Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 23244.83 kilometrów w tym 5639.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.02 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 93760 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 59.80km
  • Teren 34.00km
  • Czas 04:07
  • VAVG 14.53km/h
  • VMAX 30.10km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jesienny Kampinoski PN

Piątek, 23 października 2020 · dodano: 27.10.2020 | Komentarze 0

W jesiennej szacie Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich – był.
Bolimowski Park Krajobrazowy w tej samej szacie też był.
To nie mogło być inaczej aby w pięknych barwach jesieni nie odwiedzić Kampinoskiego Parku Narodowego. Odwiedzić i chyba już w tym roku się z nim pożegnać. Odwiedziłem go razem z moimi przyjaciółmi kilka razy, ale przed wszystkim zrealizowałem wyzwanie i razem z Grzegorzem zrobiliśmy cały zielony rowerowy szlak wokół puszczy. Tak było to dla mnie wyzwanie i bardzo się cieszę ze udało mi się to zrobić.
Dziś w puszczy spotkaliśmy się prawie w komplecie aby całkowicie rekreacyjnie przemierzać puszczańskie szlaki.
Grzegorz, Andrzej, Waldek i ja spotkaliśmy się około 9.00 w Granicy i po chwili już byliśmy na wieży widokowej, którą niedawno wybudowano właśnie w Granicy. Bardzo fajna instalacja i myślę że nie raz będzie tu można zajrzeć i posiedzieć dłuższą chwilę aby podpatrywać przyrodę.
Super pomysł. Bardzo nam się podobało to miejsce. A może kiedyś coś podobnego powstanie w innych miejscach puszczy ? Kto wie.
Ruszamy dalej do Górek a potem Wilkowską Drogą dojechaliśmy prawie do Nowego Wilkowa. Tu wpadamy na zielony rowerowy, a następnie niebieski i mkniemy do Śladowa. Jakże inaczej wygląda ten szlak teraz, gdy na drzewach liści mniej, a te które jeszcze są mienią się kolorami jesieni. Inaczej w porównaniu z tym jak tu było na początku lipca gdy zmagaliśmy się z Grzegorzem z trudami naszego tegorocznego wyzwania. Chwila odpoczynku przy pomniku i ruszamy dalej w drogę do Tułowic. Od tego miejsca właściwie to już wracamy na start i metę naszej dzisiejszej wycieczki. Po drodze całkiem przypadkowo (aby nie powiedzieć, że zboczyliśmy odrobinę) udało nam się odkryć nowe ścieżki między Tułowicami a Siannem. Taki malutki skrócik do Famułek Brochowskich w których wpadamy na niebieski, a następnie przepięknej urody i bardzo urozmaicony zielony do Granicy.
Fajnie było się spotkać z chłopakami.
Razem na rowerze nie byliśmy od powrotu z Green Velo.
Z Waldkiem byliśmy na 3 wycieczkach, a reszta brygady niestety nie mogła w tych terminach. Tym bardziej cieszy fakt że dziś w piątek jesteśmy w takim składzie.
Czy uda się coś jeszcze razem w tym roku zrobić ? Nie wiem.
Co prawda bardzo mi się podoba taki mglisty, tajemniczy i kolorowy klimat lasu, ale za to nienawidzę zimna, chłodu i deszczu. A już na bank w takich warunkach nie lubię długich wycieczek. Zobaczymy co i jak będzie dalej. Bo na razie to pandemia, która zamknęła nas na początku roku w domach atakuje ze zdwojona siłą. Trzeba na siebie uważać i dbać o zdrowie aby w 2021 roku można było się cieszyć zdrowiem i siłą do jazdy na rowerze i nikogo z bliskich nie zabrakło przy rodzinnym stole.
Fajna wycieczka.

Trasa : Granica – Kampinoski Park Narodowy

Foto:.

Wieża widokowa w Granicy
Wieża widokowa w Granicy © GOZDZIK

Na szlaku
Na szlaku © GOZDZIK

Śladów - niestety wszystkie zdjęcia frontu pomnika mam uszkodzone :-(
Śladów - niestety wszystkie zdjęcia frontu pomnika mam uszkodzone :-( © GOZDZIK

Wisła w Śladowie
Wisła w Śladowie © GOZDZIK

Przy Górze Św. Teresy
Przy Górze Św. Teresy © GOZDZIK


"Wystawka" - na zielonym szlaku © GOZDZIK

Granica - Parking - Start i Meta
Granica - Parking - Start i Meta © GOZDZIK


Kategoria Kampinoski PN


  • DST 84.50km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:38
  • VAVG 18.24km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bolomowski Park Krajobrazowy - Chyba cz. 1

Piątek, 9 października 2020 · dodano: 13.10.2020 | Komentarze 2

Był niedawno Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich, a dziś będzie Bolimowski Park Krajobrazowy. Jeden od drugiego niewiele oddalony i jeden i drugi blisko mnie znajduje się ,a oba są mi bardzo bliskie. PKWŁ ze względu na swój wzgórkowaty teren, na swoją bliskość Głowna i ładne i ciekawe krajobrazy, Bolimowski przede wszystkim ze względu na historie I WŚ gdzie na linii Rawki od grudnia 1914 do lipca 1915 roku przebiegała linia frontu, ale i samego charakteru miejsca niby płaskiego, a jednak bardzo ciekawego i spokojnego nawet poruszając się asfaltowymi drogami między lokalnymi wioskami.
Pomysł i trasę dzisiejszej wycieczki zaproponował Waldek i wytyczył ją tak abyśmy zwiedzili i poznali puszczę w linii północ -południe. Pomysł ten jak się okazało na koniec wycieczki miał drugie dno. A mianowicie już na samym początku wycieczki w głowie Waldka rodziła się myśl drugiej części zwiedzania Parku przebiegającej w linii wschód-zachód. W ten oto sposób bardzo dokładnie zwiedzimy i poznamy ten utworzony w roku 1986 Park Krajobrazowy. I to zwiedzimy we wszystkich kierunkach będąc w najdalszych punktach parku na wschodzie, zachodzie południu i północy. Taki mamy plan i nadzieję, że uda się to zrobić jeszcze w tym roku, kiedy to las przywdziewa kolorowy płaszcz jesieni.
Nietypowy dzień na wycieczki, bo to pracujący piątek, to i niestety było nas tylko dwóch mogących przemierzać te leśne i wiejskie drogi, dróżki i dukty.
Niesamowity klimat tajemniczości i niedostępności stwarzał dzisiejszego dnia leciutko padający deszczyk, gdzieniegdzie występująca delikatna mgła i oczywiście Rawka, która sama w sobie jest rezerwatem więc wyglądało to wszystko bajecznie.

