Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 21551.43 kilometrów w tym 5065.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.08 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 107.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:32
  • VAVG 19.34km/h
  • VMAX 35.80km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 317m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo 2019 - dzień drugi

Sobota, 27 lipca 2019 · dodano: 31.07.2019 | Komentarze 2

Dzień drugi rozpoczęliśmy od bardzo smacznego śniadanka serwowanego przez właścicieli pensjonatu. O właśnie w tym roku to taki dość miły dodatek do zarezerwowanych noclegów. W każdym z nich pyszne śniadanie (ostatni nocleg to mistrzostwo świata) w rodzaju szwedzkiego stołu. Bardzo duży wybór wędlin, serów i czegoś na ciepło oraz pomidorków, ogórków zielonych, kiszonych, sałatek i czegoś na słodko i na mlecznie hi hihi. W porównaniu z zeszłorocznymi śniadaniami w postaci kawałka kiełbasy albo puszki do suchej były tuż przed wyjazdem lub przy pierwszym napotkanym sklepie to istny „wersal”. To naprawdę dobry pomysł, bo najedzeni smacznym, dobrym i pożywnym śniadankiem mogliśmy od samego początku skupiać się na podziwianiu krajobrazu i pokonywaniu kolejnych kilometrów. A dzień dzisiejszy szykował dla nas wiele atrakcji tych, o których wiedzieliśmy i na nie czekaliśmy, oraz tych niespodziewanych, które nas zaskoczyły niesamowicie. Ruszamy wiec dość spokojna i senną drogą w kierunku miejscowości Eliaszuki, a następnie jedziemy nad Zalew Siemianówka, nad którym były kręcone sceny do filmu Opowieści z Narnii - Lew, Czarownica i Stara Szafa Tu zarządziliśmy, w demokratycznych wyborach, dłuższy postój, aby nacieszyć oczy i posiedzieć w chłodnym wiaterku nad brzegiem samego zalewu.
Ale niestety czas było ruszać dalej.
Pobyt nad zalewem tak mnie zrelaksował i wyciszył, że na najbliższym szybkim postoju (foto cerkwi) na MOR-e w Siemianówce zostawiłem mój plecak, w którym były pieniądze na cała wyjazd, dokumenty, bilet powrotny, karta do bankomatu (nie nie bez PIN-a hihihi). Piorun przypominający o tym, że nie mam części wyposażenia trafił mnie tak mniej więcej po przejechaniu 5 km. Zawróciłem prawie w miejscu, ciśnienie chyba 200 na 150 i taka moc w nogach, że czasówka na TdF byłaby spokojnie moja nawet z tymi sakwami. Grzegorz, który ruszył za mną, aby w razie, co pomóc mi wyszarpać zgubę z rąk sępów po kilkuset metrach nie zauważył nawet czy pojechałem prosto czy skręciłem tak jak szlak prowadził. Suma summarum pojechał dużo dalej ode mnie, bo ja dopadłem do MOR-a zobaczyłem, że plecak jest sprawdziłem, że portfel i kasa też są i prawie w takim samym tępię ruszyłem do miejsca, w którym zostawiłem grupę. Tak w tej miejscowości pojechałem inną droga krótszą, nie po szlaku i dlatego nie spotkaliśmy się z Grzegorzem, któremu musze tu jeszcze raz podziękować za to, że chciał mi pomóc. W oczekiwaniu na powrót naszego kolegi, który dotarł prawie pod sam zalew zanim zorientował się, że mnie tam nie ma a przede wszystkim raczył odebrać telefon i dowiedzieć się, że ja już dawno wróciłem, błogo poleżeliśmy sobie na trawie w cieniu i lekkim chłodzie. Jednak, ponieważ długo go nie było i zaczęliśmy się martwić że może ma jakąś awarię, a czas nam ucieka tym razem ja ruszyłem w jego stronę a reszta grupy pojechał dalej szlakiem aby dorwać jakiś sklep i zrobić małe zaopatrzenie. Więc ja ponownie rwę czym prędzej w stronę Siemiatówki aby Grzegorza ratować.
Jest … jedzie ….. uffff wszystko dobrze. Ruszamy wiec czym prędzej (ponownie) aby dogonić resztę. Dopadamy ich tuż przed miejscowością Mikłaszewo i dowiadujemy się że niestety najbliższy sklep jest w Narewce, a że nas mocno zmęczyły odcinki czym prędzej i pora zbliżała się obiadowa to odbiliśmy lekko ze szlaku aby znaleźć nie sklep ale jakiś bar z jedzeniem. I znaleźliśmy, a właściwie to znalazł go dla nas Mateusz który był naszą zwiadowcą. Bar niepozorny, mały, ciasny, ale jakieś menu jest.
Zamówiliśmy żurek.
Z pewna doza nieśmiałości zanurzamy łyżki w pięknie pachnącej zupie i…… i za chwile mamy poezję w ustach. Kubki smakowe dostają dokładnie to, czego oczekiwały. Pyszny żurek dobrze doprawiony z dużą ilością kiełbaski, jajeczko, ziemniaczki i to w dość pokaźnej miseczce. Naprawdę niebo w gębie. Spokojnie można były się najeść. Nie wspominając już o szarlotce, którą też była przepyszna. Z czystym sumieniem polecam niepozorny bar na wjeździe do Narewki od strony Mikłaszewa.
Takie to jedzonko było pyszne i smaczne że nie zauważyliśmy jak nad nasze głowy a dokładnie nad parasole nadeszła chmura z której luną deszcz , który nas przybił do kwadratu na dobre 1,5 godziny. Stracona godzina wcześniej teraz półtorej i nie wiadomo jak i kiedy mamy prawie 3 godziny w plecy. A dopiero była pierwsza z planowanych atrakcji. Już nie wspominam o błogim lenistwie nad zalewem, bo to było w planach. Dlatego jeszcze w ostatnich kroplach ulewy ruszamy na trasę, jednak nie wracamy do miejsca gdzie pożegnaliśmy się na chwilkę ze szlakiem GV tylko dobijamy do niego już za Narewką, a dokładnie w wiosce Guszczewina.
Przed nami za chwilkę Puszcza Białowieska i moc atrakcji. Właściwie to już sam przejazd szlakiem przez puszcze robi wrażenie. Drzewa, roślinność a to wszystko tuż po opadach deszczu skąpane w słońcu krople wody wydawały się, że tańczą na dywanie i ścianie zieleni. Bardzo mi się tu podobało. A jak do tego dołożymy „przejście” na rowerach hihihi szlakiem zwanym Żebra Żubra, wizytę w wieży widokowej w Białowieży, odwiedzenia restauracji Carska (bez konsumpcji, bo wypłaty by mi brakło na herbatę) to będzie całość piękna i atrakcji przyrodniczo krajobrazowych. A jeszcze trzeba dołożyć aspekt sentymentalny. Bo w Białowieży byłem, gdy miałem lat 18 na obozie zimowym. Co prawda nic nie poznawałem miasta, miejsca, ale wspomnienia ciepłych obozowych chwil wróciły.
Niestety czas gonił i to bardzo. Musieliśmy ruszać na kwaterę, która była w niedalekiej Hajnówce. Słońce pomalutku kładło się spać, a my po ostatniej taka mieliśmy nadzieję przygodzie, jaka nas potkała w Barze u Kolarza - rozcięty palec o zbite szkło – ruszyliśmy na ostatni odcinek dzisiejszej wycieczki. Na kwaterę dotarliśmy po godzinie 20 i zanim cała grupa się umyła przebrała i zeszła do restauracji to okazało się ze kucharz już skończył prace i nic, co wymaga większego przygotowania nie dostaniemy.
Szkoda ze w tym momencie nie pomyśleliśmy naszymi strudzonymi głowami o tym ze na 100% jedzenie będzie tuz obok na odbywającym się w Hajnówce koncercie. Dostaliśmy, co prawda dzięki uprzejmości obsługi hotelu odgrzane pierogi i pielmieni, ale nie dość, że czekaliśmy ponad godzinę to po wrażeniach dzisiejszego dnia mój brzunio domagał się więcej. Mogłem pójść z Leną Grzegorzem, Andrzejem i Grzegorzem na ten koncert. Ale potrzeba snu wygrała z potrzebą dopełnienia się. I dobrze, chociaż spokojny sen miałem, bo pielmieni strawiłem wchodząc po schodach do pokoju.
Kolejny wspaniały, sympatyczny, pełen wrażeń, emocji i tych negatywnych, ale przede wszystkim pozytywnych dzień. Mnóstwo śmiechu i zabawy, oraz niesamowitych widoków krajobrazowo-przyrodniczych.

