Info
Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 21602.03 kilometrów w tym 5068.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.08 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 86604 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Maj2 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec2 - 0
- 2024, Luty2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień5 - 2
- 2023, Lipiec2 - 0
- 2023, Czerwiec6 - 0
- 2023, Maj3 - 0
- 2023, Kwiecień2 - 0
- 2023, Marzec2 - 0
- 2022, Październik2 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 1
- 2022, Sierpień6 - 0
- 2022, Lipiec4 - 3
- 2022, Czerwiec2 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec4 - 7
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień2 - 0
- 2021, Sierpień4 - 1
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec6 - 1
- 2021, Maj3 - 1
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Marzec4 - 4
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik3 - 3
- 2020, Wrzesień1 - 0
- 2020, Sierpień8 - 5
- 2020, Lipiec3 - 2
- 2020, Czerwiec3 - 0
- 2020, Maj4 - 0
- 2020, Kwiecień1 - 2
- 2020, Marzec1 - 3
- 2020, Luty1 - 2
- 2020, Styczeń1 - 2
- 2019, Listopad1 - 2
- 2019, Październik2 - 4
- 2019, Wrzesień1 - 1
- 2019, Sierpień2 - 3
- 2019, Lipiec6 - 17
- 2019, Czerwiec4 - 8
- 2019, Maj2 - 7
- 2019, Marzec3 - 8
- 2019, Luty2 - 5
- 2018, Listopad1 - 3
- 2018, Październik1 - 3
- 2018, Wrzesień2 - 3
- 2018, Sierpień3 - 12
- 2018, Lipiec6 - 22
- 2018, Czerwiec1 - 5
- 2018, Maj3 - 11
- 2018, Kwiecień3 - 16
- 2018, Marzec2 - 7
- 2018, Luty2 - 6
- 2018, Styczeń1 - 11
- 2017, Listopad1 - 3
- 2017, Wrzesień2 - 6
- 2017, Sierpień3 - 7
- 2017, Lipiec6 - 6
- 2017, Czerwiec4 - 9
- 2017, Maj3 - 10
- 2017, Kwiecień2 - 9
- 2017, Marzec3 - 16
- 2016, Listopad1 - 1
- 2016, Październik1 - 1
- 2016, Sierpień5 - 19
- 2016, Lipiec4 - 14
- 2016, Czerwiec4 - 17
- 2016, Maj2 - 19
- 2016, Kwiecień2 - 8
- 2016, Marzec2 - 6
- 2016, Luty1 - 1
- 2015, Grudzień1 - 5
- 2015, Listopad1 - 5
- 2015, Październik3 - 14
- 2015, Wrzesień3 - 5
- 2015, Sierpień7 - 21
- 2015, Lipiec5 - 4
- 2015, Czerwiec4 - 9
- 2015, Maj4 - 13
- 2015, Kwiecień4 - 4
- 2015, Marzec5 - 10
- 2015, Luty1 - 2
- 2015, Styczeń1 - 0
- 2014, Listopad3 - 7
- 2014, Październik2 - 2
- 2014, Wrzesień3 - 11
- 2014, Sierpień8 - 19
- 2014, Lipiec3 - 8
- 2014, Czerwiec3 - 9
- 2014, Maj3 - 6
- 2014, Kwiecień2 - 4
- 2014, Marzec4 - 13
- 2014, Luty2 - 7
- 2014, Styczeń1 - 1
- 2013, Grudzień1 - 7
- 2013, Październik2 - 7
- 2013, Wrzesień1 - 1
- 2013, Sierpień6 - 23
- 2013, Lipiec5 - 16
- 2013, Czerwiec6 - 8
- 2013, Maj7 - 16
- 2013, Kwiecień5 - 11
- 2013, Marzec3 - 15
- 2012, Listopad3 - 10
- 2012, Październik2 - 12
- 2012, Sierpień5 - 19
- 2012, Lipiec3 - 17
- 2012, Czerwiec4 - 4
- 2012, Kwiecień5 - 0
- 2012, Marzec4 - 5
- DST 82.30km
- Teren 18.00km
- Czas 04:40
- VAVG 17.64km/h
- VMAX 45.80km/h
- Podjazdy 311m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Jeżów i okolice
Piątek, 21 kwietnia 2023 · dodano: 05.05.2023 | Komentarze 0
To miał być pierwszy (jeśli się nie mylę) ładny, ciepły i słoneczny dzień w kwietniu.