Trasa: Nieborów – Budy Grabskie – Ruda – Samice – Kamion – Suliszew – Stara Rawa – Nowy Dwór – Raducz – Psary – Dzwonkowice – Doleck – Jeruzal – Patoki – Sewerynów – Budy Grabskie – Joachimów Mogiły – Bolimów – Nieborów.

Foto.
Gdzieś na szalki w Bolimowskim PK
Gdzieś na szalki w Bolimowskim PK © GOZDZIK

Ojjjj bujała się kładeczka bujała
Ojjjj bujała się kładeczka bujała © GOZDZIK

Dzika i tajemnicza Rawka
Dzika i tajemnicza Rawka © GOZDZIK
Kapliczka w środku puszczy
Kapliczka w środku puszczy © GOZDZIK
Niesamowicie bajeczne miejsce
Niesamowicie bajeczne miejsce © GOZDZIK
Stara Rawa - Grodzisko
Stara Rawa - Grodzisko © GOZDZIK
Idę się wprosić na biesiadę do grodziska
Idę się wprosić na biesiadę do grodziska © GOZDZIK
I takie miejsca też są w Bolimowskim PK
I takie miejsca też są w Bolimowskim PK © GOZDZIK
I na koniec Pałac w Nieborowie
I na koniec Pałac w Nieborowie © GOZDZIK




  • DST 64.30km
  • Teren 21.00km
  • Czas 03:39
  • VAVG 17.62km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Podjazdy 273m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Październikowo po PKWŁ

Niedziela, 4 października 2020 · dodano: 05.10.2020 | Komentarze 1

Dziś w końcu po kilkunastu latach nieobecności w moich okolicach miałem zaszczyt gościć na wycieczce rowerowej Waldka. A żeby szczęścia i powodów do radości było jeszcze więcej na dzisiejszej mojej wycieczce pojawiał się Daria i Rafał. Taki skład zwiastował tylko jedno. Będzie miło, będzie fajnie i będzie zabawa do samego końca, nawet jeśli zapowiadany deszcz nas spotka. Jak wiadomo ja i deszcze to nie za dobrzy kumple. Całe szczęście że nie było zimno no i oczywiście towarzystwo wyborowe. To i jechało się fantastycznie. Co prawda do pełni szczęścia jeszcze brakowało mi paru osób, ale cóż praca i inne zobowiązania nie pozwoliły im przyjechać do Głowna. Może gdyby pomysł na dzisiejszy dzień powstał wcześniej, a nie tak w ostatnich kilku dniach to i inaczej ułożyli by sobie plany. Nic nie szkodzi jeszcze będzie wiele okazji na wspólne rowerowanie.
Trasę dzisiejszej wycieczki poprowadziłem moimi ulubionymi fragmentami szlaków biegnących po Wzniesieniach Łódzkich. Na prośbę Darii i Rafała zawitaliśmy w miejsce w którym nie byłem chyba ze 30 lat, gdzie jeszcze więcej, bo latałem tam jako nastolatek. A miejsce bardzo niedalekie i kiedyś bardzo znane z dzikiego kąpieliska. To tak zwana Żwirownia na Wyskokach. Tak jak pisałem nie byłem tu 100 lat, zresztą przez jakiś czas to miejsce było bardzo brudne, zaniedbane, mnóstwo śmieci i wysypywanego gruzu. Dziś widać że miejsce to jest nawet zadbane czyste i dość miłe tylko trochę wody mało. Musze przyjechać tu jeszcze raz samemu i przypomnieć sobie gdzie te wszystkie boczne ścieżki prowadziły.
Dalsza część trasy to podziwianie krajobrazów niestety spowitych niskimi chmurami i ich obserwowanie i zastanawianie się kiedy nas dopadnie deszcz. I dopadł na 2-3 km przed planowanym postojem i odpoczynkiem w pobliskim sklepie. Zmoczył nas trochę ale co najgorsza to nie tylko ten jeden raz. Jednak sam deszcz nas nie załatwił. Nie poddawaliśmy się i dalej realizowaliśmy plan wycieczki. Niestety do deszczu doszła zbliżająca się burza. Zaczęło się dość przyjemnie bo deszcz przestał padać, przestał wiać wiatr, zrobiło się ciepło i sympatycznie. Jednak z oddali nadciągała burza i dawała o sobie znać głuchym dudnieniem. Pierwsze jej objawy zostały zignorowane bo mieliśmy nadzieję że pójdzie bokiem. Jednak niestety grzmoty było słychać co raz bliżej i musieliśmy podjąć decyzję o skróceniu trasy i obraniu kierunki na dom. I to był dobry pomysł bo ostatnie kilka kilometrów to jazda w deszczu. Co prawda nie za dużym ale jednak padało i nas moczyło, a burza została sobie nad wzniesieniami.
A my po przebraniu w suche i ciepłe ciuszki mogliśmy rozpocząć obiadowe grillowanie.
Bardzo Wam dziękuję za przybycie i wspólne spędzenie rowerowej niedzieli.
Do miłego zobaczenia.

Trasa : Głowno – Kalinów – Wyskoki – Bratoszewice – Niesułków – Warszewice – Cesarka – Ługi – Dobieszków – Stare Skoszewy – Głogowiec – Buczek – Grzmiąca – Niesułków Kolonia – Nowostawy Dolne – Szczecin – Głowno

Foto :

Żwirownia na Wyskokach
Żwirownia na Wyskokach © GOZDZIK

Daria i jak widać słoneczko ? - gdzieś na szaku PKWŁ
Daria i jak widać słoneczko ? - gdzieś na szlaku PKWŁ © GOZDZIK

Noooo niestety nie....... ale nadzieja jest
Noooo niestety nie....... ale nadzieja jest © GOZDZIK

Na czarnym szlaku prawie zawsze jest pod górkę
Na czarnym szlaku prawie zawsze jest pod górkę © GOZDZIK

I wesoła ekipa w zwierciadle - gdzieś na szlaku w PKWŁ
I wesoła ekipa w zwierciadle - gdzieś na szlaku w PKWŁ © GOZDZIK

Słychać burzę. Decyzja jest jedna - Do domu.
Słychać burzę. Decyzja jest jedna - Do domu. © GOZDZIK


Kategoria PKWŁ


  • DST 60.60km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:28
  • VAVG 17.48km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 298m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót na szlaki PKWŁ

Niedziela, 13 września 2020 · dodano: 18.09.2020 | Komentarze 0

Już chyba bardzo mi się tęskniło za moim Parkiem Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich. Za tymi wzniesieniami, lasami i widokami.
Ostatni raz na szlakach parku byłem w czerwcu, a tak to gdzieś tylko w pobliży parku się kręciłem.
Nie ma co tu więcej pisać chyba tylko tyle, że było bardzo przyjemnie pokręcić się po tych terenach.
Trasę trochę się zmodyfikuje doda kilka fajnych miejsc i dróg oraz podjazdów i będzie jak znalazł na wizytę moich rowerowych sióstr i braci z Częstochowy, Warszawy i Sochaczewa.

