Info
Suma podjazdów to 103284 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Wrzesień2 - 0
- 2025, Sierpień7 - 1
- 2025, Lipiec5 - 0
- 2025, Czerwiec6 - 0
- 2025, Maj3 - 0
- 2025, Marzec4 - 0
- 2025, Luty1 - 1
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień3 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
- DST 85.80km
- Teren 0.50km
- Czas 04:15
- VAVG 20.19km/h
- VMAX 38.30km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 567m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Po latach do Radziejowic
Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 29.05.2017 | Komentarze 6
Takie powinny
być dni na wycieczki rowerowe!
Taki właśnie
powinien być MAJ !
Ciepły,
słoneczny, pachnący bzem i cieszący oko kwitnącymi różanecznikami i azaliami
nie wspominając o majowej piwonii. W takie majowe dni to prawie, że same koła
od roweru się kręcą. Nie trzeba zbyt wielkiego wysiłku, aby jechać przed siebie
i radować się z zaistniałych okoliczności.
W taki oto właśnie
dzień udało się nam (Andrzejowi i mnie) wspólnie wybrać na wycieczkę rowerową
do Radziejowic. A dokładnie z Szymanowa do Radziejowic
Odwiedzenie tej
miejscowości już dawno chodziło mi po głowie.
Dlaczego ?
A dlatego że
była to moja jedna z pierwszych dłuższych wycieczek i chyba w ogóle jedna z
pierwszych długich wycieczka z Waldkiem i jeśli mnie pamięć nie zawodzi to
pierwsza w SPD
Prawda, że
sporo tych przyczyn do powrotu w te okolice?
Wycieczka, o
której wspominam powyżej odbyła się w kwietniu 2006 roku i oczywiście
przebiegała zupełnie inną trasą, ale chodzi o punkt docelowy – Radziejowice.
Dobrze ale
wracamy do teraźniejszości, a nie do tego co było 11 lat temu…… o w mordę już
11 lat ????????
Rano szybkie
zakupy na sobotę i niedzielę a następnie wskakuję do samochodu, aby przed 9.00 odmeldować
się u Andrzeja w Szymanowie.
Jestem.
Chwila na
przywitanie i ruszamy w trasę.
Jeśli chodzi o
drogę w stronę Radziejowic to miałem ją jakoś ułożoną i zaplanowana. Zresztą
nie było tu wielkiej filozofii, bo i odległość od Szymanowa nie jest jakaś
powalająca, a i do zobaczenie i odwiedzenia właściwie tylko dwie warte uwagi
miejscowości. Jedna to Guzów i znajdujący się tu pałac wzorowany na stylu
zamków nad Loarą, a druga to Żyrardów ze wszystkimi jego zabytkami związanymi z
osadą fabryczną z przełomu XIX i XX wieku.
Żyrardowska osada fabryczna jest obecnie
jedynym w Europie, zachowanym w całości, zespołem urbanistycznym miasta
przemysłowego z tego okresu. Większość budynków
mieszkalnych i użyteczności publicznej nadal pełni swoją funkcję. Osada
Fabryczna została uznana w styczniu 2012 za Pomnik historii (informacja Wikipedia).
Nie będę tu opisywał
i wymieniał wszystkich zabytków, bo jak się nam udało dowiedzieć od
przewodnika, który akurat samotnie czekał na grupę turystów pod pałacem
Dittricha, Żyrardów ma ponda 200 zabytków ujętych w rejestrze zabytków. Czyli jest co zwiedzać i co oglądać. Dlatego
ciekawskich historii odsyłam do innych lepszych źródeł wiedzy.
Natomiast my po
zdobyciu pieczęci w Muzeum Lniarstwa ruszyliśmy do celu naszej wycieczki, czyli
do Radziejowic.
Tu na miejscu w
parku zespołu zamkowo-pałacowego zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę, podczas
której Andrzej zapoznał mnie z wymyśloną przez siebie droga powrotną. Była to
cudowna wiadomość, bo ja niestety przyznam się bez bici nic mądrego nie
wymyśliłem. Natomiast trasa jaka
zaproponował Andrzej nie dość, że prowadziła przez ciekawe miejscowości (
Kuklówka Zarzeczna i Teresien) to do
tego była jeszcze cudownie malowniczą i spokojną żeglugą wśród kwitnących
sadów, ogrody, łąk i pól Mazowsza.
Już na sam
koniec naszego dzisiejszego rowerowego wędrowania odwiedziliśmy pałac w samym
Szymanowie. Tu nie zabawiliśmy zbyt długo, ponieważ na terenie parku przy
pałacu odbywały się jakieś uroczystości czy też przyjmowanie pielgrzymki. Nie
wiem dokładnie ale, dziś pałac stanowi główną siedzibę Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego
Poczęcia Najświętszej Marii Panny i to
tu mieści się słynna szkoła dla dziewcząt (gimnazjum i liceum), prowadzona
przez siostry niepokalanki.No i chyba wszystko jasne prawda. A dodatkowo
zaczęliśmy się dziwnie z Andrzej czuć. Ponieważ jak okiem sięgną żadnego faceta
na horyzoncie nie było widać, a już na 100 % w krótkich obcisłych tu i tam
gaciach. Szybkie foto i uciekamy krążąc alejkami przypałacowego parku, a miedzy
czasie Andrzej opowiada mi trochę faktów i przybliża historię swojej
miejscowości.
Jeszcze tylko
chwilka na dojazd do mojego samochodu i … cyk … sielanka zakończona.