Nie wiele się zastanawiając zgłosiłem urlop na żądanie i opracowałem sobie wycieczkę. Wycieczkę w okolice Jeżowa i Rawy Mazowieckiej. tereny w które bardzo rzadko udaję się rowerem, a są naprawdę bardzo ciekawe. I nie zawiodłem się. Było superowo. Spokojne drogi, miłe wsie, cudowne szutry, mniej cudowne piaszczyste polne drogi, ale dające klimat całości. Teren zróżnicowany, troszkę pagórków, wzniesień, zjazdów. Miłe i sympatyczne widoki. Z atrakcji 4 dworki ale niestety tylko jeden widoczny. Pozostałe zasłonięte, zamknięte, prywatne i tyle.
Jeszcze tu sobie wrócę.
Trasa: Jeżów - Mościska - Jankowice - Gutkowice - Budki Łachowskie - Łachów - Boguszyce Małe - Zawada - Złota - Skoczykłody - Pokrzywna - Rossocha - Nowa Wojska - Wilkowice koło Rawy M. - Wola Wysoka - Michowice - Głuchów - Kochanów - Białynin - Reczul - Gzów - Przybyszyce - Jeżów
Foto
- DST 35.30km
- Teren 10.00km
- Czas 02:09
- VAVG 16.42km/h
- Podjazdy 195m
- Sprzęt Góralek
- Aktywność Jazda na rowerze
Bo na stres najlepszy rower jest.
Piątek, 14 kwietnia 2023 · dodano: 16.04.2023 | Komentarze 0
To były najgorsze i najbardziej stresujące święta wielkanocne jakie ostatnio miałem. Chcę o niech jak najszybciej zapomnieć. Wymazać z pamięci. Czekałem na ten piątek i koniec pracy jak na zbawienie. Nie wiem ale chyba nawet jak byłaby śnieżyca, tajfun, tornado to i tak bym poszedł.
Ten wyjazd mi się po prostu należał.
Pomimo wiatru było super.
Trasa : okolice Głowna
Foto
- DST 21.10km
- Teren 10.00km
- Czas 01:13
- VAVG 17.34km/h
- Podjazdy 91m
- Sprzęt Góralek
- Aktywność Jazda na rowerze
Zdążyć przed deszczem
Czwartek, 23 marca 2023 · dodano: 26.03.2023 | Komentarze 0
Główna myśl jaka przyświecała mi podczas dzisiejszej wycieczki to:
- DST 50.10km
- Teren 18.00km
- Czas 03:10
- VAVG 15.82km/h
- VMAX 30.00km/h
- Podjazdy 216m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Skierniewice i okolice
Sobota, 18 marca 2023 · dodano: 22.03.2023 | Komentarze 0
Wycieczka na rozpoczęcie sezonu rowerowego 2023 Grupy Rowerowej Green Velo.
Wycieczka pod znakiem awarii i uciekającego czasu przez co plan naszej wycieczki nie został zrealizowany.
Skład: Waldek, Adam, Andrzej, Grzegorz, Goździk
Trasa: Skierniewice - Rawiczów - Trzcianna - Helenków - Doleck - Psary - Lisna - Esterka - Jeruzal - Patoki - Sewerynów - Suliszew - Trzcianna - Budy Trzcińskie Podstrobów - SkiSkierniewice.
W Skierniewicach
Na trasie
Na trasie
Na trasie
Wesoła ekipą na trasie
- DST 56.40km
- Teren 54.00km
- Czas 03:53
- VAVG 14.52km/h
- VMAX 43.40km/h
- Podjazdy 188m
- Sprzęt Góralek
- Aktywność Jazda na rowerze
Kampinoski PN - na pożegnanie sesoznu.
Sobota, 29 października 2022 · dodano: 10.11.2022 | Komentarze 0
Kalejdoskop kolorów dziś konkretny.
Zielony, Czerwony, żółty, zielony, żółty, niebieski.
To oczywiście kolory sukni Pani Jesieni. Pięknej Złotej
Polskiej Jesieni. I w tak piękny i pogodny dzień jak dziś kolory te błyszczały wśród
korony drzew i na drzewach. Bo kolory te to również kolory szlaków jakimi dziś przemieszałem
się po Kampinoskim Parku Narodowym. Miałem nadzieję, ze uda się dziś rowerować
po puszczańskich szlakach całej naszej grupie. Ale niestety obowiązki zawodowe
i inne plany rodzinne nie pozwoliły się stawić mojej ekipie na starcie wycieczki.
Było mi bardzo przykro z tego powodu, ale no cóż nie każdy ma czas i możliwości…
a i czasami chęci brakuje. Cieszę się natomiast, że mnie dziś nie brakło ani chęci,
ani ochoty bo dzień był przecudowny, a puszcza w jesiennej szacie jest piękna i
zupełnie inna niż ta letnia przepełniona soczysta zielenią. Odwiedziłem dawno
nieodwiedzane rejony puszczy. Znaczy dawno nieprzejechane szlaki. Bo np. nie
pamiętam kiedy ostatnio jechałem żółtym z Wierszy do Zaborowa Leśnego i potem zielonym
w kierunku Roztoki, aby po drodze wpaść na Wierszowską Drogę w kierunku Leszna.