Trasa: Głowno - Bratoszewice - Stryków - Niesułków - Warszewice - Cesarka - Sosnowiec Pieńki - Ługi - Stare Skoszewy - Głogowiec - Buczek - Grzmiąca - Niesułków Kolonia - Kalinów- Głowno.
Foto:

Miłe znajome widoczki
Miłe znajome widoczki © GOZDZIK

W Skoszewach Starych
W Skoszewach Starych © GOZDZIK
Moje Głowno
Moje Głowno © GOZDZIK


Kategoria PKWŁ


  • DST 46.80km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 16.52km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo dzień 4 - Szczebrzeszyn-Zamość

Poniedziałek, 31 sierpnia 2020 · dodano: 15.09.2020 | Komentarze 1

I niestety nadszedł ten dzień.
Z jednej strony to wspaniale że go doczekaliśmy w zdrowiu, szczęściu i cudownych nastrojach, a z drugiej strony to niestety już dziś koniec naszej tegorocznej wycieczki po Wschodnim Szlaku Rowerowym. Ostatnie kilkanaście kilometrów do Zwierzyńca i żegnamy się Green Velo.
Trochę szkoda że pociąg z Zamościa do Lublina mamy dość wcześnie, a właściwie to bardziej chodzi o to, że pociąg z Lublina do Warszawy jest wcześnie. To połączenie wymuszało na nas konieczność dotarcia do Zamościa już na 12.00. Dlatego pomimo niewielu kilometrów to czasu na zwiedzani Szczebrzeszyna, Zwierzyńca i Zamościa zdecydowanie za mało. Z czegoś trzeba było zrezygnować. Trudno sobie wyobrazić abyśmy zrezygnowali z chrząszcza w trzcinach lub chociaż kilkunastu minut na starym mieście w Zamościu. Dlatego w Zwierzyńcu spędziliśmy dosłownie sekundy w porównaniu do tego ile czasu można by tu przeznaczyć na zwiedzanie, oglądanie czy chociaż wizytę na malutkim piwku w znamienitym browarze. Po odbiciu w Zwierzyńcu na Zamość z dużą pomocą przyszedł nam nasz wróg numer jeden ostatnich dni. Czyli wiatr, który codziennie wiał nam w twarz, a od Zwierzyńca w plecki. Ojjjj jak się pięknie jechało, właściwie bez pedałowania na niektórych odcinkach. Taki pomocnik to aż miło. Dzięki temu mogliśmy się jeszcze na trasie zatrzymać na mały odpoczynek, czy na wejście na piękną wieżę widokową w pobliżu wsi Wychoda, czy też na demontaż Andrzeja błotnika który już zaczął zawadzać o rozbujane na boki do szaleństwa tylne koło. Patrzyliśmy tylko z niepokojem jak zaczną kolejne szprychy strzelać. Ale o dziwo udało się. Dojechaliśmy do Zamościa, a nawet dalej. Bo na skutek awarii trakcji pociąg zatrzymał się na pierwszej stacji w Lublinie i mieliśmy kawałek drogi do pokonania na dworzec Główny. A i jeszcze dalej jechaliśmy. Ja i Andrzej, gdy już nasi towarzysze podróży siedzieli wygodnie w domowych fotelach, musieliśmy jeszcze dojechać z Sochaczewa do Piasecznicy, gdzie w domu u Andrzeja miałem samochód.
I tak właśnie z przygodami i dodatkowymi kilometrami zakończyliśmy najważniejsze wydarzenie roku 2020. Oczywiście najważniejsze dla nas, no może za dużo wymagam od kolegów, ale na 100% dla mnie.
Kolejne blisko 300 kilometrów szlaku Green Velo pokonane. Kolejne piękne zakątki naszego kraju odwiedzone. Kolejne miejsca zwiedzone, odwiedzone i zaliczone. Najciekawszy fragment tegorocznej wycieczki to oczywiście Chełm – Szczebrzeszyn. A jak jestem już w Szczebrzeszynie to może ktoś wie lub się domyśla czemu szlak nie idzie przez miasto ? Ja wiem że przez wiele ciekawych miast i miasteczek szlak nie prowadzi, ale tu to przecież aż się prosi aby wjechać szlakiem do miasta, a nie omijać go jakimś dziwnym kanciastym łukiem. To nie jest jakieś wielkie miasto aby się zgubić czy aby jakieś niebezpieczeństwo w ruchu dla samochodów stwarzać. Nie potrafię tego zrozumieć.
Szlak na całej trasie bardzo dobrze oznaczony, nie było właściwie takiego miejsca aby go zgubić czy ciężko się zastanawiać gdzie teraz.
Ekipa. No co tu dużo mówić. Wymarzona na takie wyprawy. Wspaniale się z nimi czuję i bawię, nawet w chwilach, kiedy nie za bardzo się zgadzamy z wyborem miejsca na odpoczynek hihihi.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku dalej w tym samym składzie lub troszkę powiększonym, będziemy kontynuować podróż szlakiem Green Velo. Czy zaczniemy od Zwierzyńca w dół, czy może od Suwałk w górę, czy może jakiś inny wariant tego nie wie nikt. No może poza głównym planistom tych wypraw czyli Waldkiem. My z wielką ciekawością czekamy na pierwsze zarysy i plany pt. GREEN VELO 2021.
A tym czasem dziękuję wam za ten czas.