Ojjjjj bardzo
szybko minął mi ten dzień. Dodawać do tego informację o tym, że było miło i
sympatycznie to zbędne….. bo oczywiście że było REWELACYJNIE i tyle
podsumowania.
PS
Obecnie pałac w Guzowie jest w fazie remontu. Spadkobiercy ostatniego właściciela pałacu starają się przywrócić obiektowi dawny blask
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/sobanscy-prz...
Trasa: Szymanów
– Maurycew – Guzów – Wiskitki – Nowy Drzewicz – Feliksów – Nowe Kozłowice –
Żyrardów – Tartak Brzózki – Radziejowice – Kuklówka Zarzeczna – Chylice –
Jaktorów – Baranów -Kaski – Teresin –
Szymanów.
Foto:
Guzów - Pałac od strony ogrodu © GOZDZIK
Pałac w Guzowie © GOZDZIK
Żyrardów Zespół Pałacowy Dittricha © GOZDZIK
Pałacyk Tyrolski to najstarszy reprezentacyjny budynek w Żyrardowie © GOZDZIK
Radziejowice zespół zamkowo-pałacowy © GOZDZIK
Radzejowice © GOZDZIK
Kuklówka © GOZDZIK
Pomnik turzycy - Jaktorów © GOZDZIK
Pałac w Teresinie © GOZDZIK
Teresin © GOZDZIK
Pałac w Szymanowie © GOZDZIK
Pałac w Szymanowie od strony parku © GOZDZIK
Andrzej i Goździk w pałacowym parku - chyba tam nie pasowaliśmy © GOZDZIK
- DST 72.60km
- Teren 23.00km
- Czas 03:48
- VAVG 19.11km/h
- VMAX 39.40km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 648m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Czysta przyjemność
Środa, 17 maja 2017 · dodano: 18.05.2017 | Komentarze 4
Na taki dzień i z taką pogodą czekałem
dłuuuugie tygodnie.
Co prawda jest to środa nie weekend, ale
dziś mam swoja „kradzioną środę” więc wszystko się zgadza.
Od samego rana już byłem naszykowany aby
jak tylko żona wróci z ciuchowych zakupów wskoczyć w obcisłe i na koń .. znaczy się
na rower.
Jednak wiadomo … kobieta… zakupy… ciuszki
… no nie ma szans na wczesny powrót wiec dopiero o 14.00 mogłem się wyrwać z domu.
Cóż miałem dużo czasu aby się przygotować prawda.
Dawno, ojjj dawno nie odczuwałem takiej
frajdy z pedałowania, takiej przyjemności i radochy. Ciepło (można by jeszcze 5-6 stopni
dołożyć do pełni szczęścia, ale już nie czepiam się było cudnie), zielono, żółto i kolorowo,
leciutki wiaterek, w lesie patki śpiewające, pisklęta wrzeszczące w dziuplach – głodomory jedne.
Słuchajcie taka ogromna przyjemność
sprawiało mi samo pedałowanie, że nawet nie zatrzymywałem się, aby porobić jakieś
zdjęcia i przybliżyć Wam tu piękno Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
Już teraz wiem na pewno, że u mnie głównym
paliwem i motorem napędowym do jazdy na rowerze jest słońce i basta.
Niestety nie mam
przyjemności z tej formy turystyki podczas chłodu, zimna i deszczu.
A może warto by w takie dni pomyśleć o
turystyce pieszej….. !!!! nooooo tak !!!! jest to jakiś pomysł na to aby nie gnuśnieć w domu jak
nie trzeba.
Trasa Głowno – rezerwat Zabrzeźnia – Karasica – Wyskoki – jezioro Kowaliki – Wola Błędowa – Koźle – Krucice – Tymianka – Stryków –
Smolice – Swędów – Zelgoszcz – Czaplinek – Palestyna – Józefów – Skotniki – Łódź (Las
Łagiewnicki) – Modrzew – Dobra Nowiny – Dobra – Sosnowiec Pieńki – Stryków – Rokitnica –
Bratoszewice – Wyskoki – Głowno.
Foto: Tylko jedno ale nie mogłem się tu
powstrzymać hihihi … taki byłem szczęśliwy ze nawet
nie zauważyłem ze na rowerze tu dojechałem :-))))))))))))))
Tak pędziłem i podziwiałem, że znalazłem się właśnie tu........Świat bez granic :-) © GOZDZIK
- DST 36.40km
- Teren 12.50km
- Czas 01:58
- VAVG 18.51km/h
- VMAX 35.30km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 371m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Z obowiązku.....
Poniedziałek, 1 maja 2017 · dodano: 03.05.2017 | Komentarze 0
Chyba nie o taki dłuuuuuuuugi majowy weekend mi chodziło.
Chciałem ciepła, słońca, błękitnego nieba lekkiego wiaterku, a było chłodno, pochmurno i czasami padało.
Chociaż opisując tą pierwszomajową wycieczkę dziś 3 maja
wiem, że najczarniejszy pogodowy scenariusz się nie spełnił i można powiedzieć
że było i tak całkiem nieźle.
Co tu dużo opisywać ????
Bardziej z obowiązku niż z przyjemności wyszedłem na rower.
Nie chciało mi się, ale wypadało by chociaż raz w te kilka dni wolnego wybrać
się na wycieczkę. I wybrałem się. Nawet od czasu do czasu słonko wyjrzało zza
chmur. Jednak podmuchy zimnego wiatru nie pozwalały rozkoszować się tymi
chwilami.
No i właściwie to by było na tyle jeśli chodzi o ten wyjazd.
Może kolejny będzie fajniejszy.