A i powrót z Leszna fragmentem niebieskiego szlaku do Karpat też dawno nie był
przez mnie odwiedzony. Zresztą gdzie by się nie ruszyć to wszędzie jest tu ciekawie
i pięknie.
Trasa: Granica – zielonym do Roztoki – czerwonym do Wiersze –
żółtym do Zaborowa Leśnego – zielonym do Wierszowskiej Drogi – żółtym do Leszna
– niebieskim do Granicy.
Foto
Na zielonym Szlaku z Granicy do Roztoki © GOZDZIK
Pomnik Niepodległej Rzeczpospolitej Kampinoskiej - na czerwonym szlaku © GOZDZIK
Zaborów Leśny - Mogiła Powstańców 1863 © GOZDZIK
Kładeczki na zielonym przy Kanale Zaborowskim © GOZDZIK
"Na rozstaju dróg gdzie przydrożny ................" © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku © GOZDZIK
Gdzieś na żółtym szlaku przy Kanale Zaborowskim © GOZDZIK
Nie ma jak solidny most © GOZDZIK
Grodzisko Zamczysko © GOZDZIK
Granica i miejsce....... © GOZDZIK
- DST 65.80km
- Teren 25.00km
- Czas 03:46
- VAVG 17.47km/h
- VMAX 41.10km/h
- Podjazdy 310m
- Sprzęt Góralek
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesienne Pożegnanie z PKWŁ
Piątek, 7 października 2022 · dodano: 17.10.2022 | Komentarze 0
No jakby taka pogoda była przez całą jesień to ja nie mam
nic przeciw.
Piąteczek, urlopik i taka pogoda to istne marzenie. Jak do
tego zestawu dołożę jeszcze plan na rowerową wycieczkę to mam dzień idealny.
Wręcz perfekcyjny. I taki dokładnie był.
Dzisiejsza wycieczka oczywiście po terenach Parku
Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich. Z tym, że dziś została spenetrowana ta część
parku, która jest przeze mnie rzadziej odwiedzana. Ja ją tak nieformalnie
nazywał część łódzka bo jest bliżej łodzi. Ta bliżej Brzezin oczywiście
brzezińską częścią zwę.
Czym się różnią ?
O walorach przyrodniczych nie będę się wypowiadał bo poza
tym że rozróżniam co jest ładne a co nie, to nie mam pojęcia o szczegółach
przyrody, nazwach, rodzajach, rodzinach itp. Natomiast wydaj mi się ze część
brzezińska jest mniej zaludniona, zadeptana, mniej asfaltów, mniej budynków po
prostu bardziej naturalna.O tak mi się
wydaje i dlatego częściej wybieram ta część. Dziś było inaczej. Ale powiem wam,
że też było uroczo. Jak się nie było gdzieś bardzo dawno to taka wizyta też
sprawia radość. Posiedziałem sobie trochę to tu to tam. Odwiedziłem Górkę
Ślimaka i okolice Radarów. Było fajnie, choć wiem , ze to już chyba ostatnia
wizyta rowerowa w PKWŁ.
Teraz już z niecierpliwością czekam na znak sygnał wyjazdu
do Kampinoskiego PN.
Trasa : Głowno – przez Kowaliki do Woli Błędowej – Stryków –
Sosnowiec-Pieńki – Michałówek – Dobra – Nowy Imielnik – Łódź – Kopanka – Wódka
– Dąbrówka – Borki – Stary Imielin – Dobieszków – Ługi – Cesarka – Warszewice –
Niesułków – Lipka – Nowostawy Dolne – Nowostawy Górne – Kalinów – Głowno
Kowaliki © GOZDZIK
PKWŁ - Górka Ślimaka © GOZDZIK
Ładnie tu jest © GOZDZIK
Da się ?.... da .... © GOZDZIK
Sorry ale musiałem :-) © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku PKWŁ © GOZDZIK
- DST 56.00km
- Teren 25.00km
- Czas 03:32
- VAVG 15.85km/h
- VMAX 31.30km/h
- Podjazdy 313m
- Sprzęt Góralek
- Aktywność Jazda na rowerze
Bo to ostatni piatek lata jest
Piątek, 16 września 2022 · dodano: 21.09.2022 | Komentarze 1
Bo następny piątek to już pierwszy dzień jesieni. Czyli
dzisiejsza jazda i dzisiejszy urlopik to idealny duet kończący letni sezon
rowerowy. Mówię letni bo mam nadzieję, że jeszcze będą takie dni w których, aż
będzie się chciało wskoczyć w ciut cieplejsze ciuszki i pojechać przed siebie.