Tras: Szlakiem Green Velo – Szczebrzeszyn-Zwierzyniec, a potem Jarugi – Kosobudy – Wychody – Mokre – Zamość, a na koniec Sochaczew – Piasecznica
Foto

Nasza kwatera o poranku
Nasza kwatera o poranku © GOZDZIK foto Waldek

Wesoła ekipa w Szczebrzeszynie
Wesoła ekipa w Szczebrzeszynie © GOZDZIK foto Waldek

W Zwierzyńcu
W Zwierzyńcu © GOZDZIK

W Zwierzyńcu
W Zwierzyńcu © GOZDZIK foto Waldek

Browar w Zwierzyńcu
Browar w Zwierzyńcu © GOZDZIK

Droga do Zamościa nie cała była usłana różami - Roztoczański Park Narodowy
Droga do Zamościa nie cała była usłana różami - Roztoczański Park Narodowy © GOZDZIK

Wieża widokowa foto Waldek
Wieża widokowa foto Waldek © GOZDZIK

I takie z niej widoczki
I takie z niej widoczki © GOZDZIK

A z drugiej strony takie foto Waldek
A z drugiej strony takie foto Waldek © GOZDZIK

I ostatni rzut oka na piękne widoki
I ostatni rzut oka na piękne widoki © GOZDZIK

Już jesteśmy w Zamościu
Już jesteśmy w Zamościu © GOZDZIK

W Zamościu
W Zamościu © GOZDZIK




  • DST 96.14km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:15
  • VAVG 15.38km/h
  • VMAX 49.30km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 376m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo dzień 3 - Chełm - Szczebrzeszyn

Niedziela, 30 sierpnia 2020 · dodano: 14.09.2020 | Komentarze 0

Trzeci dzień mojej trzeciej wyprawy szlakiem Green Velo miał być najtrudniejszy w tegorocznym podróżowaniu. Nie dość że dystans na dziś to prawie 100 km jazdy, to jeszcze kilkanaście kilometrów jazdy w terenie ( tak do końca to nie wiemy jaka nawierzchnia) i na dodatek najcieplejszy dzień tego weekendu. Nie wspominam już o tym że nadal wiatr w oczy cały czas nam wieje. I na trasie nie zabrakło też kilkunastu dobrych podjazdów. Wszystko to razem, rano o 8, malowało nam dość groźnie wyglądający dzień. Ale z drugiej strony jakże ciekawy.
To co ruszamy w drogę.
Ósma rano, a słonko faktycznie daje mocno. Jest już bardzo ciepło. A będzie jeszcze cieplej. Akurat dla mnie to nie jest zbyt duże zmartwienie. Lubię jak jest ciepło, nawet bardzo ciepło. Ale dziś chyba będzie mega ciepło. Ale to później na razie jedziemy sobie tak jak prowadzi szlak, a prowadzi tak, że co jakiś czas ukazuje się nam niesamowity widok na Chełm. Dokładnie to na wzgórze i Bazylikę. Zaczynamy bardzo żałować tego że nie zdążyliśmy wczoraj wejść na dzwonnicę przy Bazylice. Widok z niej pewnie jest niesamowity. Musimy tu jeszcze kiedyś wrócić i dokończyć zwiedzanie miasta.
Super się jedzie.
Lubię trasy, szlaki które często zmieniają kierunki jazdy, które mają dużo zakrętów, skrętów i zwrotów. Prowadzą przez wsie, miasteczka, łąki, pola i lasy. Nie są takie monotonne i nudne. I właśnie taka dzisiejsza droga jest i już mogę napisać że była do końca. Taka właśnie ciekawa z różną nawierzchnią, z tymi podjazdami i zjazdami i niesamowitymi widokami.
Ale żeby nie było tak sielsko i anielsko to niestety podczas dzisiejszej jazdy dość mocno zostało nadwyrężone Andrzeja koło. Dwa strzały takie jak wczoraj nie zwiastowały nic dobrego. Najpierw jedna szprycha poszła się je……… znaczy pękła, a potem druga. Z niepokojem nasłuchiwaliśmy kolejnych strzałów. Niestety oznaczałyby one koniec wycieczki i poszukiwanie najbliższego pociągu lub innego transportu do Zamościa, bo raczej w niedziele nikt by nam nie naprawił roweru.
Jedziemy i nasłuchujemy, a w podświadomości modlimy się, aby tego co nasłuchujemy nie usłyszeć.
W Krasnymstawie zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę. Najpierw na ochłodzenie się na rynku w oparach kurtyny wodnej, a potem na pyszne jedzonko.
Na kwaterę w komplecie docieramy około 18.00.
Na pierwszy rzut oka jest rewelacyjna, co potwierdził drugi rzut oka czyli wejście do pokoju. Naprawdę superowe miejsce z klimatem, z dobrym jedzeniem (duże i smaczne porcje) z przyjemnością siedzieliśmy sobie na ławeczce do późna. Z czystym sercem mogę polecić kwaterę pod nazwą Muzeum Skarbów Ziemi i Morza w Szczebrzeszynie lub jak kto woli Restauracja Klemens.
Dziś to już nasza ostatnia miejscówka na trasie tegorocznej wyprawy szlakiem Green Velo. Mnie zawsze takie chwile wprawiają w zadumę i zasmucenie.
Czy za rok uda się przyjechać aby kontynuować podróż, czy zdrowie pozwoli, czy sytuacja w domu w pracy nie stanie na przeszkodzie. No i oczywiście szkoda ze to już koniec, że jutro ostatnie kilkanaście kilometrów wspólnej jazdy, a potem rozjedziemy się każdy w swoim kierunku. Idę więc wcześniej do pokoju aby smutasy udusić poduchą, tak aby nikt nie widział.
Kolejny dzień pełen wrażeń, wspomnień, śmiechów i wspaniałych krajobrazów minął.
Jutro ostatni dzień wycieczki.

Trasa: Szlakiem Green Velo Chełm - Szczebrzeszyn

Foto:

W oddali widać Bazylikę i dzwonnicę w m. Chełm foto Waldek
W oddali widać Bazylikę i dzwonnicę w m. Chełm foto Waldek © GOZDZIK

Na szlaku Grenn Velo foto Waldek
Na szlaku Green Velo foto Waldek © GOZDZIK

Cudowne widoki z trasy
Cudowne widoki z trasy © GOZDZIK foto Waldek

Dziś jazda w cieniu była zbawieniem gdzieś na szlaku GV foto Waldek
Dziś jazda w cieniu była zbawieniem gdzieś na szlaku GV foto Waldek © GOZDZIK


W dole po prawiej Krasnystaw
W dole po prawej Krasnystaw © GOZDZIK

Krasnystaw i zbawienna kurtyna wodna
Krasnystaw i zbawienna kurtyna wodna © GOZDZIK
Krasnystaw - żegnamy się z tym miasteczkiem
Krasnystaw - żegnamy się z tym miasteczkiem © GOZDZIK

Bardzo zasłużony odpoczynek w cieniu drzew. Goździk dobranoc hihihi foto Waldek
Bardzo zasłużony odpoczynek w cieniu drzew. Goździk dobranoc hihihi foto Waldek © GOZDZIK