Trasa: Głowno – Kalinów – Nowostawy Dolne – Las
Poćwiardowski – Wola Cyrusowa Kolonia – Wola Cyrusowa – Lubowidza – Dmosin –
Głowno
Foto:
Mrożyca - przy zielonym szlaku w Lesie Poćwiardowskim © GOZDZIK
Tuż przy zielonym pieszym - Las Poćwiardowski © GOZDZIK
I jeszcze raz Mrożyca niedaleko leśniczówki Poćwiardówka © GOZDZIK
- DST 71.40km
- Teren 38.50km
- Czas 04:15
- VAVG 16.80km/h
- VMAX 35.10km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 645m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Puszczy Kampinoskiej z Waldkiem i Andrzejem
Piątek, 21 kwietnia 2017 · dodano: 23.04.2017 | Komentarze 3
To miał być wyjątkowy weekend.
I w pewnym sensie był.
Niestety nie do końca taki jaki jeszcze w Lany Poniedziałek
się zapowiadał, ale i tak był fajny, miły i długi. Długi bo zaczął się już w piątek
rano. Dzień urlopu i wyjazd do Sochaczewa, gdzie już od świąt oczekiwał na mnie
mój drogi przyjaciel Waldek, który przyleciał z Irlandii na kilka dni urlopu. Oczywiście
jak tylko jest w Polsce to musi być wycieczka rowerowa do Puszczy Kampinoskiej.
I oczywiście taka była, mimo fatalnych prognoz pogody jakimi nas od kilku dni
straszono.
A właśnie a pro po
pogody. To ona była głównym winowajcą tego, że ten weekend nie był taki jaki
planowałem. Ale nie będę zdradzał jakie to miały być wspaniałe i miłe plany aby
nie zapeszyć. Mam tylko nadzieję że jeszcze te plany – marzenia się spełnią.
Ale wracajmy do rzeczywistości i do Sochaczewa gdzie czekał
Waldek i Andrzej.
Ruszyliśmy zgodnie z planem tuż po 9.00. I zgodnie z planem
a raczej zapowiedziami było zimno, wietrznie i do tego wilgotno, a ciemne
chmury zwiastowały deszcz.
Trasa opracowana przez Waldka prowadziła przez dawno
nieodwiedzane przez mnie i przez niego, a w ogóle przez Andrzeja części puszczy.
Brochów, Witkowice, Tułowice a następnie Głównym Szlakiem Puszczy (czerwonym) i
kawałeczkiem Północnym Szlakiem Leśnym im. Teofila Lenartowicza (niebieskim) do
Wilkowskiej Góry, a następnie do Górek. A z Górek do Granicy i Kampinoskim
Szlakiem Rowerowym (zielony) do Żelazowej Woli gdzie w końcu dopadł nas mały drobny
ale jednak deszcz.. dobra deszczyk….. oki oki kilka kropli….
Cóż nie będę ukrywał że 3 tygodniowa przerwa w jeżdżeniu nie
zrobiła na mnie żadnego wrażenie, bo byłaby to nieprawda. Zmęczyłem się i to
dość mocno, a szczególnie ostatnie 15-17 km które były idealnie pod wiatr dały
mi ostro w kość. Może gdyby nie było tak zimno to było by inaczej. Jednak cześć
energii szła na to aby dogrzewać zmarzlaka hihihi i brakło sił na ostatnich
kilometrach.
Ale i tak wycieczka była bardzo fajna.
Puszcza pomalutku budzi się do życia i wygląda zupełnie
inaczej niż miesiąc temu.
Doborowe towarzystwo na wycieczce rekompensujące braki w
nasłonecznieniu…..
Tylko pogoda do bani, ale cóż Pan Kwiecień Plecień jest,
więc gość pracuje na swoją przysłowiową reputację.
A po wycieczce z Waldkiem przy małym złotym powspominaliśmy
trochę nasze dawne wypady na Mazury i po puszczy i tu i tam ……. Aaaaaa koniec pisania bo się wzruszę za mocno hihihi
Waldku, Andrzeju bardzo wam dziękuję za udany dzień. I do
zobaczyska.
Trasa: Sochaczew – Konary – Malanowo – Brochów – Witkowice –
Tułowice – Wilcze Tułowskie – Górki – Granica – Grabnik – Kirsztajnów – Mokas –
Żelazowa Wola – Sochaczew.
Film autor Waldek
https://youtu.be/P1Zg49oIkdM
Foto
Brochów - kościół św.Rocha i Jana Chrzciciela zbudowany w latach 1551-1561 © GOZDZIK
Brochów kościół od strony Bzury, a trzeba dodać że 23 kwietnia 1810 roku był ochrzczony tu Fryderyk Chopin © GOZDZIK
Witkowice i miejsce przeprawy Wojsk Polskich przez Bzurę w 1939 © GOZDZIK
Witkowice i tablica przy pomniku bitwy nad Bzura © GOZDZIK
Puszcza się budzi © GOZDZIK
A leśne dukty zaczynają być zielone © GOZDZIK
Od prawej Andrzej, Waldek i Goździk - Dąb Kobendzy © GOZDZIK
- DST 57.30km
- Teren 10.80km
- Czas 03:06
- VAVG 18.48km/h
- VMAX 39.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 522m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Na spotkanie z Karoliną i Darkiem
Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 02.04.2017 | Komentarze 6
Plan i pomysł na dzisiejszą wycieczkę był już ułożony od
jakiś trzech dni. Jednak wieczorny sms od Karoliny całkowicie te plany zmienił.
