Info
Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22753.83 kilometrów w tym 5445.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 91305 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień2 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec3 - 4
- 2024, Czerwiec6 - 0
- 2024, Maj4 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
Po okolicy
Dystans całkowity: | 7753.07 km (w terenie 923.77 km; 11.91%) |
Czas w ruchu: | 376:41 |
Średnia prędkość: | 20.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.30 km/h |
Suma podjazdów: | 24313 m |
Liczba aktywności: | 149 |
Średnio na aktywność: | 52.03 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
- DST 74.60km
- Teren 2.00km
- Czas 03:23
- VAVG 22.05km/h
- VMAX 38.04km/h
- Temperatura 33.0°C
- Podjazdy 184m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Goślubia czyli pierwszy raz Gołąbka
Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 4
Takiego
sezonu rowerowego to ja daaaaaaawno nie miałem. Chyba tylko na początku mojej
przygody z rowerem czyli w 2003 roku i może kilka następnych. Ale od 2009 -10
to właściwie byłem samotnym rowerowym szwędaczem. Czasami ktoś tam czasami wyraził
chęć pojechania na jakiś mały wypad, ale już nie na długie wycieczki.
A tu
proszę przychodzi sezon 2014 i nie dość że zacząłem go już w styczniu, to proszę koniec marca i nowa koleżanka Kasia
dołącza do ekipy, minęła dosłownie chwila, mamy początek czerwca i… i mamy nowego
kolegę w ekipie. No mordka mi się cieszy dookoła głowy dosłownie. No może uszy trochę przeszkadzają ale serce to raduje się totalnie.
Dobra
może trochę więcej konkretów by się przydało a nie opis banana..
Po chyba dwutygodniowych deszczach, zimnie i złej pogodzie w
końcu zaczyna się wypogadzać. Słonko co raz częściej i dłużej gości na niebie
wiec nie namyślając się długo ogłosiłem, że w niedzielę wybieram się na małą
wycieczkę tak do 80 km po okolicy. Celem miejscowość Goślub-osada, w której to
wg mapy i info w necie jest jakaś osada prehistoryczna. Oczywiście troszkę
droga na około bo tak na wprost do nie jest jakoś daleko. Odzew prawie ze
natychmiastowy Kasia i Marcin jadą .. super J. Niestety Kasia z
Sochaczewa nie może L.
Wieczorem w sobotę przychodzi info Kasia nie jedzie…. Ale za
chwilkę Marcin informuje mnie że na dziewiczy wypad chciałby się załapać nasz
dobry, miły, wesoły i bardzo porządny kolega Marcin….
Tak wiem galimatias imienny ale co ja zrobię ze w grupie mam
teraz dwie Kasie i dwóch Marcinów…. O ile Nowy Marcin ma ksywkę Gołąb.. wiec tu
za chwile będzie oki to nie chce pisać Kasia pierwsza Kasia druga bo która
pierwsza która druga … nooo tak się powie raz i głowa urwana na bank prawda…….
Jakoś te kasie oznaczę sobie ……
Dobra wracamy do niedzielnego wypadu.
Zbiórka 8 rano koło mojego domku i ruszamy. Gołąbek trochę
podszyty strachem czy da radę, czy długo się jedzie, czy szybko …. czy… czy…..
ale mówimy z Marcinkiem - spoko dasz radę zobaczysz. Pierwsze kilometry mały
podjazd (ale wredny) widzę jest dobrze , koło trzyma, oczy są na miejscu, język
o łańcuch nie zawadza….. malina. Jedziemy dalej… czekam kiedy będzie pytanie o
przerwę o odpoczynek…. Ale cisza…… no mówię jest bardzo dobrze. W końcu
normalnie sam zarządziłem przerwę bo może się wstydzi czy co hi hi hi ??????
Chwilka odpoczynku i w drogę, a słonko już daje ostro.
Gołąbek mnie za mną jak wytrwany turysta, ja się cieszą …czasami przycisnę
trochę bardziej tak testowo i… i jest dobrze.
Naprawdę jak na pierwszą taką dłuższą wycieczkę to nie ma
się do czego przyczepić. Jestem naprawdę bardzo bardzo pozytywnie i mile
zaskoczony. Tym bardziej że jak wróciliśmy do domu to nie było tekstu : „ Kur….
Ja już z wami nigdzie nie jadę, powaliło was tak daleko jeździć„
Było zupełnie inaczej : Koledzy ja chce z wami jeździć
dalej, Goździk nie jedź za tydzień do Kutna bo ja nie mogę ale za dwa to jadę z
wami”
Nooo takie słowa to dosłownie mód na moje uszy…..
Kurcze co tu dużo mówić .. Gołąbek witamy na pokładzie…. Znaczy się na asfalcie…..