Gdzies na szalku foto Waldek
Gdzieś na szlaku foto Waldek © GOZDZIK

Drogi i widoki to dziś dominowało
Drogi i widoki to dziś dominowało © GOZDZIK

Podjazdy i widoki. Jedno męczyło, drugi cieszyło
Podjazdy i widoki. Jedno męczyło, drugi cieszyło © GOZDZIK foto Waldek
Widok na Zbiornik Nielisz
Widok na Zbiornik Nielisz © GOZDZIK

Nasza kwatera w wieczorowej szacie.
Nasza kwatera w wieczorowej szacie. © GOZDZIK foto Waldek




  • DST 82.90km
  • Czas 04:54
  • VAVG 16.92km/h
  • VMAX 40.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo dzień 2 - Włodawa - Chełm

Sobota, 29 sierpnia 2020 · dodano: 09.09.2020 | Komentarze 0

Dzionek wita nas pięknym słoneczkiem.
Rozpoczynamy dzisiejszą podróż na „głodniaka”.
Tak jak pisałem wcześniej na kwadrze nie było możliwości wykupienie śniadania. Nie wnikam dlaczego co i jak. Jak zarezerwowaliśmy kwaterę przed pandemią to taka opcja była , teraz nie. I koniec tematu.
Jednak nie szukamy panicznie pierwszego lepszego sklepu z suchą bułką i kabanosem z folii. Wieczorem przeglądając trasę na dzisiejszy dzień znajdujemy miejscowość o bardzo miłej nazwie Okuninka, a właściwie to znajdujemy jezioro Białe. A przy jego północnym brzegu znajdujące się tam centrum handlowo-usługowe z licznymi punktami gastronomicznymi, kioskami spożywczymi, sklepami itp. Nas najbardziej interesują punkty gastronomiczne serwujące śniadania.
I taki punkt znajdujemy.
I to w ostatniej chwili bo Andrzej już z głodu zaczynał nam wyć. Nam zresztą też już kiszki marsza grały, a echo tej symfonii niosło jezioro które najpierw postanowiliśmy objechać dookoła.
Brzuszki zaspokojone, kubki smakowe zadowolone bo śniadanko pyszne było więc ruszamy na mała sesję zdjęciową nad samą tafle jeziora. Całkiem miłe miejsce. To znaczy chodzi mi o jezioro, bo wokół niego same pola namiotowe, campingowe, ośrodki wypoczynkowe, karuzele, budy z kiczem, pamiątkami itp …. No takie całkowicie komercyjne miejsce. Dobrze, że byliśmy tam na śniadaniu, a nie na kolacji bo chyba jest tam tak jak w mazurskich popularnych miejscowościach. Głośno, gwarno muzyka z koników bujanych, wesołego miasteczka z cudownej jakości płyt CD leżących prawie na chodniku.
Uffff czym prędzej się stąd zbieramy na nasz wspaniały szlak, który biegnie przez Sobiborski Park Krajobrazowy. Wspaniała asfaltowa droga wśród lasu doprowadza nas do Miejsca Pamięci Narodowej. Do miejsca w którym mieścił się obóz koncentracyjny w Sobiborze. Niestety sam budynek muzeum jest zamknięty, ale można wejść na tern gdzie mieścił się obóz, na rampę kolejową pamiętającą te straszne i okrutne dni.
Takie miejsca robią na mnie ogromne wrażenie. Nie mogę sobie nawet wyobrazić tego ogromu tragedii, okrucieństwa, bestialstwa, ludzkiej krzywdy i niemocy. Spacerujemy po miejscach wyznaczonych, czytamy tablice informujące o wszystkim co jest związane z tym miejscem. O początkach, o działalności, o ofiarach, o ludziach tu umierających o wszystkim.
Cisza wokół.
Słychać tylko szum drzew, które pewnie każdemu odwiedzającemu opowiadają co tu się działo.
Słuchamy.
Potem w ciszy i spokoju ruszamy w dalszą drogę.
Przez chwile nikt z nas nic nie mówi.
Po prostu jedziemy.
Podziwiamy przyrodę.
Droga jest naprawdę bardzo przyjemna, spokojna i bardzo łatwa. Dziś jest cały taki dzień. Łatwy lekki i przyjemny. Niewiele kilometrów i sam asfalt.
I tu mamy słowo klucz – jest.
Należy je zastąpić – miał być, był.
Bo nagle naszą sielską wycieczkę przerwał trzask, strzał coś w tym stylu.
Co jest grane ?????
Rozglądamy się dookoła nic nie widać.
I nagle wzrok ostatnich w peletonie pada na tylne koło Andrzeja.
Totalna ósemka, albo szesnastka. U Andrzeja pękła szprycha w tylnym kole. Koło jest tak krzywe, że jak się patrzy na nie to można dostać choroby morskiej. A jutro jest ciężki dzień z długim dystansem i jest sporo kilometrów terenu.
Co robić ?????
Szukamy w necie informacji czy w Chełmie jest jakiś serwis czynny w sobotę chociaż do 15.00 Bo do 14 nie mamy szans dojechać.
Dzwonimy do jednego z nich.
Tak spoko jak zdążymy do 15.00 to naprawią.
Do przejechania prawie 50 km w około 3 godziny i wiatr jest po ciemnej stronie mocy.
Ale cóż próbujemy.
Nici ze zwiedzania, spokojnej jazdy, miłych odpoczynków na łonie przyrody, włażenia na wieże widokowe itp. Pełna moc na Chełm.
W serwisie jesteśmy o 14.30.
Nie będę ukrywał, że jestem zmęczony, ale z drugiej strony jesteśmy na miejscu jakiś 2-3 godziny wcześniej. Mamy mnóstwo czasu na zakwaterowanie, przebranie i wałęsanie się po mieście. (Niestety jak się okaże ten nadmiar czasu nas trochę rozleniwił i zgubił.)
I to właśnie robimy.
Niestety nie udało nam się wejść do Podziemi Kredowych bo do 16.00.
Nie udało nam się również zdążyć wejść na dzwonnicę, bo po porażce z podziemiami poszliśmy na obiad do restauracji „Gęsie Sprawki” i tu się trochę zeszło, a dzwonnica do 18.00.
Ale i tak spędziliśmy wspaniałe popołudnie wałęsając się po rynku i wieczór na kwaterze.

