informacyjnej nic nie
było.To znaczy była przyroda
oczywiście, ale nic poza tym.
Dlatego byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jak się dziś tam zjawiłem.Pojawiły się ławeczki, pojawiły się tablice
informacyjne, a przy ścieżce tablice opisujące dany gatunek czy to drzewa,
paproci, bluszczu itp. Naprawdę ciekawie się tu zrobiło, ale długo nie mogłem
się nacieszyć tym miejscem, bo właśnie złowrogi deszcz rozpoczął swój taniec na
młodziutkich listkach.
Czas było uciekać do domku. Zdążyłem wejść i deszcz się na
serio mocno się rozpadał. Dobrze, że pada. Jest ciepło więc przyroda ruszy
teraz z całym impetem.
Trasa: Głowno – Grodzisko – Lubowidza – Kalinów – Wyskoki –
Głowno
Foto:
Rezerwat Przyrody Zabrzeźnia © GOZDZIK
Ścieżki w rezerwacie © GOZDZIK
W rezerwacie przyrody ZABRZEŹNIA © GOZDZIK
Krótki kurs dla początkujących zbieraczy - te zbieramy :-) © GOZDZIK
... tych nie zbieramy i nie niszczymy !!! © GOZDZIK
- DST 64.10km
- Teren 25.00km
- Czas 03:14
- VAVG 19.82km/h
- VMAX 34.23km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 220m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Kampinoskim PN, w wymarzonym skłądzie
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 0
To był prawdziwy przysłowiowy dzień kwietniowy. Mieliśmy
deszcz, śnieg, grad, słońce, chmury, czyste niebo, wiatr, ciszę, zimno i
cieplutko. Po prostu wszystko, co mogła nam natura zaoferować, a burzy nie było
tylko.
Na pierwszą wizytę w Puszczy Kampinoskiej musiałem dość długo
czekać w tym roku, ponieważ tak jak pisałem w relacji z Bolimowskiego Parku
Krajobrazowego, czekaliśmy na niespodziewaną wizytę w Polsce Waldka. To właśnie
jego przyjazd na ten weekend spowodował to, że pogoda tym razem miała
najmniejsze znaczenie i najmniejszy wpływ na to czy jedziemy do puszczy czy
nie. Może jakby była ulewa od samego rana, albo jakby ten śnieg z gradem i deszczem
padał podczas naszego startu, a nie złapał nas po 12 kilometrach, to może i
byśmy nie wyruszyli, ale nic takiego od rana się nie wydarzyło, więc z ochotą ruszyliśmy
do Kampinoskiego Parku Narodowego.
Skład wycieczki prawie, że doskonały. Prawie doskonały, bo
niestety zabrakło nam tylko Kasi, która nie mogła w tą sobotę do nas dołączyć,
ale ponoć podczas tych przelotnych opadów myślała o nas intensywnie.
Do puszczy ruszyliśmy od razu rowerkami z Sochaczewa przez Szczytno
i Zawady, drogami, którymi ja przyznam się szczerze jechałem pierwszy raz i może,
dlatego ten odcinek do Granicy umknął mi bardzo szybko. Nie liczę przymusowego
postoju podczas ulewy z gradem i śniegiem, który to postój i tak spędziliśmy w wyśmienitych
humorach.
Przystanek Granica i……… i zapoznanie się z nowym, a właściwie
odnowionym i to na „bogota” parkingiem.Granica to takie miejsce gdzie swój początek ma wiele szlaków i miejsce,
z którego większość turystów pieszych czy rowerowych rozpoczyna swoje wycieczki
po puszczy. Czyli można powiedzieć, że taka wizytówka i dlatego teraz po
remoncie wygląda tak jak wygląda. Dobra jest ładnie, jest elegancko jest na
pokaz, ale mnie się osobiście wydaje ze troszkę to miejsce straciło na swoim
charakterze. Charakterze leśnego miejsca wypadowego, a całkowity brak stolików
z ławkami, przy których to można było spokojnie zjeść kanapki wypić herbatę czy
kawę, posiedzieć i omówić trasę itp., no
mnie sięnie podoba i już. Zdjęcia nie będzie,
trzeba tam pojechać samemu i porównać, może ja mam spaczony gust i tyle.
Droga z Granicy do Górek to taki troszkę nudnawy odcinek,
więc nie ma co o nim mówić za wiele po prostu przejechaliśmy go pod wiatr i z lekkim
deszczykiem, a ku naszemu zaskoczeniu w sklepie w Górkach spotkała nas za to
nagroda, wyszło piękne słoneczko, zrobiło się cieplutko, milutko i jak koty
wystawialiśmy grzbiety do niego aby troszkę się osuszyć i ogrzać.