Miała być wycieczka i przywitanie się z Parkiem Krajobrazowym Wzniesień
Łódzkich, a było przywitanie się z Karoliną i Darkiem oraz wycieczka po terenach
które bardzo rzadko odwiedzam. Może dlatego właśnie pomyliłem w jednym miejscu
kierunek kursu i zamiast w lewo pojechaliśmy w prawo. Cóż bywa i tak jak się
nie wyspało, jak się odrobinę dzień wcześniej poimprezowała przy otwarciu
ogniskowo-grillowego sezonu to pomylić północ na południe to drobiazg. Mogę
tylko przerosić Tymoteuszkę i Amigę za dodatkowe kilka kilometrów więcej.
Ale co chyba nie było tak źle prawda ?
Super pogoda, bardzo przyjemne i spokojne drogi i dróżki położone
między Brzezinami a Skierniewicami sprzyjały dzisiejszej wycieczce. I czy to
byłby kierunek na Łódzkie Wzniesienia czy właśnie tu, nie miało znaczenia. Znaczenie
dla tej wycieczki miał fakt odwiedzenie przez bardzo miłych gości (Karoliny i
Darka) dość bliskich terenów Głowna.
Spotkaliśmy się w Kołacinku i po chwili na przywitanie i
odwiedzenia tutejszego kościółka ruszyliśmy na Lipce Reymontowskie. Tu zwiedzanie
zaczęliśmy od Muzeum Czynu Zbrojnego (zamknięte), następnie domku dróżnika w
którym to w latach 1888 – 1891 mieszkał Władysław Reymont, a na koniec odwiedziliśmy
symboliczny grób Macieja Boryny jednego z bohaterów powieści „Chłopi”. Na
koniec wspólnego naszego dzisiejszego rowerowania posiedzieliśmy sobie i
pogadaliśmy w Karczmie u Boryny.
W miłym towarzystwie czas płynie nieubłaganie szybko. Chyba
dwa razy szybciej? Naprawdę.
Trzeba wracać do domku. Pożegnanie i w drogę powrotna
ruszyłem już samotnie. Karolina i Darek ruszyli w przeciwnym kierunku. Bardzo Wam
dziękuję że daliście znać o tym że będziecie w pobliżu na rowerowej wycieczce.
Do zobaczenia następnym razem ….. może już niedługo bo w przedostatni weekend
kwietnia. Pomyślcie i zorganizujcie się na przyjazd do Głowna.
Trasa: Głowno – Grodzisk – Kraszew – Kołącinek – Zacywilki –
Przyłęk Duży – Winna Góra – Zagórze – Lipce Reymontowskie – Mszadła – Teresin –
Nadolna – Kraszew – Grodzisk – Głowno.
Foto :
Na trasie do Lipiec Reymontowskich © GOZDZIK
W Muzeum Czynu Zbrojnego w Lipcach Reymontowskich © GOZDZIK
To też tam jest © GOZDZIK
- DST 82.90km
- Teren 55.00km
- Czas 05:13
- VAVG 15.89km/h
- VMAX 49.90km/h
- Temperatura 3.0°C
- Podjazdy 1300m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót na "Jurajskie Szlaki" czyli z Zawiercia do Częstochowy
Niedziela, 26 marca 2017 · dodano: 27.03.2017 | Komentarze 4
Niech będzie chwalony dzień w Jurze pobytu.
Ostatni raz na jurajskich szlakach byłem w październiku 2015
roku.
Dystans zadany wówczas zaliczyłem.
Pokutą zaś było to, że we wrześniu 2016 roku być na jurze i
szaleć na siwuchowych szlakach nie mogłem…..(i już więcej o tym przeklętym
wrześniu i październiku 2016 słowa nie powiem)
O tak to mniej więcej trzeba zacząć ten opis.
Dlaczego ?
Ponieważ tęsknota za tymi widokami, ścieżkami, szutrami,
skałkami, ostańcami, podjazdami hihihi, zamkami i świetnym towarzystwem była
tak wielka, że przesłoniła mi racjonalne myślenie. No bo kto myślący, wybiera
się z silną dobrze jeżdżącą i zaprawioną w jurajskich szlakach ekipą na
wycieczkę w tym terenie będąc w tym roku tylko 2 razy na rowerze i do tego w
tak bardzo znienawidzony chłodny, a wręcz zimny dzień.
Tylko ja to mogłem być, a do tego jeszcze namówiłem na ten
szalony pomysł Andrzeja.
Już od czwartku wszelki prognozy trąbiły o tym, że weekend
będzie raczej chłodny, wręcz zimny, a do tego jeszcze możliwość opadów będzie
duża.
No i trąbiły i co z tego jak ich nie słuchałem i pojechałem.
Znaczy pojechaliśmy.
A zaczęło się tak.
Kilkanaście dni wcześniej Daria podesłał mi plan wycieczki,
która na papierze, czyli na mapie wyglądała bardzo obiecująco. Sporo terenu,
szlaków i oczywiście związanych z nimi atrakcji turystycznych, których jeszcze
nie widziałem zapowiadało naprawdę fajną wycieczkę. A jak do tego dołożymy
grupę ludzi, którzy mimo zimna chcieli nam towarzyszyć podczas tej wycieczki,
to mam właściwie gotowy przepis na doskonałe spędzenie niedzielnego dnia
wolnego.
Jeszcze tylko piękny słoneczny i ciepły dzień by się przydał
pomyślałem, ale i tak zgodziłem się na ten przyjazd bez gadania.No dobra pomarudziłem trochę Darii w piątek,
że tak wspaniale och i ach tylko ta pogoda nie halo……. Niestety nie udało mi
się wymusić odwołania. Machina przygotowań ruszyła.