Przecież Babie Lato musi być. Tak samo jak ostatnia wizyta w Puszczy
Kampinoskiej, która jesienią jest naprawdę przepiękna.
Dziś przewodnią myślą, planem wycieczki było sprawdzenie jak
wygląda droga między polami, lasami i łąkami w okolicy Grzmiącej, a dokładnie
między Brzezinami, a Grzmiąca. A jeszcze bardziej dokładnie od Fary do
Grzmiącej. Patrząc na mapę PKWŁ stwierdziłem, że nigdy tamtędy nie jechałem. A
jak nie jechałem to znaczy, że trzeba pojechać i zobaczyć co i jak.
I jest to fajna dróżka. Taki łącznik można by powiedzieć.
Najpierw przez las wąską ścieżka, potem faktycznie między polami i wyskakuje
się w połowie wsi Grzmiąca, albo jadąc dalej prosto przy lesie wyskakuje się na
drodze między Brzezinami a Strykowem.
Fajna jeszcze całkiem letni pogoda z dość dużym wiatrem, ale
jakoś tak bardzo nie przeszkadzał mi dzisiaj.
Trasa: Głowno – Grodziska – Lubowidza – Wola Cyrusowa –
Marianów Kołacki – Tadzin – Fara – Grzmiąca – Buczek – Niesułków-Kolonia –
Lipka – Nowostawy Górne – Bratoszewice – Kalinów – Głowno.
Foto
Gdzieś na trasie © GOZDZIK
Też gdzieś na trasie. Na tym łączniku © GOZDZIK
I to też gdzieś na szlaku © GOZDZIK
- DST 56.00km
- Teren 6.00km
- Czas 03:00
- VAVG 18.67km/h
- VMAX 36.40km/h
- Podjazdy 244m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Podlaski Szlak Bociani - Dzień 4
Wtorek, 30 sierpnia 2022 · dodano: 14.09.2022 | Komentarze 0
Jak ja nie lubię takich dni. Dni gdy kończy się wyprawa
rowerowa. A dziś to już podwójnie nie lubię tego dnia. Bo wyprawa się nie
kończy. Wyprawa kończy się dla mnie. Dziś pożegnam Waldka i Grzegorza i ja
pojadę w stronę Białegostoku, a moi przyjaciele w stronę końca Podlaskiego
Szlaku Bocianiego. Ale zanim nastąpi pożegnania czas to jeszcze przejedziemy
wspólnie parę kilometrów naszym szlakiem i zjemy pod sklepem śniadanko w
terenie.
Noc była spokojna. Nad ranem zaczął się trochę trzepotać
namiot.
Wyjrzałem.
I niebo niestety nie zapowiadało nic dobrego na dzisiejszy
dzień. Chociaż to była dopiero 5 rano
wiec może jednak się przetrze bo wiatr wiał dość silny. Dobra na razie nie ma
co się przejmować. Jeszcze przynajmniej 2 godziny snu.
Gdzieś około 6 rano.
Głośno jak na wielkiej pardubickiej.
Co u licha jest???
Ponownie zapuszczam żurawia z namiotu.
I co widzę. Stado koni przemyka w pobliży namiotów. Pewnie
na pastwisko gdzieś.
Dobra poszły.
Za chwile szczekanie, ujadanie tumult kopyt.
Co tym razem?
Tym razem krowy pędzone są też w tą samą stronę co konie. Za
chwile kolejne stado i kolejne. No jak nic jesteśmy na śniadaniowym szlaku
zwierząt zagrodowych.
Nie było szansy na dalszy sen.
To urok spania na dziko.
Widok na rzekę, wschodzące słońce, zwierzęta i przyrodę
budzącą się ze snu. Tak jak my. Fajne doświadczenie, fajna pobudka.
Dobrze, czas zebrać manatki, posprzątać nasze obozowisko,
zabrać śmieci i ruszyć dalej.
Ruszamy na szlak do wioski Stękowa Góra.
Po pierwsze tu jest najbliższy sklep, po drugie tu się rozstaniemy,
a po trzecie ta wioska jest dla nas symbolem. Miejscem niezwykłym z punktu
widzenia tego co nas dzisiaj łączy,
W 2018 roku, kiedy to Waldek, Andrzej i ja ruszyliśmy
pierwszy raz szlakiem Green Velo i zatrzymaliśmy się na jeden z postojów właśnie
w Stękowej Górze, pierwszy raz spotkaliśmy i zamieniliśmy kilka słów z Leną i
Grzegorzem. Przez kolejne 3 dni czasami gdzieś na szlaku się spotkaliśmy i
pogadaliśmy. Dziś razem z Leną i Grzegorzem tworzymy jedną paczkę i wspólnie
obmyślamy plany kolejnych wspólnych już wypadów. Takie przypadkowe, niewinne
spotkanie pod wiejskim sklepikiem w Stękowej Górze zaowocowała przyjaźnią,
która mam nadzieję będzie trwała latami. Dziś w tym dla nas symbolicznym
miejscu jemy śniadanko i się żegnamy. Chłopaki ruszaj dalej Podlaskim Szlakiem
Bocianim do Stańczyków, a potem za kilka dni do Suwałk. A ja najpierw szlakiem
GV do Tykocina, potem Obwodnicą rowerową Narwiańskiego Parku Narodowego do miejscowości
Choroszcz, gdzie ponownie wpadam na szlak GV, który doprowadza mnie pod same
drzwi Stacji PKP w Białymstoku.
