Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Gozdzik z miasteczka Głowno. Mam przejechane 21440.23 kilometrów w tym 5017.87 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.09 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Gozdzik.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 92.50km
  • Teren 22.00km
  • Czas 04:42
  • VAVG 19.68km/h
  • VMAX 55.60km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt BASIC
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Golubia-Dobrzynia dzień 1

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 31.08.2012 | Komentarze 1

Powodzenie udanej wyprawy, wycieczki, wypadu rowerowego zawdzięczamy: doborowemu towarzystwu, dobrej kwaterze, pogodzie i terenom jakie chcemy, pragniemy odwiedzić, zobaczyć, zdobyć. I dlatego z pewna dozą chwalipięctwa ogłaszam, że miałem super świetną wyprawę ( nooo może taką mini wyprawę, bo tylko 2 dni) w okolice Golubia-Dobrzynia.
Jeszcze przed przylotem Waldka do Polski na urlop postanowiliśmy wspólnie, tak jak to miało miejsce 6-7 lat temu wyskoczyć na dzień może uda mi się na dwa dni na rowerki, gdzieś gdzie są zamki i piękne okolice.
Wybór padł na okolice Golubia-Dobrzynia, Brodnicy, Wąbrzeźna.
Udało mi się namówić jeszcze jednego mojego serdecznego koleżkę Marcina na ten wyjazd i w trójkę w piątkowe sierpniowe popołudnie ruszyliśmy samochodem do miejscowości Sokołowo (5 km od G-D), gdzie czekał na nas cały domek do własnej dyspozycji (REWELACYJNA miejscówka). Wieczorem „omówiliśmy” hi hi hi plany na następny dzień i poszliśmy spać.

Sokołowo - okolice naszej kwatery © GOZDZIK


Sobota rano, kurcze bardzo rano, bo niektórzy nie potrafią spać trochę dłużej niż jak w normalny dzień pracy, tak wiec zbudziliśmy się chyba przed 7 rano, ale w znakomitych nastrojach, nawet głowa nie bolała od tej wiedzy wieczornej.
Śniadanko i w drogę. Uwielbiam to podekscytowanie przed jazdą po terenach gdzie jeszcze nigdy nie byłem, przed zwiedzaniem, przed tym wszystkim, co jest nieznanym. Macie tak ??
Pierwsze kilometry dla moich przyjaciół były dość ciężkie (Waldek nie jeździł na rowerze od 5 lat, a Marcin jest na nim sporadycznie – to ważna informacja w kontekście przejechanego dystans) i upłynęły pod znakiem szukania stacji CPN, aby dopompować koła i zastanawiania się, co my tu kurcze z tym Goździkiem robimy?.
Jednak w miarę umykających kilometrów i ukazujących się krajobrazów zadowolenie z pedałowania rosło.
Pierwszy tego dnia zdobyty zamek, a raczej ruiny zamku to miejscowość Radziki Duże.

Radziki Duże - ruiny zamku krzyżackiego z XIV w. © GOZDZIK


Radziki Duże © GOZDZIK


Chwila odpoczynku i ruszyliśmy dalej do Brodnicy, która była naszym głównym celem tego dnia.
Myślę, że w tym miejscu Marcinek chciałby bardzo serdecznie pozdrowić zjazd z jednej z naprawdę stromych i długich górek, na której, tak dobrze za połowa jej wiatr zwiał mu z głowy czapeczkę i niestety musiał się zatrzymać i wrócić po nią. Ten zaskakujący manewr nie pozwolił mu na podjechanie siłą rozpędu pod następna górkę, a my zastanwialiśmy się na jej szczycie czy wszystko z naszym przyjacielem jest oki, czy czasami zbyt szybko nie zjechał i nie uległ wypadkowi. Marcinku pozdrawiamy ten zjazd.
Kolejna przygoda dopadła tym razem Waldka w miejscowości Osiek – kicha i strach przed tym, że urwał się wentyl, a nowej opony zapomnieliśmy zabrać. Całe szczęście, że to tylko niegroźna dziurka. Przymusowy postój, szybki serwis i w drogę na zamek.
Dotarliśmy.

Brodnica - ruiny zamku krzyżackiego z zachowaną wieża z XIV w © GOZDZIK


Brodnica © GOZDZIK


Ojjjjj lubię takie obiekty, co to maja zachowaną wieże, na którą dodatkowo można wejść po niezliczonej ilości drewnianych w koło biegnących schodów i zobaczyć to.

Brodnica - widok z wieży © GOZDZIK


W Brodnicy na rynku zatrzymaliśmy się na dłużej.

Brodnica - Rynek © GOZDZIK


Brodnica - rynek © GOZDZIK


Nasze rumaki były zmęczone, bo przecież nie my.
Po ugaszeniu pragnienia, napełnieniu strawą brzuszków oraz nasyceniu wzroku widokiem pięknymi białogłowych niewiast przy stoliku obok ruszyliśmy naładowani tą mocą w drogę powrotną, która prowadziła leśnymi drogami tuż przy samej rzece Drwęcy w jej dolinie. Jechaliśmy przez miejscowości Mszano, Słoszewy, Kujawa do G-D. Wyczytaliśmy w tajemnej księdze o zamkach krzyżackich, że trasa ta była najkrótszą drogą łączącą G-D z Brodnica i najprawdopodobniej to właśnie tymi leśnymi duktami prowadził główny szlak łączący te miasta. Czyli jest szansa na to, że nasze rowerowe rumaki pędziły po tych samych piaskach i kamieniach, co prawdziwe krzyżackie rumaki czy też rumaki starościny brodnickiej Anny Wazówny, siostry Zygmunta III Wazy, która ponoć często podróżowała między G-D a Brodnicą. No cóż nikogo takiego po drodze nie spotkaliśmy, więc mamy nadal tylko nadzieje.
Tego dnia chciałem jeszcze dostać się na zamek w G-D, ale piaski i leśne drogi uszczupliły nasze siły i tym samym czas na dotarcie na zamek. Tak, więc tylko podjechaliśmy pod zamek, aby zobaczyć jakie machiny oblężnicze będziemy musieli podprowadzić dnia nastepnego i pojechaliśmy na kwaterkę.
I teraz ja w tym miejscu musze wyrazić pełen podziw i szacunek dla moich kompanów wycieczki. Naprawdę Panowie dla mnie jesteście Wielcy Rycerze.
Ojjj był to dzień pełen emocji, śmiechu, zabawy jak również i wspomnień, tych rowerowych wspomnień …. To fakt potu i sił też trochę zostawiliśmy, ale naprawdę dawno takiego dnia nie spędziłem. Dzięki Wam przyjaciele.





Komentarze
anamaj
| 08:10 piątek, 31 sierpnia 2012 | linkuj Bardzo ciekawa opowieść, z której widać, że świetnie się bawiliście. Tylko pozazdrościć przyjaciół, którzy tak Cię lubią, że wsiedli na rower, aby spędzić z tobą czas i przejechać niemały dystans - 95 km ! Bardzo ładne zdjecia.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!