Jeszcze tylko w sobotę rano telefon od Andrzeja, abym nie marudził,
bo ma nie padać, a to najważniejsze, a przecież mamy marzec a nie lipiec, więc
temperatura jest adekwatna do pory roku i jest git.
Cóż było robić. Jak git to git.
Zbiórka w Głownie 6.00. Przepakowanie do mnie Andrzejowego
sprzętu i ruszamy.
7.45 meldujemy się pod blokiem Rafała i po chwili rozbijamy pierwszy
obóz na stacji PKP w celu oczekiwania na Skowronków (pociąg nie był najważniejszy
hihihi) i jak się okazało po chwili również na Przemka i Agnieszkę, których
było nam bardzo miło poznać i cieszyliśmy się, że naprawdę na starcie zbierze
się poważna ekipa. Bo przecież w pociągu miał być już Adii, Parker i Sikor.Ooooooo 10-czka nas się zebrała i wylądowała w obozie numer dwa w Zawierciu. Obóz nr 2 był niezbędny,
ponieważ ja z pociągu wyszedłem w całkowitej rozsypce i nieprzygotowany do
startu.
Oj tam oj tam……się tak złożyło, znaczy rozłożyło w pociągu i
tyle.
Ruszamy………..
O w mordę jak zimno……… !!!!!!!!!!!!!
Pierwsze kilometry nadal zimno…..
Podjazd …. Ooooo ciepło ……
Zjazd ooo w mordę jeszcze zimniej…
Zastanawiam się, co lepsze czy podjeżdżać bo ciepło, ale
siły nie te, czy zjeżdżać bo nie pedałuje siły na zero ale zimno jak cholera.
I tak oto wewnętrzne rozterki i dylematy, miłe rozmowy, żarty
i ciekawe opowieści oraz wspaniałe i ukochane krajobrazy i atrakcje pochłonęły
mnie całkowicie co spowodowało, że nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak wybiła
godzina 16.30 i czas było wracać najkrótszą z możliwych dróg.
I tu się posypało. Bo na ostatnich 17 – 20 km poległem. No
tak nie będę oszukiwał i owijał w bawełnę. Padłem jak kawka ustrzelona z procy.
Siły odeszły, zimno zagnieździło się we mnie już na dobre .. znaczy się
zamarzłem. Kryzys niestety już nie odpuścił do końca tak jak i ja nie opuściłem
już ostatniego miejsca w peletonie, za peletonem znaczy się.
Oczywiście w takich przypadkach w głowie włączył się
obowiązkowy zestaw kryzysowy – czyli po co ci to, na co, niedziela w domku z
piwkiem na kanapie, a nie tu brudny, zmęczony, obolały, zmarznięty … po co ??
!!!.
Do Głowna dotarliśmy około 20.00 szybka kąpiel, pyszny
rosołek i….
I zaczęły spływać informację o udostępnionych przez kompanów
wycieczki zdjęciach.
I wszystko puściło , wszystko odeszło. Złe i głupie
kryzysowe myśli poszły precz.
A przyszło to co właśnie jest najfajniejsze i
najpiękniejsze. To, po co to wszystko jest.
Bo było pięknie, było fajnie, było wesoło, przyjemnie. Były
niezapomniane widoki, miejsca do którym penie już się nie wróci, które się
widziało i utrwaliło na papierze fotograficznym aby w zimowe wieczory sobie
przywołać te właśnie wspaniałe chwile spędzone z ludźmi z pasją i serduchem. I
nie ważne że zimno, ze brak sił było. Ważne z kim, jak i gdzie.
A było …… wiadomo jak :-)))))))))))))))))))))))))))
Bardzo bardzo dziękuję wszystkim za wspaniałą wycieczkę, za
fajną i wesoła atmosferę… no za wszystko. No co ja tu będę jeszcze pisał.
Dziękuję i do następnego razu…… gdy na niebie słonko będzie,
a polarek zbędnym będzie … czytaj sierpień :-))))
PS
Papier fotograficzny – tak to nie pomyłka. Ja jestem stary
dziad i uważam że urok i magię zdjęć oddaje tylko papier, a nie elektroniczne
nośniki i dlatego staram się aby mieć je w albumie na papierze.
Trasa: Zawiercie – Kromołów – Okiennik Wielki – Skarżyce –
Zamek Morsko – Podlesice – Lgotka – Góra Zborów – Skały Rzędkowickie –
Rzędkowice – Góra Włodowska – Jaworznik – Żarki – Przewodziszewice – Pustelnia
Ducha Św. – Ostrężnik – Siedlec – Biskupice – Częstochowa.
Foto
Kromołów i źródło Wart © GOZDZIK
Okiennik Wielki i prawie cała ekipa - Parker był na górze © GOZDZIK
Zamek Morsko © GOZDZIK
Widok ze Skał Rzędkowickich © GOZDZIK
Skały Rzędkowickie - i co by nie było że nie byłem na górze © GOZDZIK
Kuesta Jurajska © GOZDZIK
Ruiny kościoła z 1763 r. pw Św. Stanisława tuż przed Żarkami © GOZDZIK
Sanktuarium w Żarkach © GOZDZIK
Przewodziszowice - strażnica z 2 połowy XIV w © GOZDZIK
Pustelnia Ducha Świętego © GOZDZIK
Ostrężnik - i obiadek na łonie natury, a potem było to nieszczęsne ostatnie 20 km © GOZDZIK
- DST 39.80km
- Teren 24.30km
- Czas 02:25
- VAVG 16.47km/h
- VMAX 36.20km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 343m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Marcowa Puszcza Kampinoska
Sobota, 18 marca 2017 · dodano: 19.03.2017 | Komentarze 4
Prawdziwe moje rozpoczęcie sezonu rowerowego nie może obyć się
bez wizyty w Puszczy Kampinoskiej.
