Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 22889.93 kilometrów w tym 5518.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 91878 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 56.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 18.67km/h
  • VMAX 36.40km/h
  • Podjazdy 244m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podlaski Szlak Bociani - Dzień 4

Wtorek, 30 sierpnia 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 0

Jak ja nie lubię takich dni. Dni gdy kończy się wyprawa rowerowa. A dziś to już podwójnie nie lubię tego dnia. Bo wyprawa się nie kończy. Wyprawa kończy się dla mnie. Dziś pożegnam Waldka i Grzegorza i ja pojadę w stronę Białegostoku, a moi przyjaciele w stronę końca Podlaskiego Szlaku Bocianiego. Ale zanim nastąpi pożegnania czas to jeszcze przejedziemy wspólnie parę kilometrów naszym szlakiem i zjemy pod sklepem śniadanko w terenie.
Noc była spokojna. Nad ranem zaczął się trochę trzepotać namiot.
Wyjrzałem.
I niebo niestety nie zapowiadało nic dobrego na dzisiejszy dzień. Chociaż to była dopiero 5 rano wiec może jednak się przetrze bo wiatr wiał dość silny. Dobra na razie nie ma co się przejmować. Jeszcze przynajmniej 2 godziny snu.
Gdzieś około 6 rano.
Głośno jak na wielkiej pardubickiej.
Co u licha jest???
Ponownie zapuszczam żurawia z namiotu.
I co widzę. Stado koni przemyka w pobliży namiotów. Pewnie na pastwisko gdzieś.
Dobra poszły.
Za chwile szczekanie, ujadanie tumult kopyt.
Co tym razem?
Tym razem krowy pędzone są też w tą samą stronę co konie. Za chwile kolejne stado i kolejne. No jak nic jesteśmy na śniadaniowym szlaku zwierząt zagrodowych.
Nie było szansy na dalszy sen.
To urok spania na dziko.
Widok na rzekę, wschodzące słońce, zwierzęta i przyrodę budzącą się ze snu. Tak jak my. Fajne doświadczenie, fajna pobudka.
Dobrze, czas zebrać manatki, posprzątać nasze obozowisko, zabrać śmieci i ruszyć dalej.
Ruszamy na szlak do wioski Stękowa Góra.
Po pierwsze tu jest najbliższy sklep, po drugie tu się rozstaniemy, a po trzecie ta wioska jest dla nas symbolem. Miejscem niezwykłym z punktu widzenia tego co nas dzisiaj łączy,
W 2018 roku, kiedy to Waldek, Andrzej i ja ruszyliśmy pierwszy raz szlakiem Green Velo i zatrzymaliśmy się na jeden z postojów właśnie w Stękowej Górze, pierwszy raz spotkaliśmy i zamieniliśmy kilka słów z Leną i Grzegorzem. Przez kolejne 3 dni czasami gdzieś na szlaku się spotkaliśmy i pogadaliśmy. Dziś razem z Leną i Grzegorzem tworzymy jedną paczkę i wspólnie obmyślamy plany kolejnych wspólnych już wypadów. Takie przypadkowe, niewinne spotkanie pod wiejskim sklepikiem w Stękowej Górze zaowocowała przyjaźnią, która mam nadzieję będzie trwała latami. Dziś w tym dla nas symbolicznym miejscu jemy śniadanko i się żegnamy. Chłopaki ruszaj dalej Podlaskim Szlakiem Bocianim do Stańczyków, a potem za kilka dni do Suwałk. A ja najpierw szlakiem GV do Tykocina, potem Obwodnicą rowerową Narwiańskiego Parku Narodowego do miejscowości Choroszcz, gdzie ponownie wpadam na szlak GV, który doprowadza mnie pod same drzwi Stacji PKP w Białymstoku.
Cała dzisiejsza 56 kilometrowa trasa to uciekanie przed deszczem który niewątpliwie mnie gonił i się zbliżał. Co prawda chmury nie wyglądały bardzo złowrogo, ale było widać jak gdzieniegdzie pada deszcz. I można powiedzieć, że prawie mi się udało. Drobny deszczyk złapał mnie w miejscowości Choroszcz, a następnie już w Białymstoku gdzie podczas obiadu zastanawiałem się czy ruszyć do centrum na zwiedzanie. Czasu do pociągu miałem prawie 3 godziny więc jak najbardziej zasadne byłoby to wyzwanie, ale deszcze skutecznie wybił mi ten pomysł z głowy. Nie chciało mi się potem siedzieć w mokrych ciuchach w pociągu.