Cała dzisiejsza 56 kilometrowa trasa to uciekanie przed
deszczem który niewątpliwie mnie gonił i się zbliżał. Co prawda chmury nie wyglądały
bardzo złowrogo, ale było widać jak gdzieniegdzie pada deszcz. I można powiedzieć,
że prawie mi się udało. Drobny deszczyk złapał mnie w miejscowości Choroszcz, a
następnie już w Białymstoku gdzie podczas obiadu zastanawiałem się czy ruszyć do centrum na
zwiedzanie. Czasu do pociągu miałem prawie 3 godziny więc jak najbardziej
zasadne byłoby to wyzwanie, ale deszcze skutecznie wybił mi ten pomysł z głowy.
Nie chciało mi się potem siedzieć w mokrych ciuchach w pociągu.
Zostałem więc w lokalu i wspominałem te wspólnie spędzone 3
dni.
Czas na małe podsumowanie mojej pierwszej namiotowej
wycieczki.
Ale może najpierw o szlaku.
Jak dla mnie troszkę słabo oznaczony. W niektórych newralgicznych
miejscach nie było oznaczenia, lub było ono mało widoczne. Oczywiście są
oznaczenia na szlaku, ale w tej chwili mogę porównać je z oznaczeniem szlaku GV,
które dla mnie na Podlasiu jest idealne. Widoczne i jednoznaczne w
newralgicznych miejscach. Natomiast Podlaski Szlak Bociani nie jest tak
wyrazisty. Ale generalnie oznakowanie jest.
Trasa. No jak dla mnie kwintesencji wyprawy rowerowej. Były,
asfalty, szutry, dukty leśnie, piach, tarka, podjazdy, zjazdy. Było wszystko aby
nie czuć asfaltowej nudy.
Cudownie poprowadzony szlak. Oczywiście moja opinia dotyczy
tylko tej części co jechałem. Jak było od Carskiej Drogi to nie wiem. Mogę się tylko
domyślać, bo trochę ten szlak pokrywał się ze szlakiem GV z 2018 roku, a poza
tym chłopaki przesyłali mi zdjęcia z trasy, które tylko potwierdzały moje przypuszczenia
co do dużej atrakcyjności szlaku.
Tak czy siak mam nadzieję ze kiedyś wrócę na ten szklak i
przejadę go całego. Dziś mogę z czystym sercem polecić Podlaski Szlak Bociani.
Kwatery. Znaczy bazy noclegowe. Całą szkołę średnia i
pierwsze dwa lata studiów spędzałem wakacje pod namiotem. A to na obozach, a to
wyjeżdżając z paczką pod namiot nad morze czy jezioro na kilka dni. Wówczas mając
lat 16-22 to była niesamowita frajda. Dziś mam 52 lata i ……. Kurcze fajnie
było. Podobało mi się. Tak wiem nie wiadomo czy tak samo by mi się podobało
jakby co noc lało, była burza itp. Ale wówczas to pewnie byśmy szukali kwatery jakieś
agroturystyki, anie spali nad brzegiem
rzeki pod drzewami. A że była tak pogoda jak była (Waldek i Grzegorz spędzili
kolejne noce pod namiotem i w hamaku) to mogliśmy korzystać z dobroci natury, dzikiego
obozowania i wstawania ze zwierzakami hihihi.
Zdecydowanie piszę się na kolejny taki wyjazd. Musze tylko
trochę re-konfigurować swój sprzęt w szczególności sakwy (będą ciężkie negocjacje
w domu) co mi pozwoli na pozbycie się worka leżącego w poprzek bagażnika i sakw
czyniąc je bardzo mało dostępne podczas postoju. I będzie wówczas super.
Waldek, Grzegorz bardzo Wam dziękuję za te 3 dni sielanki,
trzy dni oderwania od rzeczywistości, kłopotów, problemów, pracy, trzy dni
śmiechu i radości. Przepraszam, że trochę odstawałem, ale ten sezon jest dla
mnie całkowicie stracony. No może nie cały ale początek był do bani i brak
jazdy wychodził na trasie.
No to by było na tyle.