PS
Ale fajna grupka mi się tworzy ….. kurcze super dwie Kasie i
dwóch Marcinów, ekipa naprawdę fajna, mocna i mam nadzieję ze już samotne
wypady to będzie rzadkość, zawsze ktoś tam będzie chciał pojechać …..może ……..
teraz tylko trzeba zorganizować wycieczkę tak, aby wszystkim pasowało.
Aaaaa no na koniec nie sposób ominąć milczeniem kolejny „gumiarski”
wybryk Marcinka. Ja nie wiem jak on to robi ale już drugi raz łapie gumę i jest
do niej nieprzygotowany…. I ja też, bo o ile tym razem papkę odpowiednia do
wentylów w marcinkowym rowerze miałem to … nie miałem klucza numer 15 do
odkręcenia koła. No kurczę, co za rower z przykręcanymi na śruby kołami.
Dobra udało się dzięki pomocy przejeżdżającego rowerzysty
(jeśli może przeglądasz te strony to bardzo ci dziękujemy), który nam pomógł i
użyczył klucz
Dziura zaklejona …. jedna …. Bo jedną jedyną ostatnią łatkę
miałem … ale …. Niestety chyba były dwie te dziury… no kurcze jak się wpada
kołem w dziurę w asfalcie wielkości czołgu… bo się je nie widzi … no to kurcze
cieszmy się że obręcz się nie połamała….. Marcinek na prawie całkowitym flaku
ponownie zrobił około 15 kmw to
słoneczko. Noooo zuch chłopak zuch. Zastanawiam się czy czasami na nasennej wycieczce
nie spuszczę mu od razu powietrza…. Skoro woli bez ………….
A dobra na koniec coś może o wycieczce. To plan był taki aby
odwiedzić osadę prehistoryczną, która wg mapy i Internetu znajduje się w
Goślubiu. Niestety raczej znajdowała się kiedyś dziś po niej nie ma śladu. Odwiedzimy
wiec pałac, ponoć jest … i jest oczywiście na ogrodzeniu tabliczka z napisem :
W dni wolne od pracy oraz po godzinie 15 wstęp zabroniony. Cóż było robić,
chwilka zastanowienia i wjazd na wydrę w razie co o drogę zapytamy hi hi hi.
Szybka fotka i w pedał bo jakoś dziwnie szybko zbliżało się jakieś szczekanie za
plecami. Po drodze króka narada i postanowienie że w centrum polski czyli w Piątku
w parku trzech muszkieterów uraczy się w upalny dzień….. mmmmm no napojami
uzupełniającymi ważny składnik w organizmie mężczyzny, czyli chmiel w czystej
pasteryzowanej postaci.
I tak oto dobiegła nasza wycieczka z nowym nabytkiem grupy…
Gołąbkiem….. Bardzo się cieszę i gratuluje pierwszego takiego dystansu.
Trasa: Głowno – Bratoszewice – Koźle – Kwilno – Lorenki –
Gieczno – Borowiec – Pokrzywnica – Piątek – Goślub – Piątek – Sukowice pierwsze
– Mąkolice – Popów – Karnków – Głowno
Foto :
Goślub-Osada - Pałac © GOZDZIK
Trzech muszkieterów w centrum Polski - Piątek © GOZDZIK
- DST 56.80km
- Teren 7.80km
- Czas 02:41
- VAVG 21.17km/h
- VMAX 38.50km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 221m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Przez łzy......... i smutek.
Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 3
Jeszcze w czwartek myślałem, że będzie to normalny fajny
wypad na rower. Że podczas jazdy będę się tylko delektował otoczeniem,
przyrodą, ciepłym dniem, frajdą z samej jazdy. Niestety życie kolejny raz weryfikuje
moje plany, myśli i marzenia.
Piątek okazał się dniem bardzo bardzo smutnym i to
przełożyło się na sobotę i pewnie na jeszcze kilka następnych dni, ale cóż……. Nie
potrafiłem cieszyć się z sobotniej jazdy, nie sprawiła mi ona przyjemności a
tylko same...................... wspomnienia i :-(((((. Fakt same piękne i miłe i ciepłe ale……bolało……..
Dobra o co biega … a no o to że po 6-ścio miesięcznej walce
z rakiem musiałem pomóc z godnością zasnąć mojej ukochanej pięcioletniej suni…
Sari
Ja wiem … to tylko pies…. Usłyszałem to…. Ale nie będę rozmawiał i przejmował się słowami
ludzi którzy nie mają zielonego pojęcia o tym co to znaczy mieć w domu przy
sobie tak niesamowitego oddanego przyjaciela,,, i tyle……. Koniec tematu.......