Tak było i w tym roku.
Okazji ku temu było kilka.
Główna okazja to oczywiście sama wizyta w puszczy na
rozpoczęcie sezonu.
Druga to konieczność zimowej wizyty w puszczy, która to
wizyta jest niezbędna do zdobycia odznaki PTTK. A jak wiemy był to ostatni zimowy weekend tej
zimy.
I trzeci powód to oczywiście spotkanie się i wspólne „rowerowanie”
z Andrzejem z którym ostatni raz widziałem się w sierpniu zeszłego roku.
Siła tych trzech okazji była tak duża, że nawet zapowiadany
na dziś deszcz, wiatr i chłód nie wystraszył mnie i Andrzeja i jak się również okazało
Tomka dla którego była to pierwsza wizyta w puszczy na rowerze przed dzisiejszym
spotkaniem i wspólnym pokonywaniu kilometrów.
Początek dnia 6.00 jak i sam początek wycieczki 9.00 był
całkiem przyzwoity. Co prawda było chłodno, było wietrznie było ponuro ale nie
padało, a nasz nastrój i humor pozwalał na radowanie się i spotkaniem i
nadchodzącą wycieczką.
Pierwsze oznaki nadchodzącego deszczu, czyli pojedyncze krople
deszczu dopadły nas tuż przed Granicą. Ale nie było tragedii. Jechaliśmy sobie
przez las, który skutecznie nas chronił i dawał złudne wrażenie że to tylko pojedyncze
kropelki, a nie regularny deszcz. Co innego okazało się jak wyjechaliśmy z lasu.
Bo okazało się że deszcz naprawdę dość mocno padł, a w miarę zbliżanie się do
mety naszej wycieczki nabierał intensywności, by po wejściu do samochodu i
ujechaniu jakiś 5-10 km lunąć na dobre
A co do samej wycieczki ………
Co można powiedzieć o wizycie w cudownej Puszczy Kampinoskiej
w doborowym towarzystwie ???
No co ????
No pięknie było.
Taki mokry, wilgotny, budząca się do życia las pachniał
przecudownie.
Natomiast to że Pani puszcza jeszcze nie jest ubrana w zieloną
suknię z liści pozwalało nam zobaczyć co się kryje poza wytyczonymi szlakami. Jakie
piękne i ciekawe konstrukcje tworzą przewrócone i pokryte mchem drzewa. Ile jest
pagórków, górek, wzniesień jakiś mokradeł oraz innych ścieżek i drużek to w
prawo to w lewo to na skos.
Naprawdę wizyta w puszczy o tej porze roku ma swój
niepowtarzalny klimat i urok.
Dzisiejsza wycieczka miała jeszcze jedną niewątpliwą dla
mnie atrakcję.
A mianowicie, tak jak kiedyś dla mnie mój serdeczny
przyjaciel Waldek był przewodnikiem po puszczy podczas pierwszych moich wycieczek
tak teraz ja mogłem się ponownie poczuć w tej roli i być przewodnikiem dla
Tomka.
Natomiast tak jak teraz sobie myślę pisząc to relację to całkowicie
nieświadomie wybrałem na tą wycieczkę trasę, szlak który był pierwszym moim
szlakiem w Puszczy Kampinoskiej kilkanaście lat temu. Mam nadzieję, że tak samo
jak mnie ten szlak urzekł i dzięki niemu zakochałem się w tym miejscu, tak samo
urzeknie Tomka. Fakt ja byłem latem, sporo już wówczas jeździłem na rowerze, nie był to dla mnie początek sezonu itp. Itp…..
wierzę jednak, że Tomka nie zraziłem do takiego rowerowania i że jeszcze z
Tomkiem spotkamy się na wspólnych wycieczkach czy to w puszczy czy może na
innych trasach, a może i w Jurze K-Cz.
PS.
Waldek puszcza tęskni za Tobą i wzywa. Słyszałem to……… :-)
Trasa: Żelazowa Wola – Mokas – Kirsztajnów – Grabnik –
Kampinos – Granica – (zielonym) Góra koło św. Teresy – Lasocin – Wólka Smolna –
Kirsztajnów – Mokas – Żelazowa Wola.
Foto:
Gdzieś w Puszczy Kampinoskiej © GOZDZIK
I takie ciekawe drzewko było też © GOZDZIK
A to chyba najbardziej znany dąb w puszczy. Dąb Powstańców 1863 r © GOZDZIK
Kapliczka św. Teresy od Dzieciątka Jezus © GOZDZIK
A to jest bardzo ciekawe miejsce.... zdjęcie poniżej wszytko wyjaśni © GOZDZIK
I wszystko jasne © GOZDZIK
Na zielonym szlaku w okolicy Lasocina takie oto ostrzeżenie..... czy słuszne ?????? © GOZDZIK
Raczej tak © GOZDZIK
I na koniec Wystawka © GOZDZIK
- DST 45.30km
- Czas 02:15
- VAVG 20.13km/h
- VMAX 41.90km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 460m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Czas rozpocząć kolejny sezon rowerowej mini przygody
Niedziela, 5 marca 2017 · dodano: 06.03.2017 | Komentarze 8
Nie było takiej mocy abym dziś 5 marca nie rozpoczął sezonu
rowerowego 2017. Nawet to, że 4 marca obchodzę razem z synem urodziny (on
22-gie, a ja oczywiście nieustające 18-ste hihihi) i mieliśmy duuużo gości. Po
imprezce posprzątane, pomyte wszystko ustawione….. zielone światełko od trenera
i dyrektora drużyny w jednej osobie (żonka) dostałem , chorągiewka w dół i……….. poszedł w trasę.