Trasa : Szlakiem Green Velo Włodawa – Chełm

Foto.
Mały przystanek tuż za Włodawą foto Waldek
Mały przystanek tuż za Włodawą foto Waldek © GOZDZIK
Na śniadanku
Na śniadanku © GOZDZIK
Jezioro Białe - foto Waldek
Jezioro Białe - foto Waldek © GOZDZIK
Sobibór
Sobibór © GOZDZIK
Miejsce Pamięci - Sobibór
Miejsce Pamięci - Sobibór © GOZDZIK
Miejsce Pamięci Sobibór
Miejsce Pamięci Sobibór © GOZDZIK Foto Waldek
Na szalku Green Velo
Na szlaku Green Velo © GOZDZIK Foto Waldek

Restauracja Gęsie Sprawki - polecamy Foto Waldek
Restauracja Gęsie Sprawki - polecamy Foto Waldek © GOZDZIK
Chełm tu właśnie jesteśmy
Chełm tu właśnie jesteśmy © GOZDZIK
Chełm - widok na dzwonnicę i Kopiec Niepodległości z Krzyżem Jubileuszowym Foto Waldek
Chełm - widok na dzwonnicę i Kopiec Niepodległości z Krzyżem Jubileuszowym Foto Waldek © GOZDZIK
Widok na miasto ze wzgórza
Widok na miasto ze wzgórza © GOZDZIK
Chełm - Rynek
Chełm - Rynek © GOZDZIK
Widok na rynek
Widok na rynek © GOZDZIK




  • DST 79.12km
  • Teren 1.00km
  • Czas 04:48
  • VAVG 16.48km/h
  • VMAX 29.90km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 130m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Green Velo dzień 1 - Terespol - Włodawa

Piątek, 28 sierpnia 2020 · dodano: 08.09.2020 | Komentarze 1

Dziś rozpoczyna się już moja trzecia wyprawa po wschodniej ścianie naszego pięknego kraju.
Trzecia wyprawa niesamowitym szlakiem Green Velo.
Trzecia wyprawa z sakwami na rowerze.
Trzecia tego typu wyprawa.
A przed pierwszą w 2018 roku nie wyobrażałem sobie jak to jest podróżować w ten sposób.
Dziś nie wyobrażam sobie lepszej, ciekawszej i przyjemniejszej formy podróżowania i poznawania naszej Ojczyzny.
Tu wiem, że od razu odezwie się grupa osób która tak samo podróżuje będąc z dnia na dzień gdzie indziej, tylko że noclegi pod namiotem i gwiaździstym niebem gdzieś nie wiadomo gdzie. I mają racje bez dwóch zdań. To jest przygoda. Jeździłem pod namiot nie raz nie dwa. Na obozy i na dziko indywidualnie lub z przyjaciółmi. Ale to było 30-35 lat temu. Dziś po prostu wolę wygodę, bezpieczeństwo i spokojna głowę o dach nad głową z bieżącą woda oraz czystą i suchą pościelą.
Mój przyjaciel Waldek mówi że to starość …… ja mówię dojrzałość hihihihi.
Ale wracajmy do meritum. Czyli szlaku Green Velo.
W tym roku jest to wyjątkowa wyprawa.
Po pierwsze odbywa się w ostatni weekend sierpnia, czyli ostatni weekend wakacji i ostatni weekend mojego urlopu. A po drugie po powrocie z wyprawy nie musimy się żegnać z naszym serdecznym przyjacielem i kolegą Waldkiem słowami:
- no to do następnego roku.
Bo wiadomo On już zostaje i możemy się skrzyknąć na kolejną wycieczkę kiedy tylko mamy ochotę, czas i możliwości.
Ale już już wracam na szlak.
Ja swoją wyprawę rozpocząłem już o 5.15, kiedy to wyjechałem z domu do domu Andrzeja w Piasecznicy gdzie zostawiłem samochód. Drugi etap to podróż pociągiem do Warszawy Zachodniej, trzeci etap podróży to pociąg na trasie Warszawa – Terespol. I o godzinie 11.14 rozpoczynamy czwartą właściwą cześć dzisiejszego dnia, weekendu, miesiąca, a nawet roku.
Tu muszę powiedzieć, że fajne jest uczucie bycia w tym samym miejscu co rok temu tylko wówczas się żegnało, a dziś się wita ze szlakiem.
Szukamy właściwego oznaczenia i kierunku i ruszamy na południe.
Pogoda niestety nie rozpieszcza. Przynajmniej mnie. Jest pochmurny, wilgotny i chłodny dzień. Całkowicie nie mój klimacik, ale jest ze mną wesoła i wspaniała ekipa, która całkowicie pozwala zniwelować tą drobną niedogodność.
A właśnie. Nie przedstawiłem jeszcze składu naszej wesołej rowerowej paczki. A w tą podróż ruszyli : Lena, Grzegorz, Waldek, Andrzej i Goździk.
Pierwsza dłuższa przerwa wypada w miejscowości Kodeń. Tu zatrzymujemy się przy zabytkowej bramie unickiej (dzwonnica parawanowa) a następnie na wylocie z miejscowości w zajeździe na obiadek. Zresztą bardzo dobry obiadek, który z czystym serce mogę polecić. Dalsza podróż to już tylko krótsze lub ciut dłuższe przystanki, a to tuż przy Bugu i naszej garncy z sąsiadami, a to przy wieżach widokowych. Zbaczając troszkę ze szlaku wstąpiliśmy, a raczej chcieliśmy wstąpić na teren Klasztoru Św. Onufrego w Jabłecznej, ale niestety tablica informacyjna tuż przy wejściu poinformowała nas o nieodpowiednim stroju (krótkie spodenki) i woleliśmy nie narażać się na gniew i zaburzenie spokoju mnichów.
Ruszamy dalej.
Włodawa i nasza pierwsza kwatera już niedaleko.
Nawet słoneczko zaczęło nas rozpieszczać.
Prawie prosta droga i łatwy szlak doprowadził nas do celu tuż przed 18.00.
Szybki prysznic i ruszamy na poszukiwanie jakiegoś miłego i klimatycznego miejsca na posiłek. Znajdujemy takie i po pierwszym takim sobie ogólnym wrażeniu zamawiamy żeberko na desce. Ojjjjjjj porcja mówię wam znamienita.
Znamienita i pyszna. Naprawdę dobrze zrobione żeberko, a właściwie organy żeberkowe.
To dobrze bo tak pyszna strawa zacierała bardzo słabe wrażenie naszej dzisiejszej kwatery. Bardzo malutkie wręcz klaustrofobiczne pokoiki, jedyne okno na wysokości chyba 5 metrów w suficie i w naszym pokoju nieotwierane.
Staramy się zasnąć.
Masakra. Było duszno … bardzo duszno…. A nad ranem …. No cóż ratunkiem było otworzenie drzwi na korytarz.
Ponownie szybki prysznic, szybkie pakowanie i ruszamy w poszukiwaniu miejsca gdzie można byłoby zjeść śniadanie. Niestety dzisiejsza kwatera nie zapewniała nam tego luksusu.
Dzień drugi rozpoczęty.