Trasa: Zajki – Stękowa Góra – Łoś-Toczyłowo – Hermany – Nieciece
– Tykocin – Siekierki – Złotoria – Choroszcz – Barszczewo – Sikorszczyzna –
Białystok
Foto:
Koni mi się nie udało złapać bo mnie zaskoczyły, ale mućki i owszem © GOZDZIK
Widok na nasze miejsce biwakowe. Było naprawdę urocze. Foto Waldek © GOZDZIK
Stękowa Góra i nasz symboliczny sklep. Dziś jako sklep pożegnalny. © GOZDZIK
W Tykocinie © GOZDZIK
I jeszcze jedno z Tykocina © GOZDZIK
W Białymstoku niedaleko PKP - To już jest koniec. © GOZDZIK
- DST 75.50km
- Teren 12.00km
- Czas 04:18
- VAVG 17.56km/h
- VMAX 36.40km/h
- Podjazdy 254m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Podlaski Szlak Bociani - Dzień 3
Poniedziałek, 29 sierpnia 2022 · dodano: 12.09.2022 | Komentarze 0
Aby przejść do opisu dzisiejszego dnia. Musze cofnąć się we
wspomnieniach do roku 2018. W którym to roku wyruszyliśmy pierwszy raz na szlak
Green Velo. Trasa tamtej wycieczki prowadziła z miejscowości Łapy do Suwałk.
Główna atrakcję dnia pierwszego tej wycieczki miała być przeprawa kładkami z
Waniewa do Śliwna i dotarcie do szlaku GV w okolicy miejscowości Rogowo-Kolonia.
Niestety pech chciał, że wówczas z tego co pamiętam, kładki były w remoncie. I
główna atrakcja musiała zostać ominięta. Alternatywną trasą był wówczas właśnie
Podlaski Szlak Bociani, którym dotarliśmy do miejscowości Saniki. Dziś po 4
latach od tamtej wycieczki udało się wskoczyć na upragnione przez mnie ( tak to
ja trułem ekipie o tym aby wrócić tu i zaliczyć ta atrakcję) kładeczki. Dlatego
tym razem ze szlaku bocianiego odbijamy w Waniewie i ponownie spotkamy się z
nim w miejscowości Saniki zaliczając niezliczony fragment GV z roku 2018. Czyli
można powiedzieć że dzisiejsza wycieczka spięła dwa szlaki.
O to tytułem wprowadzenia.
A teraz dzień 3 naszej wycieczki.
Ponieważ dzisiejsza noc spędziliśmy na kampingu gdzie była również
restauracja pozwoliliśmy sobie dziś na odrobinę luksusu i zjedliśmy śniadanko właśnie
tam. Miejsce to nazywa się Bajdarka.
Bardzo fajne miejsce.
Dostęp do toalety, prysznica, a nawet (ale to chyba za
dodatkowa opłatą) sauny i bali z gorąca woda jest.
Śniadanko w postaci szwedzkiego stołu za opłatą rzędu 30 zł i jesz
ile się zmieści w brzuszku. Mogę polecić to miejsce.
Ruszamy na szlak. Dziś jestem bardzo podekscytowany i już nie
mogę się doczekać kiedy dotrzemy do Waniewa a następnie będziemy się
przeprawiać przez Narew. Dodatkowej pikanterii i pewnej dozy grozy do dnia dzisiejszego
dodaje pogoda. Ma padać może i zagrzmi. Ale co nie ma co się bać trzeba ruszać
na szlak co będzie to będzie.
Nawet nie wiem kiedy i jak, a stanęliśmy w Waniewie przed
pierwszą pływającą kładką.
Oooooo jest ekscytacja. Pierwszy złapałem się za łańcuch i
przyciągnąłem kładeczkę. Ale fajnie hihihihi. Cieszyłem się jak dziecko. Rowery
zładowaliśmy i ruszamy. Super. Krótko, niewiele co widać ale fajnie. Teraz odcinek
kładki stacjonarnej. Kilka zakosów, skrętów i jesteśmy na wieży widokowej. Tu
postanawiamy spędzić dłuższy czas. Nasycić się widokiem, ukoić spokojem i
ciszą. O matusiu jak tu było cudownie. Zapomnieliśmy o płynącym czasie i totalnie
się nie nudząc spędziliśmy tu chyba 2 godziny, albo i lepiej.
Trzeba było się w końcu zebrać i ruszać dalej w drogę. W drogę
podczas której prawie do samego Tykocina towarzyszył nam deszcz. Na początku większy,
który przeczekaliśmy pod drzewami, nie wiedząc, że 100 m dalej jest piękny i suchy MOR, albo
mniejszy, który całkowicie zignorowaliśmy i jechaliśmy sobie dalej. Tą sielska
podróż niestety przerwały nam dwa kapcie jakie złapał Waldek w swojej maszynie.