I tak zima
przetrzymała mnie w domowym ciepełku baaaardzo długo. Ostatnie lata sezon się
zaczynał w styczniu w lutym, a tu teraz śnieg i mróz trzymały i trzymały. Tak
ja wiem były dni, w których całe rzesze rowerzystów sezon zaczęło, niektórzy
nawet nie zważają na takie drobnostki jak śnieg, mróz i lód uwagi, ale cóż ja
jestem inny… dla mnie temperatura poniżej 12 stopni C jest nie do przyjęcia. A
dziś była pogodowa bajeczka.
Dobra już nie ważne, co ja i jak i czemu nie … ważne ze
sezon 2017 uważam za otwarty.
Cóż jak zwykle planów i pomysłów na różne wycieczki i wypady
sporo.
Co z nich wyjdzie okaże się w trakcie.
Mam jedynie taka cicha nadzieję, że nie będzie powtórki z 1
września ubiegłego roku…. NIEEEEEEE !!!!!!.
Dzisiejsza trasa była ułożona tak, aby odwiedzić jedno
ciekawe i interesujące miejsce. Może nie ze względu na jego historyczne
znaczenie czy też przyrodniczą atrakcję, ciekawa formę, kształt czy tez
zabytek, ale ze względu na to że….. i tu małe wprowadzenie musi być aby
wiedzieć czemu toi miejsce jest takie ciekawe.
A więc:
- od kiedy tak naprawdę zająłem się trochę bardziej poważnie
rowerowaniem a nie kopaniem piłki czyli od jakiegoś 2003 roku to przejeżdżałem
obok tego miejsca kilkadziesiąt razy. Z prawej strony z lewej z górki pod
górkę, latem, wiosną, jesienią no
naprawdę kilkadziesiąt. Miejsce oddalone od mojego domu jakieś 10-11 km dobra może
12 km niech będzie że to daleko ……. No po prostu nic tam nie widziałem, nic się
nie rzucało w oczy NIC…
Nic do chwili kiedy to siedząc sobie w styczniowy jakiś niedzielny
czy też sobotni dzionek znaczy się wieczorek i penetrując mapy w celu
wytypowania fajnych miejsc do odwiedzenia
podczas szybkich wypadów po okolicy w oczy moje wpadło oznaczenie ….. bunkru/schronu
….
Coooooo ?????? gdzie tam jakiś bunkier jest ???????
Przecież przejeżdżałem tam 100 razy. Nic tam nie ma ????
mało tego tą mapę mam już z 5 lat. Przewracana, wertowana, studiowana 1000 razy
zabierana na wycieczki, aby na wszelki wypadek była i nigdy tam nic nie
widziałem ani w terenie ani na mapie. No dorysował mi to ktoś jak nic…….
Prawda że nie było innej opcji na pierwszą wycieczkę ???
Prawda !.
A że to dość blisko mnie to tak troszkę bardziej na około,
aby nacieszyć się jazdą na rowerze i jednocześnie zaliczyć tą CIEkAWOSTKĘ……
Nie będę tu opowiadał o tym, że prawie płuca wyplułem na
asfalt, a język wkręciłem w łańcuch jak musiałem uciekać przed dwoma wściekle
goniącymi mnie psami.. psami mutantami jakimiś…. No po prostu po jakiś 2 km
ucieczki byłem bez życia bolały mnie płuca, gardło, brzuch nogi jak z
waty,no mówię nic tylko dorwą mnie i
zeżrą na miejscu. Nawet nie odciągną na pobocze…..nie… nic już nie powiem.
W każdym razie dojechałem tu gdzie chciałem. Rowerek o
drzewo oparłem, wgramoliłem się na niewielki pagórek i…. no i kucze coś jest
faktycznie w tej ziemi, ale czy to jest bunkier???? Czy może jakaś ziemianka?
Czy może jakiś mini domek z piwnicą był ….. nie wiem sami oceńcie to coś.
Oczywiście wybiorę się do Muzeum Regionalnego w Brzezinach może coś więcej będą
tam wiedzieć, a może uda mi się coś jakoś w necie odszukać.
Generalnie odwiedziłem to intrygujące mnie miejsce,
zobaczyłem co i jak i ruszyłem dalej w trasę w kierunku Parku Krajobrazowego
Wzniesień Łódzkich, aby się tak po zimie przywitać tylko.
Było superowo do domku wróciłem szczęśliwy i fajnie
zmęczony….
Trasa: Głowno – Albinów – Wola Lubiankowska – Kuźmy –
Nadolna Kraszew – Grodzisko – Nagawki – Wola Cyrusowa – Niesułków – Nowostawy
Dolne – Szczecin – Głowno.
Foto : 
O dokładnie to jest to miejsce © GOZDZIK
Krzaczory na małym wzniesieniu ukrywają © GOZDZIK
....... to, co na mapie oznaczono jako bunkier/schron © GOZDZIK
No tak to wygląda ogólnie rzecz ujmując © GOZDZIK
- DST 29.20km
- Teren 7.30km
- Czas 01:39
- VAVG 17.70km/h
- VMAX 28.60km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 144m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Kończyć sezon czas
Niedziela, 20 listopada 2016 · dodano: 21.11.2016 | Komentarze 1
Ojjjj tak sobie myślę, że czas chyba kończyć ten sezon rowerowy, którego tak
naprawdę nie potrafię zaklasyfikować.