Po tych chwilkach luksusu pogodowego ruszyliśmy w las. Najpierw
szlakiem niebieskim, a potem czerwonym w kierunku Obszaru Ochrony Ścisłej Krzywa
Góra i znajdującym się tuż przy szklaku Dębie prof. Kobędzy, a następnie OOŚ
Czerwińskie Góry i Czapliniec. Bardzo dawno nie jechałem tym fragmentem
czerwonego szlaku, albo moja pamięć zawodzi troszeczkę, bo o ile Dąb Kobędzy i
miejsce to jest mi znane i pamiętam te drogi to jakoś całkowicie nie kojarzyłem
fragmentu tego szlaku od żółtego pieszego do Góry Kapturowej, do Miszor. Nie
wiem co było nie tak, ale jechałem i podziwiałem wszystko jakbym tu był
pierwszy raz. A może faktycznie tym blisko 6-7 km odcinkiem nigdy nie jechałem.
Dobra nie ważne, ważne ze już jechałem hi hi hi i było naprawdę bardzo bardzo
fajnie. Padający deszcze w lesie całkowicie nie przeszkadza, może troszkę bardziej
jest się ubłoconym, ale w dobrym towarzystwie, w pięknym i ulubiony miejscu
wszystko jest jak najbardziej wspaniałe i nic nie przeszkadza.
Do Sochaczewa wróciliśmy przez Plecewice i dzielnice
Chodaków i Stare Kistki, gdzie na przejeździe przez tory tuż przed mostem na Utracie
mimo wyraźnych ostrzeżeń wysyłanych przez Waldka: „UWAGA TORY” nasz Gołąbek
zaliczył Orzełka i tym samym dołączył do panteonu „spadających gwiazd” w tym
miejscu.
Oczywiście po sprawdzeniu czy wszystko jest w porządku czy
nic się nie stało naszemu „orzełkowi” śmiechu mieliśmy do łez, bo okazało się
ze niestety spodnie nie wytrzymały napięcia związanego z upadkiem i
błyskawicznym podniesieniem się i pękły odsłaniając nienaganną muskulaturę mięśnia
pośladkowego wielkiego oraz dwugłowego uda.
Widok bezcenny – Gołąbek w Sochaczewie z goła pupa po mieście
jeździł …….
Ale tak bardziej poważnie to całe szczęście, że chłopakowi
nic się nie stało, bo przejazd ten jest naprawdę dość wredny i znajduje się na bardzo
ruchliwej ulicy. Na pocieszenie można powiedzieć, że nie on pierwszy i nie ostatni
przewrócił się w tym miejscu.
Trasa: Sochaczew – Orły-Cesin – Szczytno – Zawady – Komorów –
Granica – Górki – Miszory – Famułki Brochowskie – Wólka Smolna – Plecewice –
Sochaczew
Foto:
Szczytno - deszcz+grad+śnieg - rewelacja © GOZDZIK
Ale humorek nie opuszczał od początku do samego końca :-) © GOZDZIK
Granica i kawałeczek nowego parkingu - mnie się nie podoba :-( © GOZDZIK
Na puszczańskich szlakach © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku © GOZDZIK
Miszory - to co kierunek baza ? © GOZDZIK
- DST 90.10km
- Teren 2.80km
- Czas 05:00
- VAVG 18.02km/h
- VMAX 33.40km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 373m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Kiernozi
Niedziela, 12 kwietnia 2015 · dodano: 13.04.2015 | Komentarze 4
Proszę, kilka
wycieczek absencji Ciapka w naszym rowerowym gronie i po powrocie od razu
zostaje bohaterem. Co ten chłopak w sobie ma ?
Trudno powiedzieć, ale
w zeszłym roku w pełni go podziwiałem jak z dwóch wycieczek wracał na totalnym
kapciu, a tu jeszcze dobrze sezon rowerowy się nie zaczął, a gość ponownie mnie
powalił. Ponieważ tym razem …… a dobra to może bardziej chronologicznie o
wycieczce i zdarzeniach.
Totalnie rozpieszczeni
i maksymalnie zmotywowani sobotnią letnią pogodą, nawet nie chcieliśmy słyszeć
i dopuścić do wiadomości to, że niedziela może być kiepska jeśli chodzi o
dłuższy wyjazd.
Rano pobudka i pędem
do okna….. eeee no piknie nie jest, ale nie pada … chyba wieje dość mocno?, są
chmury, nooo, ale nie pada wiec, na co czekać.