A rowerowo i turystycznieto odwiedzona kolejna miejscowość w województwie łódzki związana z Powstaniem
Styczniowym .
Trasa ; Głowno – Stryków – Szczawin – Biała – Swędów –
Anielin Swędowski – Osse – Koźle – Wola Błędowa – Bratoszewice – Głowno
Foto
Kościółek w Białej z XVIII w © GOZDZIK
Wnętrze - Biała © GOZDZIK
Tablica - Biała © GOZDZIK
Śpij spokojnie .. Sarunia © GOZDZIK
- DST 89.50km
- Teren 4.50km
- Czas 03:53
- VAVG 23.05km/h
- VMAX 41.17km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 505m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Święto Pracy
Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 03.05.2014 | Komentarze 0
Dzień 1-go maja 2014 roku to podwójny dzień świąteczny. Święto pracy i święto towarzyskie, bo po prawie roku umawiania się, dogrywania wspólnego wyjazdu, sms-owania i planowania w końcu udało się umówić na wspólną wycieczkę z Tymoteuszką.
A było to tak:
Rano sobie wstaję, robię śniadanko przeglądam mapę okolic Zgierza - Białej , aby wybrać jakąś taką drogę którą jeszce nie jechałem, a tu sms...... tak rano ???? w święto ?????? kto mógłby mnie tu nękać, skoro wczoraj był grill i u naszych przyjaciół i raczej nie sądzę aby ktoś jeszcze uczestniczył w nim z myślą o tym że rano trzeba wstać i iść na rower.
- Cześć Goździk będę dziś około 10.00 w Rogowie, masz może chwilkę aby pojeździć po okolicy, Tymoteuszka.
- Cześć No jasne że mam i będę o 10 w Arboretum
Mapa Zgierza i okolic ląduje w szafce, a na stół leci mapa okolic Brzezin.
Do 10.00 trochę czasu mam wiec wybieram dłuższy wariant drogi dojazdowej z odcinkami, którymi jeszcze nigdy nie jechałem, a że w czasie jazdy dostałem jeszcze informację o tym , ze Karolinka się spóźni więc jeszcze bardziej zaokrągliłem sobie dojazd do Rogowa.
Przez cały czas mojej samotnej drogi do Rogowa myślałem gdzie zabrać Karolinę, co jej pokazać w prawie moich okolicach. Może Lipce Reymontowskie i dom w którym mieszkał pisarz, może jednak bardziej na wzniesienia łódzkie, a może tak pod Moskwę i Syberią aby było śmiesznie???? .
Pod brama Arboretum miałem jeszcze chwilkę aby zerknąć na mapę, ostatni szlif wycieczki mniej więcej jest wiec możemy spokojnie oczekiwać na Tymoteuszkę. I ... po chwili jest na swoim bocianie wyskoczyła z bramy i.......... i od razu jak to przystało na kobietę cały mój misternie ułożony plan wycieczki położyła na łopatki, bo..... zadanie na dzisiejszą wyprawę to znalezienie dobrego miejsca na obiadowego grilla.
Miejsce miejscem, ale miejsce to ma być na łące, przy wodzie i w pobliżu lasku............. no to tak aby nie było za łatwo hi hi hi.
Dobra co robić chwila zastanowienia gdzie tu u licha jaka woda las i łąka w jednym miejscu by było ???? Nic trzeba improwizować, że się doskonale zna okolice i może coś po drodze wpadnie w oko a wówczas się powie - o właśnie o tym miejscu myślałem :-)
(dokładniejszy opis poszukiwań u Tymoteuszki)
Po odwiedzeniu i sprawdzeniu kilku miejsc w końcu się udało odszukać dość miłe i sympatyczne miejsce na małego rodzinnego grilla.
Mieliśmy nadzieję, żę również spodoba się rodzicom Karoliny, chociaż jak długo nie odpisywała na sms z pytaniem czy jest oki to bałem się że nadal szukają czegoś innego hi hi hi......
Co by nie mówić to bardzo sympatycznie spędziłem przedpołudnie 1-go maja, a na dodatek w bardzo miłym i dobrym towarzystwie.
Mam nadzieję, ze uda mi się ciebie namówić na przyjazd do Głowna aby stąd gdzieś pojechać np do Kutna, czy obozu zagłady w okolicach Łęczycy, a może do Puszczy Kampinoskiej. Planów w głowie na wycieczki trochę jest więc zapraszamy częściej.
A nie no tak w okolice Tomaszowa jasne że sie wybieram ... dam znak kiedy aby się umówić oki.....