Czy był udany czy też nie, dobry czy też zły, fajny czy do
bani????
O ile początek i środek, a zwłaszcza środek, był bardzo
obiecujący i fajny, to koniec zupełna porażka (od 1 września do dziś 2 razy na
rowerze – no rewelacja).
Czyli może należy go określić, jako prawie udany, gdzie
słowo prawie ma bardzo głębokie znaczenie J.
Dobra, ale nie czas i miejsce na to, aby płakać nad rozlanym
mlekiem. Są rzeczy, sprawy, zdarzenia, na które nie mamy wpływu i tyle. Trzeba
je przetrawić i pozostawić, jako czas przeszły. Było, mam nadzieję ze minęło, a
teraz będzie lepiej, a przynajmniej nie gorzej.
Nie wiem, co za licho, co za diabeł, czort czy tez inna zła
istota siedząca mi na ramieniu podpowiedział mi, aby dziś, po wczorajszym
całodziennym deszczu (i jeszcze pół nocy lało), wybrać się dziś na leśne dukty
i dróżki. I to w taki teren, do takiego lasu gdzie nawet latem jest dość
wilgotno.
To był naprawdę genialny pomysł.
Po 3 km jazdy byłem ufajdany od czubka butów do samego
daszka na kasku, a rower….. płakać mi się chce jak sobie pomyślę, że trzeba
dziś po pracy zabrać się za jego czyszczenie i naprawdę nie będzie to łatwe
zadanie. A po wzroku mojej żony i jej minie, gdy zobaczyła stan zabrudzenia
moich ciuszków rowerowych odnoszę nieodparte wrażenie, że sezon rowerowy 2016
został mi już zamknięty hihihihi.
Chociaż tak sobie teraz myślę, że jakby się przytrafiła w
jakąś niedzielę taka pogodynka jak wczoraj czy dziś…… to trzeba będzie
pertraktować i obiecać, że się nie ubrudzi czyściutkich i pachnących świeżością
ubranek.
Ale jakby co i pogody by już nie było, to kolejna wizyta na
BS z wpisem rowerowej przygody dopiero w 2017 roku. A czy to będzie styczeń,
luty czy może dopiero marzec to się okaże.
A teraz wszystkim, z którymi miałem przyjemność i zaszczyt w
tym roku spotkać się na rowerowej wycieczce bardzo bardzo dziękuję. Było mi
naprawdę miło z Wami się spotkać i wspólnie penetrować drogi, ścieżki i szlaki
naszego pięknego kraju. Miło było poznać kolejnych pozytywnie zakręconych
rowerzystów również i tych, z którymi na razie tylko piszę wiadomości licząc
oczywiście na to, że w nowym sezonie uda nam się spotkać również na
turystycznych szlakach.
Trzymajcie się ciepło i zdrowo.
PS
Gdyby jednak się udało jeszcze wyskoczyć na rowerek w tym
roku to to co napisane powyżej jest oczywiście aktualne hihihi
Trasa: Głowno – Bronisławów – Domaradzyn – zb. wodny
Szczypiorniak – Pludwiny – Koźle – Wola Błędowa – Bratoszewice – Wyskoki –
Głowno.
Foto
Moje jeziorko układa się do snu zimowego © GOZDZIK
- DST 31.60km
- Teren 6.50km
- Czas 01:40
- VAVG 18.96km/h
- VMAX 33.10km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 171m
- Sprzęt GIANT TALON
- Aktywność Jazda na rowerze
Po koszmarnym wrześniu przeszedł .............. ????? październik
Niedziela, 2 października 2016 · dodano: 03.10.2016 | Komentarze 1
Skończył się wrzesień.
Jeden z najgorszych miesięcy, jakie miałem od kilkunastu
lat.
Za oknami cudowna pogoda, ciepło, miło………a ja nie mogę z
tego korzystać…….
Byłem pewny, że przygotowując się na pewne wydarzenia,
nieuniknione i nieuchronne, przez prawie 22 lata to będę, to jestem wstanie je
jakoś znieść, podźwignąć…… NIEPRAWDA.
Dobra ………….. idziemy dalej i próbujemy cieszyć się każdym kolejnym
dniem…….
Piękna słoneczna pogoda oraz pewne stabilizacja pozwoliły mi,
po ponad miesięcznej przerwie, wyjechać na drogi i dróżki mojej najbliższej
okolicy.
Na razie najbliższej……… ale może toczące się życie pozwoli
na rozwinięcie skrzydełek.
Po pierwszych 5 kilometrach nogi jak z ołowiu, a sił w nich
tyle, co wróbel udźwignie…..MASAKRA.
Jednak po kolejnych kilometrach jakoś to było i gdyby nie to
że za późno troszkę się zebrałem na ten wyjazd i pora była wracać to chętnie
jeszcze bym pojeździł.
Ale cóż dobre i to……
Ważne, że od piątku patrzę na to wszystko z minimalnym
optymizmem i mam nadzieję, że tak będzie dalej.
A jak tak to mogę jeszcze pomyśleć o Puszczy Kampinoskiej i
pomarzyć o Jurze.
Trasa: Głowno – Szczecin – Nowostawy Dolne – Lubowidza –
Nagawki – Janów – Grodzisko – Głowno
Foto. 
Prawie jak Mazury....... Moje Głowno © GOZDZIK