Trasa: Szlakiem Green Velo z Terespola do Włodawy.

Foto:

Na stacji PKP w Terespolu od lewej Goździk, Andrzej,Lena,Grzegorz, Waldek robi foto
Na stacji PKP w Terespolu od lewej Goździk, Andrzej,Lena,Grzegorz, Waldek robi foto © GOZDZIK
A granica tuż tuż - na szlaku Green Velo foto Waldek
A granica tuż tuż - na szlaku Green Velo foto Waldek © GOZDZIK

Zabytkowa dzwonnica w m. Kodeń
Zabytkowa dzwonnica w m. Kodeń © GOZDZIK

Kostomłoty
Kostomłoty © GOZDZIK

Jabłeczna - Cerkiew Św. Onufrego
Jabłeczna - Cerkiew Św. Onufrego © GOZDZIK
Jedna z wież widokowych przy szlaku foto Waldek
Jedna z wież widokowych przy szlaku foto Waldek © GOZDZIK
Widok z wieży
Widok z wieży © GOZDZIK
Kosciół w m. Hanna
Kościół w m. Hanna © GOZDZIK
Na szlaku GV w m. Słowatycze
Na szlaku GV w m. Sławatycze © GOZDZIK




  • DST 94.80km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:21
  • VAVG 14.93km/h
  • VMAX 30.80km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt Góralek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzika Rzeka - Czy to możliwe ?

Sobota, 22 sierpnia 2020 · dodano: 25.08.2020 | Komentarze 1

Na tą wycieczkę szykowałem się już rok temu.
Niestety w zeszłym roku nie mogłem w niej uczestniczyć ze względów rodzinnych, ale Grzegorz który był głównym pomysłodawcą, planistą i organizatorem wycieczki obiecał mi wówczas, że zostanie ona powtórzona właśnie w tym roku. Powtórzona, udoskonalona i rozbudowana o nowe odcinki i ciekawe miejsca. I jak obiecał tak też zrobił.
Na starcie stawiła się prawie cała nasza grupa plus kandydat do dołączenia do grupy. Mocny kandydat i właściwie można powiedzieć, że już jedną nogą w grupie. Bo chłopak ostatnio pokazał, że ma charakter w nogach i nie straszne mu są pokonywane kilometry. Mówię tu oczywiście o młodym Andrzeju, który to niedawno realizował jedno ze swoich wyzwań.
Dziś pomimo tego, że musiał wstać po godzinie 5, to nie zrezygnował z wyjazdu do Warszawy.
Do Warszawy tak … Dokładnie tu zaczyna się wycieczka pod tytułem Dzika Rzeka.
Pewnie zastanawiacie się jak to możliwe ?
Prawie centrum Polski, Stolica, Królowa Rzek Polskich, gdzie tu jej dzikość.
Ja też …..............
Ale zastanowienie było do chwili kiedy, Grzegorz tylko sobie znanymi ścieżkami, dróżkami, duktami, polami, dziwnymi wiaduktami, przejazdami, podjazdami polazł nam mnóstwo dzikich wspaniałych i malowniczych miejsc nad Wisłą i w najbliższej jej okolicy. Niektóre naprawdę zachwycały swoim krajobrazem, taką właśnie dzikością, taką nieuregulowaną linią przyrody i brakiem znamion cywilizacji.
Nie jestem wstanie, a może bardziej nie chce tego pisać bo zapisałbym całą stronę, aby dokładnie powiedzieć gdzie jak jechaliśmy, gdzie skręcaliśmy itp.. Powiem tylko że z dworca Warszawa Wschodnia ruszyliśmy w kierunku Góry Kalwarii lewą stroną rzeki, a wracaliśmy prawą stroną z przeprawą promową na wysokości Plaży Na Zawadach. Oj zapomniałbym o najważniejszej i najbardziej oczekiwanej atrakcji, a biorąc pod uwagę panujący upał najbardziej pożądaną atrakcję dzisiejszego dnia . Chodzi oczywiści o pieszą przeprawę i orzeźwiającą kąpiel w rzece Świder tuż przy jej ujściu do Wisły. To było naprawdę bardzo miłe. Postawiło nas na nogi i dało dużo energii na pozostały odcinek trasy. A była nam ta energia bardzo potrzebna bo zanosiło się na burzę i duża ulewę, a do mety jeszcze sporo kilometrów. I w zasadzie to nam się udało, bo gdybyśmy nie spędzili chwili w jednym z barów na posiłek to byśmy zdążyli na dworzec przed deszczem, a tak to ostatnie 5 km jechaliśmy w deszczu. Jednak wcale się nim nie przejmowaliśmy. Zmył on trochę kurzu z rowerów i naszych ubrań, oraz fajnie i przyjemnie nas schłodził.
Co tu więcej pisać?
Może tylko jeszcze to, że dotychczas moje wizyty w Warszawie były związane wyłącznie z obowiązkami służbowymi typu szkolenia. Teraz już w jednym roku jestem tu dwa razy i jeżdżę po stolicy rowerem dla przyjemności. Niedawno podczas wycieczki organizowanej i rozplanowanej przez Mateusza poznawałem jazdę po miejskiej dżungli, dziś Grzegorz zabrał nas w zupełnie inne klimaty. Obie wycieczki superowe, obie inne i obie ciekawe. Również dla młodego Andrzeja była to nowa rowerowa przygoda. Chłopak ze względu na swój rower (cienkie koła) unikał terenu jak ognia. A tu teraz blisko połowa to jazda terenowa. Dał radę. Nie marudził i dzielnie pokonywał każdy kilometr trudów terenowej jazdy.
Grzegorz, Lena bardzo dziękuję za tą wycieczkę. Z przyjemnością wybiorę się na Dziką Rzekę jeszcze raz. Może na przyszły rok jesienią, kiedy do tych dzikich krajobrazów przyjdzie jeszcze Pani Jesień ze swoją kolorową szatą.
Było SUPER.

Trasa: Warszawa - Gassy - Góra Kalwaria - Otwock Wielki - Warszawa
Foto : Ale i tak nie oddadzą tego jak było wspaniale.