Trasa : Głowno - Lubianków - Grodzisk - Kraszewek - Judka - Kołacinek - Zacywilki - Stefanów - Rogów - Józefów - Przyłęk Duży - Krosnowa - Słupia - Gzów - Janisławice - Gzów - Słupia - Zagórze - Mszadła - Nadolna - Kraszew - Głowno
Foto:
Okolice Kraszewka © GOZDZIK
Okolice Kraszewka © GOZDZIK
Takie widoczki lubię - gdzieś na trasie do Rogowa © GOZDZIK
- DST 61.00km
- Teren 5.50km
- Czas 02:57
- VAVG 20.68km/h
- VMAX 29.43km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 131m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
W końcu nie samotnie
Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 10.03.2014 | Komentarze 3
Wielką radość sprawił mi poranny telefon od
mojego serdecznego przyjaciela Marcinka, który to oznajmił, że właśnie wyciągną
rower i ma zamiar wybrać się na pierwsza wycieczkę w tym roku. Oczywiście
troszkę mnie zdziwiło, że na pierwszy raz chce jechać od razu ze mną, ale bardzo
się cieszyłem.
Aby nie zrazić go do wspólnego rowerowania
zmieniłem swój plan na niedzielny wypad, odrobinę oszukałem Marcinka na dystansie
jaki będzie do zrobienia i…. i ruszyliśmy w drogę.
Tu mszę się przyznać, że faktycznie czasami
trzeba troszkę oszukać moich towarzyszy, a to do prędkości, a to do całkowitego
planowanego dystansu, a to do długości drogi przez piach, bo inaczej jakby się dowiedzieli
cała prawdę to by nie wsiadali na rower ze mną hi hi hi…. No co … cel uświęca
środki a ja lubię z nimi jeździć. Zresztą i tak dają radę tylko tak zawsze na początku
groźnie to dla nich wygląda.
Ale dobra ja zrezygnowałem z pierwszej
tegorocznej setki , powiedziałem że będzie około 45-50 wyszło 61 i … i Marcinek
dał radę. To dla mnie tym większa radość (mam nadzieję że dla niego też) bo nie
dość, że to pierwszy raz w tym roku na rowerze to jeszcze po przeziębieniu
jakie go maltretowało w zeszłym tygodniu.
I co Zuch chłopak co nie.
Dobra ale wracamy do pedałowania……
Słoneczko pięknie nam świeciło, ptaszki śpiewały
my sobie gadu gadu przez całą drogę istna sielanka. Tak dojechaliśmy do
miejscowości Zduny, gdzie zrobiliśmy sobie krótką przerwę przy sklepie, w którym
to pani ekspedientka prawie, że nie dostała zawału gdy ją poprosiłem o stempelek
w książeczce kolarskiej. Masakra jakaś … jakbym przyszedł ją aresztować
normalnie tak zbladła…. A potem Marcina wypytywał a kto ja jestem i po co ten stempel
i czego ja właściwie chce od niej…. Dramat…..
Odczekaliśmy więc chwile aby zobaczyć czy nie trzeba
dla pani medikoptera wzywać i ruszyliśmy w dalszą już powrotną drogę, która okazała
się troszkę bardziej uciążliwa ze względu na wiejący w twarz wiaterek. Ale dzięki
temu było więcej przystanków, podczas których wspominaliśmy nasz ostatni wyjazd
pod Grunwald i rozmawialiśmy o tegorocznym planowanym na sierpień wypadzie pod Toruń.
Po drodze odwiedziliśmy jeszcze Sobote gdzie
ku wielkiemu zaskoczeniu Marcina ukazał się zameczek. Ten sam, który
odwiedziłem dwa tygodnie temu, a teraz postanowiłem pokazać go mojemu kompanowi.
Chwila relaksu (a oczywiście nie podbiłem książeczki,
bo sklep już zamknięty) i zjazd do domku na obiadek.
Bardzo miła i fajna wycieczka, oczywiście
dzięki towarzystwu a nie pogody, trasy, widoków i śpiewających ptaszków.
Jestem pełen podziwu dla Marcina że dał radę.
Brawo Marcin.
A Marcinek już więcej razy ci nie uwierzę, że
nie dasz rady gdzieś pojechać ze mną bo za daleko, za szybko, za długo, za dużo
podjazdów, piachu, dołów itp…….
Szykuj się do Puszczy Kampinoskiej na koniec
marca.