Aby nie dać moim
kompanom powodu do rozpoczęcia dywagacji na temat jedziemy - nie jedziemy, to
na wszelki wypadek nie pytałem ich, co i jak tylko czekałem na miejscu zbiórki.
Oooooo matko pojawili
się bez spóźnienia, to już jakaś nowość, a może metody wychowawcze zaczynają
powoli odnosić skutek ??? Dobra są nic nie komentuje nie wspominam o pogodzie,
trudne tematy na bok.
Kurczę chłodno jednak
…. Wieje, o kurde jak wieje jak się wyjechało zza budynków, ja pierdziu jaki
wicher na szczerych polach. Po 6-8 km mam ochotę zadzwonić po wóz techniczny i
do domku wrócić. Przecież w niektórych momentach prędkość spada do 10 km /h, a
dzisiejszy plan to Kiernozia czyli dystans około 90-100 km.
Rozpacz, nawet czarna
rozpacz.
I tak docieramy do
miejscowości Sobota, zawijamy na zameczek, którego do tej pory jeszcze nie
odwiedził Gołąbek. Tu chwila przerwy i oczekuję na pierwsze słowa zwątpienia i
chęci powrotu do domu, ale cisza, chłopaki dobrze się bawią to, co no ja
pierwszy się nie poddam przecież. No jakby to wyglądało co ? Wiec dobrze się
bawię z kolegami oglądając i podziwiając jak pięknie został oczyszczony, a
raczej jest oczyszczany park wokół zameczku. Naprawdę robi się pięknie. Nie ma
krzaków, samosiejek i niepotrzebnych drzewek. Te drzewa, co są dorodne, ładne
pewnie stare opisane są jakimiś numerami.
Pięknie wszystko
widać. Naprawdę podoba mi się tu.
Po chwili spędzonej w
tak miłym i cichym miejscu ruszamy dalej w drogę. Już za pierwszym zakrętem
kolega wicher sobie o nas przypomniał i dalej lewy skos w twarz i lewy bok atak
ile natura dała.
Masakra. Naprawdę jechało się bardzo ciężko i w momentach gdy
trasa prowadziła idealnie pod wiatr super ciężko. Dopiero na jakieś 8-10 km
przed Kiernozią mieliśmy odcinek drogi gdzie wiatr był naszym przyjacielem. Jak
się okazało dla Ciapka właśnie na tym odcinku w drodze powrotnej wiatr był jego
największym wrogiem. Wrogiem, bo niestety wiał prosto w twarz i nasz kolega, a
raczej jego kolano nie wytrzymało walki i coś puściło, zagrzechotało i
zabolało.
Cała powrotna droga to
to jest około 35-40 km jechał biedny pedałując tylko jedna nogą (nie w SPD)
drugiej pomagał naciskając kolano ręką. No, co to za jazda. Prędkość spadła nam
do 12-15 km/h, ale chłopak dała radę dojechał do domu na rowerze. Co prawda na
twarzy naprawdę było widać, że go boli i cierpi, ale się nie poddał.
Tak to prawda dość
głupie postanowienie i nieodpowiedzialne z jednej strony, bo mógł sobie
wyrządzić większe szkody, ale z drugiej strony … no cóż szacuneczek Marcinie i
tyle.
Ktoś mi kiedyś
powiedział, ze ból kształtuje charakter. I może coś w ty jest.
A jeśli chodzi o
walory kulturalna – historyczne dotyczące Kiernozi to legendy głoszą, że miał
się tu zatrzymać Król Władysław Jagiełło w drodze na Grunwald i polować w
okolicznych lasach na dziki (kiernozy – stąd nazwa miejscowości oraz herb –
dzik na zielonym polu).
Podróżując z wujem
Łukaszem, biskupem warmińskim gościł w Kiernozi Mikołaj Kopernik, gdzie ponoć
na rynku zgubił soje pióro.
Miejscowego starostę
Łączyńskiego, wg legend, miał odwiedzić sam Tadeusz Kościuszko, któremu na ta
okoliczność usypano później kopiec w pałacowym parku.
Prawdą natomiast jest,
że w krypcie kościoła św. Małgorzaty obok bliskich znajduje się trumna z ciałem
(serce jest w Paryżu) Pani Marii Walewskiej, o której mówimy, że była polską
żoną (to określenie bardziej mi się podoba niż metresa cesarza) Napoleona, z
którym zresztą miała syna. Warto sobie troszkę poczytać o tej parze i jej
historii oraz późniejszych losach Pani Walewskiej.
W parku znajduje się
klasycystyczny pałac Łączyńskich z I połowy XIX wieku z zabytkowym parkiem i
kopcem Kościuszki.