Zostałem więc w lokalu i wspominałem te wspólnie spędzone 3 dni.
Czas na małe podsumowanie mojej pierwszej namiotowej wycieczki.
Ale może najpierw o szlaku.
Jak dla mnie troszkę słabo oznaczony. W niektórych newralgicznych miejscach nie było oznaczenia, lub było ono mało widoczne. Oczywiście są oznaczenia na szlaku, ale w tej chwili mogę porównać je z oznaczeniem szlaku GV, które dla mnie na Podlasiu jest idealne. Widoczne i jednoznaczne w newralgicznych miejscach. Natomiast Podlaski Szlak Bociani nie jest tak wyrazisty. Ale generalnie oznakowanie jest.
Trasa. No jak dla mnie kwintesencji wyprawy rowerowej. Były, asfalty, szutry, dukty leśnie, piach, tarka, podjazdy, zjazdy. Było wszystko aby nie czuć asfaltowej nudy.
Cudownie poprowadzony szlak. Oczywiście moja opinia dotyczy tylko tej części co jechałem. Jak było od Carskiej Drogi to nie wiem. Mogę się tylko domyślać, bo trochę ten szlak pokrywał się ze szlakiem GV z 2018 roku, a poza tym chłopaki przesyłali mi zdjęcia z trasy, które tylko potwierdzały moje przypuszczenia co do dużej atrakcyjności szlaku.
Tak czy siak mam nadzieję ze kiedyś wrócę na ten szklak i przejadę go całego. Dziś mogę z czystym sercem polecić Podlaski Szlak Bociani.
Kwatery. Znaczy bazy noclegowe. Całą szkołę średnia i pierwsze dwa lata studiów spędzałem wakacje pod namiotem. A to na obozach, a to wyjeżdżając z paczką pod namiot nad morze czy jezioro na kilka dni. Wówczas mając lat 16-22 to była niesamowita frajda. Dziś mam 52 lata i ……. Kurcze fajnie było. Podobało mi się. Tak wiem nie wiadomo czy tak samo by mi się podobało jakby co noc lało, była burza itp. Ale wówczas to pewnie byśmy szukali kwatery jakieś agroturystyki, anie spali nad brzegiem rzeki pod drzewami. A że była tak pogoda jak była (Waldek i Grzegorz spędzili kolejne noce pod namiotem i w hamaku) to mogliśmy korzystać z dobroci natury, dzikiego obozowania i wstawania ze zwierzakami hihihi.
Zdecydowanie piszę się na kolejny taki wyjazd. Musze tylko trochę re-konfigurować swój sprzęt w szczególności sakwy (będą ciężkie negocjacje w domu) co mi pozwoli na pozbycie się worka leżącego w poprzek bagażnika i sakw czyniąc je bardzo mało dostępne podczas postoju. I będzie wówczas super.
Waldek, Grzegorz bardzo Wam dziękuję za te 3 dni sielanki, trzy dni oderwania od rzeczywistości, kłopotów, problemów, pracy, trzy dni śmiechu i radości. Przepraszam, że trochę odstawałem, ale ten sezon jest dla mnie całkowicie stracony. No może nie cały ale początek był do bani i brak jazdy wychodził na trasie.
No to by było na tyle.

Trasa: Zajki – Stękowa Góra – Łoś-Toczyłowo – Hermany – Nieciece – Tykocin – Siekierki – Złotoria – Choroszcz – Barszczewo – Sikorszczyzna – Białystok

Foto:
Koni mi sie nie udało złapać bo mnie zaskoczyły, ale mućki i owszem
Koni mi się nie udało złapać bo mnie zaskoczyły, ale mućki i owszem © GOZDZIK

Widok na nasze miejsce biwakowe. Było naprawdę urocze. Foto Waldek
Widok na nasze miejsce biwakowe. Było naprawdę urocze. Foto Waldek © GOZDZIK

Stękowa Góra i nasz symboliczny sklep. Dziś jako sklep pożegnalny.
Stękowa Góra i nasz symboliczny sklep. Dziś jako sklep pożegnalny. © GOZDZIK

W Tykocinie
W Tykocinie © GOZDZIK

I jeszcze jedno z Tykocina
I jeszcze jedno z Tykocina © GOZDZIK

W Białymstoku niedaleko PKP - To już jest koniec.
W Białymstoku niedaleko PKP - To już jest koniec. © GOZDZIK





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!