Trasa: Głowno – Wola Zbrożkowa – Sapy – Zduny –
Bogoria Górna i Dolna – leśniczówka – Sobota – Zgoda – Głowno
Foto:
Zduny - Kościół © GOZDZIK
Odpoczynek pod Sobotą i wspominki o Grunwaldzie © GOZDZIK
Ponowne odwiedziny na Zameczku w Sobocie © GOZDZIK
Zameczek w Sobocie - dla potwierdzenia do książeczki PTTK © GOZDZIK
Tablica informacyjna w Walewicach © GOZDZIK
- DST 22.60km
- Teren 1.50km
- Czas 01:00
- VAVG 22.60km/h
- VMAX 35.36km/h
- Temperatura 2.0°C
- Podjazdy 97m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Miało być lepiej
Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 03.03.2014 | Komentarze 2
Czytając wpisy dotyczące wczorajszego
niedzielnego dnia to dochodzę do wniosku, że co niektórzy to mieli szczęście jeśli
chodzi o pogodę. Słoneczko, ciepło aż miła a nie to, co u mnie w centrum …
zimno, przenikliwy zimny wiatr , temperatura ledwo 2 stopnie, a odczuwalna przy wysokiej
wilgotności i tym zimnym wietrze pewnie poniżej zera.
Całkowicie mi się nie podobało dzisiaj, a
sobota była taka śliczna.
I właśnie w sobotę urodził mi się plan uczczenia dnia
4 marca (moje 44 urodzinki … takie ładne okrągłe .. przez poetę wysławiane…. Inni
mówią, że to dziadowski wiek hi hi hi)
przejechaniem jakieś seteczki.
Oczywiście w pierwsze chwili pomyślałem o 144
km, ale stwierdziłem, że poniosło mnie jak na 4 wyjazd i szybko zrewidowałem
pogląd na seteczkę.
Kiedy rano w niedziele zobaczyłem pogodę to
nastąpiło ponowne zrewidowanie planów na 44 km, a kiedy przejechałem pierwsze
5-10 kilometrów i przestałem czuć palce u nóg to pomyślałem sobie że 22 km to
też takie prawie, że symboliczne przedsięwzięcie i uczczenie moich wiosen na
tym świecie.
Nie ma co się rozpisywać o tym wypadzie ….. może
w przyszłą niedzielę będzie lepiej.
Wczoraj zmarzłem i tyle…..
Trasa : Głowno – Dmosin Drugi – Szczecin –
Bratoszewice – Wyskoki - Głowno
Foto : nie chciało mi się zatrzymywać i robić zdjęć
… za zimno …..
- DST 49.20km
- Teren 3.00km
- Czas 02:11
- VAVG 22.53km/h
- VMAX 39.90km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 120m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota w Niedziele
Niedziela, 23 lutego 2014 · dodano: 24.02.2014 | Komentarze 4
Takie dni w lutym,
zimą to ja lubię, słonko, ciepło, bez wiaterku, sucho i humor od rana wszystko
jest jak należy. Dlatego nie można takiego dnia inaczej nazwać niż dzień
rowerowy i nie można go nie wykorzystać właśnie w taki sposób.
Za wiele czasu to nie
miałem (szkoda), ale plan na niedziele był też mało ambitny jeśli chodzi o
kilometry wiec i tego czasu dużo nie potrzebowałem. Bardziej chodziło mi o sam
wypad na rower, gdzieś pojechać. Ambitniejsze plany (oczywiście jak dla mnie)
zostawiłem na wiosenne i letnie pogody.
Ale że tak całkowicie
bez celu nie lubię jeździć, może nie to, że nie lubię, bo sama jazda dla jazdy
też jest przyjemna…. Nie wiem jak to określić ….po prostu większą frajdę sprawia
mi wyznaczenie jakiegoś celu dla wycieczki. Nie wiem może to być zobaczenie
jakiegoś fajnego miejsca, zrobienie iluś tam kilometrów, odwiedzenie miejsc
gdzie dawno nie byłem itp….. ooo tak bym to powiedział .
Wracając do wycieczki
i do przedstawionej teorii to……
……pojechałem troszkę
okrężną drogą do miejscowości Sobota w celu zdobycia stempelka do odznaki Szlakiem
Zamków w Polsce oraz do przejechania 40 km , których brakowało mi do setki.
Miejscowość ta, a właściwie
wioska jest dość mała, aby nie powiedzieć malutka, ale jak w każdej porządnej
miejscowości, wiosce jest kościół i sklep. Więc teoretycznie zdobycie stempelka
to pikuś…. Niestety nie dla mnie. Jak dojechałem do Soboty to właśnie skończyła
się msza, a po mszy gdzie ludzie idą…. No oczywiście do sklepu. Kolejka w
sklepie była taka jak w markecie przed wigilią, a plebania … a plebania
zamknięta. No jak pech top pech. Była jeszcze jakaś kwiaciarnia, ale akurat w
tą niedziele też zamknięta. Tak, wiem plan B dla zaliczenia to możliwość zrobienia
sobie zdjęcie na tle zameczku, ale … jak się ma pecha to po całości. Jak się zorientowałem,
że raczej stempla mieć nie będę to chciałem fotkę strzelić, niestety … baterie
umarły, w sklepie ludzi jak w markecie, wiec i tak nie kupię ich. Zresztą
jakbym miał stać po baterie to bym o stempel poprosił. I tak to właśnie 50 % celu
wycieczki runęło w gruzach.