Generalnie miejscowość
bardzo mała, ale troszkę do zobaczenia, a wcześniej poczytania o tej wiosce,
która kiedyś dwukrotnie 1567 a następnie 1784 stawała się miastem.
Wycieczka udana,
słonko w drodze powrotnej dawało nam sił (szczególnie Ciapkowi) do walki z
nadal porywistym wiatrem i tyle.
Gdzie by się tu wybrać
za dwa tygodnie ??? mmmmm
Ciapek jedziesz z nami
????
Trasa: Głowno –
Walewice – Sobota – Bąków Górny – Wiskienica Dolna – Zalesie – Złaków Borowy –
Sokołów-Towarzystwo – Kiernozia – Sokołów-Towarzystwo – Złaków Borowy – Złaków
Kościelny – Zduny – Chruślin – Skaratki pod Lasem – Sapy – Strzebieszew –
Kamień – Głowno.
Foto:
Zameczek w Sobocie © GOZDZIK
Kiernozia - Pałac Łączyńskich © GOZDZIK
Kiernozia - Pałac Łączyńskich © GOZDZIK
Kiernozia - Pałac Łączyńskich © GOZDZIK
Kopiec Kościuszki w Kiernozi © GOZDZIK
Tablica na kopcu w Kiernozi © GOZDZIK
Krypta w kościele © GOZDZIK
Tablica informacyjna w krypcie kościoła. Słońce się tak odbijało że nie było jak zrobić dobrze tego zdjęcia © GOZDZIK
Może jeszcze takie zdjęcie © GOZDZIK
A na takich terenach wiatr rozpędzał się jak bolidy F1 na prostej © GOZDZIK
Pozycja nr 2 - kulejący na rowerze - Ciapek © GOZDZIK
- DST 37.50km
- Teren 1.80km
- Czas 01:52
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 29.30km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 105m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwa pałace i nas dwóch
Wtorek, 7 kwietnia 2015 · dodano: 07.04.2015 | Komentarze 0
Święta, Święta i po świętach czas wrócić do rzeczywistości,
czyli do pracy czas, ale co by ten powrót nie był szokiem dla organizmu to
najpierw jeden dzionek urlopu dla aklimatyzacji. A jak jest urlopik i pogoda
jest całkiem znośna to trzeba na rowerek śmignąć i odrobinę świątecznego obżarstwa
zostawić gdzieś po drodze.
Gołąbek też ma wolne wiec wspólnie wybraliśmy się na poświąteczne
wietrzenie organizmu hi hi hi.
Wybór padł na Psary i Walewice, w których to miejscach byłem
wiele razy i wiele razy odwiedziłem znajdujące się tam pałace, ale nie było
jakoś innego pomysłu na dzisiejsze kręcenie, więc pomysł został przyjęty do
realizacji.
Bardzo szybko okazało się że wcale nie jest tak ciepło jakby
się mogło wydawać i jakbyśmy chcieli, ale powrotu nie było i dzielnie
pokonywaliśmy wiatr w twarz wiejący.
Dwór w Psarach wzniesiony został w 1892 roku dla hrabiego
Mieczysława Łubieńskiego i jego małżonki Zofii z Grabińskich. Do wybuchu II WŚ
był w posiadaniu ich córki, a po wojnie do roku 1970 mieściła się tu szkoła
podstawowa, a następnie Bira Przedsiębiorstwa Rybackiego i mieszkania dla
pracowników.
Dziś dwór stoi pusty i chyba niszczeje
Zupełnie inaczej wygląda dziś pałac w Walewicach, który
został wzniesiony w 1783 roku dla szambelana króla St. A.
Poniatowskiego-Anastazego Walewskiego i jego żony Magdaleny z Tyzenhauzów.
Długo by opisywać to miejsce, dlatego odsyłam wszystkich
zainteresowanych do poczytania o tym miejscu w Internecie, albo innych
publikacjach. Miejsce jest naprawdę bardzo urocze i warte odwiedzenia.
Po chwili wałęsania się po parku ruszyliśmy w drogę powrotną
do domu.
Głowę przewiało hi hi hi, trzy kawałeczki szyneczki spalone
wypad zaliczony do tych pozytywnych.
Trasa: Głowno – Gawronki – Boczki Zarzeczne – Psary –
Bielawy – Walewice – Rulice – Zgoda – Głowno
Foto:
Psary - dwór © GOZDZIK
Psary - dwór © GOZDZIK
Psary - Ciekawie się wije to drzewko, pnącze czy jakoś coś i pewnie wiele wiele lat © GOZDZIK
Walewice - pałac © GOZDZIK
Walewice - pałac © GOZDZIK