Ale doświadczenie w tego typu naprawach chłopak ma więc przy delikatnej pomocy
Grzegorza awarie te usunięto w mig.
W Tykocinie podstawową sprawa do załatwienia były zakupy na
nasz dzisiejszy biwak na dziko, oraz zjedzenie dobrego obiadu. Wybór padł na
Alumnat. To kultowe miejsce w którym kręcono sceny do filmu U Pana Boga w ……..
. To miejsce to restauracja Pani Struzikowej i potem jej faceta czyli „Bociana”
hihihihi.
Niestety Pani Halinki Struzikowej nie zastaliśmy. Ale obiad był
zacny.
Został już tylko kilkanaście kilometrów do naszego
wypatrzonego na mapie obozowiska. Musimy ruszać bo nie wiadomo jak ono w rzeczywistości
i teraźniejszości wygląda. Przede wszystkim czy są te drzewa i czy odległość
miedzy nimi pozwoli Waldkowi rozłożyć hamak. Miejsce to wyglądało na zdjęciach i
różnych obrazach w sieci na idealne, ale jak będzie to się okaże. Dlatego nie mogliśmy
sobie pozwolić na dłuższy pobyt w Tykocinie. Zresztą nie było też i po co.
Tykocin zwiedziliśmy w 2018 roku. Uliczki, plac, zamek wówczas mieliśmy sporo
czasu.
Muszę się tu przyznać, ze na tym ostatnim kilku kilometrowym
odcinku szlaku dopadł mnie mały kryzys. Kiepsko mi się jechało i zostawałem dość
mocno. Wychodzą braki w tegorocznym jeżdżeniu. Oj wychodzą. Żal patrzeć.
Ale w końcu docieramy na miejsce. Tuż nad brzegiem rzeki
Narwi. Wspaniałe miejsce. Teraz tylko my
z Grzegorzem czekamy nie rozkładając sprzętu, aż Waldek dokona pomiarów.
Jest prawie ze git. Zostajemy. Huraaaaaa bo chyba bym już nie
dał rady jechać dalej.
Zakładamy obóz nr 3. Wskakujemy do rzeki na kąpiel, potem
malutka przekąska z odrobiną zupy chmielowej i idziemy spać.
To moja ostatnia nocka pod namiotem i jutro ostanie 7-8 km z
moimi przyjaciółmi Waldkiem i Grzegorzem. Jutro chłopaki pojadą dalej Podlaskim
Szlakiem Bocianim, a ja wrócę do Białegostoku, a potem do domku.
Na koniec może małe podsumowanie dotyczące kładek. Niewątpliwie
jest to atrakcja niesamowita, niewątpliwie wygląda to fascynująco. Ale czy
przyjechałbym tu jeszcze raz ??? Nie wiem. Zobaczyć, przejść i przepłynąć raz
jak najbardziej tak. Czy kolejny raz ????? Może inna pora roku. Może wczesną
wiosną. Takim początkiem maja. Dziś no cóż kładka i pomosty wśród ogromnej łąki.
Oczywiście ma to swój urok i czar. Ale raz chyba wystarczy.
I drugie spostrzeżenie które dotyczy samego załadowani się z
rowerem objuczonym w sakwy i namiot na ruchoma kładkę i zejścia z niej. Nas było
trzech jeden trzymał pomost drugi podawał rowery trzeci je odbierał. Przy takim
niskim stanie wody i taka dużą różnicą wysokości miedzy kładką pływającą, a
pomostem stałym samemu ta operacja wymagałaby naprawdę dużej zręczności, siły i
szczęścia. Nie byłaby to z pewnością łatwa i przyjemna operacja.
Dobra to co dzień zakończony.
Kolejny wspaniały, ciekawy i radosny dzień na Podlaskim
Szlaku Bocianim.
Trasa: Suraż – Turośń Dolna – Bacity – Wólka Waniewska –
Jeńki – Waniewo – Śliwno – Rogowo-Kolonia – Pańki – Rzędziany – Leśniki –
Saniki – Tykocin – Tatary – Piaski – Łazy Duże – Zajki.