Nie ma jednak tego,
co by na dobre nie wyszło, będzie można jeszcze raz pojechać do Soboty. Zresztą
i tak bym jeszcze tu zawitał i to mam nadzieję ze z moim chrześniakiem,
Olafkiem (który chyba naprawdę złapał bakcyla rowerowania) bo Sobota jest jeszcze
w regulaminach dwóch fajnych odznak jakie ostatnio znalazłem, a mianowicie:
Miłośnik Ziemi Łowickiej oraz Szlakiem Wsi – dawnych miast.
Trasa: Głowno – Wola Zbrożkowa
– Władysławów Bielawski – Stanisławów – Wojewodza – Nowy Chruslin – Chruslin – Urzecze
– Sobota – Psary – Gawronki – Głowno
Foto:
Bzura za Chruślinem © GOZDZIK
Brama wejściowa na zamek w Sobocie -prywatne a jednak udostępnione... bardzo miłe © GOZDZIK
Alejka Parkowa przy zameczku. Park troszkę zaniedbamy ale może ... skoro obiekt wpisany do rejestru zabytków coś się zmieni i w parku © GOZDZIK
I nasz Zameczek w Sobocie © GOZDZIK
Zameczek - Sobota © GOZDZIK
Tablica przy kościele (również zabytkowym) - Sobota © GOZDZIK
- DST 33.30km
- Czas 01:21
- VAVG 24.67km/h
- VMAX 32.30km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 81m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Wiosenny luty
Niedziela, 9 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 3
Po styczniowych mrozach, a przede wszystkim śniegach
nie ma już śladu. No prawie nie ma. Luty przywitał nas pogoda taką, jaka wg
mnie powinna być od 1 listopada do 1 marca. Za oknem bowiem plus 10 stopni na
moim termometrze. A taka temperatura, słonko wyglądające za chmur i do tego
niedziela to nic innego jak czas na rowerek.
Czym prędzej uporałem się z małymi niedzielno –
porannymi obowiązkami i siup na rowerek.
Jak to u mnie w takich niezaplanowanych z góry
przypadkach rowerowych bywa to wypad całkowicie bez pomysłu, choć po drodze się jakiś tam
urodził.
W okolicach Psar są takie ładne rozlewiska,
gdzie to bobry sobie urzędują. I właśnie pomyślałem, że zobaczę jak to
miejsce wygląda w tym roku. Ojjj muszę przyznać, że bobrowa brygada działa i to
prężnie. Jeszcze kilka lat i chyba żadne drzewo się tam nie ostanie.
A tak no cóż mam nadzieję że już zima nie
wróci do nas i z tygodnia na tydzień weekendy będą co raz cieplejsze i jeszcze bardziej
będą zachęcały do dłuższych wypadów. Bo jednak bez ochraniaczy na buty tak po 1,5
godzinie jazdy stopy zaczynają trochę dokuczać i marudzić że im chłodno ….:-)
Trasa: Głowno – Gawronki – Boczki Zarzeczne -
Psary – Chlebowice - Boczki Domaradzkie – Ziewanie – Głowno
Foto:
Psary © GOZDZIK
Psary © GOZDZIK
- DST 26.40km
- Teren 0.40km
- Czas 01:14
- VAVG 21.41km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzech Króli i ja
Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 07.01.2014 | Komentarze 1
Co prawda tych miłych gentelmanów ni udało mi
się spotkać na trasie (jak wracałem to chyba z kościoła wychodziła procesja
jakaś), ale za to zobaczyć siebie w styczniu na rowerze …… bezcenne ….hi hi hi.
Od samego rana biłem się z myślami jechać nie
jechać , poleżakować w ciepłym łóżeczku czy raczej pomęczyć się delikatnie pod
wiatr i po mokrym asfalcie.
Około 11.00 słoneczko ukazało się w pełnej
swojej krasie i dłużej już nie mogłem tak siedzieć w domu.
Ku wielkiemu zdziwieniu mojej rodzinki
wskoczyłem w obcisłe i ruszyłem w drogę.
Kurcze jednak po całonocnych opadach deszczu
na asfalcie było naprawdę mokro. I po kilku kilometrach i braku przedniego błotnika
byłem troszeczkę umorusany.
Ale co tam fajna pogoda, świeże powietrze,
słoneczko rower mmmmm nie ważne było błotko na ciuszkach. Choć muszę przyznać,
że w drodze powrotnej w tych miejscach gdzie mokre były ochraniacze na nogi
robił się już zimno tym bardziej że pod wiatr przyszło mi wracać.