Trasa : Michałowo – Nowa Wola – Suszcza – Eliaszuki – Nowa Łuka – Tarnopol – Siemianówka x3 hi hi hi – Mikłaszewo – Narewka – Guszczewina – Białowieża przez szlak Żebra Żubra – Pogorzelce – Teremiski – Budy – Hajnówka

Foto
Na szlaku Green Velo
Na szlaku Green Velo © GOZDZIK
Nad zalewem Siemianówka
Nad zalewem Siemianówka © GOZDZIK
Siemianówka - tu nieopodal zostawiłem plecak
Siemianówka - tu nieopodal zostawiłem plecak © GOZDZIK
Na szlaku w Puszczy Białowieskiej
Na szlaku w Puszczy Białowieskiej © GOZDZIK
Na szlaku Żebra Żubra
Na szlaku Żebra Żubra © GOZDZIK
Białowieża i wieża widokowa
Białowieża i wieża widokowa © GOZDZIK
Widok z wieży
Widok z wieży © GOZDZIK
Carska - To dawna stacja Białowieża Towarowa zbudowana dla cara Mikołaja II w 1903 roku
Carska - To dawna stacja Białowieża Towarowa zbudowana dla cara Mikołaja II w 1903 roku © GOZDZIK
W Leśnym Zajeździe u Kolarza
W Leśnym Zajeździe u Kolarza © GOZDZIK





Komentarze
domino83
| 10:36 poniedziałek, 16 września 2019 | linkuj Jazda kładką przypomina mi naszą wspólną wycieczkę po kampinoskim, takie trasy są super.
Tymoteuszka
| 16:53 poniedziałek, 5 sierpnia 2019 | linkuj Dzień pełen atrakcji, ale ile przeżyć. Czytałam i czytałam, nawet ciśnienie mi się podwyższyło, ale na szczęćie wszystko dobrze się skończyło :) Takie wyjazdy pamięta się na dłużej :) Naszą wyprawę z Podlasia do Tomaszowa pamiętam do tej pory, a było to 4 lata temu ;) Też bylismy i mieszkaliśmy w Hajnówce :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!