Foto:
Suraż - Bajdarka. Maszyny gotowe do drogi, a my na śniadanku © GOZDZIK foto Waldek
Bajdarka. Na polu namiotowym © GOZDZIK foto Waldek
Wólka Waniewska - Miejsce Pamięci Narodowej © GOZDZIK
Na szlaku © GOZDZIK
Waniewo tuż przed przeprawą © GOZDZIK foto Waldek
Od lewej Waldek, Goździk, Grzegorz na kładkach Waniewo-Śliwno © GOZDZIK foto Waldek
Na kładkach Waniewo - Śliwno © GOZDZIK
Tu była baza na odpoczynek i regeneracje. © GOZDZIK
Widok z wieży widokowej © GOZDZIK
Tablica informacyjna przy wieży © GOZDZIK
I zaczęło padać. A tam w dole za Waldkiem jest MOR © GOZDZIK
Pierwsza awaria. Za kilka kilometrów była następna. © GOZDZIK
Tykocin i Alumnat © GOZDZIK
Baza nr 3 założona © GOZDZIK
Wieczorne mycie © GOZDZIK
Słonko kładzie się spać, a my zasiadamy do nocnych rozmów Polaków © GOZDZIK
- DST 75.70km
- Teren 25.00km
- Czas 04:17
- VAVG 17.67km/h
- VMAX 30.10km/h
- Podjazdy 246m
- Sprzęt VAMP-irek
- Aktywność Jazda na rowerze
Podlaski Szlak Bociani - Dzień 2
Niedziela, 28 sierpnia 2022 · dodano: 11.09.2022 | Komentarze 0
Powiem tak.
Fajnie jest obudzić się w ciepłym łóżeczku pod miła
kołderka. Miło jest po obudzeniu pójść pod prysznic. Ale nie ma nic bardziej
ekscytującego jak wstać rano odsunąć ekspres namiotu i widzieć słońce, słyszeć
szum rzeki, śpiew ptaków, rześkie miłe poranne powietrze. Oczywiście jest to
tez cudownie miłe gdy jest ciepło, świeci słońce. Jak będzie jak będzie padało,
będzie zimno i chłodno ?????? Na razie nie wiem. Penie mniej miło ale myślę, że
równie ekscytująco.
Dobrze. Moja pierwsza po blisko 30 latach noc w namiocie
przebiegła bez kłopotów. Wstałem rześki, bez żadnych bólów pleców, szyi, rąk
czy też innych członków ciała.
Od rana polecieliśmy do sklepiku po zakupy na śniadanko,
które zjedliśmy nad brzegiem rzeki w słonku i przy szumie przepływającej rzeki.
Chwila na pakowanie, zwijanie obozowiska, sprzątanie
wszelkich oznak naszej bytności tu i ruszamy w drogę.
Już po kilku minutach jazdy wiedzieliśmy, że dziś słonko da nam
w kość. Jednak na koniec dnia okazało się, że słonko miało po drodze jeszcze kompanów
w postaci piachu i szutrowej „tarki”. No cóż było trzech na trzech. I
wygraliśmy tą walkę.
Dzisiejszym motywem przewodnim naszej wycieczki, oprócz
oczywiście tytułowego szlaku, można śmiało powiedzieć że była rzeka Narew, którą
kilka razy przekraczaliśmy. I właściwie cała dzisiejsza trasa biegła w
mniejszej lub większej odległości od niej. Niesamowitą atrakcją było przejście
przez kładkę nad rzeka, która nie budziła naszego zaufania. Bo choć była to kładka stacjonarna to jednak dość ruchoma, ale się udało.
Druga atrakcja dnia to pobyt w wiosce Trześcianka, która
jest nazywana Kraina Otwartych Okiennic. Tu udało nam się zjeść naprawdę bardzo
dobry swojski obiad w przeuroczym miejscu. Swojskim, prostym i klimatycznym
miejscu. W takich miejscach obiad smakuje inaczej. Domowo
To był wspaniały dzień. Pełen wrażeń, emocji (przejście
przez kładkę z objuczonym rowerem to naprawdę wyzwanie), pięknych widoków,
obcowania z przyrodą, śmiechu i radości. Ciężki dzień i wymagająca trasa. To
prawda, ale było pięknie i sympatycznie.
Trasa: Narewka – Zabłotczyzna – Podlewkowie – Podochrymy – Eliaszuki
– Suszcza – Bieńdziuga – Odrynki – Bruszkowszczyzna – Narew – Ancuty –
Trześcianka – Puchły – Kaniuki – Zajączki – Czerewki – Doktorce – Suraż
Foto:
Narewka - chwila zadumy przed ruszeniem na trasę dnia 2 - foto Waldek © GOZDZIK
Na szlaku foto Waldek © GOZDZIK
Gdzieś na szlaku © GOZDZIK
Ruchomy, choć stacjonarny mostek nad rz. Narew - foto Waldek © GOZDZIK
Trześcianka - nasza jadłodajnie - foto Waldek © GOZDZIK
W oczekiwaniu na obiadek - Trześcianka © GOZDZIK
Trześcianka Cerkiew św. Michała Archanioła © GOZDZIK
Nie może zabraknąć okiennic - Trześcianka © GOZDZIK
I może jeszcze jedno, a było tego bardzo dużo - Trześcianka © GOZDZIK
Tareczka na szlaku - foto Waldek © GOZDZIK
Suraż - baza nr 2 założona tuż nad rzeką Narew © GOZDZIK
A to widok tuż przy namiocie - Suraż © GOZDZIK