Sezon 2014 rozpoczęty w styczniu …. Tego się
nawet ja sam nie spodziewałem wypijając lampkę szampana w Sylwestrową noc i życząc
sobie wielu fajnych chwil na rowerach. Naprawdę.
Mam nadzieję że jeszcze styczeń mnie zachwyci
swoją prawie wiosenna pogodą i cos tam się jeszcze ugra na rowerku dla siebie i
na poczet tegorocznych planów kilometrowych.
Trasa : Głowno – Dmosin Drugi – Grodzisko – Kałeczew – Zabki – Zawady –
Kużmy – Wola Lubiankowska – Albinów – Ostrołęka - Głowno
Foto :
No prawie jak wiosna - okolice Albinowa
- DST 30.20km
- Teren 12.00km
- Czas 01:32
- VAVG 19.70km/h
- VMAX 31.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 66m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Koniec sezonu 2013
Sobota, 28 grudnia 2013 · dodano: 30.12.2013 | Komentarze 7
<!--[if gte mso 9]><xml><o:OfficeDocumentSettings>
Uffff … udało się ….. udało się zakończyć sezon 2013 tak jak należy to znaczy na rowerze i to jak najbliżej końca roku.
Zawsze kończyłem sezon pod koniec października lub na początku listopada. Przeważnie zakończenie to było w Puszczy Kampinoskiej…
Przeważnie, ale ten rok a raczej jego końcówka była nie taka jak przeważnie tylko całkowicie do bani. Cały październik pomagaliśmy naszym przyjacielem posprzątać nowo wybudowany dom i przeprowadzić się ze starego mieszkania do tego nowego. Pracy co niemiara, bo sprzątnie równolegle z jeszcze kończącymi pracę brygadami wykończeniowymi to taka Syzyfowa praca, ale do pierwszego listopada musieli opuścić stare mieszkanie wiec nie było wyjścia. Każda wolna chwila, sobota czy niedziele ….. praca.
Kiedy udało się z tym uporać i widziałem światełko w tunelu, a za oknami nadal brak zimy to już już się radowałem na samą myśl że po 11 listopada wyskoczę na rowerek …. Raz może dwa się uda, a jak pogoda pozwoli to i trzy…..
Taaaaa, może i widziałem światełko … ale raczej światełko nadjeżdżającego pociągu z wagonami pełnymi zarazków przeziębienia… najpierw jednego …. Potem po jednym zwolnieniu za trzy dni - drugiego przeziębienia (tym razem już dwa tygodnie w łóżku) to na koniec na początku grudnia nadjechał ekspres zwany rwa kulszowa ( jak kto miał to wie jak nie miał to nich się modli o to aby nie mieć i tyle).
I tak to właśnie nie wiadomo, kiedy i jak a żona mówi, że choinkę czas ubierać.
Jak to ubierać … przecież sezonu rowerowego nie zakończyłem to jak można już biesiadować i kończyć rok ???? No jak … nie godzi się …….
Targany niespokojnymi sumieniami dzień w dzień w świąteczny czas pogodę sprawdzałem i jak tylko wszystko było Oki to nie patrząc na nic, nie czekając na nikogo i nie przejmując się niczym i nikim wskoczyłem na rowerek i pognałemmmmm ojjjjj pognałem …… pierwsze 5 km … potem to raczej walczyłem o wiatr w plecy i zero podjazdów. A w drodze powrotnej (skoro w tamta łapałem wiatr) to zastanawiałem się czy płuca wypadną mi daleko od domu czy może tak że uda się doczołgać do bramy…..
MASAKRA co blisko 1,5 miesiąca leżenia w łóżku i siedzenia w domu bez żadnej aktywności fizycznej potrafi zrobić z człowieka….. nooo dobra dobra ze starszego pana … bo jakby się miało 20 lat to by się pewnie nie zauważyło przeziębienia…….
Mam nadzieję że limit chorób i przypadłości na najbliższe chociaż 5 lat wyczerpałem i teraz tylko lepiej będzie……
Tak wiec z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że sezon rowerowy 2013 uważam w swoim wykonaniu za zamknięty.
Jaki był ???
Dla mnie (nie liczymy października i listopada i 2,5 tygodnia grudnia) był znakomity. Zrealizowałem plan przejechania 2 tyś kilometrów, zrealizowałem marzenie pobicia swojego rekordu przejechanych kilometrów jednego dnia – 255 km się udało zrobić.
Zawitałem w jurę K-Cz i spotkałem się z cudownie pozytywnymi ludźmi (skowronki i Siwuch). Udało się wyjechać z przyjaciółmi na prawie 3 dni pod Grunwald, roweru nie obiłem, zamachu na jego przynależność do mnie też nie ( łapy bym poucinał jakby co), kontuzji nie było, słonko świeciło, kilka stempelków się zarobiło, kolejne fajne miejsca widziało …. Było oki.