To chyba obowiązkowe zdjęcie z Warszawy. Widok z Mostu Siekierkowskiego
To chyba obowiązkowe zdjęcie z Warszawy. Widok z Mostu Siekierkowskiego © GOZDZIK
Wesoła ekipa od lewej Waldek, Goździk, Andrzej,Grzegorz, Młody Andrzej, Lena
Wesoła ekipa od lewej Waldek, Goździk, Andrzej,Grzegorz, Młody Andrzej, Lena - foto Waldek © GOZDZIK

Gdzieś na trasie ale jeszcze w Warszawie foto Waldek
Gdzieś na trasie ale jeszcze w Warszawie foto Waldek © GOZDZIK

© GOZDZIK
A oto i Dzika Rzeka
A oto i Dzika Rzeka © GOZDZIK - foto Waldek
O i tu też Ona
O i tu też Ona © GOZDZIK
Gdzieś na trasie - foto Waldek
Gdzieś na trasie - foto Waldek © GOZDZIK
Przeprawa przez rzekę Świder
Przeprawa przez rzekę Świder © GOZDZIK
Czekamy na prom - foto Waldek
Czekamy na prom - foto Waldek © GOZDZIK
I płyniemy po Dzikiej Rzece.
I płyniemy po Dzikiej Rzece. © GOZDZIK
Gdzieś na trasie żegnamy się z Dziką Rzeką
Gdzieś na trasie żegnamy się z Dziką Rzeką © GOZDZIK
A to jest Warszawa tuż przy Dzikiej Rzece
A to jest Warszawa tuż przy Dzikiej Rzece © GOZDZIK





  • DST 128.30km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:23
  • VAVG 20.10km/h
  • VMAX 47.80km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 343m
  • Sprzęt VAMP-irek
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Ciechanowa

Czwartek, 20 sierpnia 2020 · dodano: 24.08.2020 | Komentarze 2

Ta wycieczka miała być tą pierwszą w pełnym składzie naszej małej nieformalnej ale bardzo wesołej grupy. Ale niestety jak to w życie bywa nie zawsze dany termin każdemu pasuje, lub też bieżące wydarzenia i zobowiązania, które wyskoczyły nagle pozwalają na udział w danym wydarzeniu.
Tak też było i tym razem. Na rynku w Zakroczymiu nie mogli pojawić się Lena i Mateusz.
Trudno niech żałują.
W takim troszkę okrojonym składzie Waldek, Andrzej, Grzegorz i ja ruszamy w kierunku twierdzy Modlin. Tak między murami twierdzy, a rzekami Wisły i Narew docieramy do Nowego Dworu Mazowieckiego. Pierwszy przystanek to Pomiechówek. Mały odpoczynek, śniadanko i ruszamy dalej w trasę. W trasę która ułożył i w całości wytyczył Waldek. Dlatego każdy kilometr dzisiejszej wycieczki był dla nas bardzo ciekawy. Szczególnie ciekawe były odcinki specjalne. Odcinki te biegły po drogach szutrowych, polnych i niekiedy dość mocno piaszczystych. Na tych odcinkach nasz dyrektor sportowy trasy Waldek jakimś dziwnym trafem zawsze jechał lub pchał rower dużo przed nami.
Mmmmm ciekawe dlaczego ?????
Ale nie, muszę tu napisać szczerą prawdę i pochwalić naszego kolegę. Oczywiście byliśmy trochę źli na te odcinki szczególnie tam gdzie trzeba było pchać rowery, ale one były naprawdę bardzo urocze, ciekawe i po prostu ładne, a przed wszystkim spokojne. Generalnie drogo do Ciechanowa była wspaniała, zróżnicowana, ciekawa i kolorowa. Niestety pokonanie około 15 km po takim terenie przełożyło się na czas. A dokładnie na uciekający nam czas, a tu przed nami zwiedzanie Zamku w Ciechanowie, jakiś obiadek, może jeszcze jakieś szwendanie się po mieście. Więc jak tylko udawało się wskoczyć na asfalt to staraliśmy się nadrabiać skradziony przez odcinki specjalne czas.
Nie do końca udała się nam ta sztuka. Czasu było tyle aby zwiedzić zamek, a dokładnie wystawę oraz wejść na obie baszty. Na szwendanie brakło czasu, a obiadek zjemy po drodze. Mamy mniej kilometrów do przejechania i wygląda na to że wiaterek będziemy mieli w plecy. Czyli może uda się coś odzyskać. Pod warunkiem że nie będzie odcinków specjalnych.
Hurrrrraaaaaa nie było.
Był za to wiaterek w plecki i mogliśmy sobie spokojnie wylądować w jakimś miłym lokalu na obiadku. Zbytniego wyboru nie było. Bo jedynym większym miasteczkiem w drodze powrotnej było Nowe Miasto. I tu założyliśmy naszą bazę posiłkową. Było dużo i smacznie.
Ruszamy dalej. To już ostatni odcinek naszej dzisiejszej wycieczki. Wycieczki która była bardzo ciekawa, przyjemna i właśnie taka jaką bym chciał aby była każda wycieczka.
Fajnie było odwiedzić miasto do którego w 2006 roku ja wytyczyłem trasę. Zobaczyć jak się zmienił zamek i czy w ogóle się zmienił (zmieni i to na lepsze).
Wycieczka bardzo udana.
Trasa : Zakroczym, Nowy Dwór Mazowiecki, Pomiechówek, Goławice, Zaborze, Cieksyn, Rostoki, Nowe Miasto, Modzele-Bartłomieje, Soboklęszcz, Sońsk, Ciechanów, Niechodzin, Kownaty-Borowe, Ojrzeń, Karolinowo, Nowe Miasto, Grabie, Joniec, Stara Wrona, Zaręby, Zakroczym.

Foto:
Wesoła ekipa na śniadanku - foto Waldek
Wesoła ekipa na śniadanku - foto Waldek © GOZDZIK
Wspaniałe odcinki specjalne - foto Waldek
Wspaniałe odcinki specjalne - foto Waldek © GOZDZIK
Przerwa w cieniu dla ochłody
Przerwa w cieniu dla ochłody © GOZDZIK
Na zamku w Ciechanowie
Na zamku w Ciechanowie - foto Waldek © GOZDZIK
Jakie czasy takie przyłbice
Jakie czasy takie przyłbice © GOZDZIK
Widok z zamkowej baszty
Widok z zamkowej baszty © GOZDZIK
Zakroczym i pomnik latarnia od lewej Andrzej, Grzegorz, Waldek
Zakroczym i pomnik latarnia od lewej Andrzej, Grzegorz, Waldek © GOZDZIK