Czego się nie udało?
No pewnie kilku innych zaplanowanych wycieczek nie udało się zrobić takich jak do Pułtuska, Bolesławca, wzdłuż Bugu z Wyszkowa do Broku, z Tymoteuszką po okolicach Tomaszowa i Inowłodza pośmigać i coś tam jeszcze było … nie pamiętam już …..
Ale co ma wisieć nie utonie tylko przejdzie na rok 2014, a dodatkowo planuję pod Toruń na 3 dni się wybrać, szlakiem Orlich gniazd z Krakowa do Częstochowy przejechać w dwa dni, oczywiście PK odwiedzić przynajmniej 3 razy i coś tam się jeszcze wymyśli w czasie sezonu.
OKI starczy tego bazgrania …
Teraz dla wszystkich znajomych z BS i tych tylko czytających serdeczne życzenia na nadchodzący 2014 rok, spokoju, radości, zdrowia, gumowych drzew i mniej wariatów na drogach w samochodach życzę. Oczywiście spełnienia marzeń i planów również …
Miłej zabawy w noc sylwestrowa …….a w Nowy Rok kacusia milusia …. Hi hi hi ……
Trasa: Głowno - Konarzew – Strzebieszew – Sapy – Władysławów Bielawski – lasy stanisławowskie – Helenów – Głowno
Foto:
Elegancka kwaterka w lesie
Okolice Konarzewa - coś za zielono jak na 28 grudnia
<!--[if gte mso 9]><xml><w:WordDocument>
- DST 16.30km
- Teren 10.30km
- Czas 00:54
- VAVG 18.11km/h
- VMAX 32.46km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 48m
- Sprzęt BASIC
- Aktywność Jazda na rowerze
Taka sobie niedziela
Niedziela, 20 października 2013 · dodano: 21.10.2013 | Komentarze 2
Tak naprawdę w dniu dzisiejszym miałem być w Puszczy Kampinoskiej i śmigać sobie po puszczańskich szlakach z Kasią i Marcinem. Niestety w piątek cały misterny plan poszedł w ……. zmienił się znaczy troszkę :-) .Żeby było śmieszniej i bardziej denerwująco to w sobotę wieczorem zmieniła się ta zmiana i całkowicie mnie to rozwaliło i rozbiło.
Ale cóż było robić .. Tak naprawdę życie pisze nam scenariusze, a my staramy się do nich podporządkować lub czasami powalczyć i delikatnie zmodyfikować to co daje nam los.
Po ciężkiej nocy nie miałem zbytniego pomysłu co robić w tak piękny dzionek. Mój chrześniak, który rozpoczął treningi piłki nożnej (karate jak na razie zawieszone), nie ma ochoty na rower po sobotnich treningach, czyli kolejna motywacja wygasła.
Poszedłem na spacer z psiokiem…….
Nie no jest tak wspaniale, ciepło przyjemnie … idę na rower …. Takie mocne postanowienie urodziło się w głowie o 13.00. Tak wiem późno bardzo późno, ale wybrałem się na rowerek.
Na początku bez większego pomysłu, tak po prostu popedałować gdzinkę przed obiadem. Ale potem urodził się również i pomysł ….. pomysł na odwiedzenie miejsca w którym to … kurcze ile to lat temu…. Mmmmmm … zaraz policzymy……szkoła średnia potem…. studnia… syn się urodził … eee łatwiej będzie jak powiem ze miejsca, w którym ostatni raz widziałem całą moją ósmą klasę podstawówki. Tak to był dzień kiedy po odebraniu świadectw ukończenia szkoły podstawowej poszliśmy z nauczycielem od w-f nad Mrogę w okolicy działek na Hucie Józefów ostatni raz caaaaałą klasą …. Nie wiem czemu wpadło mi to miejsce do głowy, jest urocze to fakt, a teraz w jesiennej scenerii jeszcze fajniejsze…. Ale tak naprawdę niczym szczególnym się nie wyróżnia… Chociaż może lekki sentyment …..i kilka wspomnień z podstawówki wróciło ….. mmm było miło.
Pokręciłem się jeszcze trochę po lesie i wróciłem do domu.
Trasa : Głowno – okoliczny las (Piaski rudnickie, Borki)
Foto:Głowno-leśna droga za działkami Huta Józefów
© GOZDZIKTu ostatni raz widziałem całą moją ósmą klase podstawówki-okolice Głowna i rzeka Mroga
© GOZDZIKGdzieś w lesie - Piaski Rudnickie
© GOZDZIK